Friday, March 31, 2006

Czemu Bóg stał się człowiekiem?

Pisałem już o tym kilkakrotnie, ale ponieważ temat ten powrócił w korespondencji z jednym z moich czytelników, chciałbym zacytować tu fragment mojej odpowiedzi. Co prawda jest to bardziej temat związany z Bożym Narodzeniem niż z Wielkim Postem, Pasją i Zmartwychwstaniem, ale tak naprawdę nie da się tych wydarzeń oddzielić od siebie. Oto fragment pytania i moja odpowiedź:

"[...]Był on niewątpliwie wielkim człowiekiem, wielkim myślicielem i pewnie kimś więcej. To o czym sam mówi wprost. Pierwszym synem Boga jednorodzonym zbawicielem świata. Aby przebłagać Boga za nasze grzechy poświecił swoje życie. To niewątpliwe fakty. Pytanie tylko czy Chrystus jest Bogiem?"

Gdyby Nim nie był, nie mógłby być Zbawicielem. Ponieważ grzech jest obrazą Boga, który jest Nieograniczony, stworzenie nie jest w stanie „zapłacić” za swoje grzechy. My jesteśmy ograniczeni i „nie starcza” nam na zapłatę za nasze grzechy. Jezus tylko dlatego mógł być zapłatą za nasze grzechy, że był i człowiekiem, i Bogiem. Jako jeden z nas mógł za nas oddać swoje życie, a jako Bóg mógł ofiarować wystarczającą zapłatę dla usatysfakcjonowania Sprawiedliwości Bożej. Gdyby człowiek sam mógł ofiarować zapłatę za swe grzechy, w ogóle nie byłoby potrzeby przyjścia Mesjasza, czy innego człowieka. Niezrozumiale byłoby, że jeden człowiek odpłaca za grzechy innych. Dlaczego tak by miał robić? Każdy z nas musiałby zapłacić za swoje grzechy. Co innego, gdy Bóg, który jest Miłością odpłaca sam za nasze grzechy. Zbawienie wtedy jest darem, prezentem od Boga, bezcennym, choć darmowym. Bóg staje się jednym z nas, by z miłości do nas usatysfakcjonować swą sprawiedliwość i zapłacić nasz dług, którego nigdy byśmy sami nie mogli oddać.

Jest takie piękne opowiadanie o niewierzącym ojcu, ptaszkach i rodzinie, która poszła na Pasterkę. Pewnie znasz, ale i tak Ci przypomnę:

W mroźną, zimową noc pewien ojciec został sam w domu, gdy jego żona z dziećmi pojechali na Pasterkę. On sam był dobrym człowiekiem, ale uważał się za intelektualistę i wydawało mu się zupełnie nielogiczne, że Bóg mógł się stać człowiekiem. Nie rozumiał takiej koncepcji i odrzucał możliwość, że taki Bóg może istnieć.

Pogoda stawała się coraz gorsza, wiatr się wzmagał i trwała burza śnieżna. Nagle niewiadomo skąd przyleciała gromada ptaszków i zbawione światłem w oknie domu zaczęły wpadać w szybę, szukając ratunku przed mrozem i śnieżycą. Musiały przylecieć z daleka, osłabione brakiem pokarmu, bo kilka z nich padło martwych na śnieg pod oknem i na parapet. Żal mu się ich zrobiło, więc postanowił je uratować.

Rodzina ta mieszkała na wsi, mieli swą farmę i w budynku gospodarczym było dużo miejsca, wiele ziaren i nasion i było tam ogrzewanie. Ojciec ubrał się więc, wyszedł na dwór, otworzył drzwi do stodoły i zaczął naganiać ptaszki. One jednak go nie rozumiały. Przestraszone, uciekały i umierały, usiłując szukając ratunku w zamkniętym oknie.

-„Gdybym tylko mógł się stać jednym z nich” –Pomyślał ojciec. –„Mógłbym wtedy przemówić do nich zrozumiałym językiem, pokazać im drogę do zbawienia. Poszłyby za mną i odnalazły ratunek”. Gdy tylko to powiedział, doznał olśnienia. Upadł na kolana na śniegu i zaczął się modlić do Boga, w którego jeszcze przed godziną nie mógł uwierzyć. Nagle zrozumiał, dlaczego Bóg stal się człowiekiem. Szybko się przebrał i pojechał do kościoła witać nowonarodzonego Boga, który jest Drogą, Prawdą i Życiem.

Tyle moja odpowiedź, a o Bóstwie Jezusa pisałem TUTAJ. Pisałem tez o Trójcy Świętej.

Thursday, March 30, 2006

Polska msza w Charlotte

W Niedzielę Palmową, 9. kwietnia, w Charlotte będzie polski kapłan, ksiądz Artur Oględzki (ten sam, który był w Nowy Rok) i będziemy mieli możliwość uczestniczenia w Mszy Świętej w ojczystym języku. Msza będzie w kaplicy przy kościele Św. Mateusza o godzinie 15:30, a spowiedź zacznie się o 14:00.

Strona internetowa parafii Św. Mateusza to www.stmatthewcatholic.org , a najprostszy dojazd jest z obwodnicy I-485, zjazd nr 59, Rea Rd, i po przejechaniu na wprost, w kierunku południowym, dwu świateł (nie licząc tych na zjazdach z autostrady) trzeba wjechać w pierwszy wjazd na parking kościoła po prawej stronie drogi. Jest to na południowej stronie miasta.

Zapraszam wszystkich serdecznie i dziękuję w imieniu całej naszej polonii pani Eli Spytkowskiej za ponowne zorganizowanie przyjazdu polskiego księdza.

Rocznica śmierci Terri Schiavo

Zbliża się rocznica śmierci papieża Jana Pawła Wielkiego. Nie będę jednak o tym pisał, bo jest bardzo wiele tekstów w Internecie na ten temat. Nie wiem, co mógłbym dodać jeszcze do tego, co mądrzejsi i zdolniejsi ode mnie napisali. Ale przed rokiem, 31. marca, dwa dni przed tym, jak zmarł nasz Papież, zginęła Terri Schiavo. I tej śmierci już chyba nikt, poza Ameryką, nie pamięta. Tu jednak nie możemy jej zapomnieć, z wielu względów. Przede wszystkim zajmuje się nią prasa i telewizja. Jej były mąż jest codziennie w różnych programach telewizyjnych powtarzając kłamstwa na temat jej choroby, jej śmierci i swojej motywacji i promując książkę, którą napisał na ten temat.

Pisałem kilkakrotnie o Terri przed rokiem, nie będę więc powtarzał tu tego, co każdy może znaleźć w archiwach tej strony. Chciałem tylko przytoczyć list otwarty ojca Franka Pavone do Michaela Schiavo. Zostawię go bez komentarza. Jedyne uwagi jakie mam, dotyczą tylko mojego nieumiejętnego tłumaczenia. Otóż to, że ojciec Pavone zwraca się do Michaela Schiavo na „ty” i nie pisze „ciebie”, „tobie” itp. z dużej litery wynika z zasad języka angielskiego, a nie z chęci okazania mu wyższości, czy też z braku szacunku do niego. Pewnie poprawnie powinienem przetłumaczyć ten list zmieniając takie formy, ale ja nie jestem tłumaczem, tylko kierowcą i nie wiem, jak się powinno prawidłowo w takiej sytuacji tłumaczyć. Chciałem przede wszystkim przekazać treść słów ojca Pavone, nie formę. Nie ona bowiem jest tu istotna.

List otwarty do Michaela Schiavo:

"W tym tygodniu mija rok, gdy stałem przy łóżku kobiety, którą wziąłeś za żonę i obiecałeś kochać w dobrym i złym okresie, w chorobie i zdrowiu. Miała ona wtedy bardzo niedobry okres, ponieważ nie otrzymała jedzenia ani picia przez blisko dwa tygodnie. A ty byłeś tym, który obstawał przy tym, żeby ta procedura była kontynuowana, aż do jej śmierci. Obserwowałem jej twarz godzinami, aż do momentów tuż przed jej ostatnim oddechem. Jej śmierć nie była ani spokojna, ani piękna. Jeżeli i ty ją widziałeś i zauważyłeś, co wyprawiały jej oczy, wiesz, że nazywanie jej agonii spokojną śmiercią jest kłamstwem.

W tym tygodniu dziesiątki milionów Amerykanów będzie wspominało te dręczące dni sprzed roku I będzie drapało się po głowach próbując wymyślić dlaczego po prostu nie zgodziłeś się na to, żeby rodzice i rodzeństwo Terri zaopiekowali się nią, jak tego pragnęli. Wielokrotnie oferowali tobie możliwość oddania Terri im w opiekę, nie żądając niczego w zamian. Ale ty odmówiłeś i upierałeś się przy tym, by karmienie Terri zostało wstrzymane. Ona nie była śmiertelnie chora. Ona była po prostu kaleką kobietą potrzebującą opieki, której ty jej odmawiałeś.

Mówię do ciebie dzisiaj w imieniu dziesiątek milionów Amerykanów, którzy ciągle są zdumieni, dlaczego tak uczyniłeś. Mówię do ciebie żeby wyrazić ich gniew, ich trwogę, ich zdumienie twoim gwałcącym wszelkie moralne prawa zachowaniem w czasie tej tragedii. Większość ludzi będzie w cichym zadumaniu zadawać te pytania, ale ja, jako jeden z niewielu ludzi będących świadkiem odwodnienia Terri, nie mogę milczeć.

Mówiłem do ciebie przedtem, nie osobiście, ale za pośrednictwem środków społecznego przekazu. Zanim rurka doprowadzająca pożywienie dla Terri była ostatni raz usunięta, apelowałem z całym respektem prosząc byś zszedł z tej drogi, namawiając cię do zmiany decyzji w świetle szkód, jakie wyrządzałeś. Zapraszałem cię do rozmowy. Nigdy nie odpowiedziałeś.

Później, po śmierci Terri, nazwałem jej śmierć zabójstwem, a ciebie mordercą, ponieważ wiedziałeś -tak jak i my wszyscy wiedzieliśmy- że wstrzymanie procesu żywienia Terri zabije ją. Myśmy tylko obserwowali, ale ty miałeś moc ją zbawić. Jej życie było w twoich rękach, lecz ty je odrzuciłeś, z pomocą ochoczej współpracy prawników i sędziów, tak jak ty niemających serca. Niektórzy domagali się, bym cię przeprosił za to, że cię nazwałem mordercą. Nie tylko nie przeproszę, ale powtórzę to jeszcze raz. Twoja decyzja by odwodnić Terri aż do jej śmierci była decyzją zabicia jej. Nie ma znaczenia, że sędzia Greer powiedział, że jest to legalne. Żaden sędzia, żaden sąd, żadna siła na ziemi nie może zalegalizować tego, co uczyniłeś. To, czy czyn ten był legalny w oczach człowieka nie robi to żadnej różnicy, było to morderstwo w oczach Boga, milionów Amerykanów i niezliczonych rzesz ludzi na całym świecie. Ty jesteś tym, który nam jest winien przeprosiny.

Twoje działanie nas obraziło. Nie tylko zabiłeś Terri i głęboko zraniłeś jej rodzinę, ale zhańbiłeś nasz naród, zdradziłeś Ewangelię Jezusa Chrystusa i podkopałeś zasady moralne tworzące z nas cywilizowane społeczeństwo. Obraziłeś tych, którzy zmagają się z trudnościami opiekując się swymi umierającymi bliskimi i którzy czasami muszą podjąć uzasadnioną decyzję zaprzestania nieskutecznego leczenia. Obraziłeś ich próbując skonfundować sytuację Terri z sytuacją ich bliskich. Przypadek Terri nie był tym, gdzie można by sądzić, że opieka była bezowocna- co czasem się zdarza. Raczej był to taki przypadek, gdzie jej życie zostało osądzone jako bezwartościowe, co nigdy nie jest prawdą.

Zaznaczyłeś swoje miejsce w historii, ale smutne jest to, że znak ten okazał się obrzydliwą plamą. W imieniu milionów ludzi na całym świecie wzywam cię dziś do nawrócenia i do poproszenia Pana, który w Swych rękach trzyma życie każdego z nas, o wybaczenie."

-- O. Frank Pavone

O. Frank Pavone jest założycielem i dyrektorem organizacji Priests for Life (Księża Dla Życia). Ich strona internetowa to www.priestsforlife.org i tam można znaleźć oryginalny angielski tekst listu. Zdjęcia nienarodzonych dzieci, zabitych podczas aborcji, do których link jest na mojej stronie, są właśnie udostępnione przez tę organizację.

Wednesday, March 29, 2006

Ogłoszenia

Dzisiaj kilka spraw „administracyjnych”. Przede wszystkim chciałem przeprosić wszystkich czekających na odpowiedzi na listy, na wpisy do Księgi Gości, czy na różnych forach. Wiem, że niejednokrotnie obiecywałem, że odpowiem, ale czasem realia naszego życia są takie, że po prostu nie ma czasu. Wróciłem niedawno z Krakowa i od razu wróciłem do pracy. Ciężko mi wygospodarować nawet godzinkę na odpowiedzi. Wiem jednak z doświadczenia, że prędzej czy później utknę gdzieś bez ładunku i nadrobię wszystkie zaległości.

Gdy piszę te słowa Księga Gości na stronie www.polon.us nie działa, ale to nie ja ją zablokowałem. Portal alleluja.pl ma chyba jakieś trudności techniczne. Założyłem za to nowe księgi gości na „siostrzanych” stronach: www.hiob.us i www.katolik.us. Tam także można komentować posty bezpośrednio pod ich tekstem. Linki do tych stron są na górze strony www.polon.us. Teksty tam zamieszczane są identyczne z tym, który teraz czytacie. Także archiwa, z czasem, będą takie same, jak to na stronie www.polon.us, choć zapewne zejdzie mi trochę czasu, zanim zarchiwizuję tam wszystkie teksty. Robię to dlatego, że portal alleluja.pl czasem „znika” na dzień, lub dwa i zawsze otwiera się bardzo powoli. To spore utrudnienie dla mających modem, lub starszy komputer. Proszę więc o zapamiętanie adresów www.hiob.us i www.katolik.us i gdy www.polon.us się nie chce otworzyć, zapraszam na tamte strony.

Przy okazji chciałem podziękować wszystkim odwiedzającym stronę www.polon.us. Jest bowiem szczególna okazja. Gdy byłem w Polsce, odwiedził mnie stutysięczny gość. (Licznik gości jest na samym dole MENU po lewej stronie). Dziękuję Wam wszystkim, o wszystkich pamiętam w modlitwach i zapraszam częściej. Moja pierwsza strona, ta, którą mi zrobił Wicuś i która miała adres hiob.prv.pl gdzieś „znikła”. Co prawda wiem, jak otworzyć jej zawartość, wystarczy wpisać adres http://www.frassati.phg.pl/kraing/Hiob/material/centrum.htm, ale ten adres otwiera tylko „środek”, bez ramek, nagłówka, licznika odwiedzin itd. Cóż, nic nie trwa wiecznie. Może Wicuś w wolnej chwili naprawi to, ja nie mam żadnego wpływu na tamtą stronę.

Jeszcze raz pozdrawiam wszystkich i proszę o cierpliwość i wyrozumiałość. Do emerytury mam już tylko 19 lat, więc wtedy na pewno ze wszystkim zdążę. Teraz jednak rodzina i praca zarobkowa muszą mieć priorytet przed Internetem i czasem nie da się uniknąć opóźnień.

Saturday, March 25, 2006

Orędzie z Medjugorie, 25. marca 2006r.

"Dziatki, odwagi! Zdecydowałam się prowadzić was drogą świętości. Wyrzeknijcie się grzechów i pójdźcie drogą zbawienia, drogą, którą wybrał mój Syn. Bóg znajdzie dla was drogę radości poprzez każdą waszą mękę i cierpienie. Dlatego, dziatki, módlcie się. Jesteśmy blisko was ze swoją miłością. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie."

Wizjonerka Mirjana Dragićević-Soldo miała codzienne objawienia od 24. czerwca 1981 r. do 25. grudnia 1982 r. w czasie ostatniego objawienia Matka Boża powierzywszy jej 10. tajemnicę powiedziała, że będzie się jej objawiała raz do roku i to właśnie 18 marca. Tak było dotychczas - również i w tym roku.

Kilka tysięcy wiernych zgromadziło się na modlitwie różańcowej, która rozpoczęła się o 8.45 we Wspólnocie Cenacolo. Objawienie zaczęło się o 13:59 i trwało do 14:04. Matka Boża przekazała następujące orędzie:

"Drogie dzieci! W tym czasie łaski wzywam was do wewnętrznych wyrzeczeń. Droga do tego prowadzi was przez: miłość, post, modlitwę i dobre uczynki. Tylko przy całkowitym wewnętrznym wyrzeczeniu rozpoznacie miłość Bożą i znaki czasów, w których żyjecie. Będziecie świadkami tych znaków i będziecie o nich mówić. Do tego pragnę was doprowadzić. Dziękuję, że mi odpowiedzieliście."

Święty Józef, patron Krakowa i kościół Karmelitów Bosych.

Wróciłem wczoraj z Krakowa i podczas mojego pobytu w tym mieście dowiedziałem się znowu czegoś nowego. Otóż, o czym chyba niewielu Krakusów wie, dowiedziałem się, że Święty Józef jest patronem podwawelskiego grodu. Zacznę jednak może od początku.

Większość mojego „krakowskiego życia” mieszkałem na terenie parafii św. Mikołaja z ulicy Kopernika. Nie był to jednak najbliższy kościół mojego domu, gdyż bliżej znajdowało się kilka kościołów i kaplic zakonnych. Na samej ulicy Kopernika jest kościół Jezuitów i mała kapliczka sióstr Karmelitanek, ale jest też kościół Karmelitów bosych na ulicy Rakowieckiej.

Ten ostatni kościół przejął w pewnym sensie rolę parafii dla mieszkańców Osiedla Oficerskiego i okolic. Tam chodziłem przez osiem lat na religię, tam otrzymałem sakramenty Pierwszej Komunii Świętej i Bierzmowania i tam najczęściej byłem na niedzielnej mszy. Kościół zawsze był pełen ludzi, czasem nie można było znaleźć nawet stojącego miejsca, mimo, że było kilkanaście mszy każdej niedzieli. Często też po mszy organista grał przepięknie tokatę i fugę d-moll Jana Sebastiana Bacha.

Czasy jednak się zmieniły. Powstało sporo nowych kościołów. Tereny mojej dzielnicy mają nową parafię, parafię Miłosierdzia Bożego. Nikt też już nie przyjeżdża z Nowej Huty na mszę do Krakowa. Tam także powstało wiele nowych kościołów. U karmelitów więc jest już pusto i cicho. Także raczej biednie. A sam kościół wygląda na dużo mniejszy, niż mi to zostało w pamięci. Jednak podczas ostatniego pobytu w Krakowie był on znowu tak wypełniony, jak bywał przed czterdziestu laty.

W niedzielę, 19. marca, Kościół Powszechny obchodzi uroczystość św. Józefa. W tym roku, ponieważ była to niedziela, święto przeniesiono na poniedziałek. Główne krakowskie uroczystości odbyły się jednak w niedzielę. Przewodniczył im nasz nowy kardynał, arcybiskup Stanisław Dziwisz, a uroczystą mszę koncelebrował z nim, wraz z wieloma innymi kapłanami, kardynał Lwowski, arcybiskup Marian Jaworski. Nawiasem mówiąc kardynał Dziwisz skorygował żartobliwie witającego gości księdza, mówiąc, że kardynał Jaworski nigdy nie jest gościem w Krakowie. On tu zawsze jest u siebie. Kardynał Marian Jaworski bowiem nie tylko otrzymał święcenia kapłańskie w Kalwarii Zebrzydowskiej, ale ukończył teologiczne studia doktoranckie na UJ i był dziekanem Papieskiego Wydziału Teologicznego, a później rektorem Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie.

Dlatego w Krakowie tak uroczyście obchodzi się to święto, że Święty Józef jest patronem naszego miasta. A dlatego piszę o tym razem ze wspomnieniami o kościele Karmelitów Bosych, bo właśnie w tym kościele znajduje się słynący łaskami obraz przedstawiający Świętego Józefa i właśnie tutaj odbywały się te uroczystości. Ponieważ, myślę, niewielu nawet spośród Krakowian zna historię tego obrazu, napiszę tu to, co przeczytałem w informacyjnej gablotce obok furty klasztornej w kościele na Rakowickiej:

„Obraz św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny znajdujący się w naszym kościele w ołtarzu bocznym lewej nawy jest głównym obrazem Patrona Miasta Krakowa. Został namalowany techniką olejną na płótnie o wymiarach: 281,5 x 170 cm w klasztorze Santa Maria della Scala w Rzymie przez karmelitę bosego br. Łukasza od św. Karola (zm. 1682).

Pierwotnie znajdował się w nieistniejącym obecnie kościele pw. ŚŚ. Michała i Józefa – przy zbiegu dzisiejszej ulicy Poselskiej i Senackiej. W 1669 roku z okazji erekcji bractwa św. Józefa nowy obraz niesiono w uroczystej procesji z kościoła Mariackiego do kościoła karmelitów, gdzie go umieszczono w nowym bocznym ołtarzu. Obraz, do którego kultu przyczyniło się Bractwo św. Józefa, zasłynął licznymi łaskami. W 1678 roku, w czasie zarazy panującej Krakowie, wierni oddawali się pod opiekę św. Józefa i przynosili srebrne wota z podziękowaniem za ocalenie od śmierci.

W XVIII wieku, w ślad za tragicznymi skutkami licznych wojen, które przeciągały się przez Polskę, szły głód, zaraza i śmierć. Dotknęły one również Kraków. Magistrat miasta, inspirowany przez Karmelitów, zwrócił się o ratunek do św. Józefa. W 1714 roku na plenarnym posiedzeniu radnych miasta i przedstawicieli cechów w tajnym głosowaniu jednomyślnie wybrano św. Józefa patronem miasta. Wybór ten zatwierdził papież Klemens XI przez dekret Kongregacji Obrzędów z dnia 23 marca 1715 roku.

Uroczyste ogłoszenie patronatu św. Józefa i oddanie Miasta pod jego opiekę odbyło się 11 maja 1715 roku. Obraz niesiono w uroczystej procesji wokół Rynku pod przewodnictwem biskupa Łubieńskiego, przy dźwiękach dzwonów i huku armat. Św. Józef nie zawiódł pokładanych w nim nadziei. Wszyscy znaleźli u niego skuteczną pomoc i opiekę. Już tego samego nią uzdrowił Jana Antoniego Słowakiewicza, doktora medycyny i radnego miasta.

W 1797 roku rząd austriacki zmienił klasztor na więzienie (obecnie Muzeum Archeologiczne), a kościół przebudował na pomieszczenia sądowe (obecnie archiwum PAN). Wyrzuceni zakonnicy przenieśli łaskami słynący Obraz do klasztoru karmelitanek bosych przy ul. Kopernika 44, gdzie pozostawał w ukryciu przez 135 lat. W 1932 roku karmelici sprowadzili wizerunek do swego nowego klasztoru przy ulicy Rakowickiej 18. Umieszczono go w oratorium zakonnym.

W 1979 roku po stwierdzeniu tożsamości obrazu i zapoznaniu się z jego wspaniałą historią, kapituła klasztoru podjęła decyzję wznowienia kultu. W tym celu przebudowano boczny ołtarz, a obraz poddano konserwacji. W uroczystość św. Józefa Robotnika, 1. maja 1980 roku odbyła się intronizacja łaskami słynącego wizerunku.

Na nowo odkryty Patron Miasta Krakowa wychodzi na spotkanie dzisiejszych jego mieszkańców, ofiarując im swoją miłość i opiekę.”

Obraz mieści się w lewej nawie kościoła, a sam kościół jest bardzo niedaleko Dworca Głównego. Trzeba wyjść na „Dworzec Wschodni”, lub kierować się do wyjścia na ulicę Bosacką i pewnie wystarczy się porozglądać. Wieża kościoła, z dużym zegarem, jest widoczna z daleka. Warto odwiedzić ten kościół i ten cudowny Obraz. Święty Józef, po Najświętszej Maryi Pannie jest najbardziej czczonym świętym w Kościele, a wydaje się, że Kraków szczególnie ostatnio potrzebuje Jego opieki. Inaczej pozostanie po nim tylko legenda. Z kupą długów, rozkopanymi ulicami i bardzo rozbudowaną administracją.

Przy okazji zdradzę tu pewną tajemnicę. Ten kościółek przy klasztorze sióstr karmelitanek bosych na Kopernika 44, o którym wspominała historia cudownego Obrazu, dalej istnieje. To mniej-więcej na wysokości Ogrodu Botanicznego, ale z drugiej strony ulicy. Nikt niemal go nie zauważa, przechodząc tamtędy, a szkoda. Zwłaszcza ci, którzy chcieliby przyjmować częściej Pana Jezusa w Eucharystii pod dwiema Postaciami, powinni tam czasem wpaść na mszę. Ilekroć ja tam byłem, tak właśnie Eucharystia była spożywana: Ciało i Krew. Siostrom, z których modlitw wszyscy korzystamy, także przydałaby się zapewne jakaś pomoc, bo kościółek nieznany szerzej, a więc i taca pusta. To właśnie te siostry modliły się, i to skutecznie, o życie mojej chorej córeczki, po jej urodzeniu. Pewnie do świętego Józefa ;).

Tuesday, March 14, 2006

Czy objawienia w Medjugorie pochodzą od szatana?

Co miesiąc zamieszczam orędzie z Medjugorie. Pisałem też już o tym parokrotnie. Ostatnio jednak nawiązała się korespondencja między mną a pewną osobą starającą się mi wykazać, że objawienia medjugorskie są objawieniami szatańskimi.

Zgadzam się z tą osobą, że objawienia w Garabandal miały taki, szatański charakter. Zgadzam się, że większość objawień, lokucji, nadzwyczajnych zjawisk i innych tego typu rewelacji jest albo pochodzenia szatańskiego, albo jest wynikiem jakiś problemów psychicznych „wizjonerów”, albo zwykłym oszustwem. Często zapewne jest to kombinacja tych trzech przyczyn. Objawienia pochodzące od Boga są niezwykle rzadkie i trzeba być bardzo ostrożnym w ocenie takich zjawisk. Nie znaczy to jednak wcale, że należy je wszystkie odrzucać.

Oceniając takie zjawiska bardzo łatwo można popełnić błąd. Moim celem będzie wykazanie w tym felietonie, że taki błąd popełnili ci, którzy oceniają Medjugorie jako nie mogące pochodzić od Boga. Taki sam błąd popełnili faryzeusze, oceniając Jezusa wyrzucającego złe duchy w tym fragmencie Ewangelii, który cytuję na zakończenie tego tekstu.

Mógłby ktoś powiedzieć, że założenie takie niejako wyklucza obiektywizm. W pewnym sensie na pewno. W takim mianowicie, że każdy z nas jest "subiektywny". Ja piszę to, co myślę. Piszę to, co ja uważam za prawdę. Moja "obiektywna" z mojego punktu widzenia ocena będzie jak najbardziej "subiektywna" dla kogoś, kto ma odmienne poglądy. Tylko wtedy, gdy piszę o dogmatach wiary w zgodzie z nauczaniem Kościoła, mogę być pewien, że podaję obiektywną Prawdę. Inaczej zawsze będzie to tylko moja opinia.

Staram się jednak jak potrafię być uczciwy w mojej ocenie Medjugorie. Przede wszystkim, w przeciwieństwie do większości krytyków tego miejsca, byłem tam osobiście. I to dwukrotnie. Tak się składa, że ludzie zazwyczaj rozkochują się w tym miejscu po osobistym w nim pobycie. Dlatego tak mało jest krytyków spośród tych, którzy tam byli. Poza tym o Medjugorie przeczytałem kilkanaście, jak nie więcej, książek i nieskończoną ilość tekstów na Internecie. Podobnie jak o innych objawieniach. Był okres, gdy fascynowały mnie te rzeczy w sposób niezwykły. Fakty te jednak nie spowodowały utraty uczciwości z mojej strony w ocenie tych zjawisk. Fascynacja Garabandal szybko przemieniła się w przekonanie, że objawienia tamtejsze, aczkolwiek na pewno o nadprzyrodzonym charakterze, pochodziły od szatana, nie od Boga i Maryi.

Oczywiście, to ja się mogę mylić. Moje zdanie nie jest na pewno autorytatywne. Tylko Kościół może nieomylnie ocenić dane zjawisko. Ale Kościół nie wyda oficjalnej, końcowej oceny do czasu zakończenia się objawień, a te się jeszcze nie zakończyły. Być może Kościół nigdy nie wyda swej oceny, bo przecież nie każde zjawisko On ocenia. Co prawda Medjugorie jest na tyle znane i popularne, że zapewne taka ocena kiedyś będzie, ale to tylko moje przypuszczenie.

Jest teraz wiele książek, listów i opinii mówiących oceniających prawdziwość Medjugorie, ale są to opinie osób prywatnych. Często kapłanów, często teologów, osób wykształconych i posiadających większą wiedzę od mojej, ale na pewno nie są to opinie wiążące. Wiele osób w historii myliło się mimo posiadania olbrzymiej wiedzy. To nie jest żadna gwarancja.

Przypatrzmy się więc niektórym „dowodom”, jakich nie poskąpiła mi osoba, z którą prowadziłem wymianę listów na ten temat. Pochodzą one z wielu różnych źródeł, których nie będę wymieniał, bo każdy, kto wpisze nazwę „Medjugorie” w wyszukiwarce, znajdzie setki podobnych artykułów. Nie chodzi tu o konkretne teksty i konkretne osoby, ale o powtarzające się argumenty.

Oto pierwszy z nich, autorstwa Mirosława Salwowskiego:


Bardzo dwuznaczna jest wypowiedź "Gospy" o roli Najświętszej Maryi Dziewicy: "Ja nie mogę cię uzdrowić... Nie jestem Bogiem... Módl się do Jezusa. Ja jestem Jego Matką, ale módl się zawsze do Jezusa...".
W tej wypowiedzi "Maryi" widać jedną z wielu sprzeczności Medjugorje. Z jednej strony "Gospa" wzywa do odmawiania Różańca, w którym zawartych jest 150 bezpośrednich modlitw do Błogosławionej Dziewicy, z drugiej zaś na sposób protestancki mówi, aby się modlić zawsze do Jezusa.
Widać z tego, że Kościół Katolicki jest w błędzie, gdy ze wszech miar zaleca modlitwy do Matki Bożej jako rzecz godną i pożyteczną, nie uchybiającą w niczym najwyższej czci jaką winniśmy oddawać Bogu.”


Nie bardzo rozumiem ten argument, bo dla mnie te słowa Maryi są jak najbardziej zgodne z nauką Kościoła. To nie ona uzdrawia i nie Ona jest źródłem łask, jakie otrzymujemy. Zawsze pochodzą one od Boga. A z modlitwą „Zdrowaś Mario” nie ma tu żadnej sprzeczności. Wystarczy jej posłuchać, zastanowić się nad jej słowami, a nie klepać jak katarynka. Pierwsza część to nic innego, tylko cytat z Ewangelii Łukasza, pozdrowienie anielskie i słowa świętej Elżbiety, a druga część to właśnie prośba o modlitwę wstawienniczą. Mówimy: „Módl się za nami, grzesznymi”. Czyli prosimy o pośrednictwo w niesieniu naszych modlitw do Boga, bo tylko On może odpowiedzieć na nasze petycje. Maryja jest tylko pośredniczką. Na pewno jej rola jest aktywna, jak choćby widać z przykładu w Kanie Galilejskiej, gdzie to z Jej inicjatywy Jezus uczynił pierwszy znak, ale to Jezus zamienił wodę w wino, nie Maryja. Biblia nas uczy:


Wiemy, że Bóg grzeszników nie wysłuchuje, natomiast Bóg wysłuchuje każdego, kto jest czcicielem Boga i pełni Jego wolę.
(J 9,31)

Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie. Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego.
(Jk 5,16)

Skoro uznajemy, że jesteśmy grzesznikami i wiemy, że wszyscy zbawieni nie mają już żadnego grzechu na sumieniu, nic dziwnego, że powtarzamy: „Módl się za nami grzesznymi”. Logiczne, prawdziwe, z sensem. W tym kontekście słowa Maryi są jak najbardziej zgodne z nauką Kościoła.

W dalszym ciągu podane są inne fakty sugerujące rzekomo szatańskie pochodzenie objawień, jak np. fakt, że Gospa ma stopy zakryte suknią. Co ma świadczyć o tym, że, podobnie jak wąż, symbolicznie, nie ma stóp. Ale taka interpretacja jest śmieszna. To nie szukanie prawdy, ale szukanie pretekstu do udowodnienia swojego założenia, swojego przekonania o fałszywym charakterze tych objawień.

Kolejny argument to długość objawień. (Jezus nauczał tylko trzy lata, pisał Mirosław Salwowski, a objawienia Medjugorskie trwają 19). Ale co to nam udowadnia? Nic! Czy my możemy dyktować Bogu, ile lat ma zezwalać na objawienia swej Matki? Czy mamy Mu dawać warunki? Takie argumenty są niepoważne. Objawienia te trwają tak długo, bo dalej nie robimy tego, o co nas nasza Matka prosi. Dalej się nie modlimy, dalej się nie nawracamy. Zamiast się martwić, że trwają tak długo, powinniśmy być za to wdzięczni Bogu, bo jednak coraz więcej ludzi te orędzia słyszy i jakaś część ludzi się dzięki nim nawraca.

Oto inny „dowód” Miroslawa Salwowskiego na to, że to nie Maryja objawia się w Medjugorie:


Oto fragment orędzia z 24 lipca 1982 roku:
„Po śmierci ciało wzięte z ziemi ulega rozkładowi. Ono nigdy nie odżyje (podkreślenie moje – MS). Po zmartwychwstaniu człowiek otrzymuje ciało przemienione” [4][36].

Jeśli wierzyć nauczaniu medjugorskiej zjawy, ciała, które ludzie posiadają za życia, nigdy nie zostaną wskrzeszone. Jakie jest nauczanie Kościoła świętego w tej sprawie? Pismo święte mówi wyraźnie o zmartwychwstaniu ciał, które mamy obecnie:

„Wierzę, że Odkupiciel mój żyje, a w dzień ostateczny powstanę z ziemi i zaś obleczon będę w skórę moją i w ciele moim oglądać będę Boga mego.” (Job 19, 25-27).

„Przychodzi godzina – rzekł Pan Jezus – w której wszyscy co są w grobach, usłyszą głos Syna Bożego i wynijdą, którzy czynili dobrze na zmartwychwstanie żywota, a którzy źle czynili na zmartwychwstanie sądu.” (Jan 5, 28-29).

Pierwsi Ojcowie Kościoła rozumieli powyższe cytaty biblijne jako zapowiedź wskrzeszenia ciał, z którymi dusze były złączone za ziemskiego życia. Bardzo jasno i dobitnie wyraża tą prawdę zwłaszcza św. Cyryl Jerozolimski:

„Albowiem zmartwychwstanie to samo ciało; wprawdzie nie będzie ono słabe, jakie jest, ale zmartwychwstanie to samo. Przywdziawszy nieskazitelność, zostanie ono przemienione, podobnie jak żelazo zetknięte z ogniem, staje się ogniem, albo raczej jak to wie Pan, który je wskrzesi. Zmartwychwstanie tedy to samo ciało...” (Katechezy, XVIII, 18-19) [5][37].

Również Papieże i Sobory jasno nauczają prawdy o zmartwychwstaniu:
Wyznanie wiary św. Leona IX: „Wierzę też w prawdziwe zmartwychwstanie ciała, które znam teraz, i w żywot wieczny” (List „Congratulamur vehementer”, 16.IV.1053) [6][38].
Innocenty III, wyznanie wiary, przypisane waldensom: „Sercem wierzymy i ustnie wyznajemy zmartwychwstanie tego ciała, które mamy teraz, a nie innego” (List „Eius exemplo”, 18.XII.1208) [7][39].

Ogłoszony w 1215 roku przez Sobór Laterański IV dogmat wiary naucza:
„A w końcu Jednorodzony Syn Boży Jezus Chrystus (...) przyjdzie na końcu świata sądzić żywych i umarłych i oddać każdemu według jego uczynków, tak potępionym, jak wybranym, wszyscy oni wstaną z martwych z własnymi ciałami, które mają teraz (podkreślenie moje – MS), aby otrzymać według uczynków swoich ...” („O wierze katolickiej przeciwko albigensom”) [8][40].

Widać wyraźnie, „czarno na białym”, iż orędzie z 24.VII.1982 roku jest otwarcie heretyckie, gdyż neguje nauczanie Pisma świętego, Tradycji Apostolskiej oraz nieomylną doktrynę Kościoła Katolickiego. Przy okazji warto zauważyć, iż w przesłaniu z 24.VII.1982 roku mamy przykład zręcznej taktyki szatana, który herezję umieszcza między zdaniami zgodnymi z nauczaniem katolickim.

Mirosław Salwowski wytacza tu wielkie armaty, żeby udowodnić nam swą z góry założoną tezę. Co jednak mówi nam Gospa? Czy mówi ona, że nie będzie zmartwychwstania ciał? Oczywiście, że nie Mówi ona tylko, że „Po śmierci ciało wzięte z ziemi ulega rozkładowi. Ono nigdy nie odżyje. Po zmartwychwstaniu człowiek otrzymuje ciało przemienione”.

Zanim do tego wrócę, chciałbym tylko sprostować, że te słowa Gospy nie są fragmentem żadnego orędzia. Orędzia dla medjugorskiej wspólnoty parafialnej i za jej pośrednictwem dla całego świata zaczęły się 1. marca 1984. roku. Słowa Gospy z roku 1982. były więc fragmentem jakiejś jej rozmowy z wizjonerami, a nie orędziem. Nie znam kontekstu tej rozmowy, co utrudnia pełne zrozumienie Jej myśli, ale i tak widać, że nie ma w tym oświadczeniu niczego niezgodnego z nauką Kościoła.

Oczywiście, że jeżeli będziemy kłaść nacisk na fakt, że Gospa powiedziała, że „nasze ciało nie odżyje” to pozornie mamy tu problem. Ale przecież, po zastanowieniu się, musimy stwierdzić, że to ona ma rację. Inaczej, gdybyśmy na przykład, aby udowodnić, że nie ma zmartwychwstania, rozpuścili czyjeś zwłoki w kwasie solnym, tak, że nie pozostałby jeden pierwiastek z tych zwłok, to uniemożliwilibyśmy Bogu przywołanie tego człowieka do życia.

Zresztą nie potrzeba robić takich eksperymentów. Wystarczy pomyśleć o ludziach zmarłych przed tysiącami lat, o żeglarzach, którzy zatonęli przed wiekami w głębokich morzach, o ofiarach bezpośredniego wybuchu bomb atomowych w Japonii i o wielu innych podobnych przypadkach w historii ludzkości. Po tych ludziach do dziś nie zachował się jeden pierwiastek z ich ciała. Atomy, z których ich ciała się składały, od dawna są częścią innych organizmów i minerałów. Tylko jakie to ma znaczenie?

Biblia i Kościół wyraźnie nas uczą, że nasze ciała będą duchowe, nie materialne. Czy będą to nasz ciała? Oczywiście. Każdy z nas będzie miał swoje własne ciało. Ale na pewno nie będzie to to samo ciało, co mamy teraz. Nie w takim sensie materialnym, jak teraz myślimy o naszych ciałach. Ani jeden atom z naszego ciała nie trafi do tego odmienionego, bo to odmienione nie będzie się składać z atomów.

Z czego zatem będzie się składać? Nie wiem. Nie wiem, jaka jest tamta rzeczywistość. Nawet tacy geniusze, jak Święty Paweł, którzy tamtą rzeczywistość widzieli, nie są w stanie jej opisać. Jedyne, na co może się on zdobyć to słowa:

„lecz właśnie głosimy, jak zostało napisane, to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.” (1 Kor 2,9)

Wiemy, że Jezus jadł z apostołami, ale wiemy też, że przenikał przez mury i zamknięte drzwi. Wiemy, że miał rany, których można było dotknąć, ale wiemy też, że wieczność to nie jest „bardzo, bardzo długo”, ale czas w wieczności, czas „kairos” to zupełnie inny wymiar, inny niż ten czas, chronos, jaki mierzy przepływ godzin tu, na ziemi. W tym sensie słowa Maryi nie tylko nie są żadną herezją, ale mają bardzo dużo sensu.

O ciele przemienionym, duchowym możemy przeczytać w Biblii. Także i z tego powodu, że wierzymy, że to nie nasze stare zwłoki ożyją w dniu ostatecznym, Kościół nie sprzeciwia się kremacji ciał. Zezwala także na chowanie zmarłych w miejscu pochowku innych osób, jeżeli minęło od tamtego pochowku ileś lat. Jest to potwierdzenie faktu, że po wielu latach nasze zwłoki przestają istnieć, zamieniają się ponownie w proch.

Oto co Katechizm Kościoła Katolickiego mówi na temat zmartwychwstania ciał:

Jak zmartwychwstaną zmarli?

997 Co to znaczy zmartwychwstać? W śmierci, będącej "rozdzieleniem duszy i ciała, ciało człowieka ulega zniszczeniu", podczas gdy jego dusza idzie na spotkanie z Bogiem, chociaż trwa w oczekiwaniu na ponowne zjednoczenie ze swoim uwielbionym ciałem. Bóg w swojej wszechmocy przywróci ostatecznie naszym ciałom niezniszczalne życie, jednocząc je z naszymi duszami mocą Zmartwychwstania Jezusa.

998 Kto zmartwychwstanie? Wszyscy ludzie, którzy umarli: "Ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny na zmartwychwstanie potępienia" (J 5, 29).

999 W jaki sposób? Chrystus zmartwychwstał w swoim własnym ciele: "Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem" (Łk 24, 39); nie powrócił On jednak do życia ziemskiego. Tak samo w Nim "wszyscy zmartwychwstaną we własnych ciałach, które mają teraz", ale to ciało będzie przekształcone w "chwalebne ciało" (Flp 3, 21), w "ciało duchowe" (1 Kor 15, 44):

Lecz powie ktoś: A jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele? O, niemądry! Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wcześniej nie obumrze. To, co zasiewasz, nie jest od razu ciałem, którym ma się stać potem, lecz zwykłym ziarnem... Zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś niezniszczalne... Trzeba, ażeby to, co zniszczalne, przyodziało się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodziało się w nieśmiertelność (1 Kor 15, 35-37. 42. 53).

1000 To "w jaki sposób" przekracza naszą wyobraźnię i nasze rozumienie; jest dostępne tylko w wierze. Udział w Eucharystii daje nam już zadatek przemienienia naszego ciała przez Chrystusa:

Podobnie jak ziemski chleb dzięki wezwaniu Boga nie jest już zwykłym chlebem ale Eucharystią, a składa się z dwóch elementów, ziemskiego i niebieskiego, tak również my, przyjmując Eucharystię, wyzbywamy się zniszczalności, ponieważ mamy nadzieję zmartwychwstania.

1016 Przez śmierć dusza zostaje oddzielona od ciału, ale w zmartwychwstaniu Bóg udzieli naszemu przemienionemu ciału niezniszczalnego życia, ponownie łącząc je z duszą. Jak Chrystus zmartwychwstał i żyje na zawsze, tak wszyscy zmartwychwstaniemy w dniu ostatecznym.

1017 "Wierzymy w prawdziwe zmartwychwstanie tego ciała, które teraz posiadamy". Składa się jednak do grobu ciało zniszczalne, zmartwychwstanie ciało niezniszczalne, "ciało duchowe" (I Kor 15, 44).

Czyli wynika z tego jasno, że jeżeli Maryja odpowiadała na przykład na pytanie, czy to nasze zwykle, ziemskie ciało, ze wszystkimi bolączkami, niedoskonałościami itp. znajdzie się w niebie, to, zgodnie z prawdą musiała odpowiedzieć tak, jak odpowiedziała. To ciało obumrze w ziemi, a otrzymamy ciało odmienione. Tak uczy Kościół, tak uczy Katechizm i nie ma w takim kontekście niczego niezgodnego z tą nauką w słowach Maryi.

Innym argumentem za tym, że w Medjugorie nie objawia się Maryja, powtarzającym się w wielu publikacjach, jest fakt, że pierwsze objawienie nastąpiło wtedy, gdy dziewczęta poszły na wzgórze za wioską zapalić papierosy. Ponieważ to był grzech, miały one dopiero 16 lat, to udowadnia to rzekomo, jakoby widzenie nie mogło pochodzić od Boga. Nie mogły widzieć Maryi, lecz musiały zobaczyć szatana. Rozumując jednak w ten sposób, musielibyśmy odrzucić także widzenie, jakie miał Święty Paweł na drodze do Damaszku. Przecież on szedł tam, aby prześladować chrześcijan. Aby ich wydawać sądom, prześladować, kamienować. Sam pan Jezus podczas tego objawienia pyta Pawła „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?” Jak więc widzimy z tego przykładu, argument ten także nie ma zbyt wielkiej wagi.

Przykładów jest dużo więcej i można by na ten temat napisać książkę. Niektóre są, przyznaję, dużo bardziej bolesne i trudniejsze do wytłumaczenia. Choćby problem konfliktu miejscowego biskupa z franciszkanami, zajmującymi się sanktuarium w Medjugorie i opieką duchową nad widzącymi. Ale nie dlatego unikam tego tematu, że jest niewygodny, lecz dlatego, że nie znam wszystkich faktów związanych z tym konfliktem. Zaczął się on na wiele lat przed objawieniami Gospy. Wiem jednak jedno: Jeżeli w Medjugorie ukazuje się naprawdę Maryja, to szatan z niezwykłą zaciętością będzie walczył o skłócenie ludzi Kościoła. O rozsiewanie plotek, rozdmuchiwanie prawdziwych i fałszywych nieporozumień, o zamieszanie i mącenie. Konflikt, kontrowersje wokół Medjugorie nie koniecznie wiec świadczą o nieprawdziwości tych objawień, ale wręcz przeciwnie: Pokazują, że komuś bardzo zależy na tym, żeby jak najwięcej ludzi z rezerwą podchodziło do przesłania Medjugorie, lub wręcz wprost je odrzuciło. A jeżeli te objawienia są prawdziwe, to właśnie kudłatemu najbardziej zależy na tym, żeby jak najwięcej osób je odrzuciło i uznało za fałszywe.

Biblia uczy nas: Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie! Wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie! (1 Tes 5,19-21). Ja dlatego piszę pozytywnie o Medjugorie, bo widzę jaki miało ono wpływ na moje życie. Pierwsze owoce Medjugorie, w parę dni po pierwszych objawieniach, to nawrócenie całej wsi, spowiedź jej mieszkańców, pogodzenie się sąsiadów nie rozmawiających ze sobą latami. Dalsze owoce to piękna Eucharystia, codzienna msza, trwająca, wraz z różańcem, trzy godziny, msza, na której, gdy się nie przybędzie godzinę wcześniej, nie można się dostać do kościoła. Taki jest wypełniony wiernymi. Kapłani przebywający tam z pielgrzymami nie raz podkreślają jak cudowne są nawrócenia, jak wiele osób przystępuje do spowiedzi po latach oddalenia od Boga.

Mamy niezwykle wiele świadectw ludzi, których życie odmieniło się przez pobyt w Medjugorie. Na tegorocznym spotkaniu z Jimem Caviezelem, odtwórcą roli Jezusa w filmie Gibbsona i z jego żoną, słyszałem, jak wielką rolę w ich życiu odegrało Medjugorie. Pisałem o tym trochę TUTAJ. Czytając materiały, które otrzymałem od swego adwersarza, pokazujące negatywne strony Medjugorie, natknąłem się na taki fragment:

Przykładem może być m.in. arcybiskup wiedeński, kardynał Christopher Schönborn, który w swej książce „Danke Maria” opublikował szesnaście świadectw ludzi, którzy wybrali życie kapłańskie lub zakonne dzięki wizycie w Medjugorie. Ma to jego zdaniem dowodzić prawdziwości tych "objawień".

Moim zdaniem także. Przynajmniej to sugeruje. "Poznacie ich po ich owocach". Kardynał Schönborn jest człowiekiem, któremu Jan Paweł II zlecił redakcję Katechizmu Kościoła Katolickiego. Bliski przyjaciel i były student kardynała Ratzingera, obecnego papieża. Nie jest to człowiek łatwo ulegający sugestiom i łatwo dający się omamić fałszywym prądom. Jeżeli on widzi prawdziwość Medjugorie w jego owocach, nie dziwcie się, że i ja je spostrzegam.

Innym przykładem jest organizacja „Dzieci Medjugorie”, która w swej radzie doradczej posiada dwóch kardynałów, dwóch arcybiskupów i sześciu biskupów. Pozytywnych opinii o tym miejscu, także z ust naszych, polskich hierarchów Kościoła, można usłyszeć setki. Negatywny obraz, jaki chcą nam namalować wrogowie Medjugorie, nie
jest więc wcale taki jednoznaczny. Daleki od tego.

Czy jest jakiś oficjalny dokument Kościoła w sprawie Medjugorie? Tak. Zaraz go zacytuję i obdarzę komentarzem. Wcześniej jednak muszę podkreślić, że nie jest to końcowy, ani ostateczny dokument. Ponieważ objawienia te ciągle trwają, Kościół nie może wydać swej końcowej oceny. Z tym musi się powstrzymać do zakończenia zjawiska. Przypomnę także, że takie częściowe i wczesne oceny nie raz były błędne. Kościół zawsze jest ostrożny i raczej wydaje zakazy, niż zezwolenia, gdy są jakieś wątpliwości. Tak było w przypadku Padre Pio, któremu Watykan zakazał wysłuchiwania spowiedzi i odprawiania publicznie Mszy Świętej, tak było w zakazem szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego i rozpowszechniania Dzienniczka Św. Faustyny. Ale prawda się zawsze obroni, wiec i Faustyna i ojciec Pio zostali uznani za świętych, a ich przesłanie, ich kult jest rozpowszechniany w powszechnym Kościele na całej ziemi.

Każdy z nas może ocenić orędzia, czy są zgodne z nauką Kościoła. Gdyby zresztą nie były, Kościół nie musiałby i nie czekałby na zakończenie objawień. Natychmiast ogłosiłby zakaz kultu Medjugorie i fałszywość tych orędzi. Takiego stanowiska jednak nie ma. Wynika z tego, że nikt na razie nie dopatrzył się niczego w tych orędziach, co zagrażałoby naszemu zbawieniu. Na razie Kościół wydal takie oświadczenia:

1. Na zapytanie w sprawie organizowania pielgrzymek do Medjugorie, Kongregacja Nauki Wiary w dniu 23 marca 1996. wyraziła takie stanowisko Kościoła w sprawie Medjugorie:

Ponieważ rozstrzygnięcia tego typu przynależą do kompetencji miejscowego biskupa lub odpowiedniej Konferencji Episkopatu, więc Kongregacja wpierw przypomniała stanowisko biskupów byłej Jugosławii z 10 marca 1991 roku:

„Na podstawie przeprowadzonych dotąd badań nie można stwierdzić, że chodzi o objawienia nadprzyrodzone. Jednak obecność licznych wiernych, którzy z różnych miejsc przybywają do Medjugorie, pod wpływem wiary czy innych racji, wymaga uwagi i troski duszpasterskiej w pierwszym miejscu od biskupa diecezjalnego, ale też wraz z nim, innych biskupów, tak aby w Medjugorie i w związku z Medjugorie było krzewione zdrowe nabożeństwo do NMP, według nauki Kościoła. Biskupi podadzą też w tym celu odpowiednie wytyczne szczegółowe natury liturgiczno-pasterskiej. Jednocześnie przez swoje Komisje będą dalej badać, w ich całości, fakty z Medjugorie.”

Po tym przypomnieniu Kongregacja dodała:

„Z tego, co tu powiedziano, wynika, że nie należy organizować oficjalnych, tak parafialnych, jak diecezjalnych pielgrzymek do Medjugorie, rozumianego jako miejsce autentycznych objawień maryjnych, bo byłoby to niezgodne z tym, co stwierdzili poprzednio biskupi byłej Jugosławii w oświadczeniu, któreśmy tu zacytowali.”

A oto nie tyle oficjalny dokument, co zalecenie, wypowiedź sekretarza Kongregacji Nauki Wiary przy okazji wizyty ad limina polskich biskupów:

1. Nadal obowiązuje, że nim czego nadprzyrodzonego nie można się w tych objawieniach dopatrywać,
2. Należy informować wiernych, że Medjugorie jest miejscem modlitwy, a nie objawień,
3. Nadal obowiązuje zakaz urządzania oficjalnych pielgrzymek,
4. To, co mówi istota objawiająca się - „Gospa” - zawiera sprzeczności, jest więc niepoważne, podobnie postawa i wypowiedzi „widzących",
5. Aktualny ordynariusz Mostaru zajmuje stanowisko negatywne,
6. Wobec rozpowszechnionej szeroko propagandy i popularnych pielgrzymek sprawa jest poważna i delikatna, i wymaga roztropnego postępowania.

Czyli, jak z tego wynika, Kościół nie zabrania pielgrzymek do Medjugorie, jeżeli traktuje się to miejsce jako sanktuarium modlitewne, a nie miejsce objawień. Kościół nie stwierdza, że zjawisko tam istniejące ma charakter nadprzyrodzony, ale nie zabrania pielgrzymowania do tego miejsca. Pielgrzymki jednak nie mogą być organizowane przez Kościół, gdyż mogłoby to być odebrane jako uznanie przez Kościół objawień za prawdziwe. Kościół zapewnia, że nadal będzie badał zjawisko Medjugorie.

Dla mnie najważniejsze z tego stanowiska jest to, że nie ma potępienia Medjugorie w tych oświadczeniach. Jest ostrożność i obietnica dalszego badania tego zjawiska. Ale ostrożność powinna nam zawsze towarzyszyć na naszej drodze do Pana, nie tylko w Medjugorie. Katechizm Kościoła Katolickiego, oficjalny dokument Kościoła, tak mówi o prywatnych objawieniach:

67 W historii zdarzały się tak zwane objawienia prywatne; niektóre z nich zostały uznane przez autorytet Kościoła. Nie należą one jednak do depozytu wiary. Ich rolą nie jest "ulepszanie" czy "uzupełnianie" ostatecznego Objawienia Chrystusa, lecz pomoc w pełniejszym przeżywaniu go w jakiejś epoce historycznej. Zmysł wiary wiernych, kierowany przez Urząd Nauczycielski Kościoła, umie rozróżniać i przyjmować to, co w tych objawieniach stanowi autentyczne wezwanie Chrystusa lub świętych skierowane do Kościoła.
Wiara chrześcijańska nie może przyjąć "objawień" zmierzających do przekroczenia czy poprawienia Objawienia, którego Chrystus jest wypełnieniem. Chodzi w tym wypadku o pewne religie niechrześcijańskie, a także o pewne ostatnio powstałe sekty, które opierają się na takich "objawieniach".

To zawsze powinno być nadrzędnym drogowskazem w naszych poszukiwaniach Boga. W Jezusie otrzymaliśmy pełnię Objawienia. Wraz ze śmiercią ostatniego apostola zakończył się proces przekazywania nam tego, co Bóg nam chciał przekazać. Żadne nowe rewelacje nie mogą wnieść niczego nowego. Jedynym celem objawień jest przypomnienie nam o rzeczach, o których być może zapominamy w naszym codziennym życiu. O rzeczach, które są najważniejsze w naszej dzisiejszej rzeczywistości. Czasem jest to potwierdzenie pewnych prawd, jak np. w przypadku Lourdes, gdy Maryja przedstawiła się jako „Niepokalane Poczęcie”, czasem, jak w Medjugorie, przypomnienie potrzeby modlitwy.

Przez ostatnie lata większość orędzi brzmi jak zepsuta płyta: Módlcie się, módlcie się, módlcie się. Co miesiąc Maryja przypomina nam to samo. Ale czy to jest dowód na to, ze orędzia te pochodzą od szatana? Nonsens. Czy jak Maryja powtórzy nam parę razy o potrzebie modlitwy, to jest to dowód na prawdziwość objawień, a jak powtarza to razy kilkaset, to jest wręcz przeciwnie? Ona nam to powtarza tyle razy, bo my dalej tego nie robimy. Popatrzmy na siebie, na swoje życie. Ile czasu spędzamy na modlitwie? Godzinę w niedziele na mszy? O ile na nią pójdziemy. Pięć minut wieczorem podczas pospiesznego odklepywania „paciorka”? O ile i tego nie zaprzestaliśmy przed laty. Jak wygląda nasze życie modlitewne?

Modlitwa to jest rozmowa z Bogiem. Nie można kogoś kochać i nie rozmawiać z nim. Jeżeli tak myślimy, to się tylko oszukujemy. Jak się kogoś naprawdę kocha, samemu się dąży do rozmowy i chwile spędzone na tej rozmowie są najpiękniejszymi momentami naszego dnia. Ale rozmowa to także słuchanie. Czytanie Słowa Bożego, Biblii. On do nas przemawia przez swe Słowo. Ile czasu spędzamy na tej lekturze?


Modlitwa, Biblia, różaniec, post i Eucharystia. Pięć kamieni do walki z szatanem. Przesłanie Medjugorie. Jeżeli ktoś mi pokaże, gdzie to przesłanie jest sprzeczne z nauką Kościoła, odszczekam wszystko to, co tu napisałem. Ale ponieważ jestem tylko omylnym człowiekiem, zapewniam, że gdy Kościół wyda końcowe oświadczenie na temat Medjugorie, zamieszczę je. A gdy będzie ono negatywne, usunę wszystkie orędzia z Medjugorie, bez względu na to, czy są one zgodne z nauką Kościoła. Szatan jest przebiegły i nie raz mnie już oszukał. Zawsze więc będę posłuszny Kościołowi. Nie można jednak wylewać dziecka z kąpielą. A przesłanie Medjugorie jest ważne, pożyteczne i zgodne z nauką Kościoła.

Na koniec jeszcze podam link do poprzedniego tekstu o Medjugorie, jaki napisałem w grudniu 2004. roku, można go znaleźć TUTAJ. I jeszcze ten fragment Ewangelii Mateusza, rozdział 12, wersety 22-37, do przemyślenia. Wiem, że w stosunku do zjawiska Medjugorie niektórzy zupełnie inaczej zinterpretują ten fragment, niż ja, ale nie zmienia to faktu, że powinien on dać nam wszystkim do myślenia:

"Wówczas przyprowadzono Mu opętanego, który był niewidomy i niemy. Uzdrowił go, tak że niemy mógł mówić i widzieć. A wszystkie tłumy pełne były podziwu i mówiły: Czyż nie jest to Syn Dawida? Lecz faryzeusze, słysząc to, mówili: On tylko przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy.
Jezus, znając ich myśli, rzekł do nich: Każde królestwo, wewnętrznie skłócone, pustoszeje. I żadne miasto ani dom, wewnętrznie skłócony, nie ostoi się. Jeśli szatan wyrzuca szatana, to sam ze sobą jest skłócony, jakże się więc ostoi jego królestwo?I jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. Lecz jeśli Ja mocą Ducha Bożego wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło do was królestwo Boże. Albo jak może ktoś wejść do domu mocarza, i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże? I dopiero wtedy dom Jego ograbi. Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze Mną, rozprasza.
Dlatego powiadam wam: Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone. Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym. Albo uznajcie, że drzewo jest dobre, wtedy i jego owoc jest dobry, albo uznajcie, że drzewo jest złe, wtedy i owoc jego jest zły; bo z owocu poznaje się drzewo.
Plemię żmijowe! Jakże wy możecie mówić dobrze, skoro źli jesteście? Przecież z obfitości serca usta mówią. Dobry człowiek z dobrego skarbca wydobywa dobre rzeczy, zły człowiek ze złego skarbca wydobywa złe rzeczy. A powiadam wam: Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu. Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony."

Thursday, March 09, 2006

Księga Jonasza

Po tym, jak zamieściłem linki do Radia Józef, sam z nich od razu skorzystałem. Słuchałem więc dzisiaj audycji „Prawie wszystko o Biblii” z udziałem pani profesor Anny Swiderkówny.

Pani profesor jest historykiem sztuki. Napisała bardzo popularne książki „Rozmowy o Biblii”, „Rozmowy o Biblii- ciąg dalszy” i parę innych popularnych wydawnictw. Czytałem niektóre z nich przed wielu laty i nie można nie przecenić wpływu pani profesor na moją fascynację Biblią. Jednak słuchając tej audycji, która była poświęcona księdze Jonasza, nie we wszystkim się z panią profesor zgadzałem. Biblia bowiem, uważam, jest nieomylna, ale pani profesor niekoniecznie.

Oczywiście mógłby ktoś powiedzieć, że ja tu jestem na z góry straconej pozycji, bo nie jestem profesorem. Nie jestem nawet magistrem. Ale tym się wcale nie przejmuję. Zresztą już niedawno nie zgadzałem się z innym autorytetem, księdzem profesorem Michałem Hellerem. Nie przypuszczam także, aby zarówno pani profesor Świderkówna, jak i pan profesor Heller przejęli się tym, że się nie zgadzam z nimi i spędzali z tej okazji nieprzespane noce. Choćby dlatego, że zapewne nigdy się o tym rozdźwięku między nami nie dowiedzą ;-) . Pozwólcie więc, że bez dalszej zwłoki postaram się przedstawić swoje poglądy.

Wszyscy znamy, lepiej lub gorzej, historię proroka Jonasza. Bóg wysyła go do wielkiego miasta Niniwy, aby ostrzegł jej mieszkańców, że gdy się nie nawrócą, zostaną ukarani. I tu jest źródło naszego, z panią profesor, nieporozumienia. Otóż twierdziła ona w dzisiejszej audycji, że Niniwa jest tu zupełnie fikcyjnym, symbolicznym miejscem. W czasach, gdy Księga Jonasza została zredagowana, Asyria i jej stolica, Niniwa, nie istniały już, a więc autor tej księgi musiał mieć na myśli znaczenie symboliczne. Niniwa symbolizowała tylko świat pogański, w znaczeniu znacznie szerszym, niż jedno królestwo Asyrii.

Ja uważam, ze aczkolwiek i takie znaczenie jest oczywiste, to znaczenie pierwotne jest dużo bardziej dosłowne. Być może Księga Jonasza została napisana w VI wieku przed Chrystusem, nie wiem. Nie ja jestem historykiem sztuki. Ale Księga Rodzaju także nie została napisana 200 tysięcy lat temu, czy nawet 6 tysięcy lat temu, a mówi o postaciach historycznych. To, że wszyscy pochodzimy od Adama jest dogmatem naszej wiary. Nie jego imię, nie ono jest tu istotne, ale jego osoba. Adam nie jest symbolem, ale konkretną osobą i do tego naszym autentycznym prapradziadkiem.

Argument więc, że historia Jonasza powstała po zniszczeniu Asyrii nie jest dla mnie wiążący. Wydaje mi się, że Jonasz jest jak najbardziej postacią historyczną i wydarzenia opisane w tej księdze są prawdziwą historią. Nie znaczy to, że rzeczywiście musiał on przebywać w brzuchu ryby, to prawda. W starożytności, i na wschodzie, inaczej się rozumie i inaczej opisuje historię. Mniej ważne są ścisłe fakty i ścisłe daty, bardziej znaczenie, interpretacja tej historii, ale to wynika z różnic kulturowych. Nie znaczy to wcale, że to inne przedstawienie historii jest gorsze od naszego. Jest po prostu inne.

Ja jestem przekonany, że historia Jonasza nie tylko jest prawdziwa, ale że wydarzyła się dużo wcześniej, niż znana nam redakcja, ostateczne opracowanie Księgi Jonasza. Wynika to właśnie z samej jej treści: Skoro opisuje Niniwę jako Wielkie Miasto, to musi pisać o czasach, gdy miasto to istniało i było w wielkim rozkwicie. Fakt ten także tłumaczy zachowanie proroka.

Dlaczego Jonasz, jak tylko usłyszał polecenie Boga, natychmiast ruszył w drogę, ale w zupełnie przeciwnym kierunku? Kto może się sprzeciwiać Bogu? Bał się Asyryjczyków? Nie sądzę. Nie bardziej, niż Boga. Wiedział, że sprzeciw Bogu może przepłacić życiem i na okręcie sam poprosił, żeby go wyrzucono za burtę. Wolał zginąć, niż iść do Niniwy. Dlaczego?

Myślę, że dlatego, że był wielkim patriotą. On wiedział, jako prorok, ze Asyria zniszczy jego ojczyznę. Asyria dla Izraela była jak Prusy w XVIII wieku dla Polski, jak nazistowskie Niemcy w latach 30. ubiegłego wieku, jak Rosja Sowiecka. Tylko, że znacznie gorsza. To, że Bóg planował ją zniszczyć, w najmniejszym stopniu nie przejęło proroka. Gotów byłby na największe poświęcenia, aby tym Bogu pomoc. Bóg jednak planował użycia Asyrii do ukarania swego pierworodnego syna wśród narodów, Izraela. Sprawiedliwa kara nie ominęła i Asyrii, ale dopiero po tym, jak stała się narzędziem ukarania Izraela.

Dlatego to, gdy wreszcie Jonasz dociera do Niniwy, gdy mówi o potrzebie nawrócenia i Niniwianie się nawracają, jest taki zrozpaczony. Wręcz zły na Boga. Mówi:


Modlił się przeto do Pana i mówił: Proszę, Panie, czy nie to właśnie miałem na myśli, będąc jeszcze w moim kraju? Dlatego postanowiłem uciec do Tarszisz, bo wiem, żeś Ty jest Bóg łagodny i miłosierny, cierpliwy i pełen łaskawości, litujący się nad niedolą. Teraz Panie, zabierz, proszę, duszę moją ode mnie, albowiem lepsza dla mnie śmierć niż życie.
(Jon 4,2-3)

Uratował swych wrogów, na zagładę swej ojczyzny. Ale Bóg wie lepiej, co jest dobre dla Izraela. Czasem kochający Ojciec musi ukarać swe dzieci. Tłumaczy Jonaszowi:


Rzekł Pan: Tobie żal krzewu, którego nie uprawiałeś i nie wyhodowałeś, który w nocy wyrósł i w nocy zginął. A czyż Ja nie powinienem mieć litości nad Niniwą, wielkim miastem, gdzie znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie odróżniają swej prawej ręki od lewej, a nadto mnóstwo zwierząt?
(Jon 4,10-11)

Niniwianie, Asyryjczycy, to także dzieci Boże. Każdy, kto się nawróci, uzyska zbawienie. To przesłanie ponadczasowe, uniwersalne Księgi Jonasza. Jonasz go nie rozumiał, bo myślał w kategoriach narodowych, zaściankowych. Myślał, że skoro Izrael jest wybranym dzieckiem Bożym, to tylko On uzyska zbawienie, a wszystkie inne narody zostaną potępione. Bóg uczy nas w tej księdze, że niczym jest wybranie, niczym przynależność do właściwej świątyni, do właściwego Kościoła, gdy nie ma w nas nawrócenia. Wiara, zbawienie, miłość to cos, co jest w naszych sercach, nie cos, do czego należymy. Czy to terytorialnie, czy narodowościowo, czy tez wyznaniowo.

I nie jest to wcale sprzeczne z tym, ze w czasach przed Chrystusem Judaizm był „prawdziwą religią”. Ani z tym, że poza Kościołem nie ma zbawienia. Judeochrzescijaństwo jest jedyną prawdziwą religią, po ukazuje nam prawdziwego Boga. Objawia nam Go w niewykrzywiony sposób. Ale nie wystarczy być katolikiem, nie wystarczyło być Żydem przed 2000 laty, aby osiągnąć zbawienie. Św. Paweł uczy, że:


Nie ci bowiem, którzy przysłuchują się czytaniu Prawa, są sprawiedliwi wobec Boga, ale ci, którzy Prawo wypełniają, będą usprawiedliwieni. Bo gdy poganie, którzy Prawa nie mają, idąc za naturą, czynią to, co Prawo nakazuje, chociaż Prawa nie mają, sami dla siebie są Prawem. Wykazują oni, że treść Prawa wypisana jest w ich sercach, gdy jednocześnie ich sumienie staje jako świadek, a mianowicie ich myśli na przemian ich oskarżające lub uniewinniające.
(Rz 2,13-15)

Każdy człowiek otrzymał wystarczającą ilość łask, aby uzyskać zbawienie. Nam, w Kościele Katolickim, jest po prostu łatwiej. Dzięki sakramentom, dzięki pełni objawienia, wiemy dokładnie, jak uzyskać zbawienie, Ale tez nie zapominajmy, że:


Sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą.
(Łk 12,47-48)

No a co z tą rybą? Czy to znaczy, że i w to musimy wierzyć? Nie. Nie musimy. Jest ona najprawdopodobniej symbolem. Ale nie znaczy to wcale, że nie możemy w nią wierzyć. Jedna z rzeczy, która mnie osobiście nie bardzo się podoba w naukach pani profesor Świderkówny, to autorytatywne oświadczanie, że jest to z pewnością symbol.

Dla mnie nie jest to wcale takie pewne. Ale ja, jak już wspominałem, nie jestem profesorem, wiec nie podchodzę tak „naukowo” do wszystkiego. Dla mnie jak Bóg mógł z niczego stworzyć świat, to z pewnością mógł podesłać wielką rybę, żeby dostarczyła Jonasza do wybrzeży Niniwy. Nie wiem, czemu miałoby to być dla Boga trudne.

Tym bardziej, że są znane przypadki uratowania rozbitków z okrętów wyciągniętych z wnętrzności różnych ryb, nawet po kilku dniach pobytu w takim dziwnym wiezieniu. Fundamentaliści, którzy do wielu wersetów Biblii podchodzą dosłownie ( z wyjątkiem 6. rozdziału Ewangelii Janowej, który to rozdział jest dla nich, w jakiś niewytłumaczalny sposób, totalnie symboliczny) bardzo często publikują podobne przykłady.

Gdy więc jest to możliwe w naturalnym świecie, tym bardziej jest możliwe dla Boga, który nie jest ograniczony naturalnymi prawami. Ja więc pozostanę przy swojej interpretacji i będę wierzył, że Jonasz nie tylko był postacią historyczną, ale także epizod z wielką rybą wydarzył się naprawdę.

Na koniec jeszcze raz anegdotka z życia sługi Bożego, arcybiskupa Fultona Sheena. Opowiadałem ją już zapewne kilka razy, ale powtórzę dzisiaj, bo jest na temat:


Arcybiskup został pewnego razu zapytany przez pewną ateistkę:
–Pan chyba nie wierzy w te bzdury, które są w Biblii? Na przykład w tę historię o Jonaszu?
–Oczywiście, że wierzę. To Słowo Boże –Odpowiedział Fultona Sheen.
–Jak w takim razie jest możliwe, żeby przeżył w brzuchu ryby trzy dni?
–Nie wiem. Ale zapytam go, jak go spotkam w niebie.
–O tak? A co się stanie, jak go tam nie będzie? -Ironicznie zapytała ta pani.
–To wtedy pani go zapyta. –odrzekł arcybiskup.

Radio Józef

W MENU na stronie www.polon.us, w części, gdzie są linki do programów audio i rozgłośni radiowych, dodałem link do Radia Józef. A właściwie cztery, bo radio to daje nam możliwość odtwarzania ich programów korzystając z czterech różnych programów. Zaznaczyłem też przy każdym z linków, jakiego wymaga on odtwarzacza. Myślę, że każdy będzie miał choć jeden z nich w swoim komputerze. Ten korzystający z Winampa daje chyba najlepszą jakość odtwarzania.

Polecam Radio Józef, bo jest mniej upolitycznione od „pewnego innego Radia”. Może lepiej będzie, jak to właśnie Radio Józef stanie się głosem katolickim w każdym domu. Zwłaszcza w domach Polaków za granicą, którzy tylko przez Internet mogą słuchać polskiego radia katolickiego. Szczególnie w okresie Wielkiego Postu, gdy każdy z nas szuka kontaktu ze Słowem Bożym, z naukami rekolekcyjnymi, a nie zawsze, mieszkając na obczyźnie, ma taką możliwość w „rzeczywistym”, realnym świecie.

Radio Józef, o ile się orientuję, także w Polsce jest nadawane tylko lokalnie, w Warszawie. Myślę więc, że także wiele osób w Polsce korzysta z Internetu, aby słuchać tej rozgłośni. Oczywiście można korzystać z pośrednictwa ich strony, niekoniecznie z mojej. Ale dobrego nigdy nie jest za wiele, a skoro i tak tu jesteś, miły gościu, więc i ja chciałbym umożliwić Ci słuchanie tego radia, gdy tu przebywasz.

Mówiąc o stronie internetowej… Można ją znaleźć tutaj: www.sielskiefale.pl . Jest tam ramówka, są audycje archiwalne, forum, gdzie się można podzielić swoimi uwagami na różne tematy i wiele innych ciekawych materiałów. Zapraszam wszystkich w imieniu Radia Józef, do słuchania i oglądania ich strony.

PS. Gdy masz zainstalowany odtwarzacz Winamp, kliknięcie na tytuł tego felietonu spowoduje włączenie Radia Józef. Polecam.

Tuesday, March 07, 2006

Jeden Święty, Powszechny i Apostolski Kościół

Dziś jeszcze raz chciałbym napisać o Kościele. Częściowo sprowokował mnie do tego ostatni „inteligentny” wpis do księgi gości, częściowo prowadzona właśnie wymiana zdań na jednym z for z pastorem jakiegoś niekatolickiego kościoła. Konkretnie chciałbym się zastanowić, czy Biblia uczy nas, że założeniem Jezusa był jeden widzialny, instytucjonalny Kościół, czy tez Jego Kościół to raczej taka „wspólnota dusz i serc”, a nie instytucja, i każdy z ponad 30 tysięcy kościołów chrześcijańskich istniejących dziś w świecie jest częścią tej duchowej wspólnoty.

Oto fragment Ewangelii Mateusza, który powinien nam pomóc zrozumieć co planował Jezus, zakładając swój Kościół na ziemi:


Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
(Mt 18, 15-18)

Jest to lekcja Jezusa udzielona Jego uczniom, mówiąca co zrobić w przypadku konieczności skorygowania grzesznego postępowania współbrata. Fragment ten wyraźnie wskazuje na to, że Jezus uważa Kościół za bardzo konkretny twór. I do tego jednolity. Gdyby założyć, że mamy więcej niż jeden instytucjonalny kościół, to ta nauka straciłaby jakikolwiek sens.

Zobaczmy, jak to wygląda w praktyce, w krajach, gdzie jest wiele denominacji. Marcus Grodi, o którym niedawno pisałem, opowiadał o takim przypadku w jego kościele, gdy był jeszcze pastorem w kościele Prezbiteriańskim, czyli Kalwińskim. Jeden ze „starszych”, stanowisko „członka Rady Zarządu” w jego zborze, miał problem z dochowaniem wierności małżeńskiej. Zdradzał żonę to na tyle publicznie, że wywołało to mały skandal w kongregacji. Marcus, postępując według zaleceń powyższego tekstu, upomniał go w cztery oczy, potem wraz z innymi świadkami, a potem przedstawił to na radzie parafialnej. Zarząd zadecydował o pozbawieniu tego brata prawa członkostwa w Radzie i wykluczeniu go z kongregacji, dopóki się nie nawróci. Opuścił on kościół Prezbiteriański, ale po krótkim czasie Marcus dowiedział się, że zajął on podobne stanowisko w liberalnym kościele baptystów, dwie przecznice dalej. Gdy starał się uprzedzić pastora tamtego kościoła, dowiedział się, że według ich doktryny brat ten nie robi niczego złego i jego prywatne życie nie ma wpływu na jego pracę dla ich kongregacji.

Przykład ten doskonale ilustruje rzeczywistość, jaka istnieje w rozbitym chrześcijaństwie. Osoby, którym Kościół Katolicki odmawiają możliwości przystąpienia do Stołu Pańskiego, otrzymania Jezusa w Eucharystii, czasem się „obrażają” i odchodzą do innych denominacji, gdzie z otwartymi rękami są przyjmowane. Nieomylna nauka Kościoła w dziedzinie moralności jest w niesamowity sposób przekręcana w wielu innych kościołach, więc osoby mające w tej dziedzinie problem, często szukają w swym życiu takiego wyjścia z sytuacji.

Oczywiście nie jest to żadne wyjście. Grzechem nie jest to, co dana denominacja ogłasza, że nim jest. Grzechem jest naruszenie woli Bożej, bez względu na to, czego naucza konkretna sekta. Jeżeli jakiś zbór uczy, że antykoncepcja jest moralnie dopuszczalna (a tak uczą już chyba praktycznie wszystkie kościoły, poza katolickim), jeżeli uczy, że ponowne małżeństwo po rozwodzie jest dopuszczalne itd., itp., to nie pomaga w ten sposób wcale swym członkom. Wprost przeciwnie: Fałszywą nauką prowadzi ich ku potępieniu. Kierowanie się tym, że boimy się powiedzieć prawdę, żeby nie obrazić czyichś uczuć, nie jest wcale oznaką miłości z naszej strony. Co najwyżej jest dowodem na naszą głupotę. Wydaje się, że Święty Piotr proroczo przewidział tę sytuację:

Znaleźli się jednak fałszywi prorocy wśród ludu tak samo, jak wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzą wśród was zgubne herezje. Wyprą się oni Władcy, który ich nabył, a sprowadzą na siebie rychłą zgubę. A wielu pójdzie za ich rozpustą, przez nich zaś droga prawdy będzie obrzucona bluźnierstwami; dla zaspokojenia swej chciwości obłudnymi słowami was sprzedadzą ci, na których wyrok potępienia od dawna jest w mocy, a zguba ich nie śpi. (2P 2,1-3)

Wielu chrześcijan, którzy odeszli od Kościoła uzasadnia swoją decyzję tym, że nauka Kościoła nie jest zgodna z nauką Biblii. Po pierwsze jest to nieprawda i wyzywam tu każdego, który tak twierdzi, aby podał mi jakiś konkretny przykład. Chętnie uzasadnię, na ile będę potrafił, biblijne podstawy takiej nauki. Po drugie muszę też od razu dodać, że wcale nie wszystko musi być w Biblii. Kościół otrzymał depozyt wiary także w postaci tradycji. Żadna nauka nie może być sprzeczna z Biblią, ale nie znaczy to, że musi być wyraźnie w Biblii wytłumaczona. Wystarczy zresztą przypomnieć te słowa Świętych Jana i Pawła:


Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać.
(J 21,25)

Przeto, bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie się tradycji, o których zostaliście pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośrednictwem naszego listu.
(2 Tes 2,15)

Nakazujemy wam, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście stronili od każdego brata, który postępuje wbrew porządkowi, a nie według tradycji, którą przejęliście od nas. (2 Tes 3,6)

Czyli mamy Tradycję, ma ją Kościół, bo Biblia nie pomieściłaby wszystkiego tego, czego dokonał Jezus. Warto też powrócić do tego fragmentu Biblii, który zamieściłem na samym początku. Werset 18. osiemnastego rozdziału Ewangelii Mateusza mówi:

Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. (Mt 18, 18)

Podobne słowa Jezusa, ale skierowane nie do wszystkich apostołów razem, lecz indywidualnie do Piotra, słyszeliśmy dwa rozdziały wcześniej:

Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. (Mt 16, 18-19)

Nie musimy się więc obawiać, że Kościół zbłądził, że Jego nauka jest niezgodna z wolą Bożą. Jeżeli mamy taką obietnicę, indywidualnie dla urzędu Piotrowego i zbiorowo dla Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, dla wszystkich biskupów uczących zgodnie w unii z papieżem, obietnicę mówiącą, że to nauczanie będzie uznane w Niebie, to musimy dojść do wniosku, że Kościół i papież mają dar, charyzmat nieomylności w dziedzinie wiary i moralności. A przynajmniej gdy mamy do czynienia z inną interpretacją jakiegoś fragmentu Biblii, lub jakiejś nauki moralnej pomiędzy Kościołem Jezusa, a, powiedzmy dla przykładu, pastorem zboru baptystów w Gaffney w Południowej Karolinie, czy w Selmie w Alabamie, to chyba nie powinniśmy mieć wątpliwości, która strona ma tutaj rację, a która się myli.

Nic dziwnego, że Święty Paweł w liście do młodego biskupa Tymoteusza, którego sam wyświęcił i sam trenował, przygotowując Kościół do kolejnego pokolenia, kolejnego okresu po odejściu Jezusa (a będzie to już trzeci okres, po czasach nauczania samego Jezusa i później apostołów mu towarzyszących i po okresie czasów opisanych w Dziejach Apostolskich, gdzie także sam Św. Paweł odgrywa niepoślednią rolę, sam niebędący świadkiem nauki Jezusa), nic więc dziwnego, że wręcz mimochodem, na marginesie, przypomina on, że to Kościół jest podporą i filarem Prawdy. Jest to bowiem dla apostoła oczywiste:

Gdybym zaś się opóźniał, [piszę], byś wiedział, jak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy. (1 Tm 3,15)

Możemy myśleć, że teraz Kościół ma problemy. Na pewno mu ich nie brakuje. Ale znajomość historii upewnia nas w tym, że dzisiejsze czasy wcale nie są takie złe. Były okresy znacznie większych kryzysów w Kościele. Same początki chrześcijaństwa to okres niekończących się herezji i błędów. Arianizm był tak popularny w pierwszych wiekach, że w pewnym okresie większość biskupów uważała, ze to nauka Arian jest prawdziwa. Ale papież i Kościół zawsze wychodzili obronnie z wszystkich burz, jakie wstrząsały Kościołem.

Nawet papież Liberiusz, wybrany przez biskupów-arian, mający uznać ich herezję swym autorytetem, po wyborze odmówił wręcz jej uznania za prawdziwą naukę Kościoła. Mimo wygnania, mimo faktu wyboru anty-papieża, mimo fałszywych oskarżeń i listów i mimo nacisków cesarza. Nic dziwnego. Bóg pozostanie zawsze wierny swej obietnicy i żaden papież nie ogłosi nigdy dogmatu w dziedzinie wiary i moralności niezgodnego z tym, co nam zostawił w depozycie wiary nasz Pan i Zbawiciel, Jezus.

Na koniec chciałbym jeszcze przypomnieć wzruszającą modlitwę Pana Jezusa z 17. rozdziału Ewangelii Janowej:

[…] Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.
(J 17, 20-23)

Thursday, March 02, 2006

Wykłady teologiczne księdza Michała Kaszowskiego.

Znalazłem bardzo ciekawą stronę księdza Michała Kaszowskiego. Zawiera ona nie tylko wiele ciekawych tekstów, ale także sporo materiału dźwiękowego, w formacie mp3. Można więc nie tylko poczytać księdza Michała, ale także go posłuchać. Oczywiście dla mnie jest to rozwiązanie idealne, bo ja mam dużo więcej czasu na słuchanie niż czytanie, ale myślę, że i dla innych będzie to doskonała forma zapoznania się z różnymi zagadnieniami naszej wiary. Wiele osób preferuje słuchanie, tym bardziej, że słuchając można równocześnie robić coś innego, można też zapewne te wykłady ściągnąć do iPod’a albo nagrać na płytkach CD i słuchać w samochodzie, autobusie czy na spacerze.

Ksiądz Michał ma swoje teksty nie tylko w języku polskim, ale także w pięciu innych językach, włącznie z rosyjskim. Wydaje mi się, że szczególnie to jest godne polecenia, gdyż nasi bracia odczuwają wielki głód Boga. Warto zapamiętać, że jest taka stronka i polecić ją tym, dla których język rosyjski jest językiem ojczystym.

Linki do stron księdza Michała można otworzyć tutaj: TEOLOGIA i MP3 Zapraszam.