Saturday, December 10, 2005

W 50 dni dookoła świata. I karp. I wola Boża.

Trochę ponad siedem tygodni temu kupiliśmy nową ciężarówkę. Stara miała poważny problem, rozleciała się w niej skrzynia biegów. Naprawa wyniosłaby więcej, niż mógłbym sobie w tej chwili pozwolić, zdecydowałem więc, że po prostu zamienię tę zepsutą na nową. Sprzedawca, dealer ciężarówek Volvo w Charlotte będzie ją mógł naprawić w swoim warsztacie dużo taniej i oboje będziemy zadowoleni.

Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to



W nowej ciężarówce zalecana jest wymiana oleju co 25 tysięcy mil, czyli co 40 tysięcy kilometrów. Właśnie wymieniłem parę dni temu olej i uświadomiłem sobie, że ten okres od jednej wymiany oleju do drugiej to tyle, ile wynosi obwód kuli ziemskiej. Długość równika. Objechałem świat dookoła w siedem tygodni.

Tutaj w ogóle się sporo jeździ. Drogi są dobre, 90% przebiegu przypada na autostrady. Gdy zamieniam czteroletnie auto na nowe, zazwyczaj ma ono około miliona kilometrów przebiegu. Ostatnio jednak jakbym jeździł nawet trochę więcej. Widać to nawet po tej stronce, gdzie z braku czasu nowe teksty nie zjawiają się czasem przez parę tygodni.

Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to


Oczywiście jest sporo tekstów archiwalnych i zapraszam do ich przeczytania. Jednak nie wszystkich takie zalecenie satysfakcjonuje. Moja ukochana teściowa dawno wszystkie stare teksty poznała i dopytuje się ciągle o nowe. Mnie tematów i pomysłów na nie nie brakuje i chętnie bym coś nowego napisał. Brakuje mi tylko czasu.

40 tysięcy kilometrów w niecałe siedem tygodni. Do tego parę dni, prawie tydzień, stałem na bazie wojskowej z wodą dla ofiar huraganu. Zakładając więc, że średnio przejeżdżam 6 dni z każdego tygodnia wychodzi, że w te dni, w które jadę, przejeżdżam każdego z nich ponad tysiąc kilometrów. Wiedząc, że czasem muszę także się załadować i rozładować, zatankować i zrobić codzienną obsługę samochodu, to sami widzicie, że czasem doba jest zbyt krótka, żeby to wszystko zdążyć zrobić.

Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to


Dlatego proszę moich stałych czytelników o wyrozumiałość. Ja przede wszystkim jestem kierowcą. To ta praca pozwala nam na kupno chleba i zapewnienie dachu nad głową. Pisanie na tej stronce, aczkolwiek przyjemne, nie daje mi nic, poza satysfakcją. Nie ma tu żadnych reklam i nie ma żadnych dochodów.
„Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie” (Mt 10,8b). Nie znaczy to wcale, że nie jest ona dla mnie ważna. Wprost przeciwnie. Ale przede wszystkim muszę pilnować pracy, a pisaniem mogę się zajmować tylko w wolnych chwilach.

W poprzednim felietonie poratowałem się cytatem. Skopiowałem to, co sam zamieściłem rok wcześniej. Wynikało to z faktu, że samo wydarzenie, „Godzina Łaski dla całego świata” było znowu aktualne i, moim zdaniem, ważne.

Nam, według amerykańskiego prawa, wolno jechać 11 godzin, po czym musimy zrobić 10 godzin przerwy. Po przerwie ponownie możemy jechać 11, aż wyczerpiemy limit 70 godzin na 8 dni. Wtedy, żeby móc zacząć od nowa, musimy zrobić przerwę 34-godzinną. Ja właśnie teraz mam taką przerwę.

Jestem w West Memphis, Arkansas. To małe miasteczko na zachód od tego słynnego Memphis w stanie Tennessee, ale z drugiej strony rzeki Mississippi. Połowę swojej przerwy przespałem, nadrabiając zaległości z ostatnich dni, potem poszedłem na długi spacer. Tak najlepiej odmawia mi się różaniec, gdy nie mogę iść do kościoła i odmówić przed Jezusem ukrytym w Najświętszym Sakramencie. Chciałem też zobaczyć, gdzie jest kościół, ale tu trochę się przeliczyłem. Po godzinie spaceru ciągle byłem od niego jakieś 3 kilometry. Jutro podjadę po prostu ciężarówką.

Po drodze zobaczyłem sklep ze świeżymi rybami. West Memphis to bardzo biedne miasteczko, ludność przeważnie murzyńska, a ryby słodkowodne są relatywnie tanie. Sklep więc był pełen ludzi, robiących zakupy. Wszedłem i ja do niego.

Image hosted by PicsPlace.to


Ponieważ ja teraz nie jeżdżę już między Nowym Jorkiem a Chicago, martwiłem się skąd wziąć karpia na wigilijną wieczerzę. Karp nie jest tu popularną rybą i jest uznawany za „chwast”. Spotyka się go w jeziorach, ale niewiele osób go łowi. W miastach o dużej koncentracji Polonii sklepy sprzedają go przed świętami, ale poza polonijnymi ośrodkami trudno na niego trafić. Zapytałem jednak i okazało się, że dobrze zrobiłem.

Był. Jeden rodzynek pośród dziesiątek innych ryb. Prawie trzy kilo karpia. Kupiłem jeszcze drugą rybę, z wyglądu i (podobno) smaku bardzo podobną, a którą zwą tu „buffalo”, rybki mi wyczyścili i usunęli kręgosłupy i większe ości i obie powędrowały do zamrażalnika w lodówce mojej ciężarówki. Zanim trafią do Charlotte objadą jeszcze ze mną do Kalifornii.

A dla mnie jest to jeszcze jeden przykład na to, żeby zaufać Bogu we wszystkim, nawet w najmniejszych rzeczach, a nie martwić się niepotrzebnie na zapas. Skoro jest tradycja postnych wigilijnych posiłków i skoro tradycyjnie karp jest jednym z dań na tej wieczerzy, to najlepiej wziąć różaniec do ręki i iść na spacer. Jak tradycja ta jest mila Bogu, to postawi na naszej drodze sklep z jednym karpiem wśród tysięcy ryb, abyśmy mogli tę tradycję podtrzymać.

Wiem, że niektórzy się postukali teraz po głowach z komentarzem, że temu hiobowi z Ameryki się coś poprzestawiało pod sufitem. Wiem, że to, co powiedziałem w poprzednim akapicie wygląda dla niektórych na opinię tępego i zaślepionego fundamentalisty. Ale uwierzcie mi, jest ona prawdziwa. Bóg naprawdę robi nam takie prezenty. Każdego dnia. My tylko ich najczęściej niezauważany.

Jedno, musimy pamiętać, jest tylko ważne. To Bóg nam daje to, co On uważa za stosowne. To Jego woli musimy się poddać. Nie można Boga mylić ze złotą rybką (skoro temat o rybach), ani z dobrą wróżką, spełniającymi każde nasze życzenia. Ja nie powiedziałem Bogu: „Słuchaj, Panie! Ja odmówię różaniec, a Ty mi skombinuj karpia, dobra? Umowa stoi?” Ja po prostu przemogłem wrodzone lenistwo i mimo, że na polu zimno i West Memphis nie należy do miejsc zbytnio atrakcyjnych, postanowiłem, że tak, jak obiecałem przed laty Bogu przez Maryję, tak i dziś odmówię różaniec. A odmawiając go będę powtarzał: „…Bądź wola Twoja…”. A Jego wola widocznie była taka, że i w tym roku będziemy jedli karpia na wigilię. Zaufajmy mu więc we wszystkim i róbmy swoje. A On już nam da dokładnie to, co jest dla nas najlepsze. Nawet, jak czasem myślimy, że potrzebujemy czegoś zupełnie innego.

Ojciec Mitch Pacwa, o którym nie raz już tu pisałem, porównał kiedyś to spełnianie naszych życzeń przez Boga do swego doświadczenia z dzieciństwa. Całe życie chciał mieć konia. Choćby kucyka. Problem tylko polegał na tym, że mieszkał on w Chicago i do tego w domu na kołach, w przyczepie. Nie jest to przyczepa kempingowa, ani nawet wóz Drzymały. Są to domy o typowych wymiarach 4,2m na 21 metrów, czasem nawet większe i czasem podwójnej szerokości. Mogą mieć więc do 160 m kwadratowych powierzchni, choć przypuszczam, że jak ojciec Pacwa był młody, te domki były mniejsze. Ustawia się je jednak w specjalnych „trailer parks” tworząc miasteczka podobne do kampingów. Są one podłączone do prądu, wody i kanalizacji, ale konia naprawdę nie ma gdzie w nich trzymać.

Mały Miecio Pacwa jednak nie rozumiał tego i miał całe lata żal do rodziców, że mu tego konia nie kupili. My właśnie czasem tak traktujemy Boga. Koniecznie chcemy konia, nie widząc, że mieszkamy w małym domu na kółkach.

Przyjmujmy więc wszystko to, co Bóg nam daje, bo On wie najlepiej, co nam jest potrzebne i co nam da korzyść. A czasem dostaniemy także i to, czego sami pragniemy. Jak ja mojego karpia na wigilię. Może nie jest to rzecz wielka, ale jak ktoś się nie umie cieszyć z małych rzeczy, to z dużych też się nie będzie umiał. Ja w każdym razie jestem dziś człowiekiem szczęśliwym.

Przy okazji, nawiązując do tego, że nie mam dużo czasu na pisanie, chciałem zareklamować inną stronkę. Jest ona relatywnie nowa i jej autor zaprosił mnie do współpracy. Ma ona polegać na tym, że jeżeli spodoba mu się któryś z moich tekstów, skopiuje je i zamieści u siebie. Taka współpraca i mnie pasuje, bo nie angażuje mnie zupełnie, a pozwala dotrzeć mojej pisaninie do szerszego grona osób. Strona ta nazywa się www.theologos.pl . Podobną współpracę nawiązała ze mną autorka strony www.angelus.pl i na nią także zapraszam.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Linki, które zamieszczam u góry strony www.polon.us są od czasu do czasu modyfikowane. Niektóre z nich znikają, jak linki do strony ojca Barnaby, strony Mateusza, Arkitów czy Eliasza. Jednak w Menu po lewej są do nich linki. Można na nie kliknąć i tak się dostać na te wartościowe stronki. A ja muszę ograniczać ilość informacji u góry i stad te „przeprowadzki”.

Chciałbym też zwrócić uwagę na dwa nowe linki właśnie tam zamieszczone. Jeden to TU ES PETRUS , oratorium Zbigniewa Książka i Piotra Rubika w formie audio do posłuchania przy pomocy komputerowego łącza, drugi to Gabriela Bossis „ON i ja”. dzienniczek francuskiej mistyczki. Jeżeli ktoś lubi tego typu literaturę, polecam. Nie są to chyba jeszcze słowa zatwierdzone przez Kościół, więc trzeba zachować ostrożność, ale też nie spotkałem się z żadną negatywną opinią. Może więc warto raczej rozpropagować Gabrielę Bossis, a nie Marię Valtortę czy Vassulę Ryden, których słowa są potępione przez Kościół. Gdyby jednak ktoś zauważył coś niezgodnego z nauczaniem Kościoła w jej słowach, zwróćcie na to moją uwagę.

Rozpisałem się, jak zwykle. Miało być o ciężarówce, która objechała świat, a było o rybie, woli Boga i zmianach na stronce. Cóż, najczęściej właśnie tak to wychodzi. Piszę zupełnie o czym innym, niż planowałem. Zobaczymy, czy mi się uda z następnym felietonem. Planuję go napisać o encyklice papieża Piusa XI ”Casti Connubi” Za parę tygodni mija 75. rocznica jej ogłoszenia. Jest to zupełnie nieznana szerzej encyklika, a moim zdaniem jedna z ważniejszych, jakie dal nam XX wiek. Może jak dojadę do Kalifornii, będę miał czas na napisanie o niej, ale nie wiem, jaka tu będzie wola Boga. Zobaczymy. W międzyczasie zapraszam każdego, aby ją przeczytał. Można ją znaleźć TUTAJ.


Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to

No comments:

Post a Comment