Friday, July 29, 2005

Czy Bóg jest Wszechmogący?

Przywykliśmy nazywać Boga Wszechmogącym. I słusznie, bo jeżeli ktokolwiek taki jest, musi to być Bóg. Ale co to tak naprawdę znaczy? W księdze gości niedawno pojawił się argument mówiący, że Bóg nie może istnieć, bo nie może stworzyć tak wielkiego kamienia, aby nie mógł go sam podnieść.

Nikt nie jest w stanie rozwiązać tej logicznej łamigłówki. Mamy tu tylko dwie możliwości: Albo Bóg jest wszechmogący, więc może zrobić wszystko, albo jest ograniczony, a więc nie jest Bogiem. Ale jak jest Bogiem i może wszystko, nawet stworzyć taki kamień, którego nie mógłby sam podnieś, to z tego wynika, że nie jest wszechmogący. Mamy sprzeczność.

Sprzeczność jest jednak tylko pozorna, a jedynymi ograniczonymi osobami są ci, co zadają takie głupie zagadki. Nie chcę tu nikogo obrażać, miałem na myśli tylko naszą ograniczoną ludzką naturę. Nieograniczoność Boga bowiem nie oznacza wcale, że nie ma takiej rzeczy, której On nie mógłby zrobić. Jest wiele takich rzeczy niemożliwych do zrobienia przez Boga.

Bóg nie może skłamać, bo Słowo Boże ma moc stwórczą. Gdyby Bóg powiedział, że jestem krową, zaraz bym zaryczał i poleciał na pastwisko podjeść trochę trawki, machając ogonem na Bożą chwałę. Po prostu co Bóg powie, to się staje. Nie może więc On skłamać. Nie może też zmienić swego zdania. Jego zdanie, jego rozumienie rzeczy jest doskonałe. Gdyby Bóg zmienił zdanie na jakiś temat, znaczyłoby to, że jego wcześniejsza opinia nie była dobra, więc musiał się poprawić, a to niemożliwe. Bóg nie może też przemieszczać się z miejsca na miejsce. Żeby to uczynić, to najpierw musiałby być w jednym miejscu, a nie być w innym, a potem odwrotnie, być w tym drugim, a nie być w pierwszym. A to dla Boga nie jest wykonalne, bo On jest wszechobecny, jest w każdym miejscu.

Jest więcej takich rzeczy. Bóg nie może przewidywać przyszłości ani zapomnieć przeszłości. Dla Boga bowiem nie ma ani przeszłości, ani przyszłości. On po prostu Jest. On jest teraz i zawsze w każdym czasie, a raczej każdy czas, od stworzenia wszechświata do końca jego istnienia zawiera się w Bogu jak powieść zawiera się w głowie pisarza. Nawet Święty Paweł w Liście do Tymoteusza pisze, że Bóg czegoś nie może:
„Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.” (2 Tm 2,13)

Nam dlatego to tak trudno zrozumieć, bo mamy zawsze tendencje do rozumienia Boga jako jakiegoś supermana. No, niech będzie Supersupermana. Ale obojętne ile tych „super” byśmy dodali, to nawet nie będziemy blisko prawdy o Bogu. On bowiem ze swej natury jest czymś zupełnie innym. Czymś znacznie przerastającym nasze najodważniejsze i najśmielsze o Nim wyobrażenie.

Wracając do tego kamienia, którego Bóg nie może stworzyć. Bóg nie jest mieszkańcem wszechświata, nie mieszka ani na chmurce, ani na Olimpie, ani w niebie, po którym latają kosmonauci. Bóg jest ponad to i poza tym. Jest on transcendentalny. Przenika wszystko. To cały wszechświat się zawiera w Nim i cały wszechświat nie jest Go w stanie pomieścić. On jest potężniejszy od wszelkiego stworzenia.

Tak, jak natura Boga nie pozwala mu kłamać i nie pozwala mu się przenosić z miejsca na miejsce, tak Jego natura nie pozwala mu stworzyć czegoś, co byłoby od Niego większe. Z definicji Boga, z założenia, całe stworzenie jest wręcz nieskończenie mizerne w porównaniu do ogromu, majestatu i potęgi Boga. Stworzenie ze swej natury jest ograniczone, Bóg nie. Dlatego to Bóg nie może stworzyć nic większego, ani nawet równego sobie.

Dopóki nie uświadomimy sobie tego faktu, zawsze będziemy się zmagali z podobnymi problemami. Nie chodzi tu zresztą o ten nieszczęsny kamień, ale o nasze modlitwy. Modlimy się bez wiary, bo nie jesteśmy pewni, czy Bóg jest wystarczająco mocny, żeby nas wysłuchać i dać nam to, o co prosimy. Tymczasem my zawsze prosimy za mało. To znaczy o niewiele. O drobiazgi. A Bóg może nam dać dużo, dużo więcej. I nie jest to wcale dla Niego trudne. Nie mylmy Go jednak ze złotą rybką, dobrą wróżką, czy Hardym Porterem. On ma dla nas zupełnie inne dary.

Nie możemy myśleć o Bogu tak, jak to robią Mormoni. Że jest to ktoś, kto kiedyś był jednym z nas, a teraz już jest jednym z bogów, jak i my kiedyś będziemy. To, że Bóg stal się jednym z nas, że stal się człowiekiem, tak nam spowszedniało, że chyba powinniśmy bardziej wczuć się w sposób myślenia Żydów dwa tysiące lat temu. Czasem dziwimy się, czytając Biblię, czemu Jezus tak „owija w bawełnę” fakt, że jest Bogiem, że jest równy Ojcu. Ale musimy pamiętać, że Żydzi byli jedynym narodem na świecie, który posiadał prawdziwe poznanie istoty Boga. Oni wiedzieli, że Bóg jest transcendentalny. Oddawali życie za odmowę oddawania czci boskiej rzeźbom, rzeczom, ludziom czy zwierzętom. W takim kontekście, w takiej rzeczywistości pojawił się Jezus. Nic dziwnego, że tak trudno było im uznać w Nim Boga i tak delikatną misją dla Jezusa było przekazanie Żydom, że Bóg jednak stal się jednym z nas.

Teraz jednak, dwa tysiące lat później nikt z nas nie ma problemu z uwierzeniem, że Jezus jest Bogiem. Mówię tu o chrześcijanach, o katolikach. Większość z nas nie ma problemu z uwierzeniem, że jest On cały obecny w Eucharystii: Ciało i Krew, Dusza i Bóstwo. Popadliśmy jednak w inną skrajność. Zatraciliśmy sens, wyczucie potęgi i nieograniczoności Boga.

Ile osób podchodzi do przyjęcia Jezusa w Najświętszym Sakramencie z drżeniem serca, ze świadomością, że to nieograniczony Bóg zawita do ich serc? Nawet, jak wierzymy, to sami nie wiemy, w co wierzymy. Nasze o Nim wyobrażenie jest bardzo ubogie i kalekie. Myślimy o nim waśnie tak: Taki Bóg, co nawet nie potrafi jakiegoś kamienia stworzyć. Musimy „think outside the box”, wyjść poza nasze ograniczenia myślowe i myśląc o Bogu myśleć szeroko. Wtedy i „pudełko”, w którym żyjemy się rozpadnie i „poznamy prawdę, a prawda nas wyzwoli” (por. J 8, 32)

Tuesday, July 26, 2005

Racz więc dać Twemu słudze serce pełne rozsądku. (1 Krl 3,9a)


Słuchając w ostatnią niedzielę czytań podczas Mszy Świętej nasunęło mi się parę spostrzeżeń, z którymi chciałbym się z wami podzielić. W pierwszym czytaniu, z 1. Księgi Królewskiej, usłyszeliśmy między innymi:

(Salomon odrzekł) Racz więc dać Twemu słudze serce pełne rozsądku do sądzenia Twego ludu i rozróżniania dobra od zła, bo któż zdoła sądzić ten lud Twój tak liczny? Spodobało się Panu, że właśnie o to Salomon poprosił. (1.Krl 3, 9-10)

Była to odpowiedź króla Salomona na żądanie Boga, aby prosił, o co chce. Bogu spodobała się ta odpowiedź, bo świadczyła o miłości Salomona do swego ludu, świadczyła też i o tym, że Salomon dar mądrości otrzymał, zanim o niego poprosił.

Mnie jednak od razu przypomniał się inny fragment Biblii, sam jej początek. Scena z Księgi Rodzaju, gdzie to odbyła się konwersacja niewiasty, Ewy z szatanem, który ukazał się jej pod postacią węża. Przypomnę tu tę rozmowę:

A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu? Niewiasta odpowiedziała wężowi: Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli. Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło. (Rdz 3, 1-5)

To, co mi się narzuciło, to fakt, że zarówno nasza prababka Ewa jak i Salomon chcieli tego samego. Wszyscy, świadomie, lub nie, też tego pragniemy. Chcemy wiedzieć, co jest dobrem, a co złem. Jest jednak pewna bardzo istotna różnica między wyborem drogi do osiągnięcia tego celu. Ewa chce sama być jak Bóg i decydować, co jest dobrem, a co złem, Salomon natomiast chce, aby to Bóg dal mu odrobinę swojej mądrości, aby mógł odróżnić dobro od zła.

Powracam na mojej stronce od czasu do czasu do problemu aborcji. Wczoraj minęła 27. rocznica od ogłoszenia encykliki „Humanae Vitae” przez papieża Pawła VI. Ja sam parę dni temu zamieściłem w wyeksponowanym miejscu link do drastycznych zdjęć ukazujących całą potworność aborcji. A przed paroma godzinami, słuchając audycji radia EWTN, wyprodukowanej przez organizację Catholic Answers, usłyszałem ciekawy fakt powiązany z tym wszystkim, o czym właśnie napisałem. Z problemem wyboru dobra i zła.

Pani Helen Alvaré, prawniczka, adwokat, działaczka ruchu mającego na celu zwalczenie legalności aborcji na zawołanie w USA, powiedziała, że gdy ośrodki badania opinii społecznej pytają szczegółowo o poglądy związane z aborcją, można zauważyć ciekawą zależność: Osoby, które są przeciwnikiem aborcji zazwyczaj motywują swą opinię wiarą, religią, przykazaniami Bożymi. Osoby uważające, że aborcja powinna być legalna, uzasadniają to przeważnie swoimi własnymi poglądami i swoim rozumowaniem.

Większość ludzi przecież stara się być na co dzień „dobrymi ludźmi”. Niewielu spośród nas jest potworami. Człowiek współczesny chyba nawet bardziej, niż kiedykolwiek w historii, stara się jak może przejść godnie i dobrze przez życie. Stara się jednak osiągnąć to bez Boga. Staliśmy się w znacznej części humanistami. Rozwój myśli filozoficznej, nasze własne argumentowanie, nasze sumienie zaczęło bardziej decydować o naszym życiu, niż Kościół, Biblia i Bóg.

Nic złego nie ma w tym, że staramy się być dobrzy. To tylko można pochwalić. Także to, że chcemy żyć zgodnie ze swym sumieniem. Tego nawet uczy nas Kościół. Ale sumienie musi być odpowiednio ukształtowane, żeby mogło nam pomóc odnaleźć właściwą drogę. Sumienie łatwo można zagłuszyć, łatwo też codzienny kontakt ze złem nam to sumienie wypacza. Innym problemem jest używanie eufemizmów, „nowomowa”, określanie pewnych rzeczy innymi słowami, aby brzmiały pozytywnie.

Wybór kobiety, wolność, pomoc w rozwiązaniu problemu, nawet usunięcie ciąży to znacznie lepiej brzmi niż morderstwo, czy zabicie dziecka. A przecież sam akt, samo działanie, jest to samo w obu przypadkach. Dlatego te linki do zdjęć. Bo to, co na nich widzimy, jest prawdziwe. Tu nie ma już żadnych eufemistycznych określeń. Jedno zdjęcie jest warte więcej niż tysiąc słów.

Gdy Paweł VI ogłosił swą encyklikę w 1968. roku, spotkał się wręcz z rewoltą w swym Kościele. Między innymi w Kanadzie biskupi wręcz wydali oświadczenie, że się nie zgadzają z tym, co papież mówi. Życie jednak udowodniło, że to Paweł VI miał rację. Kiedyś będę musiał napisać więcej o tej encyklice, dziś tylko jeszcze raz zachęcam do jej przeczytania. Nie jest długa, można ją znaleźć na necie, np. na stronie „Opoki”.

Ciekawe, że to właśnie Kanada jest jednym z trzech zaledwie krajów na świecie uznającym „małżeństwa” między osobami tej samej płci za legalne. A samą ustawę, żeby stała się prawem, podpisał premier uważający się za katolika. Cóż, jacy pasterze, takie i owieczki. Na szczęście nawet w Kanadzie, po okresie pontyfikatu Jana Pawła II, biskupi mówią już jednym głosem z całym Kościołem o złu, jakie to prawo musi przynieść. Ponosimy jednak skutki wcześniejszej rebelii wielu osób. Także biskupów. Dlatego tak ważne jest, aby podporządkować się autorytetom. Nie znaczy to wcale, że mamy być bezmyślnymi potakiwaczami. Bóg dal nam rozum, abyśmy go używali. Ale i Salomon go używał. Użył go, prosząc Boga o Jego mądrość. Święty Paweł doskonale to ujął:

Niechaj się nikt nie łudzi. Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech się stanie głupim, by posiadł mądrość. Mądrość bowiem tego świata jest głupstwem u Boga. Zresztą jest napisane: On udaremnia zamysły przebiegłych lub także: Wie Pan, że próżne są zamysły mędrców.(1 Kor 3, 18-20)

Rozum powinien nam podpowiedzieć, że prawdziwą mądrość możemy uzyskać tylko od Boga. Bóg stworzył ten świat i wie najlepiej, jak żyć, żeby być szczęśliwym. Jak w instrukcji obsługi radioodbiornika, czy suszarki do włosów, czytamy, żeby nie zamoczyć tego urządzenia, gdy jest podłączone do prądu, to wierzymy, że konstruktor tego urządzenia pragnie nas ustrzec przed cierpieniem, a może nawet śmiercią, a samo urządzenie przed zniszczeniem. Ta instrukcja nie jest dana nam po to, żeby nam zepsuć zabawę. Czemu więc z takim uporem odrzucamy instrukcje Boga?

Pisałem to już kilkakrotnie, ale powtórzę jeszcze raz. Przykazania Boże nie są nam dane po to, żeby nam zepsuć zabawę. Świat nasz składa się z praw fizycznych, ale też z duchowych, moralnych. Jedne i drugie istnieją obiektywnie. Niezależnie od tego, czy w nie wierzymy, czy nie. Te pierwsze w większości jest w stanie zbadać, zmierzyć i określić nauka. Pewnie dlatego niewielu z nas neguje istnienie grawitacji. Każdy z nas widział upadające przedmioty i dlatego raczej nie wyskakujemy z okien. Chyba, że celem naszym jest zrobienie sobie krzywdy.

Z tymi drugimi jest trudniej. Nie są tak jasno dla nas widoczne. Dlatego to Bóg, projektant i wykonawca naszej rzeczywistości, objawił się ludziom i dal nam swe przykazania. Abyśmy postępując według nich, mogli żyć szczęśliwie. Niestety my bardzo często wracamy do tego, co zrobiła Ewa. Nie chcemy słuchać Boga, który nas uprzedzał:
Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz.(Rdz 2, 16b-17) Sami wolimy o tym decydować, co będzie dobrem, a co złem. Z opłakanym skutkiem. I dlatego, gdy Paweł VI przewidywał w swej encyklice, do czego doprowadzi legalizacja środków antykoncepcyjnych, niewielu ludzi się z nim zgadzało. A teraz mamy to, co mamy. Kulturę śmierci i wszystkie te problemy, których byśmy uniknęli, słuchając Boga i Jego Kościoła.

Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem, którzy zamieniają ciemności na światło, a światło na ciemności, którzy przemieniają gorycz na słodycz, a słodycz na gorycz! (Iz 5,20)

Biada prawodawcom ustaw bezbożnych i tym, co ustanowili przepisy krzywdzące, aby słabych odepchnąć od sprawiedliwości i wyzuć z prawa biednych mego ludu. (Iz 10,1-2a)

Niedzielna Ewangelia była o Królestwie Bożym. Święty Mateusz przytacza nam słowa Jezusa:

Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Z radości poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę. Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca, poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją. (Mt 13, 44-46)

My tymczasem perły rzucamy przed świnie i nie zauważamy ukrytego skarbu. Uważamy, że nasz rozum, nasze doczesne życie i majątek są największym dobrem. To wszystko stało się bożkiem. Odrzucamy Boga i Jego mądrość, uważając się już nawet nie tyle za równych Bogu, ale za lepszych. Trudno, żeby było inaczej, kiedy coraz mniej z nas w ogóle tak naprawdę wierzy w Jego istnienie. Smutne. Przede wszystkim jednak głupie. Może jednak nie jest jeszcze za późno? Może każdy z nas powinien powtórzyć za Salomonem:
„O Panie, Boże mój, racz dać Twemu słudze serce pełne rozsądku do rozróżniania dobra od zła”?

Monday, July 25, 2005

Orędzie z Medjugorie, z 25. lipca 2005r.


"Drogie dzieci! Dzisiaj również wzywam was abyście krótkimi i żarliwymi modlitwami wypełnili swój dzień. Gdy się modlicie wasze serce jest otwarte, a Bóg was kocha szczególną miłością i daje wam szczególne łaski. Dlatego wykorzystajcie ten czas łaski i ofiarujcie go Bogu bardziej niż kiedykolwiek dotychczas. W czasie nowenn, pośćcie i wyrzekajcie się, aby szatan był daleko od was, a łaska wokół was. Jestem blisko was i oręduję przed Bogiem za każdym z was. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie."

Saturday, July 23, 2005

Zdjęcia

Dodałem ostatnio na stronce dwa linki do dwóch zbiorów fotografii. Są one jednak diametralnie różne i mają za cel służyć diametralnie różnym celom.

Pierwszy link, którym jest tytul tego felietoniku, (jest on także umieszczony na stronie www.polon.us), to link do zdjęć dzieci zamordowanych podczas zabiegu aborcji. Zdjęcia te są szokujące i potworne. Są świadectwem tego, do czego doprowadza kultura śmierci. Przeszkadzają one niektórym i wkrótce po zamieszczeniu do nich linka otrzymałem kilka wpisów do księgi gości i maili mówiących mi, żebym je usunął. Ze względu na wulgarne słownictwo tych wpisów nie mogę ich zamieścić, nie widzę zresztą takiej potrzeby.

Z takimi zdjęciami jest podobnie jak z reklamami organizacji zbierających pieniądze na pomoc dla biednych dzieci w krajach trzeciego świata. Dopóki nie wspomożemy takich organizacji sami, reklamy te powodują dyskomfort, zmieniamy od razu kanał na inny, widząc taką reklamę. Jednak, gdy zaczniemy wysyłać drobną sumę na sponsorowanie takiego dziecka, reklamy te przestają nam przeszkadzać. Sumienie mamy spokojne, bo wiemy, że zrobiliśmy coś, żeby rozwiązać problem głodnych dzieci.

Osoby uważające, że aborcja jest morderstwem, nie mają problemu z publikacją takich zdjęć. Wprost przeciwnie. Szukając sposobów edukacji naszych braci i sióstr, taka droga wydaje się bardzo skuteczna. Tak, jak celowe jest publikowanie zdjęć ofiar holokaustu, ofiar nazistów z lat ostatniej Wojny Światowej, aby szok spowodowany tymi wyobrażeniami spowodował, że będziemy robić wszystko w celu uniknięcia kolejnego reżimu podobnego reżimowi hitlerowskiemu i kolejnej wojny, tak samo celowe jest rozpowszechnianie takich zdjęć.

Zdjęcia zamordowanych podczas aborcji dzieci przeszkadzają tym, którzy uważają, że kobieta powinna mieć prawo do takiego wyboru. Przeszkadzają, bo twierdzą oni, że usunięcie ciąży nie jest morderstwem, ale pomocą dla biednej matki. Twierdzą, że to nie jest człowiek, ale jakaś bliżej nieokreślona tkanka, część ciała kobiety. Zdjęcia te udowadniają jednak jednoznacznie, że tak nie jest. Udowadniają jednoznacznie, że aborcja jest morderstwem. Udowadniają poza wszelkim cieniem wątpliwości, że te bestialsko pomordowane, porozrywane ciałka należały do malutkich dzieci, nie były to części ciała kobiety.

Nauka zresztą od lat jest to w stanie udowodnić. Gdy policja odwiedza miejsce popełnienia zbrodni, szuka jakiś śladów pozostawionych przez przestępcę. Każdy włos, każdy fragment zdartego naskórka, czy resztki płynów organicznych mogą mieć niezwykle ważną rolę w zidentyfikowaniu przestępcy, bo zawierają one unikalny dla każdego człowieka zapis kodu genetycznego. Inne DNA, inna osoba. Unikalny „podpis”, jaki każdy z nas ma w każdej komórce swego organizmu. Nienarodzone dziecko także ma swój własny genotyp, własny kod DNA. Ma go od samego momentu poczęcia, od połączenia pierwszych dwóch komórek, tej pochodzącej od taty i tej pochodzącej od mamy. Od samego początku jest to więc nowa osoba, i nawet, jak przez 9 miesięcy osóbka ta „zamieszkuje” pod sercem mamy, nigdy nie jest częścią jej organizmu.

Niestety nie każde takie maleństwo mieszka tam całe dziewięć miesięcy. Czasem z powodów naturalnych, choroby, lub innych dziecko rodzi się wcześniej. Czasem, niestety, dorośli decydują przerwać ciążę. Ale nie dajmy się nabrać tymi eufemizmami. Przerwanie ciąży nie jest niczym innym, niż zwykłym morderstwem. Bez względu na to, jakie tego czynu były motywy. Kto twierdzi inaczej, niech jeszcze raz przyjrzy się tym zdjęciom, do których link zamieściłem.

Zdjęcia te są głównie z pierwszego trymestru ciąży. Większość tych dzieci miała koło ośmiu tygodni. Gdy jednak poszukacie na tamtej stronie trochę, zobaczycie link opisany More Abortions. Tam są zdjęcia dzieci z późniejszego okresu ciąży, także z 24. tygodnia. Do mnie te najbardziej przemawiają, bo jak zapewne wielu z was wie, Wiktoria urodziła się w 24. tygodniu ciąży. Myśl, że można legalnie zamordować takie dziecko w wielu krajach świata, włącznie z moją przybraną ojczyzną, jest doprawdy przerażająca.

Stany Zjednoczone jednak mają także i pewne zalety. Mają być może najlepszą służbę zdrowia na świecie i prywatny system ubezpieczeń zdrowotnych, niemający takich ograniczeń, jak niektóre państwowe kasy chorych. W niektórych krajach nie ratuje się wcale dzieci urodzonych w 24. tygodniu, bo koszty są bardzo wysokie, a szanse na sukces znikome. Z braku funduszy administracyjnie podejmowane są decyzje, kto będzie żył, a kto musi umrzeć. My mieliśmy szczęście, tu ratuje się każde dziecko. Wiktoria spędziła w szpitalu prawie 8 miesięcy, a ubezpieczenie zapłaciło prawie milion dolarów ( prawdziwe „Million Dollar Baby”), ale wszystko zakończyło się szczęśliwie.

Przez Wiktorię doszliśmy do drugiego linku, który otwiera inny zbiorek fotografii. Wśród nich jest jedno bardzo szczęśliwe dziecko, dziś już piętnastoletnie i drugie, nie mniej szczęśliwe, ale młodsze, Kuba i wielu innych członków mojej rodziny. Jest on opisany ALBUM RODZINNY i znajduje się w Menu po lewej i wśród linków u góry strony. Tutaj, wśród tych zdjęć, nie ma już nic drastycznego. No, może poza moimi wąsami ;). Wybrane zdjęcia, jakie zrobiłem i uzbierałem przez moje życie. Ten zbiorek będzie się rozwijał z czasem. Tych, którzy lubią albumy rodzinne zapraszam do pooglądania. Nie ma tam żadnych rewelacji i jakość wielu zdjęć mogłaby być lepsza, ale takie już bywają rodzinne albumy. Ponieważ od paru już lat dzielę się z wami swoim życiem, podzielę się też obrazkami z tego życia, żebyśmy mogli poznać się lepiej. Zapraszam.

Sunday, July 17, 2005

Kościół i popieranie doczesnej władzy.

Adventus ponownie wpisał mi się do księgi gości, zamieszczając kłamliwe oskarżenia pod adresem Kościoła. Postanowiłem jednak zamieścić jego list, który cytuję poniżej i odpowiedzieć na jego zarzuty. Oto ten list i moja odpowiedź:

„Jakże wielka łaska spotkała mnie, że z wysokiej góry orzeł katolickiej ortodoksji raczyl dostrzec mnie małą myszkę polną i poświęcił mnie swój felieton. :)
A tak na poważnie, to zawsze dziwi mnie to że katolicyzm tak chętnie popiera władzę doczesną nawet takich rządów jak naziści, aby nie sięgac daleko w historię...
Niestety później trzeba odgrywać błaznów na różnych imprezach z okazji wyzwolenia obozów zagłady i udawać wielkich patriotów, obchodząc rocznice zapomnianej przez Polakow historii.
Tak czy inaczej prawdą jest stare powiedzenie Il Papa non cambia.”


Drogi Adventusie, ani nie jesteś taki dowcipny, jak Ci się to wydaje, ani taki mądry, za jakiego chciałbyś uchodzić. Oceniając Cię na podstawie Twoich wpisów do księgi gości czy listów, które napisałeś do mnie jakoś nie bardzo kojarzę Cię z myszką. Raczej kojarzysz mi się z wilkiem w owczej skórze. Dlatego to ponownie postanowiłem poświęcić Ci trochę czasu.

Nie sięgając daleko w historię warto przypomnieć, jak to katolicyzm popiera władzę doczesną. Wystarczy wspomnieć wszystkich męczenników zamordowanych przez nazistów. Jeden z moich osobistych bohaterów, święty, którego wstawiennictwo przyniosło mi osobiście wiele łask, Maksymilian Maria Kolbe, tak popierał nazizm, że nie tylko znalazł się w Auschwitz, ale oddał tam swe życie za uwięzionego współbrata.

Nie był to jedyny kapłan zamordowany przez nazistów za to tylko, że był katolickim księdzem. Było ich tysiące. Jak ksiądz Leonard Wajszczuk zamordowany w Dachau, ks. Stefan Wincenty Frelichowski, także zmarły w Dachau, ks. Józef Stanek, który zginął podczas Powstania Warszawskiego i wielu, wielu innych.

Pius XII, który był papieżem w czasie II Wojny Światowej (został wybrany Papieżem 2 marca 1939 roku) tak został oceniony przez niemiecką gazetę, Berliner Morgenpost 3. marca, nazajutrz po wyborze:

„Niemcy w ogóle nie cenią sobie wyboru kardynała Pacelli, gdyż jako biskup i kardynał stale sprzeciwiał się narodowemu socjalizmowi.”


Oto parę innych faktów z życia Kościoła i Papieża Piusa XII, jakie udało mi się znaleźć na Necie:


– 24 sierpnia 1939 r. ogłosił w orędziu radiowym: „Bardzo poważna godzina wybiła znowu dla wielkiej rodziny ludzkiej, godzina straszliwych wyborów, wobec których nasze serce i nasza odpowiedzialność duchowa nie mogą pozostać obojętne, aby poprowadzić serca na drogę pokoju. Niebezpieczeństwo wojny puka do naszych drzwi, lecz jeszcze nie jest za późno, aby jej uniknąć. Z pokojem nic się nie traci, z wojną zaś traci się wszystko...”

– 20 października 1939 r., kiedy panowała już wojna, Pius XII opublikował swą pierwszą Encyklikę. Wypowiadał się w niej o rasizmie i o państwie totalitarnym.

– 11 marca 1940 r. przyjął na audiencji niemieckiego ministra spraw zagranicznych, von Ribbentropa, któremu przedstawił dokładny raport prześladowań i naruszeń prawa popełnionych przez nazistów.

– W Liście pasterskim z 25 lipca 1941 r. biskupi holenderscy protestowali wobec okupanta przeciw utrudnieniom, jakich doświadczały liczne osoby i zgromadzenia religijne. Hitler podjął w odpowiedzi represje i zarządził nieco później deportację 40 tys. żydów na teren Niemiec, gdzie stali się oni ofiarami zagazowanymi na śmierć/otrutymi śmiertelnie gazem.
Pius XII akurat zredagował publiczny protest wobec okrucieństw popełnianych przez nazistów w całej okupowanej Europie i zamierzał go opublikować. Akurat wtedy dowiedział się o reakcji Hitlera na list pasterski biskupów holenderskich. W obecności siostry Paskaliny Lehnert, zatrudnionej u niego, spalił ten dokument, mówiąc: „Skoro List biskupów holenderskich kosztował życie 40 tysięcy osób, mój protest jako Papieża mógłby pochłonąć 200 tysięcy ofiar. Nie mogę sobie pozwolić na takie ryzyko. Lepiej publicznie zachować milczenie, a czynić, to co czyniliśmy dotąd – udzielając wszelkiej możliwej pomocy tym biednym istotom ludzkim.”

– W Orędziu na Boże Narodzenie 1942 r., Pius XII po raz kolejny użył słów twardych przeciw wykroczeniom wojennym i rasistowskim prześladowaniom.
Wydawca New York Times napisał: „Głos Papieża jest głosem jedynym. Rozbrzmiewa w czasie, gdy cały kontynent milczy. Jego neutralny punkt widzenia należy przyjąć jako najwyższy osąd”.

– 1 września 1943 r. Pius XII stanowczo potępił zbiorową śmierć upośledzonych fizycznie i psychicznie: „Biada tym, którzy budują swą potęgę na niesprawiedliwości! Biada tym, którzy ciemiężą i torturują niewinnych i bezbronnych. Ściągają na siebie gniew Boży!”

– W 1945 r. wielki rabin Rzymu, Izraelita – Zolli, nawrócił się na katolicyzm dzięki przyjaźni z Piusem XII i jego nieustannym wysiłkom umożliwiającym tysiącom żydów ucieczkę przed prześladowaniami i śmiercią. Jako imię na chrzest wybrał „Eugenio”, na cześć swego przyjaciela kardynała Eugenio Pacelli.
Stosunkowo niedawno jego córka Myriam, w obronie Piusa XII przywołała w wielkim dzienniku „Il giornale” liczne szczegóły pomocy, jakiej Kościół katolicki udzielał dla ocalenia żydów, w tym przekazanie przez Watykan złota dla żydowskiej dzielnicy w Rzymie - Porto d’Ottavia, którą Niemcy chcieli zniszczyć. Uznała ona za niegodną i pseudohistoryczną aktualną polemikę nad rzekomym milczeniem Piusa XII wobec którego, jej zdaniem, żydzi mają wielki dług wdzięczności.
Istotnie, wiadomo obecnie, że dzięki Piusowi XII tysiące żydów ukrywało się w Watykanie i w domach zakonnych całej Europy i w ten sposób uniknęli oni zagłady.


– Kiedy umarł Pius XII, 9 października 1958 r. Golda Meir - wtedy minister spraw zagranicznych Izraela oświadczyła: „Życie naszej epoki zostało ubogacone przez głos, który wyrażał wielkie prawdy moralne ponad zgiełkiem codziennych konfliktów. Opłakujemy wielkiego sługę pokoju.”

Żydowski historyk Pinchas Lapide napisał w swej książce „Rzym i żydzi”, że Kościół katolicki przyczynił się do ocalenia od 700 tysięcy do 880 tys. żydów od pewnej śmierci z rąk przywódców narodowego socjalizmu. Liczba ta przekracza bardzo wszystko to, co inne kościoły i ich organizacje charytatywne uczyniły dla żydów.


Także historia powojenna pełna jest przykładów „popierania władzy doczesnej” przez Kościół. Wystarczy przypomnieć uwięzienie Prymasa Tysiąclecia kardynała Wyszyńskiego w latach 1953-56, męczeńską śmierć ks. Jerzego Popiełuszki, męczeństwo księdza Władysława Findysza i prześladowania wielu, wielu innych kapłanów i seminarzystów w czasach rządów komunistów w Polsce.

Patrząc w dalszą przeszłość wystarczy zacząć od faktu, że wśród pierwszych kilkudziesięciu papieży większość zginęła śmiercią męczeńską, poprzez biskupa Stanisława Szczepanowskiego, zamordowanego przez króla Bolesława Śmiałego za nieskrywaną krytykę władzy, męczenników w Anglii, tak popierających króla Henryka VIII i jego następczynię, że za sam fakt bycia katolickim księdzem traciło się głowę, rewolucję francuską zaciekle walczącą z Kościołem, do Wojny Hiszpańskiej z lat 1936-39, gdzie także sam fakt bycia księdzem katolickim był równoznaczny z wyrokiem śmierci. Nie wspominając już o współczesnych Chinach, tolerujących kościół państwowy, a prześladujących Kościół Katolicki, o Kubie, Sudanie i wielu, wielu innych miejscach. Jest w końcu niezaprzeczalnym, historycznym faktem, że więcej katolików zginęło za wiarę w XX wieku niż w poprzednich dziewiętnastu wiekach razem. Zapewne za to nasze popieranie władzy. Przykładów w historii Kościoła są miliony. Pierwszy z nich zresztą w samej Biblii, która ukazuje nam Jana Chrzciciela oddającego życie za krytykowanie władzy świeckiej.

Dlatego to, drogi Adventusie, zanim coś powiesz, zastanów się. Poszukaj trochę historycznej prawdy, poszukaj faktów, a nie kieruj się tylko kłamliwymi materiałami propagandowymi, jakimi najwyraźniej Cię ktoś karmi. Bo kłamstwem do niczego nie dojdziesz. I przypomnij sobie słowa, jakie skierował do Szawła Jezus na drodze do Damaszku:
„ Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?” (Dz 19,4b)

Przypomnę Ci, że Szaweł prześladował nie bezpośrednio Jezusa, ale Kościół. Ponieważ jednak Kościół jest Ciałem, którego Głową jest Jezus, prześladowanie Kościoła jest prześladowaniem Jezusa. Dlatego mam dla Ciebie radę: Nie bądź taki gorliwy. Czas spotkania z Panem jest bliżej, niż myślisz. Opuściłeś Kościół, Twoja sprawa. Masz swój rozum, jakikolwiek on nie jest, masz tez wolną wolę. Ale nie walcz z Kościołem założonym przez Jezusa. Nie wyjdzie Ci to na zdrowie.

Jedyne, z czym się muszę z Tobą zgodzić, to powiedzenie „Il Papa non cambia”. To prawda, że tak, jak Piotr był Skalą, na której Jezus zbudował swój Kościół, tak samo Jan Paweł II i Benedykt XVI, spadkobiercy kluczy, które Piotr otrzymał od Jezusa, są Opokami, na których Kościół w dalszym ciągu stoi. W końcu nie może być inaczej, skoro Jezus obiecał, że
”bramy piekielne go nie przemogą.” (Mt 16:18b). Przykre, że tego nie dostrzegasz, ale poza modlitwą niczego więcej Ci nie mogę zaoferować. Mam nadzieję, że powrócisz kiedyś na łono Kościoła, bo chciałbym z Tobą spędzić wieczność oglądając Boga twarzą w twarz. Ale chciałem Cię zmartwić i uprzedzić, że atakowanie Jego Kościoła nie jest najlepszą drogą do uzyskania zbawienia. Pozdrawiam.

Tyle mojej odpowiedzi Adventusowi. A ja chciałbym jeszcze tylko wyjaśnić, dlaczego wpisu Adventusa do księgi gości, cytowanego na samym początku tego felietonu, w księdze gości nie ma. Otóż przyczyna jest dość prozaiczna. Ja nie mogę w żaden sposób redagować, zmieniać czy korygować wpisów do księgi gości. Mogę je albo usunąć, albo zamieścić w całości. Wraz z linkami, adresami mailowymi i numerami gg, jeżeli ktoś takie umieścił. Adventus nie omieszkał i tym razem zamieścić linku do strony ukazującej Kościół i papieża Piusa XII w kłamliwym, nieprawdziwym świetle. Stron takich nie brakuje na necie i wystarczy kilka nieprawdziwych lub sugerujących stronnicze spojrzenie słów podpisu, aby całkowicie zniekształcić prawdę historyczną. Tym bardziej, że Pius XII zanim został papieżem, był nuncjuszem w Niemczech. Dlatego to Niemcy nie byli zachwyceni jego wyborem na Papieża. Zbyt dobrze wiedział, czym jest nazizm. Moja stronka nie będzie się w żaden sposób przyczyniała do reklamy tych śmieci i dlatego cytując dosłownie i w całości tekst wpisu Adventusa, nie mogę zamieścić samego wpisu w księdze gości.

Saturday, July 16, 2005

Poemat Boga-Człowieka

Czasem zaglądam na forum portalu Katolik.pl, czy Wiara.pl. Na tym ostatnim zabrałem kiedyś glos na temat przyczyn odwiedzin swej kuzynki Elżbiety przez Maryję. Ostatnio ktoś, mający nicka „Sylwusia”, dodał pewne szczegóły, podając, że zna je z dziełka Marii Valtorty „Poemat Boga-Człowieka”. Ponieważ ja już pisałem o Valtorcie kiedyś, ale niejako mimochodem, postarałem się wyjaśnić szerzej, czemu nie jest wskazane czytanie tego dzieła przez katolików. A przynajmniej uważanie go za natchnione Słowo Boże.
Mój post, zamieszczony poniżej, jest odpowiedzią na te słowa Sylwusi:


Akurat temu wydawnictwu wierzę. A nikomu nie każę wierzyć w czyjeś objawienia. Tak samo gdybym napisała o tym czego ja albo ktoś z moich bliskich doświadczamy- też nikt nie musiałby w to wierzyć. Co nie znaczy że nie jest to prawdziwe.

Pisma te pozwoliły mi głębiej rozważać tajemnice różańcowe i jak na razie mi nie zaszkodziły. Niczego innego w nich nie szukam- tylko pomocy w moim duchowym wzroście.


Oto moja odpowiedź:

„To jest właśnie problem, Sylwusiu. Dokładnie w taki sposób ludzie odchodzą od Kościoła do sekt, albo całkiem od wiary, bo uwierzyli innej ewangelii. Czy to będzie jakiś człowiek, czy wydawnictwo, czy kościół, czy grupa ludzi. Bóg dlatego dal Kościołowi przywilej nieomylnej interpretacji pewnych rzeczy w dziedzinie wiary i moralności, żeby Kościół mógł uchronić się od tego, co się stało w protestantyzmie. Dzięki temu właśnie po 2 tysiącach lat mamy jeden Kościół, a protestanci po 500 latach od reformacji mają ponad 30 tysięcy różnych kościołów.

Jeżeli Kościół po zbadaniu czyichś wizji stwierdza, że są niezgodne z tym, co znamy z Ewangelii, uznaje je za niepochodzące od Boga. Wizje Valtorty są pełne takich sprzeczności.

Kardynał Ratzinger tak się wypowiedział o tym dziele, cytuję słowa przetłumaczone na angielski:

"The 'visions' and 'dictations' referred to in the work, "The Poem of the
Man-God," are simply the literary forms used by the author to narrate in
her own way the life of Jesus. They cannot be considered supernatural in
origin."
(April 17, 1993, Prot. N. 144/58i)

Co po polsku oznacza mniej więcej: “Wizje” I “dyktanda” zreferowane w dziele “Poemat Boga- Człowieka” są po prostu literacką formą użytą przez autorkę do opowiedzenia jej własnej wizji życia Jezusa. Nie mogą być uważane za mające ponadnaturalne pochodzenie.” (17 Kwiecień 1993, Prot.N,144/58i)

Jezuita polskiego pochodzenia, ojciec Mitch Pacwa, człowiek niezwykle wykształcony, znający biegle między innymi język hebrajski, aramejski, grecki, arabski nie licząc wielu innych napisał artykuł na temat tego poematu, gdzie możemy przeczytać:

W najlepszym wypadku możemy powiedzieć o „Poemacie Boga-Człowieka” że jest kiepską powieścią. Tak to podsumował nagłówek w L’Osservatore Romano nazywający książkę „kiepską fikcją na temat życia Jezusa”.

W najgorszym przypadku wpływ „Poematu” może być dużo poważniejszy. Mimo, że wiele osób twierdzi, że „Poemat” wzmógł ich wiarę, albo spowodował, że zaczęli czytać Biblię, pozostają one ciągle nieposłuszne decyzji Kościoła w sprawie czytania „Poematu”. W jaki sposób takie lekceważenie autorytetu i mądrości Kościoła ma być pomocą w odnowie Kościoła w tych trudnych czasach?

Jeżeli katolicy upierają się przy czytaniu „Poematu”, nie zważając na potępienie Kościoła, stawiam im takie wymagania: Po pierwsze czytać przez trzy godziny Biblię na każdą godzinę spędzoną nad „Poematem”. Kościół gwarantuje, że Biblia jest Słowem Bożym, zainspirowanym przez Ducha Świętego. Kościół ocenił „Poemat” za kiepskie dzieło ludzkie. Po drugie czytać solidne katolickie książki w dodatku do Biblii, jak książki G.K. Chestertona, Franka Sheed, arcybiskupa Sheen’a „Życie Chrystusa” i wiele innych. Po trzecie wiele się modlić, uczestniczyć często we Mszy Świętej i w Adoracji Najświętszego Sakramentu i zbliżyć się do Maryi, zwłaszcza w modlitwie różańcowej.


Tyle ojciec Pacwa. Ja tylko dodam, że jak Cię pasjonuje tego typu literatura, to znacznie bezpieczniej jest czytać na przykład Annę Katarzynę Emmerich. Została ona uznana za błogosławioną, a więc Kościół, przypuszczam, nie dopatrzył się w jej dziele niczego niezgodnego z Biblią. Choć i to dzieło nie ma tej wagi, co Biblia, tym bardziej, że nie sama Anna Katarzyna go pisała, ale dyktowała jakiemuś sekretarzowi-poecie i są glosy, że on czasem „upiększał” słowa błogosławionej.

Zawsze musimy pamiętać, że wszystkie prywatne objawienia są niejako „zabrudzone” duchowością i rozumieniem wizjonerów. Tylko Biblia jest natchnionym Słowem Bożym, gdzie nie ma niczego poza tym, co Bóg chciał, żeby było. Dobrym przykładem ilustrującym to są stygmaty, jakie otrzymały niektóre osoby. Wszyscy się zgadzamy, że są to rany, jakie otrzymał na Krzyżu Jezus, ale nie możemy na ich podstawie oceniać, czy by On przebity w dłoniach, czy nadgarstkach, bo różni stygmatycy mieli te rany w różnych miejscach. Podobnie z opisem życia Jezusa. Nawet, jak niektórzy wizjonerzy otrzymali takie wizje, to zawsze ich opis jest w jakiś sposób zniekształcony. W przypadku Marii Valtorty jednak jest to więcej, niż nieświadome zniekształcenie.

Jakie są więc konkretnie trudności z jej wizją? Na jakiej podstawie Kościół uznał je za niepochodzące od Boga? Oto parę przykładów:

Długie, rozwlekle rozmowy Jezusa z Maryją nie odpowiadają obrazowi Jezusa jako człowieka „cichego i pokornego serca” jaki znamy z Biblii. Przemowy Jezusa są „cięte”, pewne siebie, brzmi on bardziej jak współczesny profesor teologii i to do tego radykał, głosząc siebie jako Mesjasza przy byle okazji, a Maryja z kart dzieła Valtorty mówi jak propagandzista maryjnej teologii. Tymczasem Biblia uczy, że Jezus nie zaczął nauczać przed ukończeniem 30. roku życia, poza przypadkiem dyskusji 12-letniego Jezusa w Świątyni i zadziwiał tych, co go znali z codziennego życia swą wiedzą i mądrością.

Przyszedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko? I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony. (Mt 13,54-57)

Oczywiście to prawda, że Jezus jest Mesjaszem. Ale nie jest on krzykliwym działaczem, ale cichym Barankiem, który przyszedł oddać swe życie za nas wszystkich.

Inne konkretne sceny które są raczej ryzykowne, to scena tańca przed Piłatem z piątego tomu, albo opis użycia przez Jezusa śrubokręta na wieki przed wynalezieniem tego narzędzia.

Ale o ile śrubokręt może się tam znalazł dlatego, że narzędzie używane przez Jezusa wyglądało podobnie, a Valtorta niekoniecznie musiała się znać na narzędziach, to trudniej poradzić sobie z problemem, którym są błędy teologiczne.

Na przykład w opisie grzechu pierworodnego, uznającego go za grzech ciała, grzech nieczystości, nie bez fizycznego udziału węża. Cóż, Valtorta tak może twierdzi, Sun Myung Moon tak uczy w swej sekcie, ale Biblia, ani Kościół nie. Kościół raczej interpretował ten grzech jako grzech nieposłuszeństwa i chęci decydowania samemu, co jest dobrem a co złem. Stania się równemu Bogu pod względem wiedzy, oceny czynów. Nie ma on żadnego seksualnego wydźwięku.


Na samym początku Maria jest nazwana “second-born of the Father”. Nie mam dostępu do polskiego tekstu i nie wiem, jak to zostało przetłumaczone na polski, ale „first-born”, synem pierworodnym był Jezus. Jest to termin niejako prawny, określający fakt, że Jezus jest równy Ojcu, bo pierworodny zawsze był dziedzicem. Określenie Maryi jako „drugorodnej” jest niezrozumiale i bez sensu. To prawda, że Maryja spośród wszystkich ludzi jest wyniesiona najwyżej, ale znaczenie słowa „pierworodny” w odniesieniu do Jezusa ma zupełnie inny wymiar, inny ciężar gatunkowy.

Innym błędem dotyczącym Maryi jest oświadczenie z 4. tomu mówiące, że „w hierarchii kościelnej jest ona druga za Św. Piotrem”. Maryja w swej świętości na pewno jest dużo wyżej od każdego człowieka, zwłaszcza Św. Piotra, ale członkiem hierarchii Kościoła nie jest Ona w ogóle. Jest Królową-Matką w Królestwie Jezusa, ale nawet jakby w ten przykład przyjąć za interpretacje wizji Valtorty, to i tak mamy błąd, bo Królowa jest wyżej w Królestwie od klucznika, „zarządcy pałacu” (por. Iz.22,15-22).

Co gorsze Valtorta nie twierdzi, że pisze powieść, ale nazywa się “sekretarką” Jezusa I Maryi. Twierdzi, że słowa, które napisała, są słowami Jezusa i Maryi. Kościół bardzo poważnie podchodzi do takich oświadczeń, gdyż jest Jego obowiązkiem stwierdzić, czy tego typu pisma są pisane pod natchnieniem Ducha Świętego, czy nie. W przypadku Valtorty Kościół zadecydował, że nie.

Nie jest też bez znaczenia przy podejmowaniu decyzji o czytaniu takiego dzieła fakt, że powstało ono mimo wyraźnego sprzeciwu Kościoła i zakazu publikacji. Potwierdzenie przez papieża Jana XXIII potępienia tego dzieła powinno zakończyć wszelką dyskusję. Tak się jednak nie stało. Wydawca opublikował drugą edycję 10-tomowego dzieła, znowu potępionego na pierwszej stronie L’Osservatore Romano pierwszego grudnia 1961. roku.

Kardynał Ratzinger, gdy był jeszcze prefektem Kongregacji Nauki Wiary, podkreślił, że mimo zniesienia Indeksu Ksiąg Zakazanych, moralne przyczyny dla których pewne tytuły były tam umieszczone, nie zniknęły. Kościół po prostu pozostawia teraz ocenie naszego sumienia to, czy jakiś tytuł będziemy czytać, czy nie. Przyczyną zniesienia Indeksu był raczej fakt, że stało się praktycznie niemożliwe czytanie wszystkiego, co współcześnie jest publikowane na świecie. Jednak gdy wiemy, że jakieś dzieło było na Indeksie, śmiało możemy uważać, że nie jest rzeczą dobrą dla katolika czytanie go. Zwłaszcza, gdy ma to służyć naszemu rozwojowi duchowemu."

Monday, July 04, 2005

Kościół Katolicki i Królestwo Niebieskie

Chyba znowu czas odpowiedzieć na wpisy do księgi gości. Tym bardziej, że nie ma już Forum. Poza tym Adventus i tak forum nie odwiedzał. A ponieważ konsekwentnie używa mojej księgi gości jako miejsca na reklamowanie swoich stronek, do tego czasem troszkę mijając się w swych wpisach z prawdą, chciałbym napisać o nich parę słów. W ostatnim jego wpisie możemy przeczytać między innymi:

„O ukrywaniu przynależności religijnej nie może być oczywiście mowy, skoro poglądy publikuje się w sieci.”


To prawda, ale tylko wtedy, gdy ktoś o tym wie i poglądy te przeczytał. Mój przyjaciel Adventus wpisując się pierwszy raz, bronił Teofila, którego skrytykowałem za opuszczenie Kościoła. Teofil podał adres strony, która nigdzie nie mówi, że nie jest stroną katolicką. Sądząc po wpisach do księgi gości na niej, wielu odwiedzających ją nie wie, że odwiedza nie-katolicką stronę. A dlaczego jest to istotne, napiszę później. Trudno więc powiedzieć o Teofilu, że On nie ukrywał swoich poglądów. Sam Adventus tez zresztą wpisując się po raz pierwszy podał adres jakiejś trony pseudomedycznej, a nie teologicznej, która ma więcej wspólnego z New Age, niż z chrześcijaństwem.

Nawiasem mówiąc zarówno Teofil, jak Adventus wpisali się z tego samego adresu IP. Wynika z tego, że być może są to znane sobie osoby. Co by tłumaczyło fakt, że Adventus bronił Teofila. Wracając jednak do komentarza Adventusa, to nie jest on całkowicie prawdziwy Ani Teofil, ani Adventus w pierwszym wpisie nie podał swej prawdziwej przynależności religijnej. Przyznał, że nie jest katolikiem dopiero tedy, gdy ja ten fakt uwypukliłem. Dopiero trzecia stronka, której adres jaki dołączyli ci panowie do swych listów wprost mówi, że jest to strona naszych braci odłączonych.

Półprawdy są gorsze od kłamstw. Szatan zawsze się posługiwał półprawdami. Nikt by nie uwierzył kudłatemu, gdyby łgał jak pies, ale prawda troszkę przekręcona, czy niedopowiedziana do końca jest łatwa do „sprzedania”. Wystarczy przypomnieć pierwsze kłamstwo, jakie powiedział on naszym prarodzicom w Raju:


A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu? Niewiasta odpowiedziała wężowi: Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli. Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło.
(Rdz 3,1-5)

Bardzo przebiegła i skuteczna taktyka. Najpierw kudłaty przekręcił słowa Boga, potem zapewnił, że Bóg kłamał, a on mówi prawdę i pozornie rzeczywiście tak było. Niewiasta spróbowała, nie umarła i oczy jej się otworzyły. Tyle, że śmierć przyszła później i później dopiero okazało się, że to jednak szatan był kłamcą. Niestety, wtedy było już za późno.

Adventus:
„Co do dumy bycia katolikiem, to nie wiem z czego tu można być dumny. Po prostu człowiek się rodzi w katolickiej rodzinie, jest ochrzczony w niebiblijnym na chrzest czasie, a później już płynie w środowisku, aby się nie różnić od większości.”

Jeżeli człowiek tylko się rodzi w katolickiej rodzinie i „płynie w środowisku”, to rzeczywiście nie ma z czego być dumny. („Niebiblijnym” czasem chrztu zajmę się za chwilkę.) Ale nie wiem, czemu Adventus wrzuca do jednego worka wszystkich katolików. To prawda, że niektórzy z nich są tylko „kulturowymi katolikami”. Niektórzy odtwarzają rytuały bez zastanowienia się na ich znaczeniem. Ale taki sam problem mają członkowie innych kościołów i sekt. To, że ktoś jest katolikiem, nawet, jak urodził się w rodzinie katolickiej, wcale nie znaczy, że nie rozumie dlaczego właśnie do tego Kościoła należy. Gdyby zresztą Adventus przeczytał moje świadectwo zrozumiałby być może dlaczego mnie szczególnie zabolało takie traktowanie katolików.

Teraz parę uwag na temat „niebiblijności” czasu chrzczenia niemowląt. Po pierwsze Biblia nie jest podręcznikiem dającym nam instrukcje na każdy temat i każdą okoliczność. Pierwsze pokolenia chrześcijan nie miały w ogóle Nowego Testamentu. Nie były pewne, które listy, Ewangelie, psałterze czy apokalipsy uznać za natchnione Słowo Boże. Dopiero pod koniec IV wieku Kościół nieomylnie określił, które pisma ą natchnione i wejdą do kanonu Nowego Testamentu, a które nie.

Po drugie listy, czy Dzieje Apostolskie zajmują się bardzo często sprawami, które były kontrowersyjne. Gdy któryś z młodych kościołów lokalnych popadał w herezję, odchodził od nauczania apostolskiego, Paweł, czy inni apostołowie, gdy nie mogli przyjechać osobiście, korygowali problem listem. Gdy problemu nie było, nie było i listu. A ponieważ dość długo nikt nie podważał zwyczaju chrztu niemowląt, należącego do żywej Tradycji Apostolskiej, nie było potrzeby pisania o tym.

Dopiero Orygenes w trzecim wieku napisał przy okazji komentowania Księgi Kaplańskiej: “Według praktyk Kościoła chrzest jest oferowany nawet niemowlętom” (Kazania na temat Księgi Kaplańskiej,8:3:11, rok A.D. 244). Synod w Kartaginie w roku 253. potępił opinię, że chrzest powinien być odkładany do ósmego dnia życia noworodka. Święty Augustyn w roku 408. w Interpretacji Księgi Wyjścia, 10:23:39, pisze: „Zwyczaj Matki Kościoła chrzczenia niemowląt …jest z całą pewnością apostolski”.

Sama Biblia natomiast, sam Nowy Testament, nawet jak nie mówi wprost o potrzebie chrztu niemowląt, to z pewnością ani temu zwyczajowi nie przeczy, ani nie sugeruje niczego takiego, jak chrzest osób dorosłych. Wprost przeciwnie, wiele wersetów wskazuje pośrednio na konieczność chrztu dzieci. Na przykład mówi o tym, by nie bronić niemowlętom dostępu do Jezusa:


Przynosili Mu również niemowlęta, żeby na nie ręce włożył, lecz uczniowie, widząc to, szorstko zabraniali im. Jezus zaś przywołał je do siebie i rzekł: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie i nie przeszkadzajcie im: do takich bowiem należy królestwo Boże.
(Łk 18,15-16)

Mówi też o chrzcie całych domostw, jak np.. w tym wersecie:


Tej samej godziny w nocy wziął ich z sobą, obmył rany i natychmiast przyjął chrzest wraz z całym swym domem.
(Dz 16,33)

Ani słowa o wykluczeniu dzieci, czy niemowląt. Także Paweł mówi o chrzcie całego domostwa:

Zresztą, prawda, ochrzciłem dom Stefanasa. Poza tym nie wiem, czym ochrzcił jeszcze kogoś. (1 Kor 1,16).

Mówi też on o tym, że chrzest zastąpił obrzezanie:

I w Nim też otrzymaliście obrzezanie, nie z ręki ludzkiej, lecz Chrystusowe obrzezanie, polegające na zupełnym wyzuciu się z ciała grzesznego, jako razem z Nim pogrzebani w chrzcie, w którym też razem zostaliście wskrzeszeni przez wiarę w moc Boga, który Go wskrzesił. (Kol 2,11-12).

To spostrzeżenie jest tu chyba najważniejsze. Nowe Przymierze jest doskonalsze od Starego. Więc gdy w Starym nawet dzieci mogły należeć do Królestwa Bożego, a członkostwo to uzyskiwały przez obrzezanie w ósmym dniu swojego życia, to dziwne i niezrozumiale by było, gdyby nowe przymierze wykluczało dzieci. Gdyby tak było, niewątpliwie mielibyśmy ślady jakiejś dyskusji na ten temat, bo Żydów bardzo by zdziwił fakt, że to doskonalsze przymierze jest pod tym względem gorsze od starego. Nie mamy jednak takich śladów, bo nikogo nie dziwiło, że podobnie jak w Judaizmie przez obrzezanie, dzieci stawały się członkami Kościoła poprzez chrzest zaraz po urodzeniu.

Adventus:
„Natomiast co do przynależności to dla ciekawskich, jestem niezależnym chrześcijaninem, a moje imię oprócz księgi w niebie nie jest w pisane w żadnej kościele. I też jestem z tego dumny, gdyż Jezus podobnie jak przyszedł i zastał pustą świątynię, powiedział: >Oto wam dom was pusty zostanie< (Mt. 23,38).”

Cóż, takie „niezależne chrześcijaństwo” to bardzo ciekawa i wygodna koncepcja. Powoduje właśnie to, że mamy teraz ponad 30 tysięcy różnych denominacji, różnych systemów wierzeń. Każdy wyznawca niezależny sam siebie uważa za nieomylnego papieża i interpretatora Biblii i wierzy w to, co mu po prostu pasuje. Smutne i tragiczne. Dlatego to dochodzi do takich paradoksów, że niektóre sekty nazywające się chrześcijańskimi i udawadniające swoje doktryny cytatami z Biblii, popierają antykoncepcję, „małżeństwa” homoseksualne, czy nawet aborcję. Ale jak to możemy zobaczyć nawet tutaj, na przykładzie wpisu Adventusa do księgi gości, wyciągając werset z kontekstu, cytując go w sytuacji, dla której wcale nie został napisany, możemy „udowodnić” każdą swoją tezę.

Czy ja na przykład mam prawo powiedzieć komuś: „[Judasz] Rzuciwszy srebrniki ku przybytkowi, oddalił się, potem poszedł i powiesił się. Idź, i ty czyń podobnie!”? To też przecież cytaty z Biblii. Czy znaczy to, że to ma być wskazówka dla, powiedzmy, Adventusa? Jak sami widzicie, nie można manipulować wersetami z Biblii, bo każdą niedorzeczność w ten sposób się wykaże. Cytat, jaki dal mi Adventus nie dotyczy wcale Kościoła. Jest to cytat z mowy Jezusa do Faryzeuszy, członków skorumpowanej Synagogi. Kościół Jezusa, Kościół Katolicki otrzymał zupełnie inną obietnice od Niego:
Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. (Mt 16,18)

Jezus modlił się za jedność chrześcijan (J 17) i mówiąc o Królestwie Bożym, czyli o Kościele nie ukrywał, że dopóki to Królestwo jest tu, na ziemi, nie jest doskonale:


Inną przypowieść im przedłożył: Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast? Odpowiedział im: Nieprzyjazny człowiek to sprawił. Rzekli mu słudzy: Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go? A on im odrzekł: Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza.
(Mt 13,24-30)

Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Zrozumieliście to wszystko? Odpowiedzieli Mu: Tak jest. (Mt 13:47-51)


Zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: Oto tu jest albo: Tam. Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest. (Łk 17,20-21)

Jezus założył swe Królestwo pośród nas. Składa się ono z pszenicy i chwastów, z pożywnych ryb i niestrawnych organizmów, to prawda. Będziemy sądzeni przez Niego i sama przynależność do Jego Kościoła nam nie gwarantuje zbawienia. Ale nic nam nie daje prawa do opuszczania tego Królestwa i zakładania innego. Jezus nie nakazał nam być samotnikami, nie dal nam zwojów z tekstem Biblii i nie powiedział, że tylko nasz osobisty stosunek do Niego jest ważny. Nazwa Kościół swoim Ciałem i swoją Oblubienicą. Nazwa siebie Głową tego Kościoła a nas Jego członkami. A wiemy, że żaden członek odłączony od ciała nie może pozostać żywy. Musi nastąpić jego rozkład i zepsucie. Na co mamy niestety wiele przykładów na całym świecie.

To skandal rozbicia chrześcijaństwa jest jednym z powodów, dla którego ewangelizacja postępuje tak słabo. Rozbicie chrześcijaństwa, sprzeczne nauki, powodują że poganie nie są ani przekonani co do prawdziwości nauki Jezusa, ani nie są pewni, czego tak rzeczywiście On nauczał. Powoduje to też, że wielu członków prawdziwego Kościoła decyduje się na opuszczenie go, bo inne zgromadzenia nie wymagają od nich tyle, ile wymaga Jezus i Kościół. Jak na przykład w przypadku rozwodów i ponownych małżeństw, czy nauki o antykoncepcji. Ale takie postępowanie może mieć tragiczne skutki, bo utrata laski uświęcającej jest obiektywnym faktem w życiu grzesznika i pocieszanie go, że jakiś zbór nie policzy mu rozwodu, czy aborcji za grzech nie jest wyrazem miłości w stosunku do niego. Wprost przeciwnie. To niedźwiedzia przysługa, która może spowodować utratę życia wiecznego grzesznego brata. Ale ten, który mu udzielił rady niezgodnej z nieomylna nauka Kościoła, jest współodpowiedzialny za to, że jego brat niw widzi potrzeby nawrócenia i także będzie musiał odpowiedzieć za swe czyny przed Bogiem.

Dlatego właśnie uprzedzałem przed stronami, jakie reklamują w księdze gości Adventus i Teofil. Nie wszystko złoto, co się świeci i nie wszystko nam przynosi korzyść.
Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. (Mt 7,21) A wolą Ojca na pewno nie jest kilkadziesiąt tysięcy różnych denominacji, uczących sprzecznych ze sobą doktryn, ale Jeden, Święty, Powszechny i Apostolski Kościół, założony na ziemi przez Jego Syna, Jezusa Chrystusa. Dlatego to jestem dumny z faktu, że jestem katolikiem.

Friday, July 01, 2005

Dlaczego zlikwidowałem FORUM?


Jedną z przyczyn, dla której bawię się tą stronką jest fakt, że sprawia mi to dużo radości. Lubię dzielić się z Wami moimi przemyśleniami. Cieszę się, że tak wiele osób tu przychodzi. Co prawda żeby nie iść „na ilość” pousuwałem niektóre programy statystyczne. Nie da się tego całkowicie zlikwidować, ale nie chcę, żeby statystyki odgrywały jakąkolwiek rolę w mojej motywacji.

Pisze te swoje felietoniki dla jednego człowieka. Dla Ciebie. Nie ma znaczenia, czy teraz na tej stronie jesteś tylko Ty, czy jest 10 osób. Nieważne, czy w ubiegłym miesiącu było tu pięć tysięcy osób, czy jesteś jedyną osobą od miesiąca. Liczysz się naprawdę tylko Ty.

Ale tak samo, jak jedna osoba może być wystarczającą motywacją dla prowadzenia tej stronki, tak samo jedna osoba może zepsuć całą radość z tej działalności. A przynajmniej starać się usilnie o to. W poprzednim felietonie pisałem o pewnym biedaku, który z uporem godnym lepszej sprawy od chyba roku usiłuje właśnie to uczynić.

Ludzie starający się nam dokuczyć, czy obrzydzić nam nasze życie mają nad nami tylko taką kontrolę, jaką im umożliwimy mieć. Jeżeli będziemy ich ignorować ich działanie zacznie przypominać próbę zatrzymania pociągu przez złapanie go za zderzak, albo powstrzymania biegu rzeki przez stanięcie w środku nurtu z rozłożonymi rękami. Niemniej jednak pewne zawirowania wody takie osoby mogą spowodować.

Jak już pisałem w poprzednim felietonie, chłopak, pośrednio dzięki któremu ten tekst powstaje, ma poważne zaburzenia psychiczne. Od miesięcy patologicznie zajmuje się moim życiem, pisze do moich znajomych, wysyła mi dziesiątki wiadomości przez gg, odwiedza moją stronkę po kilkadziesiąt razy dziennie. Nie może zrozumieć, że jedyne, czego pragnę, to żeby zostawi mnie w spokoju i odszedł w swoją stronę. Nie rozumie, że takim działaniem sprawia innym ból i wystawia sobie jak najgorsze świadectwo.

Do tej pory byłem w stanie zablokować na forum adres IP z którego się łączył z Internetem, ale i na to znalazł sposób. Nawiasem mówiąc aż dziw, że tak długo mu zeszło, to sposób bardzo prosty. Ponieważ jednak, w przeciwieństwie do niego, ja mam inne rzeczy do robienia niż wślipianie się w moje strony na Internecie i kontrolowanie, czy ktoś nie wypisuje jakiś wulgaryzmów czy innych obraźliwych rzeczy, po prostu zablokowałem całkiem forum.

Nie będzie końca świata, jak forum przestanie istnieć. Przeżyłem ponad 40 lat zupełnie bez Internetu, przeżyję następne 40, jak Bóg będzie taki łaskawy, bez forum. Tym bardziej, że nie brakuje for na innych stronach i zawsze tam można się wypowiedzieć. Dlatego to zniknęły linki do FORUM z mojej strony i nie prędko się pojawią ponownie.

Oczywiście lepiej by było, gdybym nie musiał napisać tego wyjaśnienia. Mój „stalker” ma satysfakcję, że znowu zmusił mnie do pewnego działania, że znowu udało mu się skutecznie ingerować w moje życie. Ale ja jestem żonaty ponad ćwierć wieku, mam dzieci i rodziców, pracuję też od lat, mając nad sobą zawsze jakiegoś szefa i jestem przyzwyczajony do tego, że „od zawsze” ktoś skutecznie ingeruje w moje życie. Przede wszystkim zaś w moje życie ingeruje sam Bóg. Także, mam nadzieję, skutecznie. Nie jest to więc dla mnie nic nowego.

A ja po prostu w dalszym ciągu będę się starał nie zważać, na ile to możliwe, na wszystkie te utrudnienia i przykrości, jakich usiłuje mi dostarczyć mój lubelski przyjaciel. Pamiętam o nim w swych modlitwach i żal mi go serdecznie. Zdaję sobie sprawę, że jest to poza jego mocą opuścić moje życie i moje stronki na Internecie. On jest tak słabym człowiekiem, że nie jest w stanie kontrolować swojego życia.

Ponieważ jednak ja jestem w stanie kontrolować ustawienia swoich stronek, zlikwidowałem forum i księga gości będzie teraz moderowana. Wszyscy na tym troszkę stracimy, ale jest to niestety konieczne. Nie mogę pozwolić na obrażanie mnie, na wulgaryzmy, które on wypisuje, na przeklinanie mojej osoby. Nie dlatego, żebym się obawiał jego przekleństw. Wzbudzają one tylko uśmiech politowania na mych wargach.
Cóż więc na to powiemy? Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? (Rz 8,31). Co najwyżej jego przekleństwa przypominają mi o tym jak bardzo istotne jest przebywanie w stanie łaski uświęcającej. Wierzę, że wtedy kudłaty ma naprawdę niewielki wpływ na nasze życie. Ale jest tyle stron gloryfikujących kudłatego, że ta na pewno nie będzie jeszcze jedną z nich.

A jeżeli mój lubelski stalker chce zmarnować całe swoje życie na siedzeniu przy komputerze i myśleniu o mojej skromnej osobie i moich witrynach, to już jest tylko jego własna sprawa. Mnie jego prywatne życie zupełnie nie interesuje i będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie gdy nasze drogi rozejdą się całkowicie na dobre. Tylko trochę mi go żal, bo rzeczywiście żałosna to postać. Dlatego będę pamiętał o nim w swych modlitwach, on naprawdę ich potrzebuje. A osoby, które śledziły FORUM i pisały na nim, serdecznie przepraszam. Nie widzę jednak na razie innego wyjścia z tej sytuacji.