Większość świąt w Stanach Zjednoczonych wypada w poniedziałek. Wynika to z prostego faktu: święta wypadające we wtorek, czy czwartek powodują, że tworzą się długie weekendy, które nie są zbyt dobre dla pracodawców, czy gospodarki kraju. Wymyślono więc, że najlepiej, gdy święto zawsze będzie w poniedziałek, wtedy po prostu dochodzi zawsze tylko jeden wolny dzień.
Oczywiście mówiąc o świętach w Ameryce należy dodać, że są one tu zawsze dobrowolne. Żaden pracodawca nie musi ich uznawać i każdy ma prawo nakazać swym pracownikom pokazać się w robocie tego dnia. Zwyczajowo jedynie państwowe i stanowe urzędy, szkoły i banki zawsze i we wszystkie święta są zamknięte. Biuro w naszej parafii też. Ale już w mojej pracy nie ma żadnych świąt. Jedynie wszystko się przesuwa o jeden dzień. Pracujemy od wtorku do soboty, zamiast od poniedziałku do piątku.
Jedyne chyba święta, które zawsze wypadają w "swoim dniu" to Dzień Niepodległości, 4 lipca i Boże Narodzenie. Boże narodzenie jest też jedynym świętem uznawanym w naszej firmie. To jedyny dzień, gdy wszyscy kierowcy jadą do domu.
Ale w inne święta i tak nie możemy dostarczać towarów, bo ich nie przyjmują sklepy, do których rozwozimy towar. Więc jutro, czwartego lipca, nie da się zrobić dostawy. Zostaje przesunięta na piątego.
Ja, jak zwykle, miałem dostawy w Charlotte w poniedziałek. Nie mogłem szybko zjechać na bazę, po kolejny towar, by go dostarczyć we wtorek, bo we wtorek rano musiałem zabrać ładunek wody do Savannah. A w środę święto i wszystko zaczyna się walić. Pracoholikiem to ja nie jestem, ale trochę pieniędzy wypadałoby zarobić, więc gdy zaczęło to wyglądać tak, że będą tylko dwie naczepy w tym tygodniu, zacząłem przynudzać o dłuższą trasę. najlepiej Key West.
W firmie jest ponad setka kierowców, a do sklepu na Key West jedzie się tylko 50 razy w roku. Statystycznie więc każdy mógłby tam być raz na dwa - trzy lata. Co gorsze i tak jeździ tam zwykle jeden kierowca, starszy już pan, mający koło siedemdziesiątki. On by miał problemy z regularnym rozładowywaniem trzech naczep tygodniowo, więc jeździ na dalsze trasy. Ale ja i tak wymarudziłem po raz drugi ten wyjazd.
Pewnie dlatego, że trzeba tam ruszyć 4. lipca, a Amerykanie naprawdę świętują w tym dniu. Więc pewnie nikt specjalnie się nie palił do tego wyjazdu. A ja tam lubię jeździć, bo jest "wakacyjnie". I pewnie będę miał czas by pójść na parę godzin na plażę. Jedyne niebezpieczeństwo polega na tym, że być może w ten tydzień będzie tam tak wielu turystów, że zamiast siedzieć na plaży będę stał w korkach na jedynej drodze, łączącej Key West z głównym lądem.
Zobaczymy. Ruszam jutro. Będzie jakiś film z tej trasy i będą fotki. Na razie nakręciłem pierwszą część filmu, z załadunku towaru w Charlotte i mówię tam też o nawigacji, którą mam w komputerze i o mojej elektronicznej karcie drogowej. Film powinien być na YouTube za kilka godzin. Zapraszam.
Ta droga łącząca Key West z kontynentem, to jak polska Zakopianka :)
ReplyDelete