Tuesday, February 07, 2006

Archanioł Michał nie odważył się rzucić wyroku bluźnierczego, ale powiedział: Pan niech cię skarci! (Jud 1,9)

Ci zaś, jak nierozumne zwierzęta, przeznaczone z natury na schwytanie i zagładę, wypowiadając bluźnierstwa na to, czego nie znają, podlegną właśnie takiej zagładzie jak one, otrzymując karę jako zapłatę za niesprawiedliwość. ( 2P 2,12-13a)

Wydaje mi się, że powinienem dodać parę słów do poprzedniego felietonu. Temat bowiem nie przestaje być aktualny. Nie wycofując się z niczego, co wcześniej napisałem, chciałbym zauważyć, że reakcja krajów muzułmańskich jest zupełnie nieadekwatna do tego, co się wydarzyło. Rysunki Mahometa, jakkolwiek nie byłyby one obraźliwe dla wyznawców Islamu, stały się tylko pretekstem dla fundamentalistów islamskich. Wystarczy zobaczyć te płonące duńskie flagi w tylu krajach na Bliskim Wschodzie. Skąd te flagi się tam wzięły? Zapewniam was, że parę miesięcy temu duńska flaga była nie do dostania na Bliskim Wschodzie. Nie trzyma się w sklepie towarów, które są niesprzedawalne, a żaden Arab nie ma przecież na liście cotygodniowych zakupów duńskiej flagi. A raczej nie miał. Teraz ma i teraz flagi są do nabycia, tylko w tym celu, żeby je palić i podburzać antyeuropejskie, antychrześcijańskie i antyżydowskie nastroje.

Organizacje terrorystyczne, ich polityczne zaplecze doskonale rozgrywa całą tą sytuację dla swych politycznych celów. Teraz cała arabska opina publiczna jest po ich stronie. Teraz widać, że trzeba kontynuować wojnę w Europie, bić niewiernych, skoro jest to kontynent zamieszkały przez ludzi bluźniących Allachowi. Teraz zresztą już nie ważne, co się stało przed czterema miesiącami, ważne jak to wykorzystać do swoich celów. Przypominają się praktyki stosowane w Pakistanie, gdzie obowiązuje prawo islamskie. Wystarczy zapytać chrześcijanina, czy wierzy, że Mahomet jest prorokiem, by po jego negatywnej odpowiedzi donieść na niego do władz i skazać go za bluźnierstwo. Przypomina się Staś Tarkowski i jego dzielna odpowiedź Mahdiemu z powieści „W pustyni i w puszczy”. Staś przecież nie szukał zwady z wyznawcami proroka, nawet darzył ich sympatią. Praktyki takie, jakich jesteśmy ostatnio świadkami, to nie obrona przed atakowaniem wiary, ale prowokacja, żeby znaleźć pretekst do zamieszek, do odebrania majątku bliźniego, do zwykłej rozróby. Wydarzenia na Bliskim Wschodzie są tego kolejnym przykładem.

Watykan potępił wczoraj zarówno nadużywanie wolności słowa i opublikowanie rysunków przedstawiających proroka Mahometa, jak i reakcję krajów arabskich. W oświadczeniu Watykanu czytamy między innymi:
„Wolność myśli i słowa, potwierdzona w Deklaracji Praw Człowieka, nie może zawierać prawa do obrażania religijnych uczuć wierzących. Ta zasada, rzecz jasna, obowiązuje dla każdej religii”. W dalszym ciągu oświadczenia czytamy: „protesty przybierające formy przemocy są równie niedopuszczalne”.

Znalazłem też informację PAP, podającą za brytyjskim „The Guardian”, że
„Czołowy irański dziennik, prawicowy "Hamszari" rozpisze międzynarodowy konkurs na najlepszy satyryczny rysunek ilustrujący hitlerowską zagładę Żydów. Właścicielem "Hamszari" jest rada miejska Teheranu.

Dziennikarz gazety Farid Mortazawi, odpowiedzialny za jej szatę graficzną, chce wystawić na próbę przytaczane na Zachodzie twierdzenia o wolności prasy, którymi uzasadniono opublikowanie w duńskiej prasie i niektórych innych europejskich gazetach rysunków proroka Mahometa uznanych przez społeczność muzułmańską za obraźliwe.

Zachodnie gazety zamieściły bluźniercze rysunki pod pretekstem wolności słowa, dlatego przekonajmy się, czy rzeczywiście ich czyny pójdą za słowami i czy ich przywiązanie do wolności słowa jest na tyle duże, iż przedrukują również rysunkowe karykatury holokaustu - cytuje Guardian Mortazawiego.”


Cóż, wygląda na to, że ci, co się pierwsi oburzyli, są dokładnie tacy sami, jak ci, którzy ich obrazili. Jeżeli nie gorsi. Przypominają się jakże mądre słowa, które wypowiedział Jezus w Kazaniu na Górze, i które powtarzamy w Modlitwie Pańskiej każdego dnia:


Przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego! Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień.
(Mt 6,12-15)

Może w takim razie ktoś zapytać o co mi chodzi. Mamy nastawiać drugi policzek, czy walczyć o swe prawa? Mamy jak baranki znosić cierpienia, czy bronić dobrego imienia naszego Boga aż do śmierci? Aż do oddania za Niego życia? Cóż, ta sprzeczność jest tylko pozorna. Tumiwisizm i miłość do Boga i bliźniego to nie jest wcale to samo. Wprost przeciwnie. Czym innym jest indyferentyzm, czy relatywizm, a czym innym ofiarowanie swego cierpienia, zdławienie naturalnej każdemu człowiekowi chęci zemsty, dla okazania miłości bliźniemu i posłuszeństwa przykazaniom bożym.

Można pokazać swe stanowisko bez stosowania przemocy. Można na przykład nastawić drugi policzek, modląc się za naszych prześladowców, bez popierania ich finansowo. Mówię tu o zachowaniu się chrześcijan wobec wydawnictw, „dzieł sztuki” czy filmów mających świętokradcze przesłanie wobec naszego Boga. Wystarczy przecież nie wydawać pieniędzy na bluźniercze filmy, książki czy czasopisma. To najczęściej wystarczy, by zaprzestali tworzenia swej „sztuki”. Poza tym wybaczać można swoje krzywdy. Nie jestem pewien, czy mamy prawo wybaczać, gdy ktoś obraża nie nas, ale Boga. Oczywiście, że obrażanie Boga obraża i nas, ale jest tu pewna różnica, gdy ktoś pisze obraźliwe słowa o mnie, czy nawet o moich najbliższych, a czym innym jest gdy pisze je o Bogu.

Prawo w Starym Testamencie mówiąc o zasadzie „oko za oko, ząb za ząb” nakazywało sprawiedliwą zemstę. Pokazywało, że takie działanie, jakie widzimy teraz na Bliskim Wschodzie, tysiące lat po napisaniu tych słów: palenie ambasad, przemoc, nawoływanie do świętej wojny za zamieszczenie paru rysunków, nie powinno mieć miejsca. Trudno tu mówić o jakimkolwiek poczuciu sprawiedliwości. Dopiero gdy taka zasada stanie się zrozumiała i powszechnie akceptowana, zasada zemsty proporcjonalnej do przewinienia, może Bóg objawić idealne rozwiązanie: prawo miłości. Zemsta należy do Boga, nie do nas, więc my nie powinniśmy stawiać oporu złemu.

Niestety, jak widać, to tylko teoria. Zemsta ludzi ciągle zbyt często przypomina vendettę, dżihad, mszczenie się bez opamiętania i bez żadnych proporcji w stosunku do wyrządzonych krzywd. Widać tu wyraźnie, że pewne czyny, nawet wydawałoby się niewielkie, mogą mieć olbrzymie i nieprzewidywalne konsekwencje. Ale z tego powinniśmy wyciągnąć nauczkę. Gdyby duńska prasa uszanowała uczucia religijne wyznawców Islamu, ani nie byłoby całej tej zadymy, ani nie dostarczyliby pretekstu fundamentalistom islamskim do rozpętania całego tego zamieszania. Dlatego tak ważne jest zawsze robić to, co się powinno. Gdyby wszyscy postępowali tak, jak wskazuje nam Kościół, nie byłoby w ogóle problemu.

Święty Jakub tak pisze i wolności słowa:


Tak samo język, mimo że jest małym organem, ma powód do wielkich przechwałek. Oto mały ogień, a jak wielki las podpala. Tak i język jest ogniem, sferą nieprawości. Język jest wśród wszystkich naszych członków tym, co bezcześci całe ciało i sam trawiony ogniem piekielnym rozpala krąg życia. Wszystkie bowiem gatunki zwierząt i ptaków, gadów i stworzeń morskich można ujarzmić i rzeczywiście ujarzmiła je natura ludzka. Języka natomiast nikt z ludzi nie potrafi okiełznać, to zło niestateczne, pełne zabójczego jadu. Przy jego pomocy wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże. Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, bracia moi.
(Jk 3, 5-10)

Tak być nie może, bracia moi. Tak być nie może.

No comments:

Post a Comment