Najbardziej wyraźnie tę trudność było widać podczas wizyty w obozie zagłady Auschwitz-Birkenau. Wiele oczu było zwróconych na papieża, wiele nieprzychylnych mu oczu. Jemu i Kościołowi. Słyszałem nawet niezbyt mądre komentarze, spekulujące, jaki szok przeżyje on, papież-Niemiec, gdy zobaczy obóz. Nie wszyscy bowiem wiedzieli, że był on tam już dwukrotnie.
Trochę przypominało mi to telefon do audycji radiowej przed laty, komentujący obraz Madonny przedstawiający Ją jako murzynkę. Mówię o Madonnie-Matce Boga, nie „artystce” o tym imieniu. Osoba dzwoniąca do redakcji, a była to lokalna stacja radiowa w Atlancie, sądząc po akcencie także murzynka, a po przekonaniach wojująca feministka, rozprawiała kilkanaście minut, jaki szok przeżyłby papież, gdyby zobaczył taki obraz. A mnie ogarniał pusty śmiech, bo słuchając jej dywagacji, spoglądałem na ikonę Czarnej Madonny, którą mam w ciężarówce, tuż koło siebie. Papież by miał przeżyć szok? Naszego Jana Pawła nie tak łatwo zaszokować. Zwłaszcza ikoną Czarnej Madonny. Nie mówiąc już o tym, że podczas swych wielu pielgrzymek na Czarny Ląd papież nie raz widział obrazy przedstawiające Maryję jako rodowitą mieszkankę Afryki.
Tak, jak ja, jako dziecko, zawsze sobie wyobrażałem, że Pan Jezus się urodził gdzieś w górach koło Zakopanego i jak zwykle w Polsce jest On przedstawiany jako mężczyzna z niebieskimi oczami, tak w Afryce wiele osób wyobraża sobie Świętą Rodzinę jak siebie samych. Jako murzynów. Albo Maryja w Guadalupe. Ukazała się ona tam jako Indianka, aztecka księżniczka. Na pewno więc widok ikony z Czarną Madonną nikogo z Polski nie zaszokuje.
Na pewno też widok obozu zagłady nie zaszokuje żadnego człowieka takiego pokroju jak papież Benedykt. To wykształcony, inteligentny człowiek, wielki mąż stanu i takie komentarze, jak ten, który usłyszałem, kompromitują tylko tych, którzy je wygłaszają. Ciągle są ludzie, którzy wyobrażają sobie, że każdy Niemiec jest zakutym łbem, negującym wszystkie fakty historyczne i upierającym się, że holocaustu nie było. Zakutym w pruski chełm ze szpicem na czubku. A te mercedesy robią chyba krasnoludki. Tymczasem czas chyba zacząć myśleć inaczej. Zobaczyć, że Niemcy to także tacy ludzie, jak Benedykt. Mądrzy, kochający, rozumiejący i wstydzący się tego, co ich bracia uczynili innym ludziom. I cała sprawa nie byłaby warta zachodu, gdyby nie to, że świadczą one o tym, że są ludzie, którzy jedynie czekają na jakieś sensacje, czekają na potwierdzenie swych uprzedzeń i z góry założonych ocen.
A właśnie tam, w Brzezince, usłyszałem słowa papieża, które, z całej pielgrzymki i wszystkich jego słów, najbardziej zapadły mi w pamięć. Było to w kontekście komentowania wielojęzycznych napisów upamiętniających zamordowanych w tamtym miejscu. Papież Benedykt powiedział:
"W istocie, bezwzględni zbrodniarze, unicestwiając ten naród, zamierzali zabić Boga, który powołał Abrahama, a przemawiając na Górze Synaj, ustanowił zasadnicze kryteria postępowania ludzkości, obowiązujące na wieki. Skoro ten naród, przez sam fakt swojego istnienia stanowi świadectwo Boga, który przemówił do człowieka i wziął go pod swoją opiekę, to trzeba było, aby Bóg umarł, a cała władza spoczęła w rękach ludzi – w rękach tych, którzy uważali się za mocnych i chcieli zawładnąć światem. Wyniszczając Izrael, chcieli w rzeczywistości wyrwać korzenie wiary chrześcijańskiej i zastąpić ją przez siebie stworzoną wiarą w panowanie człowieka – człowieka mocnego."
A ja, słuchając tych słów, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że papież mówi do polityków Unii Europejskiej. Że nawiązuje do tak wielkiej walki tych polityków, walki zupełnie nielogicznej, aby nie dopuścić do uznania historycznego faktu, że Europa ma chrześcijańskie korzenie. Politycy jednak wiedzieli, że gdyby to uznali, to byłby już tylko krok do uznania tego, że Bóg istnieje. Bóg, zabity w czasie Rewolucji Francuskiej, w czasie Rewolucji Październikowej, w czasie Rewolucji Hiszpańskiej, mógłby zmartwychwstać ponownie. A Bóg chrześcijan i Żydów nie jest Bogiem, który stworzył świat i wycofał się na wcześniejszą emeryturę. Takiego Boga-zegarmistrza, który zrobił świat-zegar, nakręcił go i usunął się w cień Europa jeszcze mogłaby zaakceptować. Przynajmniej tolerować. Bóg judeochrzesciajński, Bóg prawdziwy jest jednak Bogiem zazdrosnym. Nie toleruje innych bogów i bożków. Boginek zresztą też.
Strzeż się zawierania przymierza z mieszkańcami kraju, do którego idziesz, aby się nie stali sidłem pośród was. Natomiast zburzcie ich ołtarze, skruszcie czczone przez nich stele i wyrąbcie aszery. Nie będziesz oddawał pokłonu bogu obcemu, bo Pan ma na imię Zazdrosny: jest Bogiem zazdrosnym. Nie będziesz zawierał przymierzy z mieszkańcami tego kraju, aby, gdy będą uprawiać nierząd z bogami obcymi i składać ofiary bogom swoim, nie zaprosili cię do spożywania z ich ofiary. A także nie możesz brać ich córek za żony dla swych synów, aby one, uprawiając nierząd z obcymi bogami, nie przywiodły twoich synów do nierządu z bogami obcymi. (Wj 34, 12-16)
Bo uznając, że Bóg istnieje, trzeba uznać Jego prawa i przykazania. Zabić Boga jest prościej. Wtedy „mocny człowiek”, oświecony, liberalny i tolerancyjny humanista sam może decydować, które przykazania zostawić, które zamienić na sugestie, a które całkiem odwrócić. Wtedy aborcja nie jest już grzechem, ale prawem człowieka, seks pozamałżeński, czy to w związku między kobietą a mężczyzną, czy też między osobami tej samej płci okazuje się także prawem, a każdy, kto twierdzi inaczej nienawidzi ludzi i jest wrogiem ludzkości. Chciałoby się przypomnieć te słowa proroka Izajasza:
Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem, którzy zamieniają ciemności na światło, a światło na ciemności, którzy przemieniają gorycz na słodycz, a słodycz na gorycz! Biada tym, którzy się uważają za mądrych i są sprytnymi we własnym mniemaniu! (Iz 5, 20, 21)
Bo w sumie wszystko się sprowadza do najstarszego grzechu w historii ludzkości. Do grzechu pychy. Do grzechu Adama i Ewy. Człowiek od zawsze chciał sam decydować o tym co jest dobrem, a co złem. Chciał się stać równy Bogu. Albo od Niego większy. Zredukować Boga do roli dżina, którego wypuszczamy na chwilę z butelki, żeby spełnił nasze życzenie, a potem zamykamy szczelnie. Do czasu, aż nam znowu będzie potrzebny. Albo tak zaczynamy wierzyć w naszą moc, że Bóg już naprawdę nie jest nam do niczego potrzebny i śmiało możemy Go zabić. Pierwszy raz ten grzech popełnił szatan, w swej pysze widzący się być równym Bogu. I on namówił Adama i Ewę do tego samego:
Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło. (Rdz 3,4-5)
A my, jak te głupie barany, niczego się nie nauczyliśmy. Ciągle z uporem godnym lepszej sprawy sami chcemy wszystko naprawiać, polepszać, wymyślać, ustalać. Rozwiązanie zaś jest takie proste: Wystarczy zaufać Bogu.
Nasza cywilizacja umiera. Za 100-200 lat nas nie będzie na świecie. Nas, wyznawców judaizmu i chrześcijaństwa.To nie czarnowidztwo, tylko statystyka. Proste dodawanie. Dzieci w pierwszej klasie, w zerówce to przerabiają. Odrzuciliśmy rodzinę, odrzuciliśmy wartości, które są dobre, bo pochodzą od Boga. Jego samego zabiliśmy. Podcinamy gałąź na której siedzimy. Titanic tonie, a my w najlepsze bawimy się na balu. Niewiele się różnimy od tych, którzy zgładzili miliony ofiar w obozach zagłady. Tyle, że nie unicestwiamy innych, ale siebie. W Izraelu średnio małżeństwa mają po 1,2 dziecka na osobę. W „katolickich” Włoszech jeszcze mniej. Arabowie, muzułmanie nie potrzebują wojny. Potrzebują zaczekać. Za 150 lat nie będzie Izraelitów. Za następne 100 lat nie będzie Europejczyków. Będą prawa kobiet do aborcji i antykoncepcji, tylko nie będzie tych kobiet, które miałyby korzystać z tych praw. „...Bóg umarł, a cała władza spoczęła w rękach ludzi – w rękach tych, którzy uważali się za mocnych i chcieli zawładnąć światem... .” Ironia losu. Ci, którzy przetrwali tą potworną zbrodnię, sami się teraz unicestwiają. A i my, oskarżając zbrodniarzy, robimy sobie dokładnie to samo.
Nie chcę byś źle zrozumiany. Polska, Polacy, są tutaj jasnym punktem. To my walczyliśmy o uznanie chrześcijańskich korzeni Europy. To u nas są pełne kościoły. To u nas ludzie się spowiadają, bo wiedzą, że grzeszą. Wiemy to, bo uznajemy Boży autorytet. Bo nie my decydujemy, co jest grzechem, ale On. Nie wszyscy, jasne. Ale na tle współczesnego świata jesteśmy płomyczkiem nadziei. I tak, jak wcześniej Izraelici, potem Francuzi, Irlandczycy i Hiszpanie ewangelizowali Europę, tak teraz czas na nas. Dlatego, myślę, Jan Paweł II uważał, że dobrze się stanie, jak Polska będzie częścią zjednoczonej Europy i jestem przekonany, że Benedykt w naszym narodzie pokłada nadzieję odnowy chrześcijaństwa. Jednak dwie rzeczy są konieczne, aby to się spełniło. Musimy być wierni Bogu i Kościołowi i musimy wyjść z Wieczernika. Święty Paweł przypomina nam:
Wszak mówi Pismo: żaden, kto wierzy w Niego, nie będzie zawstydzony. Nie ma już różnicy między Żydem a Grekiem. Jeden jest bowiem Pan wszystkich. On to rozdziela swe bogactwa wszystkim, którzy Go wzywają. Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony.
Jakże więc mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił? Jakże mogliby im głosić, jeśliby nie zostali posłani? Jak to jest napisane: Jak piękne stopy tych, którzy zwiastują dobrą nowinę! (Rz 10,12-15)
Na koniec jeszcze trochę optymizmu. Bo ja jestem optymistą. Bóg już był raz zabity. To nie jest nowy koncept. To już było próbowane. Ale On pokonał śmierć. Zwyciężył ją, bo Boga zabić się nie da. Co więcej, my uczestniczymy w Jego zwycięstwie i dzięki temu i my mamy życie wieczne. I nam śmierć nie jest groźna. A grupka zastraszonych uczniów Jezusa wyszła z Wieczernika w dniu Zesłania Ducha Świętego i potężnie przemówili. Nawrócili 3000 ludzi pierwszego dnia, a potem cały świat. I jak raz się to udało, może się udać, uda się po raz drugi. Nie bójmy się więc głosić Chrystusa Zmartwychwstałego, bo zwycięstwo będzie, jest po naszej stronie.
PS. Po skończeniu tego felietonu ruszyłem w drogę i jadąc zacząłem słuchać archiwalnych nagrań Jana Pawła Wielkiego z jego pielgrzymek do Polski. Zacytuję tu dwa fragmenty. Odległe od siebie o ponad 10 lat. Pierwszy usłyszałem dziś chyba po raz pierwszy, drugi, ten z krakowskich Błoń, słyszałem, gdy go papież wygłaszał w 2002. roku, Nie pamiętałem jednak tych słów i dopiero dziś je sobie odświeżyłem. Cytuję je, bo w pewnym sensie potwierdzają to, co napisałem powyżej. A dla tych, którzy także chcieliby przypomnieć sobie słowa Jana Pawła z jego pielgrzymek, zamieściłem linka do mp3-jek z jego homiliami i innymi przemówieniami. Jest on na stronie www.polon.us wśród linków do radia i jest u góry. A oto zapowiedziane cytaty:
[…]„Wolność, do której wyzwala nas Chrystus, została nam dana, przyniesiona, ofiarowana nie po to, żebyśmy ją zmarnowali, tylko ażebyśmy nią żyli i innym nieśli! Trzeba zaczynać od tej prawdy o Europie. Równocześnie, zdając sobie sprawę, że z biegiem czasu, zwłaszcza w tak zwanych czasach nowożytnych, Chrystus jako sprawca ducha europejskiego, jako sprawca tej wolności, która w Nim ma swój zbawczy korzeń, został wzięty w nawias i zaczęła się tworzyć inna mentalność europejska, mentalność, którą krótko można wyrazić w takim zdaniu: "Myślmy tak, żyjmy tak, jakby Bóg nie istniał". Oczywiście, skoro Chrystus został wzięty w nawias, a może postawiony poza nawiasem, to przestał też istnieć Bóg. Bóg jako Stwórca może być daleki: Stwórca, ale bez prawa do interwencji w życie człowieka, dzieje człowieka. Żyjmy tak, jakby Bóg nie istniał. To jest też część ducha europejskiego. Część europejskiej nowożytnej tradycji.”[…]
(Przemówienie do korpusu dyplomatycznego, Warszawa, 8 VI 1991)
[…] „Człowiek nierzadko żyje tak, jakby Boga nie było, a nawet stawia samego siebie na Jego miejscu. Uzurpuje sobie prawo Stwórcy do ingerowania w tajemnicę życia ludzkiego. Usiłuje decydować o jego zaistnieniu, wyznaczać jego kształt przez manipulacje genetyczne i w końcu określać granicę śmierci. Odrzucając Boże prawa i zasady moralne, otwarcie występuje się przeciw rodzinie. Na wiele sposobów usiłuje się zagłuszyć głos Boga w ludzkich sercach, a Jego samego uczynić "wielkim nieobecnym" w kulturze i społecznej świadomości narodów. "Tajemnica nieprawości" wciąż wpisuje się w rzeczywistość świata.”[…]
(Homilia na krakowskich Błoniach, 18 VIII 2002)
No comments:
Post a Comment