Thursday, April 21, 2005

Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. (J 15, 20)


Oglądnąłem przed chwilą w TV Polonii program Moniki Olejnik „Prosto w oczy” i pozostał mi po nim straszny niesmak. Gośćmi programu byli Profesor Leon Kieres, prezes Instytutu Pamięci Narodowej i ks. Mieczysław Maliński. Tematem były teczki z doniesieniami na Karola Wojtyłę, udowadniające, że w najbliższym otoczeniu papieża był ksiądz aktywnie współpracujący ze Służbą Bezpieczeństwa w komunistycznej Polsce.

Profesor Kieres tłumaczył, dlaczego nie może nic więcej powiedzieć, dopóki nie zbada dokładnie zawartości teczki i starał się odparowywać jak się tylko da wszystkie pytania pani redaktor. Ale ja mam takie pytanie: Czemu w ogóle wyszła sprawa posiadania takiej teczki przez IPN? Jakiemu celowi miało posłużyć ogłoszenie tej informacji o jakimś tajemniczym kapłanie, jeżeli zaraz potem zaczyna się tłumaczyć, czemu nie można udzielić żadnych innych danych?

Półprawdy zawsze są gorsze od kłamstw. To, co zrobił IPN to obrzydlistwo. Cała Polska koncentruje się teraz na domysłach, oskarżając, obmawiając i obwiniając dziesiątki niewinnych kapłanów, bo IPN-owi zachciało się znaleźć w centrum zainteresowania mediów.

Jedną z ofiar tego całego zamieszania jest ksiądz Mieczysław Mamiński. Oczy wszystkich w sposób naturalny zwróciły się na niego, bo był on spośród wszystkich kapłanów najdłużej przyjacielem Karola Wojtyły i był zawsze blisko niego. Oczywiście jestem pewien, że to nie on jest tym tajemniczym księdzem z teczek bezpieki i profesor Kieres w zasadzie przyznał to w ostatnich sekundach programy pani Olejnik, ale dopiero wtedy, gdy zarówno ksiądz Mamiński jak i pani redaktor nie mogli już powstrzymać łez.

Dlaczego więc ksiądz Mamiński w ogóle się tłumaczy? Nie wiem. Zapewne lepiej by na tym wyszedł, gdyby po prostu zignorował całe to zamieszanie. Wybrał on jednak inną drogę. W jutrzejszym Dzienniku Polskim ma się ukazać jego pełne wyjaśnienie. Wyjaśniał on już coś w programie „Prosto w oczy”.

Ale co wyjaśniał? Jakby był całkiem czysty to nie miałby nic do wyjaśniania, prawda? Otóż nie prawda. Tak może twierdzić tylko ten, kto nie żył w czasach komuny, albo ma amnezję. Tymczasem to wcale nie było takie proste. Pozwólcie więc, że przypomnę pewne fakty.

Ksiądz Mamiński podróżował na zachód w czasach komunistycznych. Trudno może zrozumieć to dzisiejszej młodzieży, gdy z dowodem osobistym można zwiedzać całą Europę, ale wtedy otrzymanie paszportu było rzeczą prawie niemożliwą. Jeżeli jednak ktoś miał ważny powód, albo legalne konto dolarowe, mógł się o paszport starać. Inna sprawa, czy go otrzymał. Zawsze jednak odbiorowi paszportu towarzyszyła rozmowa z urzędnikiem wydziału paszportowego, o którym było wiadomo, że jest funkcjonariuszem bezpieki.

Raz otrzymany paszport nie stawał się własnością posiadacza, ale zaraz po powrocie trzeba było go zwrócić. Procedura ta składała się z kolejnej rozmowy z agentem bezpieki. Wypytywał on o różne aspekty pobytu na zachodzie i zapewne miał więcej pytań do księdza powracającego zza żelaznej kurtyny niż do kogoś, kto wracał, dajmy na to, z wczasów z rodziną we Włoszech.

Tamten zwyczaj dobrze charakteryzuje ten głupawy dowcip, dość w ówczesnych latach popularny: „Baca wrócił z Ameryki i zwracając paszport ma rozmowę z funkcjonariuszem Wydziału Paszportowego. Ten pyta go: -Baco, a prawda to, że kapitalizm umiera? –Prawda, odpowiada baca, umiro, ale śmierć, wicie, to mo piknom.”

Dowcip może głupi, choć śmieszny, ale rzeczywistość wcale śmieszna nie była. Ksiądz Mieczysław, podróżujący wielokrotnie, wielokrotnie miał te rozmowy. Używał ich do ewangelizacji, tak powiedział w programie Prosto w oczy i ja mu wierzę. Ale być może nie obroniło go to przed tym, że założono mu teczkę w UB. Teczkę zresztą zapewne posiadał nie dlatego, że otrzymywał paszport, ale dlatego, że był księdzem i to tak bliskim Karola Wojtyły.

Jednak ta teczka, o której dowiedzieliśmy się od prof. Kieresa, to coś zupełnie innego. To teczka informatora, świadomego donosiciela, nie kogoś, kto odpowiada na pytania urzędnika Wydziału Paszportowego. Czemu więc w ogóle ksiądz Maliński się tłumaczy? Wydaje mi się, że dlatego, że on jest jednym z nielicznych ludzi, którzy uważają się za grzeszników.

Nic nie rozumiecie? Ci, co regularnie czytają moje felietony, już chyba zrozumieli. Napisałem kilkakrotnie, że ludzie dzielą się na grzeszników, uważających się za świętych i świętych, uważających się za grzeszników. Przekonany jestem, że ksiądz Maliński jest w tej drugiej grupie. Rozmawiając z urzędnikiem przy odbiorze, czy zwrocie paszportu nie zrobił nic złego, ale w swej czystości ducha i ostrej samoocenie uważa, że może nie był bez jakiejś winy. Albo, że ktoś może ocenić jego zachowanie za naganne. Większość ludzi w jego sytuacji, nawet mających rzeczywiste grzeszki na sumieniu, wzruszyłaby tylko ramionami w jego sytuacji i miałaby zapewne rację. On, pragnący być bez skazy, uważa, że powinien się bronić.

Dla mnie najsmutniejsze w tej całej sytuacji jest to, że tacy ludzie, jak ksiądz Mamiński się tłumaczą, a ludzie, którzy tworzyli ten potworny system, co do których nie ma żadnych wątpliwości, kim byli, którzy nie musieli podpisywać żadnych dokumentów i posiadać teczek, bo byli tymi, którym się donosiło, a nie tymi co donoszą, ci ludzie teraz są u władzy. Zadowoleni, opaleni, wypasieni i nadal rządzą ogłupiałym społeczeństwem. Społeczeństwem, dla którego każdy, kto ma jakąś bliżej nieokreśloną teczkę jest zdrajcą, a ten, który mu tą teczkę założył, albo ten, kto był członkiem tej mafii, co te teczki zakładała, jest najpopularniejszym politykiem od kilkunastu lat.

Nie bądźcie naiwni. Nikt, kto był na przykład ministrem w rządzie komunistycznym, albo członkiem władz partyjnych w PZPR nie ma czystych rąk. To nie były rządy fachowców, to były rządy funkcjonariuszy. Każdy z nich musiał być lojalny wobec partii i jej mocodawców zza wschodniej granicy. I żaden z nich nie był naiwny. A najlepszym dowodem na to jest fakt, że tak potrafili przekręcić kota ogonem, że są teraz w dalszym ciągu u władzy. Przemalowani i przemianowani, ale za to wybrani w demokratycznych wyborach. Mieli dość czasu, żeby pozacierać za sobą wszystkie ślady i mogą się śmiać, jak stary, święty ksiądz jest doprowadzony do łez przez parszywe pomówienia. Pomówienia, za które to oni są odpowiedzialni.

Podobna sytuacja jest z Benedyktem XVI. Albo raczej podobny mechanizm działania. Już kilkakrotnie zetknąłem się z oskarżeniem, że był on członkiem nazistowskiej młodzieżówki Hitlerjugend. Cóż. Okazuje się, że rzeczywiście. Był. Ale co to znaczy? Czy świadczy to o jego sympatiach pronazistowskich? A ja, jeżeli byłem członkiem ZHP w komunistycznej Polsce, gdy miałem 10 lat, czy znaczy to, że byłem komunistą? Zobaczmy najpierw, co sam kardynał Joseph Ratzinger pisze na ten temat w książce Salt of The Earth:

Czy Jego Eminencja był członkiem Hitlerjugend?

Najpierw nie byliśmy, ale gdy obowiązkowe Hitlerjugend zostało utworzone w 1941. roku, mój brat i ja mieliśmy nakaz wstąpienia. Ja byłem wciąż zbyt młody, ale później, jako kleryk, zostałem zarejestrowany w HJ. Jak tylko opuściłem seminarium, nigdy tam nie powróciłem. Było to trudne, bo zniżka czesnego, której naprawdę potrzebowałem, była uzależniona od dowodu przynależności do HJ. Na szczęście był tam bardzo przychylny nauczyciel matematyki. On sam był nazistą, ale był uczciwym człowiekiem i powiedział mi: Idź tylko raz i weź odpowiedni dokument, żebyśmy go mieli…” Kiedy zobaczył, że ja po prostu nie chcę, powiedział: „Rozumiem, ja to załatwię”, więc mogłem pozostać wolny od tego.
(Salt of The Earth, Ignatius Press 1997, str.52, tłumaczenie moje).

Zarzut pod adresem Josepha Ratzingera jest więc, jak widać, chwytem poniżej pasa. Przynależność nominalna do Hitlerjugend nie była czymś, co można było wybrać lub odrzucić. To nie tylko kwestia zniżki opłaty za szkołę, ale zapewne też zemsty na rodzinie, rodzicach itd. Łatwo ludziom żyjącym w wolnym, demokratycznym kraju oskarżać decyzje tych, którzy żyli w krajach rządzonych przez reżimy totalitarne. I ciekawy jestem ich reakcji, gdyby ceną za odmowę przystąpienia do jakiejś organizacji było przykładowo uwięzienie jego mamy w obozie koncentracyjnym. Jak oni by wtedy postąpili.

Encyklopedia internetowa Wikipedia podaje, że HJ było obowiązkowe od 39. roku i liczyło ono ponad 7 milionów członków w 1939. roku. W latach pięćdziesiątych chyba każdy, lub prawie każdy uczeń w Polsce był członkiem ZMP. Na studiach niemal wszyscy zapisywali się do Zrzeszenia Studentów Polskich. Takie były czasy i taka rzeczywistość. Jak ktoś chciał akademik, pracę w studenckiej spółdzielni, czy też stypendium, musiał być w ZSP. Trudno teraz komukolwiek robić z tego zarzuty.

Czasami mam wrażenie, że jedyne osoby mające rzeczywiście czyste konto, to te, które były największymi tchórzami. Jak ktoś był bardzo ostrożny i nie robił nic, to rzeczywiście nie ma kartoteki, ani teczki. Może, może bardzo ostrożnie i cichutko włączył kiedyś radio na częstotliwość Wolnej Europy. Wysłuchawszy jakiejś audycji, dochodzącej zza szumu zagłuszarek, uznał, że dołożył czerwonemu i może umrzeć w przekonaniu, że jest bohaterem narodowym. Może. Ale byli i tacy, co i tego się obawiali uczynić.

Ta ostatnia ocena jest zapewne niesłuszna, wiem. Sarkazm może nie jest tu na miejscu. Wielu ludzi miało po prostu szczęście, a wielu żyło w ten sposób, że zgadzało się niejako dobrowolnie na pewne ograniczenia wynikające z tego, że postanowili być uczciwymi ludźmi. Mój tata, człowiek inteligentny i wykształcony, nigdy nie zrobił takiej kariery zawodowej, na jaką jego wiedza i zdolności zasługiwały, gdyż odmawiał konsekwentnie wstąpienia do PZPR. Zwłaszcza, że niejednokrotnie otrzymywał oferty awansu, z zastrzeżeniem, że to jest już stanowisko „z klucza” i przynależność do Partii na nim jest obowiązkowa. Czym innym jest jednak taka decyzja, a czym innym nominalne zapisanie się do HJ w 1941. roku, czy rozmowa z urzędnikiem w wydziale paszportowym.

Dlatego nie oskarżajmy tak łatwo. Pamiętajmy ten werset:


Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. […] Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie.
(Łk 6,37-38)

Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień. (J 8,7)

A przy następnych wyborach nie nagradzajmy ponownie tych, co stworzyli ten chory system i którego skutki w dalszym ciągu nas jeszcze prześladują. Jesteśmy to winni takim ludziom jak ksiądz Mieczysław Maliński, czy jak mój tata. Bo on, mówię o tacie, całe życie, chcąc być uczciwy wobec siebie i Boga, odrzucał możliwość awansu, łatwiejszej i lepiej płatnej pracy, tylko dlatego, że nie mógł w swym sumieniu pogodzić swej wiary z przynależnością do PZPR, a my, Polacy, wybraliśmy w ostatnich wyborach byłych funkcjonariuszy tej partii, aby nadal nami rządzili. Ja tego nigdy nie będę w stanie zrozumieć.

Nie miał to być felieton polityczny, ale czasem trudno rozdzielić politykę od historii i ostatnich wydarzeń. Wszystko to się wiąże w jakiś sposób. Dobrze więc by było poznać tę historię, zwłaszcza najnowszą. Ludzie, którzy żyli w najgorszych czasach stalinizmu, ludzie, którzy przeżyli koszmar okupacji hitlerowskiej, żyją jeszcze. Powinniśmy ją poznać, bo historia co prawda nie powtarza się nigdy dokładnie, ale jak to zauważył kiedyś Mark Twain, z pewnością lubi się rymować.

Poznawszy ją łatwiej nam będzie też oceniać pewne zachowania ludzi i ich zrozumieć. Bo oskarżyć, skrytykować każdy potrafi. Ale żyć, tak jak żyli ci, których niesprawiedliwie oskarżamy, potrafiłoby zapewne niewielu. Na koniec więc przypomnę jeszcze przysłowie, które jest podobno mądrością narodu: „Krowa, co dużo ryczy, mało mleka daje”. Radziłbym więc niektórym, żeby może zamknęli swoje buzie, zanim coś głupiego powiedzą.

6 comments:

  1. Anonymous6:55 PM

    Witam. Może i to mało logiczne ale w tamtym czasie każdy miał swego "anioła" . Czemu nie K.Wojtyła.
    a na dodatek przypomnę iż jest to element walki jaka toczy się między siłami dobra i zła.
    Mam na myśli uwikłanie ludzi w przedziwne niuansy , kłamstwa i w końcowym efekcie pozbawienie człowieka kakiegokolwiek autorytetu poza Boskim . Bo jedyny człowiek bez wad o jakim słyszałem to Jezus Chrystus i nikt inny.
    Więc w połączeniu do "prosto w oczy" i wypowiedzi i tłumaczeń napiszę tak : no "nie ma sprawjedliwago ani jednego."....

    ReplyDelete
  2. Nie wiem, czy mnie dobrze zrozumiałeś, Sławku… Wymowa mojego felietonu była taka, że nominalna przynależność do HJ w 41. roku, czy odpowiedzi na pytania urzędnika wydziału paszportowego NIE MOGĄ być uważane za zło, za czyny naganne. Nie żyjemy w idealnym świecie i nie można wymagać, żeby człowiek o każdą rzecz walczył. Nie każda jest tego warta.

    Jak powiedziałem już w samym felietonie, sam Jezus zapłacił podatek reżimowi Cesarstwa Rzymskiego. A państwo to nie miało czystszych rąk, niż stalinowska Rosja, czy hitlerowskie Niemcy i pieniądze te zapewne nie trafiły na opiekę nad sierotami.

    Miłość do rodziny, odpowiedzialność za rodziców i rodzeństwo nakazują nam rozsadek. Łatwo się „postawić”, ale jak ceną takiego „kozactwa” miałoby być np. uwięzienie rodziców, to nie jest to wcale rozsądna decyzja.

    ReplyDelete
  3. Anonymous6:22 AM

    Uczciwy nazista? Dziwnie to brzmi. Dobrze ,że Benedykt XVI nie jest Żydem bo wiecie co by się stało..; nie ma zadnego sprawiedliwego.. myślę, że są nimi przynajmniej dzieci nienarodzone.

    ReplyDelete
  4. Anonimus, mój drogi, lubelski przyjacielu!

    To, że ktoś należał do partii nazistowskiej niekoniecznie musi oznaczać, że nie jest on uczciwym człowiekiem. Dobrym przykładem ilustrującym to będzie sytuacja, gdy np. szpieg aliantow działa na zapleczu wroga. Taki ukryty agent na pewno zostaje członkiem partii nazistowskiej, mimo, że nie tylko jest uczciwy, ale wręcz jest bohaterem.

    Nie wiem nic o nauczycielu Josepha Ratzingera, ale jeżeli on go uważa za człowieka uczciwego, nie mam podstaw do negowania tego faktu.

    Znam wiele osób, które były członkami partii komunistycznej i były ludźmi uczciwymi. Może byli naiwni i myśleli, że coś zmienią, (naczelny Gazety Krakowskiej, Maciej Szumowski i cały zespół redakcyjny z czasów tuż przed stanem wojennym się nasuwa na myśl), może mieli słabe charaktery- nie wiem. Ale wiem, że nie można wszystkich od razu odsądzać od czci i wiary.

    Jeśli chodzi o to zdanie: „Dobrze ,że Benedykt XVI nie jest Żydem bo wiecie co by się stało..; nie ma zadnego sprawiedliwego.. myślę, że są nimi przynajmniej dzieci nienarodzone.” To naprawdę nie rozumiem, o co Ci chodzi. Wytłumacz, to Ci wtedy odpowiem.

    ReplyDelete
  5. Anonymous11:42 AM

    Gdyby był żydem mógłby nie przeżyć dzięki nastwieniu swoich ówczesnch kolegów partyjnych ... A, że nie ma żadnego sprawiedliwego i nikt nie jest święty, abo przynajmniej mało kto to sam wiesz najlepiej. Ot co.

    ReplyDelete
  6. Przede wszystkim prosiłbym cię, żebyś słowo „Żyd” pisał z dużej litery. Jeżeli nie z szacunku dla tego narodu, to chociaż żeby zadośćuczynić zasadom poprawnej pisowni języka polskiego.

    Po drugie nie bądź złośliwy i nie prowokuj. Najwyraźniej masz ochotę na dyskusje ze mną, bo od miesięcy zamiast zająć się swoim życiem, spędzasz je na moich stronach i wypisujesz tu różne rzeczy, więc nie zmuszaj mnie, żebym i tę wymianę myśli musiał usunąć.

    Nazywanie nazistów kolegami partyjnymi Josepha Ratzingera jest zwyczajnym świństwem. Myślałby kto, że felietony pisane tek prostym językiem, jak moje, są zrozumiałe dla pięciolatka. Ty najwyraźniej nie jesteś w stanie logicznie myśleć. Nie masz też, jak wiedzę, żadnego własnego życia i marnujesz je na ślęczenie na moich stronkach. Dobrze by było chociaż, gdybyś z tego w jakiś sposób skorzystał.

    Ponieważ wydaje się, że jedyną Twoją motywacją wchodzenia tu jest czepianie się i pisanie komentarzy, na które już w samych moich felietonach była odpowiedź, to naprawdę tworzysz żałosną postać. Get a life! Spróbuj zapomnieć adresy moich stronek i wynieś się z mojego życia! A jak jest to dla Ciebie zbyt trudne, idź się leczyć. Szkoda mojego czasu na jałowe, nie kończące się dyskusje, które do niczego nie prowadzą.

    Nawet Jezus, po zauważeniu, że faryzeuszom nie chodzi o poznanie prawdy, ale o czepianie się i łapanie Go za słówka, powiedział:

    Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich? On im odpowiedział: Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją. Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił. Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. (Mt 13, 10-16)

    Odnoszę wrażenie, że Ty także „otwartymi oczami nie widzisz i otwartymi uszami nie słyszysz ani nie rozumiesz.” Powtarzam jeszcze raz, szkoda naszego czasu. Daj sobie spokój i nie marnuj swego życia na spędzanie go na mojej osobie i moich stronkach. Żegnam.

    ReplyDelete