Wróciłem wczoraj z Krakowa i podczas mojego pobytu w tym mieście dowiedziałem się znowu czegoś nowego. Otóż, o czym chyba niewielu Krakusów wie, dowiedziałem się, że Święty Józef jest patronem podwawelskiego grodu. Zacznę jednak może od początku.
Większość mojego „krakowskiego życia” mieszkałem na terenie parafii św. Mikołaja z ulicy Kopernika. Nie był to jednak najbliższy kościół mojego domu, gdyż bliżej znajdowało się kilka kościołów i kaplic zakonnych. Na samej ulicy Kopernika jest kościół Jezuitów i mała kapliczka sióstr Karmelitanek, ale jest też kościół Karmelitów bosych na ulicy Rakowieckiej.
Ten ostatni kościół przejął w pewnym sensie rolę parafii dla mieszkańców Osiedla Oficerskiego i okolic. Tam chodziłem przez osiem lat na religię, tam otrzymałem sakramenty Pierwszej Komunii Świętej i Bierzmowania i tam najczęściej byłem na niedzielnej mszy. Kościół zawsze był pełen ludzi, czasem nie można było znaleźć nawet stojącego miejsca, mimo, że było kilkanaście mszy każdej niedzieli. Często też po mszy organista grał przepięknie tokatę i fugę d-moll Jana Sebastiana Bacha.
Czasy jednak się zmieniły. Powstało sporo nowych kościołów. Tereny mojej dzielnicy mają nową parafię, parafię Miłosierdzia Bożego. Nikt też już nie przyjeżdża z Nowej Huty na mszę do Krakowa. Tam także powstało wiele nowych kościołów. U karmelitów więc jest już pusto i cicho. Także raczej biednie. A sam kościół wygląda na dużo mniejszy, niż mi to zostało w pamięci. Jednak podczas ostatniego pobytu w Krakowie był on znowu tak wypełniony, jak bywał przed czterdziestu laty.
W niedzielę, 19. marca, Kościół Powszechny obchodzi uroczystość św. Józefa. W tym roku, ponieważ była to niedziela, święto przeniesiono na poniedziałek. Główne krakowskie uroczystości odbyły się jednak w niedzielę. Przewodniczył im nasz nowy kardynał, arcybiskup Stanisław Dziwisz, a uroczystą mszę koncelebrował z nim, wraz z wieloma innymi kapłanami, kardynał Lwowski, arcybiskup Marian Jaworski. Nawiasem mówiąc kardynał Dziwisz skorygował żartobliwie witającego gości księdza, mówiąc, że kardynał Jaworski nigdy nie jest gościem w Krakowie. On tu zawsze jest u siebie. Kardynał Marian Jaworski bowiem nie tylko otrzymał święcenia kapłańskie w Kalwarii Zebrzydowskiej, ale ukończył teologiczne studia doktoranckie na UJ i był dziekanem Papieskiego Wydziału Teologicznego, a później rektorem Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie.
Dlatego w Krakowie tak uroczyście obchodzi się to święto, że Święty Józef jest patronem naszego miasta. A dlatego piszę o tym razem ze wspomnieniami o kościele Karmelitów Bosych, bo właśnie w tym kościele znajduje się słynący łaskami obraz przedstawiający Świętego Józefa i właśnie tutaj odbywały się te uroczystości. Ponieważ, myślę, niewielu nawet spośród Krakowian zna historię tego obrazu, napiszę tu to, co przeczytałem w informacyjnej gablotce obok furty klasztornej w kościele na Rakowickiej:
„Obraz św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny znajdujący się w naszym kościele w ołtarzu bocznym lewej nawy jest głównym obrazem Patrona Miasta Krakowa. Został namalowany techniką olejną na płótnie o wymiarach: 281,5 x 170 cm w klasztorze Santa Maria della Scala w Rzymie przez karmelitę bosego br. Łukasza od św. Karola (zm. 1682).
Pierwotnie znajdował się w nieistniejącym obecnie kościele pw. ŚŚ. Michała i Józefa – przy zbiegu dzisiejszej ulicy Poselskiej i Senackiej. W 1669 roku z okazji erekcji bractwa św. Józefa nowy obraz niesiono w uroczystej procesji z kościoła Mariackiego do kościoła karmelitów, gdzie go umieszczono w nowym bocznym ołtarzu. Obraz, do którego kultu przyczyniło się Bractwo św. Józefa, zasłynął licznymi łaskami. W 1678 roku, w czasie zarazy panującej Krakowie, wierni oddawali się pod opiekę św. Józefa i przynosili srebrne wota z podziękowaniem za ocalenie od śmierci.
W XVIII wieku, w ślad za tragicznymi skutkami licznych wojen, które przeciągały się przez Polskę, szły głód, zaraza i śmierć. Dotknęły one również Kraków. Magistrat miasta, inspirowany przez Karmelitów, zwrócił się o ratunek do św. Józefa. W 1714 roku na plenarnym posiedzeniu radnych miasta i przedstawicieli cechów w tajnym głosowaniu jednomyślnie wybrano św. Józefa patronem miasta. Wybór ten zatwierdził papież Klemens XI przez dekret Kongregacji Obrzędów z dnia 23 marca 1715 roku.
Uroczyste ogłoszenie patronatu św. Józefa i oddanie Miasta pod jego opiekę odbyło się 11 maja 1715 roku. Obraz niesiono w uroczystej procesji wokół Rynku pod przewodnictwem biskupa Łubieńskiego, przy dźwiękach dzwonów i huku armat. Św. Józef nie zawiódł pokładanych w nim nadziei. Wszyscy znaleźli u niego skuteczną pomoc i opiekę. Już tego samego nią uzdrowił Jana Antoniego Słowakiewicza, doktora medycyny i radnego miasta.
W 1797 roku rząd austriacki zmienił klasztor na więzienie (obecnie Muzeum Archeologiczne), a kościół przebudował na pomieszczenia sądowe (obecnie archiwum PAN). Wyrzuceni zakonnicy przenieśli łaskami słynący Obraz do klasztoru karmelitanek bosych przy ul. Kopernika 44, gdzie pozostawał w ukryciu przez 135 lat. W 1932 roku karmelici sprowadzili wizerunek do swego nowego klasztoru przy ulicy Rakowickiej 18. Umieszczono go w oratorium zakonnym.
W 1979 roku po stwierdzeniu tożsamości obrazu i zapoznaniu się z jego wspaniałą historią, kapituła klasztoru podjęła decyzję wznowienia kultu. W tym celu przebudowano boczny ołtarz, a obraz poddano konserwacji. W uroczystość św. Józefa Robotnika, 1. maja 1980 roku odbyła się intronizacja łaskami słynącego wizerunku.
Na nowo odkryty Patron Miasta Krakowa wychodzi na spotkanie dzisiejszych jego mieszkańców, ofiarując im swoją miłość i opiekę.”
Obraz mieści się w lewej nawie kościoła, a sam kościół jest bardzo niedaleko Dworca Głównego. Trzeba wyjść na „Dworzec Wschodni”, lub kierować się do wyjścia na ulicę Bosacką i pewnie wystarczy się porozglądać. Wieża kościoła, z dużym zegarem, jest widoczna z daleka. Warto odwiedzić ten kościół i ten cudowny Obraz. Święty Józef, po Najświętszej Maryi Pannie jest najbardziej czczonym świętym w Kościele, a wydaje się, że Kraków szczególnie ostatnio potrzebuje Jego opieki. Inaczej pozostanie po nim tylko legenda. Z kupą długów, rozkopanymi ulicami i bardzo rozbudowaną administracją.
Przy okazji zdradzę tu pewną tajemnicę. Ten kościółek przy klasztorze sióstr karmelitanek bosych na Kopernika 44, o którym wspominała historia cudownego Obrazu, dalej istnieje. To mniej-więcej na wysokości Ogrodu Botanicznego, ale z drugiej strony ulicy. Nikt niemal go nie zauważa, przechodząc tamtędy, a szkoda. Zwłaszcza ci, którzy chcieliby przyjmować częściej Pana Jezusa w Eucharystii pod dwiema Postaciami, powinni tam czasem wpaść na mszę. Ilekroć ja tam byłem, tak właśnie Eucharystia była spożywana: Ciało i Krew. Siostrom, z których modlitw wszyscy korzystamy, także przydałaby się zapewne jakaś pomoc, bo kościółek nieznany szerzej, a więc i taca pusta. To właśnie te siostry modliły się, i to skutecznie, o życie mojej chorej córeczki, po jej urodzeniu. Pewnie do świętego Józefa ;).
No comments:
Post a Comment