Monday, April 18, 2005

Czasy ostateczne? Wizje i przepowiednie na dzisiejsze dni.

W związku z odbywającymi się wyborami papieża pełno jest spekulacji na temat przyszłych losów Kościoła. Niektórzy zastanawiają się, czy nowy Papież zezwoli na reformy typu małżeństwo kleru i wyświęcanie kobiet, inni liczą papieży, zastanawiając się, czy ten następny będzie ostatni, przedostatni, czy już go być nie powinno.

Jest wiele przepowiedni dotyczących czasów nam współczesnych. Niektóre z nich mają po kilka wieków, inne są sprzed lat kilkudziesięciu. Wszystkie są albo przez nas nie do końca zrozumiałe, albo są fałszywkami, albo już wiadomo, że nie pochodziły od Boga, bo się nie sprawdziły.

Do tej grupy, objawień z pewnością fałszywych, możemy zaliczyć objawienia w Garabandal. Objawienie to zostało oficjalnie potępione przez Watykan, jako nie pochodzące od Boga. Niezwykłość zjawisk związana z tym miejscem wskazywałaby jednak na to, że nie był to wymysł „widzących”, ale objawienia szatańskie.

Stworzenie objawiające się w Garabandal powiedziało (według relacji wizjonerów), że po Janie XXIII będzie jeszcze trzech papieży, po czym nastanie koniec czasów. Cokolwiek by to miało znaczyć. Ja piszę te słowa wieczorem, w poniedziałek 18. kwietnia. Pierwsze głosowanie kardynałów, wcześniej w dniu dzisiejszym, nie dało nam odpowiedzi kto będzie czwartym po Janie XXIII papieżem, ale jakoś nie tracę pewności, że jednak zostanie on wybrany. Zapewnie już wkrótce. Gdy to się stanie, będziemy mieli jeszcze jeden dowód na to, że objawienia w Garabandal Kościół słusznie potępił.

Inna słynna przepowiednia „papieska” to proroctwo Świętego Malachiasza. Miał on rzekomo wizję dotyczącą przyszłości Kościoła i wszystkich papieży od jego czasów do końca świata. Z tej wizji wynikałoby, że będziemy mieli jeszcze dwóch papieży. Wizja ta jednak jest problematyczna, niektóre interpretacje mocno naciągane, a krótkie charakterystyki kolejnych papieży z lat między wizją Malachaisza w roku 1139, a dniem odnalezienia samej wizji w XVI wieku są podobno dużo trafniejsze, niż te z lat późniejszych. Mogłoby to skazywać na fałszerstwo.

Dla zaspokojenia waszej ciekawości podam jednak, że „nasz” papież był określony przez to proroctwo Malachiasza jako „De labore Solis” (Z pracy Słońca). Różnie to można interpretować. Jedni widzą w tym określeniu proroctwo podróży papieskich, który docierał wszędzie tam, gdzie dociera słońce, inni wskazują uwagę na fakt, że zarówno w dniu urodzin Karola Wojtyły, jak i w dniu jego pogrzebu było widoczne na Ziemi zaćmienie Słońca.

Następcą Jana Pawła II miałby być „Gloria Olivae” (Chwała oliwy), co ma według niektórych osób ma oznaczać, że papież zostanie wybrany spośród Benedyktynów, albo przynamniej wybierze dla siebie imię Benedykta. Inni uważają, że będzie to papież „pokoju”, lub będzie miał oliwkową cerę. Zobaczymy.

O ostanim papieżu przepowiednia ta mówi tak: "W czasie najgorszego prześladowania Świętego Kościoła Rzymskiego zasiądzie Piotr Rzymianin, który będzie paść owce podczas wielu cierpień, po czym miasto siedmiu wzgórz zostanie zniszczone i straszny Sędzia osądzi swój lud. Koniec." Hmmm. Tylko czemu nasz papież powtarzał ciągle „Nie lękajcie się?”

Ze wszystkich „papieskich” wizji do mnie najbardziej przemawia ta, ktorą miał święty Jan Bosko w połowie XIX wieku. Oto jak opowiedział on swą wizję przyjaciołom:

"Wyobraź sobie, że jesteś ze mną na brzegu morza, albo lepiej na samotnej skale i że nie widzisz żadnego skrawka ziemi poza tym, jaki masz pod stopami. Na rozległej toni morskiej dostrzegasz niepoliczoną flotyllę okrętów ustawionych w szyku bojowym. Ich dzioby są podobne do ostrych zakończeń włóczni, tak że w cokolwiek uderzą, przebijają to na wylot i całkowicie niszczą. Okręty te są wyposażone w armaty, na ich pokładach jest wiele karabinów, są materiały zapalające i broń wszelkiego rodzaju, a także książki. Zbliżają się one w stronę okrętu o wiele większego i wyższego od nich i starają się uderzyć weń swymi dziobami. Próbują też go podpalić albo w jakikolwiek inny sposób go zniszczyć.

W eskorcie tej pełnego majestatu okrętu płyną liczne mniejsze statki, które otrzymują rozkazy za pomocą sygnałów i dokonują manewrów mających udaremnić ataki ze strony floty nieprzyjaciela. W pośrodku nieskończonej przestrzeni morskiej górują wysoko dwie kolumny, znajdujące się jedna niedaleko od drugiej. Na szczycie pierwszej znajduje się figura Niepokalanej Dziewicy, u której stóp widnieje duża tablica z napisem Auxilium Christianorum - Wspomożenie chrześcijan. Na drugiej, wiele wyższej i potężniejszej, umieszczona jest Hostia proporcjonalna w swej wielkości do kolumny, a poniżej widnieje inna tablica i słowa Salus Credentium - Zbawienie wiernych.

Dowódcą okrętu jest Najwyższy Pasterz. On to, widząc wściekłość nieprzyjaciół i złych duchów, wśród których się znaleźli Jego wierni, decyduje się zebrać przy sobie kapitanów mniejszych jednostek, aby naradzić się, jak postąpić.

Wszyscy kapitanowie wchodzą na pokład i stają przy Papieżu. Naradzają się, ale w międzyczasie zrywa się gwałtowny wiatr, który podnosi fale, tak więc dowódcy zostają odesłani z powrotem, by zająć się swymi okrętami. Sztorm na chwilę ucisza się i Papież zbiera kapitanów po raz drugi; tymczasem okręt flagowy płynie cały czas swoim kursem. Lecz przerażający sztorm ponownie uderza. Papież staje przy sterze i wszystkie siły poświęca sterowaniu okrętu ku dwóm kolumnom, z których szczytów zwisają liczne kotwice i haki połączone łańcuchami.

Wszystkie okręty nieprzyjaciela ruszają do ataku, usiłując za wszelką cenę zatrzymać okręt i zatopić go: jedni rzucają weń książkami i zapalnymi materiałami, których posiadają mnóstwo. Inni strzelają z karabinów i dział. Walka robi się coraz bardziej zacięta. Dzioby nieprzyjaciół uderzają gwałtownie, ale ich wysiłki i ciosy okazują się nieskuteczne. Próżne są ich wysiłki, przy których tracą siły i amunicję; wielki okręt płynie bezpiecznie i spokojnie swoją drogą. Czasem zdarza się, że pod strasznymi uderzeniami w jego burtach pojawiają się głębokie dziury. Ale w tej samej chwili łagodna bryza zaczyna wiać od dwóch kolumn, pęknięcia zasklepiają się, a przecieki natychmiast ustają.

Tymczasem wybuchają działa napastników, psują się strzelby i inne rodzaje broni, łamią się dzioby i wiele okrętów rozsypuje się na kawałki i tonie w morzu. Wówczas oszalali nieprzyjaciele rzucają się do walki wręcz, uderzają pięściami, bluźnierstwami i przekleństwami.

Nagle Papież pada ranny. Natychmiast ci, którzy są wokół niego, spieszą mu z pomocą i podnoszą go. Papież zostaje trafiony po raz drugi, znowu pada na pokład i umiera. Wśród nieprzyjaciół wybucha zwycięski, pełen radości okrzyk; z ich okrętów słychać nie do powtórzenia wyzwiska.

Ale ledwo Papież umarł, już drugi zajmuje jego miejsce. Kapitanowie zebrawszy się razem wybrali Papieża tak szybko, że wieść o śmierci zbiegła się z wiadomością o wyborze następcy. Nieprzyjaciele zaczynają tracić ducha.
Nowy Papież zmusza nieprzyjaciół do rozproszenia się i pokonując wszelkie przeciwności, prowadzi okręt wprost na dwie kolumny i ustawia go między nimi. Zakotwicza się szybko za pomocą lekkiego łańcucha, który zwisa od dziobu okrętu do kotwicy na kolumnie zwieńczonej Hostią. Za pomocą drugiego lekkiego łańcucha, który znajduje się na rufie przywiązuje się do drugiej kotwicy, która zwisa z kolumny z Niepokalaną Dziewicą na szczycie.

W tym momencie następuje ogromne poruszenie. Wszystkie okręty walczące dotąd z Papieżem wpadają w panikę; uciekają, a w ucieczce zderzają się ze sobą, łamiąc się na kawałki. Jedne toną i próbują pociągnąć za sobą inne. Tymczasem kilka małych okrętów, które dzielnie walczyły po stronie Papieża śpieszą, by przywiązać się do kolumn. Wiele innych, przełamawszy strach przed bitwą, ostrożnie obserwuje wszystko z oddali. Gdy wraki zniszczonych okrętów unoszą się na wśród wirów morskich, te, gdy przychodzi na nie kolej żeglują w skupieniu ku dwóm kolumnom, a dopłynąwszy przywiązują się do haków z nich zwisających, tak że są bezpieczne przy flagowym okręcie, na którym stoi Papież. Nad morzem zapada wielka cisza."


Wizja ta dlatego mnie najbardziej przypadła do serca, bo dość jasno można zidentyfikować Kapitana Okrętu jako Jana Pawła II. Ten fragment o powstaniu po strzale jest zdumiewającym szczegółem. Zobaczymy, czy ten fragment z szybkim wyborem następcy się sprawdzi… Poza tym ta wizja jest optymistyczna. Ataki na Kościół widzimy sami i widzimy, że Jan Paweł II właśnie w Eucharystii i opiece Maryi widział ratunek. Z wizji tej wynika, że jego następca doprowadzi Barkę-Kościół na spokojne wody.

Pozwala mi to powrócić do pierwszego paragrafu tego felietonu i spekulacji na temet tego, na co pozwoli, czy nie, przyszły papież. Jakby to był Kościół papieski, a nie Chrystusowy. Wielu ludziom myli się Kościół z demokratycznymi instytucjami utworzonymi przez ludzi. Może dlatego, że wiele kościołów protestanckich nimi rzeczywiście jest. Starsi się zbierają i głosują nad tym, co jest moralne, a co nie, co jest praktykowane, a co nie.

Kościół Katolicki jednak nie jest ludzką instytucją i z pewnością nie jest żadną demokracją. Jest Królestwem i to absolutnym, a Król nie pochodzi z tego świata. Król ten, Jezus Chrystus, dając tak wielkie uprawnienia swemu namiestnikowi, jak to uczynił, dał mu też Ducha Świętego, aby go strzegł przed ogłoszeniem dogmatu wiary sprzecznego z depozytem zostawionym nam przez Jezusa i Apostołów. Nie musimy się więc obawiać i wdawać w jałowe spekulacje. Ja wam już teraz mogę obiecać i założyć się o każdą sumę, że nowy papież nie będzie reformatorem, gdy chodzi o nauczanie. Będzie „konserwatywny”, czyli wierny temu, co przekazali nam apostołowie.

Na jakiej podstawie tak twierdzę? Na podstawie słów samego Jezusa, który powiedział Piotrowi, pierwszej Głowie Kościoła Na ziemi:
Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. (Mt 16,17-19)

Symbol kluczy, to rzecz jasna symbol urzędu. Jezus dając wraz z obietnicą klucze, wskazał na fakt, że obietnica ta nie tylko dotyczy Piotra, ale dotyczy całego urzędu, wszystkich jego następców. (Porównaj z Księgą Izajasza, rozdział 22). A sama obietnica, mówiąca, że bramy piekielne nie przemogą Kościoła, powinna wlać nam pokój w serca. „Nie lękajcie się” możemy wszyscy powtórzyć za Janem Pawłem II.

No comments:

Post a Comment