Sunday, March 11, 2007

Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł. (1 Kor 10, 12)

Chciałbym się podzielić kilkoma spostrzeżeniami, jakie nasunęły mi się wczoraj na Mszy. Słuchając czytań byłem zafascynowany tym, jak się przewijają przez nie dwa motywy: Z jednej strony Boga miłosiernego, dającego nam zawsze szansę poprawy, a z drugiej strony Boga sprawiedliwego, który nie jest wcale pobłażliwy i ukarze każdego za jego grzechy, Jak pogodzić to, wydawałoby się sprzeczne zrozumienie Boskiej istoty? Co więcej, my zazwyczaj myślimy o Bogu sprawiedliwym i często okrutnym, jako o Bogu Starego Testamentu, a Bóg, jakiego nam dał poznać Jezus, Bóg Nowego Przymierza, jest cichy, kochający i łagodny. Tymczasem czytania podczas wczorajszej Mszy wcale nie potwierdzają takiego podziału. Wręcz przeciwnie, to Bóg ukazany nam w Starym Testamencie lituje się nad swym ludem i jest skory do wybaczania, a wybrane fragmenty Nowego Testamentu ukazują nam Boga karzącego i sprawiedliwego. Zobaczmy zresztą sami. Oto fragment pierwszego czytania, z Księgi Wyjścia:

Pan mówił: Dosyć napatrzyłem się na udrękę ludu mego w Egipcie i nasłuchałem się narzekań jego na ciemiężców, znam więc jego uciemiężenie. Zstąpiłem, aby go wyrwać z ręki Egiptu i wyprowadzić z tej ziemi do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi, która opływa w mleko i miód. (Wj 3, 7-8a)

Dalej słyszeliśmy Psalm 103:

On odpuszcza wszystkie twoje winy
i leczy wszystkie choroby,
On twoje życie ratuje od zguby
i obdarza cię łaską i zmiłowaniem.
Miłosierny jest Pan i łaskawy,
nieskory do gniewu i bardzo cierpliwy.
Bo jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią,
tak wielka jest łaska Pana dla Jego czcicieli. (Ps 103,3-4,8,11)

Tutaj ciekawostka. Pamiętałem ten psalm z Mszy na której byłem i która była, oczywiście, po angielsku. Słuchając psalmu pomyślałem sobie, że co prawda jest on hymnem wysławiającym Boga miłosiernego, ale jest tam też ostrzeżenie. Ale znajdując ten fragment na stronie Mateusza, gdzie są codzienne czytania (link do niej można znaleźć u góry strony www.polon.us) nie zobaczyłem wcale tego ostrzeżenia. Werset 11 w Biblii, która jest używana podczas liturgii w USA brzmi bowiem następująco:

"For as the heavens are high above the earth, so great is his steadfast love toward those who fear him"

“Those, who fear him” to nie znaczy “Jego czciciele”, ale “Ci, co się Go boją”. Sprawdziłem więc w Biblii, którą mam w komputerze. Ma ona trzy różne tłumaczenia, dwa protestanckie i Tysiąclatka.

Bo jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią, tak można jest Jego łaskawość dla tych, co się Go boją. (BT)

Albowiem jako są niebiosa wysokie nad ziemią, tak jest utwierdzone miłosierdzie jego nad tymi, którzy się go boją; (BG)

Lecz jak wysoko jest niebo nad ziemią, Tak wielka jest dobroć jego dla tych, którzy się go boją. (BW)

Także katolicka Biblia Poznańska pisze o bojących się Boga:

Bowiem tak, jak niebo góruje nad ziemią, tak nad bojącymi się Go przemożna jest Jego łaska.

Hmm.. Jeszcze piąte wydanie Tysiąclatki, z dwutysięcznego roku, najnowsze, jakie mam w domu, ma „bojących się”, a nie „czcicieli”. Co ciekawsze, gdy poszedłem na stronę amerykańskich biskupów, to i tam w najnowszej wersji tłumaczenia tego psalmu mamy:

As the heavens tower over the earth, so God's love towers over the faithful.

Bojących się Boga w tym tłumaczeniu zastąpili prawowierni. Coś mi się zdaje, że komuś zależy na tym, żeby Biblia nie była przypadkiem politycznie niepoprawna. Bóg miłosierny-tak, sprawiedliwy i karzący- nie bardzo. Nie mówmy o takim Bogu, bo wystraszymy te biedne owieczki. Ale może zamiast wymyślać, co wierni chcieliby usłyszeć, albo co jest dla nich korzystniejsze, po prostu podać, co naprawdę mówi Biblia?

Young Literal Translation, angielskojęzyczna Biblia tłumacząca dosłownie poszczególne słowa, nawet jak jest to ze szkodą dla poprawności angielskiego języka, tak podaje ten werset:

For, as the height of the heavens [is] above the earth, His kindness hath been mighty over those fearing Him.

Znowu mamy więc “bojących się Boga”.

Wulgata tak nam to tłumaczy:

Quoniam secundum altitudinem cæli a terra, corroboravit misericordiam suam super timentes se.

Szkoda tylko, że to nic mi nie mówi, nie znam na tyle łaciny. Może któryś z czytelników mi to przetłumaczy? (dodane 13. maja: Otrzymałem list od księdza Kzimierza Kubata SDS, który nie tylko zwrócił mi uwagę, że zacytowałem zły werset z Wulgaty, co już poprawiłem, ale także zapewnił mnie, że "timentes se" znaczy "bojący się Go".) A Biblia hebrajska podaje tak:

יא כִּי כִגְבֹהַּ שָׁמַיִם, עַל-הָאָרֶץ-- גָּבַר חַסְדּוֹ, עַל-יְרֵאָיו.

Co także nie tylko nic mi nie mówi, ale nawet nie potrafię tego przeczytać. Ale chyba niewiele się pomylę upierając się przy tym, że powinno tam być, że Bóg jest łaskawy dla tych, którzy się Go boją. Tak jest bowiem w zdecydowanej większości tłumaczeń, jakie udało mi się sprawdzić. Czego jednak mamy się bać, skoro Bóg taki łaskawy? Zobaczmy, co nam przynoszą czytania z Nowego Testamentu:

… nasi ojcowie wszyscy, co prawda, zostawali pod obłokiem, wszyscy przeszli przez morze, i wszyscy byli ochrzczeni w [imię] Mojżesza, w obłoku i w morzu; wszyscy też spożywali ten sam pokarm duchowy i pili ten sam duchowy napój. Pili zaś z towarzyszącej im duchowej skały, a ta skała - to był Chrystus. Lecz w większości z nich nie upodobał sobie Bóg; polegli bowiem na pustyni. […] Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł. ( 1 Kor 10, 1b-5, 12)

Święty Paweł wyraźnie ostrzega tu chrześcijan, żeby nie byli zbyt pewni, że już osiągnęli Królestwo Boże. Podaje przykład Narodu Wybranego, który zginął na pustyni, bo nie dochował wierności Bogu. Niech nas więc nie zwodzi żadna „gwarancja zbawienia”, niech nas nie uspakaja fakt, że jesteśmy katolikami, czy innymi chrześcijanami. To nie wystarczy. Nikt nie osiągnie zbawienia z tego powodu, że zapisał się do poprawnej organizacji, nawet jak tą „organizacją” jest Kościół, założony przez Jezusa. Do zbawienia potrzeba jeszcze czegoś. A czego? O tym nam mówi czytanie z Ewangelii:

Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika: Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia? Lecz on mu odpowiedział: Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć. (Łk 13,6b-9)

A więc nasza wiara musi być płodna. Musi zmienić nasze życie. Inaczej zostaniemy „wycięci”. Jednak to nie Bóg nas odtrąci, ale my sami, swoim postępowaniem odtrącimy Jego. Znowu powraca tu motyw Boga i miłosiernego i sprawiedliwego. Bóg nie szuka pretekstu, żeby nas potępić. Daje nam szansę, jeszcze jeden rok. Ale ten rok musimy wykorzystać. Musimy wydać dobre owoce. Inaczej spotka nas to, na co rzeczywiście zasługujemy. I nie zapominajmy, że bojaźń Pańska jest początkiem mądrości, jak uczy nas Księga Syracha, 2,14. A prawdziwa mądrość polega na poznaniu kim naprawdę jest Bóg. Nie tyranem, ale Miłością. O tym jednak będzie w następnym felietonie.

No comments:

Post a Comment