Sunday, April 29, 2012

Dobry tydzień

Właśnie minął mi doskonały tydzień w pracy. Udało się rozładować cztery naczepy, a to przekłada się na konkretne pieniądze. Ja otrzymuję 170 dolarów brutto za każdą naczepę, więc za cztery to jest  $680. Do tego oczywiście dochodzą pieniądze za przejechane mile, których zwykle jest mniej-więcej drugie tyle. To jednak zmienia się zawsze, w zależności od odległości sklepów od bazy. Gdy sklepy są daleko, jest więcej pieniędzy "z jazdy", ale nie da się wtedy rozładować więcej niż trzy, a czasem tylko dwie naczepy.

W przyszłym tygodniu mam obiecany ładunek do Key West na Florydzie. To ponad tysiąc km od bazy, a ponieważ nie da się tam jechać cały czas autostradą, to nie jest możliwe dojechanie w ciągu 11-godzinnego dnia pracy. Trzeba po drodze zrobić 10-godzinną przerwę. Zatem w przyszłym tygodniu będą tylko dwa ładunki: Po weekendzie rozładunek w Charlotte i okolicach, a w czwartek Key West. Przejadę około 1850 mil, więc nie zarobię tyle, co w tym tygodniu, ale będzie przyjemna wycieczka. Zobaczymy, co nam z tego wyjdzie.

Nakręciłem jakiś film w ubiegłym tygodniu, pokazujący jak wyglądała moja praca. Wkrótce będzie na YouTube. Część pierwsza:  KLIK

Tuesday, April 24, 2012

Ciągle boli, ale idzie ku lepszemu.

Mijają kolejne tygodnie pracy w nowej firmie. Czy jest łatwiej? Hmmm... Na pewno nie umieram już po wyładowaniu 20 ton pudełeczek, ale ból mięśni nie ustaje. Bolą ramiona, bolą palce i... łokcie.

Jednak i to zapewne minie, a ubocznym skutkiem tego bólu jest to, że już wizualnie widać, że mi przybywa muskulatury. Budzianem, ani Hardcorowym Koksem nie będę, ale też nie o to chodzi. Chodzi raczej o zdrowie, a dla tego trochę ćwiczeń jest zawsze korzystnych.

Poza tym ja, po latach całych zmagania się z niskim ciśnieniem, przed podjęciem tej pracy zacząłem mieć sporadycznie problem przeciwny. A wysokie ciśnienie to nie są żarty. Niekontrolowane może prowadzić do wylewów i zawałów. Po tym, jak zacząłem fizycznie pracować, ciśnienie wróciło mi do normy.

Każdy weekend w domku, możliwość fizycznej aktywności, nie ma czekania na kolejne ładunki, siedzenia po truckstopach, relatywnie dobre zarobki - to wszystko są zalety pracy. I jak na razie wszystko mi się podoba.

No, prawie wszystko. Wczoraj rozładowałem się w Północnej Karolinie, okolice Charlotte. Dziś miałem planowany wyjazd do Georgii: Albany i Cordele. Jednak rozładunki w Charlotte trwały tak długo, że brakłoby mi godzin, by legalnie dojechać na czas do miejsc w Georgii. Myślałem, że dostanę inny ładunek, albo zmienią mi czas wyładunku, ale dyspozytor miał inny pomysł: "Pojedziesz z nowym kierowcą, pokażesz mu co i jak, i on będzie prowadził, więc nie potrzebujesz się martwić o czas pracy"

Tak też się stało i jestem lekko wściekły. Nie lubię z nikim jeździć, choć ten kierowca okazał się być bardzo sympatycznym facetem. Murzyn, ma na imię Maurice, jest doświadczonym szoferem, więc nie uczę go jeździć, ale pokazuję mu jak działa ta praca przy rozwożeniu towaru do sklepów Dollar Tree. Ja dostanę pełną zapłatę za mile i rozładunek, a robię tylko połowę rzeczy. Ale i tak wolałbym tego nie robić.

Jutro kolejny rozładunek w okolicach Charlotte, a to dopiero środa. Wygląda więc na to, że w tym tygodniu będę miał cztery trasy, czyli za same rozładunki otrzymam 680 dolarów brutto. Za mile będzie drugie tyle. Gdyby każdy tydzień był taki, byłoby bardzo dobrze. Zwykle jednak są trzy ładunki w tygodniu, czasem dwa, gdy sklepy daleko.

Mówiąc o dalekich sklepach, miałem obiecany sklep na Key West, FL. Nic z obietnicy nie wyszło, ale może innym razem się uda. Key West jest ponad 1000 km od bazy, więc nie da się tam zajechać i wrócić w jeden dzień. Prawdę mówiąc nawet z samym zajechaniem mogą być problemy, bo autostrada kończy się poniżej Miami, a na same wyspy prowadzi wąska szosa, z wieloma mostami, gdzie niemożliwe jest osiągnięcie średniej prędkości 100 km/h. Ale jak to w praktyce będzie wyglądało, być może okaże się już wkrótce. Nie wyszło w tym tygodniu, ale trzymam dyspozytora za słowo i mam nadzieję, że uda się w przyszłym, czy za dwa-trzy tygodnie. Ja nie popuszczę. :-D

I na koniec zapraszam na blog "kierowniczki", samotnie jeżdżącej po Europie dużym DAFem: http://kierowniczka.blogspot.com/ Dzielna dziewczyna!