To się dopiero nazywa gabaryt!
Chyba coś było tego dnia w powietrzu, bo co chwilę ktoś wylatywał z
drogi. A przecież do zimowych ślizgawic mamy jeszcze kilka miesięcy
czasu.
Tak wyglądała moja naczepa ZANIM wyjechałem z bazy. Na szczęście wygląda
gorzej, niż faktycznie jest. To tylko parę ostatnich rzędów ładunku
zwaliło się na pustą przestrzeń przy drzwiach i gdy zacząłem
rozładowywać, za chwilę wszystko było OK - poukładane równiutko, jak
należy.
Transport nowych przyczep kempingowych. Jedna na pace, drugą się ciągnie.
Kolce na kołach to ozdobne nakładki na nakrętki. Wyglądają jak tajna broń rzymskich rydwanów.
Kolejny pechowiec zaliczył bliskie spotkanie z linami oddzielającymi pasy ruchu.
Czy socjalistyczna nauka w szkołach nie powinna być uznawana za akt zdrady?
Jeszcze jeden...
Jak się ma takie małe autko jak Suburban, to trzeba koniecznie
zainstalować dodatkowy bagażnik przyczepiany do haka holowniczego.
Tu, gdzie teraz jeżdżę nie ma pięknych gór (chyba, że sklep gdzieś w Appalachach), ale zawsze można podziwiać chmurki na niebie.
Dwa klasyki, amerykański Buick i M3 ze starej Europy.
Ciekawy dźwig
18 dni od poczęcia moje serduszko bije!
International z kabiną wagonową
No comments:
Post a Comment