Zuzanna była żoną zacnego i poważanego Izraelity i imieniu Joakim. W jego domu zbierali się często obywatele miasta, w którym zamieszkiwał, a ponieważ miał on sporą rezydencję z pięknymi ogrodami, sędziowie w jego domu rozpatrywali skargi współobywateli.
Pewnego dnia Zuzanna, myśląc, że wszyscy już opuścili jej dom, postanowiła się wykąpać w ogrodzie. Sędziowie jednak, dwoje obleśnych starców, płonących pożądaniem do niej, nie opuścili ogrodu, ale siedzieli ukryci w krzakach, szukając okazji do grzechu.
Gdy dziewczęta służebne odeszły po olejek i wonności i by zamknąć drzwi do ogrodu, sędziowie ujawnili swe brudne zamiary wobec Zuzanny, szantażując ją. Powiedzieli, że jak się im nie odda, oskarżą ją, że ją przyłapali w ogrodzie podczas niemoralnego aktu z jakimś młodzieńcem.
Westchnęła Zuzanna i powiedziała: Jestem w trudnym ze wszystkich stron położeniu. Jeżeli to uczynię, zasługuję na śmierć; jeżeli zaś nie uczynię, nie ujdę waszych rąk. Wolę jednak niewinna wpaść w wasze ręce, niż zgrzeszyć wobec Pana. Zawołała więc Zuzanna bardzo głośno; krzyknęli także dwaj starcy przeciw niej. (Dn 13,22-24)
Oczywiście wpadli słudzy, zdziwiwszy się bardzo, że Zuzanna była taka, jak opowiadali sędziowie. Nikt bowiem nie wierzył jej, młodej, atrakcyjnej kobiecie. Świadectwo dwojga świadków, poważnych mężów, przekonywało wszystkich. Opinia publiczna potępiła już piękną Zuzannę. W tamtych czasach nie było jeszcze seriali, nie było ani M jak Miłość, ani Złotopolskich, więc takie sprawy sądowe musiały zaspokoić potrzebę rozrywki dla tłumu.
Nie jest to jednak koniec historii. Prowadzoną na śmierć Zuzannę ujrzał Daniel. Młody, przystojny młodzieniec, ale cieszący się wielkim poważaniem, bo wszyscy wiedzieli, że jest prorokiem. Nazwał on swych współbraci głupcami i powiedział, żeby wszyscy wrócili do sali sądowej, a łatwo wykaże bezpodstawność oskarżenia przeciw Zuzannie. Odizolował od siebie naszych szukających przygód staruszków i osobno zadał im pytanie, pod jakim drzewem ujrzeli grzeszącą Zuzannę. A ponieważ ujrzeli ją tylko w swojej obleśnej wyobraźni, każdy wyobraził sobie inne drzewo i ich zeznania się nie zgadzały. Okazało się, że ich oskarżenie rzeczywiście było fałszywe.
To tyle historii pięknej Zuzanny. Jej postawa przypomina postawę innej pięknej młodej dziewczyny, świętej Marii Goretti , dwunastoletniej dziewczynki, która została zabita przez niedoszłego gwałciciela, bo nie chciała mu ulec. Nie chciała, bo wiedziała, ze to, co on chce uczynić, jest grzechem. Wolała zginąć, ale być czysta w oczach Boga, niż żyć, ale mieć na swym sumieniu grzech.
Oczywiście nie opowiadam tych historii, żeby teraz wygłosić „hiobmilię” na temat potrzeby unikania grzechu. Piszę o tym, żeby uświadomić wam, kim są „bad guys”, a kto jest tu bohaterem. W powyższych przykładach jest to oczywiste, prawda? Starcy i Aleksandro, morderca Marii. Ale w życiu nie zawsze tak jest, nieraz nie widzimy dokładnie kto jest tym czarnym charakterem. Nie widzimy tego wtedy, gdy osoba szantażowana, osoba, pod której adresem stosowana jest przemoc, ulegnie. Wtedy staje się ona niejako nie tylko współodpowiedzialna za zło, jakie się wydarzyło, ale często jest w naszych oczach gorsza od tych, którzy ją złamali i zmusili do niecnego czynu.
Do czego zmierzam? Otóż tak naprawdę to piszę o skandalu wśród kleru. Skandalu dotyczącego księży, którzy współpracowali ze służbą bezpieczeństwa w PRL-u. Tylko, że mnie się robi niedobrze, jak słyszę oskarżenia pod adresem tych księży. Bo to nie oni są tu czarnymi charakterami i nie oni są tu przyczyną zła.
Oczywiście, że lepiej jest, jak mamy nieugiętą postawę. Jest ona zawsze możliwa, i sam Prymas Tysiąclecia dal nam tego przykład. Ale czasem łatwiej być nieugiętym prymasowi, niż wikaremu w malej parafii. Na Wyszyńskiego były zwrócone oczy całego świata, nikt nie widział księdza w malej wiosce, szykanowanego w naprawdę podły sposób.
Wielu kapłanów straciło życie, ale życie można tez zatruć w inny sposób. Czasem łatwiej umrzeć za wiarę, niż żyć z zszarganą opinią, w atmosferze plotek, oszczerstw i pomówień. A bezpieka nie cofała się przed niczym.
Gdy przed kościołem stoi zrozpaczona matka z płaczącym dzieckiem, krzycząca pod adresem księdza, że jak ją chciał, to był czuły i kochający, a teraz się zapiera, jak później przez lata przychodzą na adres księdza widokówki z prośbą o pieniądze i wsparcie dla „jego” dziecka, to w małym miasteczku, w małej wsi, nie da się tego przed nikim ukryć. Nie da się tez zmyć tego błota oczerniającego kapłana. Zawsze, w opinii ludzi, coś zostaje. „Coś w tym musi być”, mówią, bo przecież nie wzięło się to oskarżenie z niczego?
Oczywiście, ze nie z niczego. Wzięło się z instrukcji bezpieki „Jak łamać niezłomnych”. My nie mamy prawa oskarżać tych kapłanów. Tych, którzy ze strachu, z bezsilności, z obawy przed prześladowaniami skierowanymi przeciw ich najbliższym, podjęli się jakiejś formy współpracy. Nie mamy tym bardziej, że wielu z tych oprawców pobiera dziś wysokie emerytury, żyje po królewsku i nikt jakoś nie publikuje list z ich nazwiskami.
Nikt też nie widzi problemu w fakcie, że członkowie partii, która stworzyła ten system i wspierała taką działalność służb bezpieczeństwa, dalej są aktywnymi politykami, posłami, eurodeputowanymi, członkami wielu rad nadzorczych spółek skarbu państwa itd., itp. Do nich jakoś nie mamy pretensji, do nich, którzy byli przyczyną tego zła, a oskarżamy tylko ofiary. Bo księża, którzy się załamali, są tu właśnie ofiarami. I to być może tymi najbardziej skrzywdzonymi.
Jasne jest, że taka postawa jak Zuzanny, czy Marii Goretti jest znacznie lepsza. Ale nie każdy jest bohaterem. Nie każdy ma na tyle wiary, silnej woli, samozaparcia i odwagi, żeby taką postawę przyjąć. Dlatego o Zuzannie czytamy w Biblii (Księga Daniela, rozdział 13), a Maria Goretti została świętą. Ale nie oskarżajmy tak łatwo tych, którzy się ugięli przed złem, bo nie wiemy, jak my byśmy w ich miejscu postąpili i nie wiemy, ile jest prawdy w notatkach bezpieki.
Agent, ten etatowy, nie skaperowany, tez się musiał wykazać, że jest aktywny i skuteczny. Jestem przekonany, że masę notatek służbowych, informacji i zapisków robili sami, bez żadnej współpracy informatorów i sami fabrykowali fakty. To było w tamtych czasach normalne. Jak z frekwencją przy głosowaniu. To nie Komitet Centralny fałszował statystyki, mówiąc, że 99,44% ludzi oddało glosy na jedyny słuszny kierunek partii, ale komisja wyborcza w punkcie glosowania sama oddawała głosy za olewających „demokrację socjalistyczną” obywateli. Bali się, że skoro wszędzie indziej 99% ludzi głosuje, nie mogą wykazać, że u nich było tylko 10% mieszkańców okolicznych ulic. Zapewne podobny mechanizm działał wśród agentów bezpieki i każda, najniewinniejsza rozmowa np. z osobą odbierającą paszport, czy zwracającą go po powrocie mogła zostać zapisana jako raport informatora skaperowanego do współpracy. Dodatkowo także odpowiednio „podkolorowana”, żeby wykazać, jak wartościowego agenta udało się skaperować.
Starajmy się wiec postępować w naszym życiu jak Zuzanna i Maria Goretti, ale bądźmy miłościwi dla tych, którzy tak nie postąpili. Nie zapominajmy słów Modlitwy Pańskiej, która codziennie powtarzamy. Nie zapominajmy zwłaszcza słów komentarza do niej, które wygłosił sam Pan Jezus:
… i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego! Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień. (Mt 6,12-15)
No comments:
Post a Comment