Wednesday, September 28, 2005

Wrażenia z Kongresu, ciąg dalszy.


W drugim dniu Kongresu Eucharystycznego pierwsze spotkanie było z żoną Jima Caviezela, Terri. Opowiadała o mężu, o tym jak go poznała, ale także o swojej wierze i swoim nawróceniu. Terri wychowała się w małym, niemającym nawet tysiąca mieszkańców miasteczku, na wschodzie stanu Washington. Pierwsze spotkanie z Jimem to była… randka w ciemno. Nie będę tu streszczał historii ich życia, powiem tylko, że kilka lat temu Terri pojechała do Medjugorie i w wyniku tej pielgrzymki przeżyła prawdziwe nawrócenie. Zawierzyła całe swoje życie Jezusowi przez ręce Maryi, tak, jak to nas nauczył święty Ludwik de Monfort w swym „Traktacie o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”. To z tego traktatu, z tego zawierzenia pochodzą słowa „Totus Tuus”, które także Karol Wojtyła obrał za swoje motto w 1958. roku, gdy został biskupem.

Gdy Terri przebywała w Medjugorie, mieszkała wraz ze swą grupą pielgrzymów w domu jednego z widzących, Ivana. Po powrocie, jak wiele innych osób, nie mogła się powstrzymać od opowiadania mężowi z entuzjazmem o tym cudownym miejscu. Mimo, że nie widziała ona żadnych „znaków”, żadnych widzialnych cudów, odczuła prawdziwą przemianę serca i musiała się dzielić z tym uczuciem ze wszystkimi napotkanymi osobami. Doskonale ją rozumiem, bo odniosłem bardzo podobne wrażenia z mojego pobytu w tym miejscu. Jim jednak nie bardzo był zainteresowany. Jednak gdy Terri dowiedziała się, będąc z mężem w Irlandii podczas kręcenia filmu „Hrabia Monte Christo”, że Ivan odwiedzi te okolice, zaczęła namawiać męża na wspólne pójście na to spotkanie. Problemem było jednak to, że od paru miesięcy nie miał on jednego wolnego popołudnia, zajęty codziennie pracą na planie zdjęciowym. „Przypadkiem” jednak, na kilka dni przed przyjazdem Ivana, rozchorował się ktoś i trzeba było zarządzić przerwę na planie. Jim nie miał więc pretekstu, żeby odmówić swej ukochanej żonie.

Samo spotkanie z Ivanem zrobiło na nim pozytywne wrażenie, ale niczego nie zmieniło w jego odczuciach. Ivan przypomniał sobie Terri z poprzedniego pobytu w swym domu. Jim był wtedy raczej nieznanym jeszcze nikomu aktorem. Ivan zaprosił ich na najbliższą niedzielę do domu, gdzie przebywał tymczasowo w Irlandii i na tym ponownym spotkaniu Maryja, według słów Ivana, podczas swego codziennego objawienia, przytuliła do siebie Jima. Po tym dniu wiara Jima, jego stosunek do Boga uległ całkowitej odmianie. W konsekwencji tego dnia i on zawierzył swoje życie Jezusowi przez Maryję i, nie wątpię w to wcale, dzięki temu otrzymał, przyjął i wspaniale odtworzył rolę Jezusa w filmie Mela Gibsona.

Dzień wcześniej, w piątek, gdy mieliśmy spotkanie z Jimem, opowiadał nam on o swym pobycie w Nowym Orleanie. Chciał swoją obecnością wspomóc ofiary huraganu Katrina. Opowiadał, jak odwiedził katedrę i zauważył na uszkodzonym zegarze wskazówki zegara pokazujące 6:24. W Stanach datę pisze się właśnie w taki sposób. Najpierw miesiąc, potem dzień. Dwudziesty czwarty czerwca to Świętego Jana Chrzciciela. 24. czerwca 1981 roku pierwszy raz ukazała się Maryja w Medjugorie. Jim powiedział nam, że postanowił sprawdzić w Biblii, czy Bóg nam nie chciał jeszcze czegoś powiedzieć przez te wskazówki zegara. Oto, co znalazł:

Ona wyszła i zapytała swą matkę: O co mam prosić? Ta odpowiedziała: O głowę Jana Chrzciciela. (Mk 6,24)

Jan Chrzciciel stracił życie, bo krytykował fakt, że Herod żyje w niemoralnym związku z Herodiadą i to właśnie ona zażądała głowy więzionego Jana Chrzciciela. Nowy Orlean natomiast jest znany z bardzo liberalnego podejścia do spraw seksu, organizowania parad gejów i propagowania niemoralnego trybu życia. Przypadek?

Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. (Mt 6,24)

To jest, tak nawiasem mówiąc, jeden z nielicznych wersetów cytowanych przez Maryję podczas objawień w Medjugorie.

A kiedy ludzie z tłumu zauważyli, że nie ma tam Jezusa, a także Jego uczniów, wsiedli do łodzi, przybyli do Kafarnaum i tam szukali Jezusa. (J 6,24)

Ciekawy werset w kontekście faktu, że stare centrum Nowego Orleanu słynie z tego, że jest miejscem raczej grzesznym, miejscem, z którego wyrzucono Jezusa, mimo, że to katolickie miasto, a w konsekwencji huraganu zostało otoczone wodą i opuścić je można było tylko łodzią.

Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą. (Łk 6,24)

Oczywiście nie upieram się, że ten zatrzymany zegar musiał mieć takie znaczenie. Powtarzam te wersety za Jimem, dodając swoje komentarze, ale uważam to raczej tylko za ciekawostkę. Podaję ten fakt jednak, żeby wskazać, jak głęboko wierzącym człowiekiem jest aktor, który miał zaszczyt odtwarzać rolę naszego zbawiciela.

Po spotkaniu z Terri Caviezel mielimy spotkanie z ojcem Raniero Cantalamessa. To franciszkanin, kapucyn, który przez ponad 25 lat był kaznodzieją Jana Pawła II. Od Scotta Hahna słyszałem anegdotę mówiącą w jaki sposób ojciec Cantalamessa został nauczycielem papieża. Otóż przybył on na plac świętego Piotra i stojąc pod oknami papieskich apartamentów krzyczał: „Curragio! Curragio!” Oczywiście został zatrzymany przez Szwajcarów, ale okrzyk ten, oznaczający: „Odwagi!” zainteresował Ojca Świętego i zapytał on, kto to tak wykrzykiwał mu pod oknami. Gdy mu powiedziano, zaprosił ojca Cantalamessa do siebie i zaproponował mu misję nauczania Głowy Kościoła. Nie wiem oczywiście ile jest prawdy w tej anegdocie. Ojciec Cantalamessa nie jest przypadkowym kapłanem, którego podkusiło na wydzieranie się po nocach. Jest wybitnym, znanym na całym świecie teologiem. Ale podaję tę anegdotkę, bo mi się po prostu podoba. Przy okazji uwaga: Ja nie znam włoskiego, więc być może słowo „Odwagi!” pisze się inaczej. Ale na pewno któryś z czytelników poprawi mnie, jak zrobiłem błąd.

Oprócz ojca Cantalamessy mielimy spotkanie z Marcellino D’Ambrosio, znanym apologetą, popularyzatorem i obrońcą wiary katolickiej, z Johnnette Benkovic, założycielką kilku organizacji propagujących wiarę katolicką, mającą swój własny program radiowy i telewizyjny i ze Scottem Hahnem, o którym pisałem tu niejednokrotnie. Wszystkie te spotkania były niesamowitym świadectwem wiary, budujące nas na duchu i tłumaczące czym jest Eucharystia w ogóle i czym jest prywatnie w ich życiu. Wspaniałe zakończenie Roku Eucharystycznego. Jeszcze informacja dla osób mieszkających w Stanach lub Kanadzie. Komplet taśm lub płyt kompaktowych ze spotkań z ostatnimi czterema mówcami można kupić w Saint Joseph Communication, odwiedzając ich stronkę, lub dzwoniąc na zamieszczony tam numer telefonu. Wystarczy powiedzieć, że się chce nagrania z Kongresu Eucharystycznego w Charlotte, NC.

Poza tymi spotkaniami równolegle odbywały się inne, dla młodzieży, dzieci i dla osób mówiących po hiszpańsku. Była także możliwość odbycia spowiedzi, z czego i ja skorzystałem. Trafiłem na księdza, który przyjechał do Charlotte z Nowej Zelandii. Dostałem chyba najlepszą w całym moim życiu pokutę za moje grzechy. Zamiast tradycyjnego odmówienia jednego „Ojcze nasz”, czy trzech „zdrowasiek” mam dobrze odmówić cały różaniec. Ksiądz powiedział, że nie interesuje go, czy mi to zajmie 5, czy 6 godzin. Ma to być odmówione dobrze. Hmm. Myślę, że był on optymistą. Ja pewnie, z moim roztargnieniem i problemem w skupieniu się nad modlitwą, nie dam rady tego zrobić w sześć godzin. Zobaczymy. Ale pomódlcie się za mnie, żebym dobrze tę pokutę mógł odprawić. Przy okazji dowiedziałem się, że jego brat jest w Krakowie, w jednym z zakonów. Poprosił mnie o modlitwę w jego intencji. Gdyby więc ktoś z czytelników tego tekstu poznał krakowskiego kapłana z Nowej Zelandii, niech go pozdrowi ode mnie i przekaże, że ja o modlitwach pamiętam i że pamięta o nim jego brat.

Pierwszy Kongres Eucharystyczny w Charlotte mamy poza sobą. Zakończył się uroczystą mszą, koncelebrowaną przez naszego biskupa i setkę księży z całej diecezji. Biskup już nas zapewnił, że będzie to coroczne wydarzenie. Atmosfera tegorocznego Kongresu, ilość uczestników i entuzjastyczne opinie mile zaskoczyły wszystkich. Ponieważ było to pierwsze takie spotkanie, spodziewano się może kilkuset osób. Przyszło ponad cztery tysiące. Ale w Atlancie, gdzie takie kongresy są organizowane już kilka lat, w tym roku było trzydzieści tysięcy uczestników. Atlanta jest tylko 2,5 raza większa od Charlotte, więc widać z tego, że potencjalnie możemy za parę lat dojść 10-15 tysięcy uczestników. Miejmy nadzieję, że tak się stanie. Jak zawsze powtarzał nasz ukochany Papież, Kościół jest młody. Widać to było w Charlotte wyraźnie. Wszystko jeszcze przed nami i myślę, że najgorsze mamy za sobą. Odwrót od Kościoła, od Boga się zakończył i teraz coraz więcej osób chce mieć Jezusa za swego Pana i postępować tak, jak On nas naucza. A takie kongresy jak ten bardzo w tym nam wszystkim pomagają.

No comments:

Post a Comment