Poniżej zamieszczam fragment listu, jaki niedawno otrzymałem. Ponieważ porusza on ważne zagadnienie, takie które być może zainteresuje więcej osób, postanowiłem odpowiedzieć tutaj. Sam bowiem nie raz zastanawiałem się: Dlaczego Bóg jest taki, wydawałoby się, niesprawiedliwy? Oto ten list i poniżej moje na ten temat przemyślenia:
„Przeczytałem także pana świadectwo wiary i inne teksty. Mam pytanie: dlaczego Bóg pomógł panu stać się prawdziwym chrześcijaninem (dawał znaki, czynił cuda w pana życiu) a innym takiej możliwości nie daje (nie każdy otrzymał takie wyraźne znaki z nieba jakie otrzymał pan- wydarzenia, które umożliwiły wyjazd do USA). Dlaczego niektórzy ludzie nie mają takich ,,znaków'' lub po prostu szczęścia i przez trudności w życiu chorują, np. na depresje-co niekiedy kończy się samobójstwem (dlaczego im Bóg nie chce pomóc??). Raz do mojego LO przyszedł były narkoman, aby przestrzec nas przed narkotykami. Na koniec powiedział, że uratował go Bóg (dzięki jakiemuś tam wydarzeniu). OK może i tak było, lecz dlaczego inni przez narkotyki umierają?? Dlaczego dzieci na świecie nie mają równych szans w życiu? Np. niektórzy mają ojców alkoholików, inni natomiast kochających rodziców ?? Trudno się dziwić tym pierwszym dzieciom, że nie wierzą w Boga prawda?? Bardzo proszę o wytłumaczenie mi tego.”
Często mamy takie wyobrażenie, że sprawiedliwość polega na tym, że wszyscy mają tyle samo. Takie same warunki, tyle samo pieniędzy, te same zdolności, takie samo zdrowie. Wychowaliśmy się w państwie realnego socjalizmu, a jak nie my, to nasi rodzice. Wieloletnia propaganda swoje robi i ciągle nam się wydaje, że jak jeden ma więcej, a drugi mniej, to jest to niesprawiedliwe. Ale czy rzeczywiście?
Biblia nigdzie nie mówi, że wszyscy mają mieć po równo. Wielokrotnie natomiast pokazuje, że różni ludzie otrzymali różne dary. Przypomina się choćby ta przypowieść:
Podobnie też [jest] jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana. Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi. Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem. Rzekł mu pan: Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana! Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem. Rzekł mu pan: Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana! Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność! Odrzekł mu pan jego: Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz - w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. (Mt 25, 14-30)
Jak widać, każdy z nas otrzymał inne dary i talenty i każdy z nas będzie rozliczony z tego, co otrzymał. Bóg, jak to już nie raz wspominałem, nie będzie nas porównywał ani do Matki Teresy, ani do Padre Pio, ani do Hitlera czy Stalina, ani nawet do naszych znajomych, sąsiadów i krewnych. Zapyta tylko jak wykorzystaliśmy te talenty, które otrzymaliśmy. Każdy z nas jest odpowiedzialny za siebie, za swoje życie, a nie za żonę, teściową, czy Kowalskiego.
Kościół uczy, że każdy człowiek otrzymuje wystarczającą ilość łask, żeby osiągnąć zbawienie. Ci, którzy otrzymali więcej: Kochających rodziców, religijne wychowanie, zdrowie, zdolności, pełne poznanie Boga, czy nawet zostali mistykami, muszą dać dużo lepsze owoce, niż ci, którzy nie mają niemal nic, poza naturalnym głosem sumienia i niejasną znajomością w zakresie wiary. Każdy jednak jakieś wołanie słyszy w swym sercu i powinien odpowiedzieć na to wołanie.
Biblia podając nam Boże Przykazania uczy, że:
… Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań. (Wj 20, 5b-6)
Znowu przykład niesprawiedliwego i mściwego Boga? Odpowiedzialność zbiorowa? Nie sądzę. Raczej ukazanie faktu, że to, co my robimy, ma swoje konsekwencje przez wiele pokoleń. To, jak wychowamy swoje dzieci kształtuje to, jak będą wychowane nasze prawnuki. Czy jest zatem niesprawiedliwe, że jedne dzieci mają kochających rodziców, a inne wychowały się domu alkoholika, czy w takim, gdzie ojca w ogóle nie było? Oczywiście, że jest to niesprawiedliwe. Ale nie można powiedzieć, że winien jest tu Bóg. Wina jest po stronie nas, rodziców i tego jak my wychowamy nasze dzieci. Niemniej jednak to ciągle nie zmienia faktu, że i one otrzymają wystarczającą ilość łask dla uzyskania zbawienia. Że będzie im być może trudniej? Możliwe. Ale co dobry Bóg ma w takiej sytuacji uczynić? Oddał za nas życie, czy to mało?
Bóg dał nam wielki dar: Wolną wolę. Nie stworzył nas robotami potakującymi Mu we wszystkim, ale dał nam możliwość wyboru. Gdy wybieramy źle, odrzucamy sami możliwość zbawienia i czasem utrudniamy drogę swym dzieciom. Być może będzie im trudniej, nie wiem. Być może wcale nie, bo ilość łask, jakie otrzymały wystarczy by ten cel osiągnąć. Święty Paweł wyraźnie uczy, że:
Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska. (Rz 5,20b)
Musimy też pamiętać, że nie zawsze ci, co wiele otrzymali, wiele dali w zamian. Lucyfer był być może najwspanialszym stworzeniem i właśnie dlatego pycha go zaślepiła i odwrócił się od Boga. Wiele osób, które wychowały się we wspaniałych, kochających się rodzinach wyrasta na ludzi „letnich” w wierze. A co z takimi uczyni Jezus, wiemy:
Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. Ty bowiem mówisz: Jestem bogaty, i wzbogaciłem się, i niczego mi nie potrzeba, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny i ślepy, i nagi. (Ap 3, 15-17)
Nie każdy, kto jest „dobrym człowiekiem”, kto nikogo nie zamordował i nie okradł banku, osiągnie życie wieczne. Nie każdy nawet, kto uważa się za człowieka religijnego i klepie te swoje zdrowaśki. Nie na tym polega nasza wiara. Jezus ostrzega:
Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. A więc: poznacie ich po ich owocach. Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości! (Mt 7, 19-23) >
Cytowana przypowieść na samym początku tego tekstu pochodzi z 25. rozdziału Ewangelii Mateusza. Dalsza cześć tego rozdziału to słynna wizja Sądu Ostatecznego. („Byłem głodny, a nie daliście mi jeść…”) Wynika z niej, że sądzeni będziemy także z tego dobra, którego nie zrobiliśmy, choć powinniśmy je zrobić. Nie wystarczy „być dobrym” i nie robić nic złego. To za mało. Bóg wzywa nas do radykalnego działania. Do prawdziwego życia przykazaniami, do wprowadzenia naszej wiary w życie. Czy to w pracy, czy w rodzinie, czy w nadchodzących wyborach. I to zrobić może każdy. Niezależnie od tego, ile otrzymał od Niego talentów.
Prawdą jest, że są osoby, które otrzymały nadzwyczajne łaski. Gdy czytamy życiorysy takich świętych jak Padre Pio, czy Faustyna, widzimy, że oni rozmawiali z Jezusem twarzą w twarz. Ale ta niezwykła łaska przyszła z wieloma innymi darami, których raczej żaden z nas nie pragnie: Wielkie cierpienia, choroby, stygmaty, wizje szatana, fizyczne torturowanie i bicie przez kudłatego, całe lata „pustyni duchowej”, uczucia oddalenia się od nas Boga i wiele innych. Życie pełne cierpienia i pełne niesamowitej odpowiedzialności za to, by nie zmarnować darów, jakie się otrzymało.
Jest jeszcze kwestia podejścia do tego, co nas w życiu spotyka. Ja, jak to napisałem w swoim świadectwie, widziałem wiele znaków od Boga w swoim życiu. Nie były to jednak przeżycia mistyczne, nie ukazywały mi się anioły i święci, ani dusze czyśćcowe, ani sam Bóg nie uznał w swej mądrości, że należy mi się taki zaszczyt bym Go oglądał już teraz, tu, za mojego życia na ziemi. Większość ludzi uzna te wszystkie moje przeżycia za przypadki, zbiegi okoliczności, za coś wytłumaczalnego racjonalnie. I tak właśnie jest w życiu większości z nas. Bóg nam zsyła te drobne prezenty, dowody swej obecności, a my je szybko wrzucamy do szufladki „przypadek”.
Na mojej stronie jest cudowne świadectwo Darka. Darek był narkomanem i będąc pod wpływem działania narkotyków wpadł pod samochód. W konsekwencji tego wypadku został inwalidą przykutym do łóżka na wiele lat. Co więcej, choroba ta była niezwykle bolesna i zakończyła się śmiercią. Wiele osób odebrałoby to jako przekleństwo, Darek nazwał ten samochód błogosławionym. Przez chorobą bowiem odnalazł Boga, nawrócił się i odszedł do domu Pana pogodzony z Bogiem i ze sobą. Ale przecież to, że on się nawrócił zależało tylko od niego, prawda?
Każdy z nas otrzymuje więc tyle, ile mu jest konieczne do osiągnięcia zbawienia. Nie mamy równych szans, prawda. Ale wszyscy mamy jakieś szanse. Wszyscy też mamy gwarancję, że zostaniemy sprawiedliwie ocenieni. I o ile w doczesnym życiu wyraźnie widać, że dzieci z ubogich, rozbitych rodzin, w których alkohol jest czymś codziennym, dzieci chore, kalekie mają dużo gorsze warunki, dużo mniejsze szanse na ukończenie szkoły, zdobycie zawodu i spokojne, godne życie, to gdy chodzi o życie duchowe, o możliwość zbawienia czasami bywa dokładnie odwrotnie. Komfort naszego codziennego życia, brak stresów i cierpień powoduje, że stajemy się letnimi w swej wierze.
Nasze życie duchowe musi się hartować. Każdy jest „święty”, jak nie ma ani pokus, ani możliwości grzechu. Problem się zaczyna, gdy zaczyna się pokusa. W dzisiejszym czytaniu z Listu do Hebrajczyków autor nam przypomina: „Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi.” Hbr 12:4 Dlatego często ci, co ich życie hartuje, jak wielu w historii Kościoła, zostają kanonizowanymi świętymi. Dlatego tak do mnie przemawia świadectwo Darka. A na wielu z tych, którym zazdrościmy teraz łatwego i spokojnego życia, czeka smutna i bolesna niespodzianka, gdy zobaczą swe życie tak, jak je widzi Bóg.
No comments:
Post a Comment