Saturday, December 17, 2005

Czekanie na Święta i podróże z karpiem.

Już się nie mogę doczekać Świąt. Ostatnie tygodnie to podróż dookoła Stanów. Dwukrotnie. Może dobrze. Zleci szybciej i nie muszę wąchać tych smakowitych zapachów, jakich już pełno w domu. Adwent powinien być właśnie takim okresem czekania, ale także okresem przygotowywania się na przyjście Mesjasza.

Żadna (mam nadzieję) gospodyni nie wstaje rano w Wigilię Bożego Narodzenia i nie idzie do lodówki sprawdzić, co tam jest, co by się nadawało na wigilijną wieczerzę. Wtedy jest jakby trochę późno. Przygotowania do Wigilii zazwyczaj trwają wiele dni. Ja mojego karpia wiozę już 5 tysięcy kilometrów, a do domu mam jeszcze niemal drugie tyle. Ćwierć obwodu równika. To się nazywa planowanie!

Z kolei wiem, że w domu już także po niektórych zakupach. Śledzie wymagają dłuższego przygotowania, uszka i pierożki można zamrozić, a więc przyrządzić na wiele dni wcześniej, a w sklepie „U Ruska” nie zawsze wszystko jest. Dobrze więc zaplanować zakupy wcześniej, żeby, w razie gdyby czegoś brakowało, był czas na ponowne zakupy.

Sklep tak naprawdę nie nazywa się „U Ruska”, tylko „A&A International Food”, ale jak to mówić, że się kupiło smaczny baleron i kabanos i wędzoną szynkę i śledzie i krakowską w „ej end ej internaszynal fud”? A „U Ruska” brzmi zupełnie inaczej. Ciepło i rodzinnie. Chwała naszym braciom ze wschodu, że sprowadzają nam do Charlotte nasze polskie przysmaki. Bez nich musielibyśmy chyba jeździć na zakupy do Nowego Jorku, a to jest tysiąc kilometrów. Trochę daleko.

Ale ponieważ do Wigilii tak się przygotowujemy, do samej wieczerzy, posiłku, to tym bardziej powinniśmy się przygotować do samego Święta Bożego Narodzenia. Został jeszcze tydzień do Świąt i jeszcze jest czas. Na wyciszenie się, na post, na odwiedziny kaplicy z Najświętszym Sakramentem, zamiast kolejnego sklepu. Te cztery tygodnie Adwentu symbolizują cztery tysiące lat oczekiwania na Mesjasza. Powiedzmy Mu, jak bardzo i my na Niego czekamy.

Święta bez prezentów mogą istnieć. Pewno, że przyjemnie jest obdarowywać i być obdarowywanym. Taki dzień, jak narodziny naszego Zbawiciela są ku temu doskonałą okazją. Ale nie ustawiajmy wozu przed koniem. To nie prezenty, nie zakupy są najważniejsze. To On, nowonarodzony Jezus, jest tutaj ważny. Nie traćmy nigdy tego z naszych oczu.

A ja nie mogę się doczekać. Troszkę poszczę w ten Adwent i stąd pewnie te uwagi o tych wszystkich wędlinach i karpiu i innych przysmakach. Czekam na wieczerzę wigilijną z utęsknieniem i wiem, że wszystko mi będzie smakować. Ale ta tęsknota za wspaniałymi, tradycyjnymi potrawami jest tylko cieniem, przedsmakiem tęsknoty za Mesjaszem. Ten post ma mi tylko uświadomić, jak musieli tęsknić Izraelici za Mesjaszem.

My już wiemy, że On przyszedł i za tydzień będziemy tylko wspominać coś, co wydarzyło się przed dwoma tysiącami lat. Oni czekali z utęsknieniem na coś, co miało się dopiero wydarzyć. Ale my także ciągle czekamy na powtórne Jego przyjście. I będzie to przyjście zupełnie niepodobne do tego, jakie było w Palestynie dwadzieścia wieków temu.

Wielu Żydów nie uznało w Jezusie oczekiwanego Mesjasza, bo oni czekali na potężnego wodza. Na przywódcę militarnego, który wyzwoli Jerozolimę spod panowania Rzymian. Nie spodziewali się, że Mesjasz narodzi się w ubogiej szopie, będzie żył z pracy swych rąk i umrze najpodlejszą śmiercią, jaką umieli zadawać Rzymianie. Śmiercią, od której obywatele rzymscy byli wolni, bo była tak upokarzająca, że przeznaczona była tylko dla członków podbitych narodów.

Ponowne przyjście Jezusa będzie jednak zupełnie inne. Właśnie takie, na jakie czekali Żydzi. Potężne i tryumfujące. Przybędzie on w swej pełnej chwale i glorii. Nikt nie będzie Go już wyśmiewał, drwił sobie z Niego, pluł na Niego i próbował Go zabić. Sprawiedliwość zatryumfuje. Ale żeby ta sprawiedliwość nie zatryumfowała naszym kosztem, uznajmy w maleńkim dzieciątku, którego narodziny za tydzień będziemy świętować tego potężnego Pana, który ponownie przyjdzie do nas w ostatnich dniach.

Tylko, że On nie mieszka w hipermarkecie, ani w mallu. Nie w centrum handlowym, nie w Wal-Marcie i nawet nie w Powszechnym Domu Towarowym. On czeka na każdego z nas w tej cichej, ciemnej kapliczce w naszym kościele, ukryty pod postacią zwykłego kawałka chleba. Wpadnijmy do Niego między jednym sklepem, a drugim. Dajmy Mu na chwilkę siebie. To będzie wspaniały świąteczny prezent.

Ja siedzę teraz gdzieś w Newadzie i to nie w Las Vegas, czy Reno, ale w środku zamarzniętej i zaśnieżonej pustyni. Przez Reno przejechałem kilka godzin temu, jutro Salt Lake City. Stolica Mormonów. W niedzielę będę w Nebrasce, w poniedziałek wieczór w Chicago. We wtorek mam zabrać ładunek do Północnej Karoliny i w czwartek rano go, jak Bóg da, dostarczę. Stamtąd już tylko z 250 km do domku i w czwartek po południu powinienem być w domku.

Wkleję parę zdjęć z ostatniego tygodnia mojej podróży. Pięknie tu jest. Od wyjazdy z domu pierwszego grudnia byłem w Arizonie, na samej granicy z Kalifornią, wróciłem do Chicago, stamtąd do Memphis, gdzie kupiłem karpia, powrotem do południowej Kaliforni i z San Diego, przez San Francisco i ponownie Chicago wracam do domu. Jak tam dotrę za tydzień, będę miał na liczniku dodatkowe 20 tysięcy kilometrów. W 23 dni.

Ale to dobrze. Nadrobiłem trochę, teraz posiedzę w domku ze dwa tygodnie. To jest najcudowniejszy okres w roku. Polska msza będzie w Nowy Rok, zostanę na nią. A teraz ruszam w dalszą drogę. Jak mi się uda jeszcze zrobić jakieś interesujące zdjęcia, dołączę je później. Na razie będą te do Nevady włącznie. Pozdrawiam i proszę o modlitwę, żebym szczęśliwie i na czas wrócił na Święta do domu. A jak dotrę, złożę Wam wszystkim życzenia.


Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to Image hosted by PicsPlace.to

No comments:

Post a Comment