Sunday, May 27, 2012

Key West

Pojechałem na Key West, jak miałem obiecane. Trasa może nie najlepsza, gdy chodzi o finansową stronę, ale atrakcyjna turystycznie i narobić się nie trzeba. Miałem bowiem tylko dwie naczepy w tamtym tygodniu.

Ta, z którą pojechałem na Key West, była przeznaczona dla dwóch sklepów. Pierwszy w Miami. Rozładunek od strony parkingu dla klientów, więc przed 22 ciężko podjechać. Musiałem czekać na ulicy przed sklepem, aż się tam rozluźni. Na szczęście nasze elektroniczne karty drogowe włączają się automatycznie dopiero po przejechaniu jednej mili, więc mogłem przestawić ciężarówkę bez przerywania sobie przerwy.



Rozładunek o świcie, a następnie pojechałem na Keys. Florida Keys to archipelag wysp koralowych u wybrzeży Florydy. Najbardziej wysunięta część Stanów Zjednoczonych na południe. Zaczyna się od Key Largo, kończy na Key West. Przynajmniej droga się tam kończy, bo są jeszcze jakieś mniejsze, niezamieszkałe wysepki, na które trzeba już popłynąć łodzią.



Widoki piękne, nakręciłem film z drogi, rozładunek bezbolesny, poza tym, że wypociłem litry wody. Moja osobista klimatyzacja polega na tym, że dmucha na mnie wiatrak, a ja wylewam na siebie wodę. Nie mam innej możliwości ochłodzenia się w tym "akwarium", jakim są nasze naczepy. Mimo, że na zewnątrz było jedynie 30 stopni, w środku naczepy może być znacznie cieplej. Dach jest półprzeźroczysty, zrobiony z włókna szklanego, nie ma przepływu powietrza, więc wszystko się momentalnie nagrzewa. Dlatego też taki wiatrak jest koniecznością.



W drodze powrotnej wyprzedzająca mnie ciężarówka potrąciła leżący na środku drogi kawał starej opony, która wpadła pod mój samochód. Uszkodziła mi przewód hamulcowy naczepy, co od razu zauważyłem i regulację zaworu regulującego ciśnienie poduszek powietrznych ciągnika, co zauważyłem później. Pierwszą rzecz naprawił mi mechanik, który przyjechał dość szybko, wezwany przez dyspozytora. Drugi problem zauważyłem po jego odjeździe, naprawiłem tymczasowo sam i tak dojechałem na bazę.

Przez tę naprawę groziło mi, że nie zdążę dojechać w piątek wieczorem do domu i że będę musiał jeszcze jedną noc spędzić w trucku, ale na szczęście okazało się, że moje obawy były płonne.  Po powrocie na bazę zabrałem ładunek do Charlotte i bez problemu dojechałem wieczorem do domu. Kolejny weekend z rodzinką. Podoba mi się ten aspekt mojej pracy.

Zapraszam na mój kanał na YouTube, gdzie są dodatkowe filmy z tej wyprawy i na moje forum, gdzie jest więcej zdjęć.