North Carolina Department of Public Instruction (NCDPI) to agencja rządowa zajmująca się programem nauczania w szkołach publicznych w Północnej Karolinie. W czasie opracowywania zmian tych programów dla gimnazjalnego przedmiotu "social studies" (coś, co za "moich czasów" nazywało się w PRL-u "propedeutyka nauki o społeczeństwie"), wyszła propozycja, by decyzję Sądu Najwyższego USA w sprawie Roe vs. Wade, legalizującą aborcję, zacząć przedstawiać jako decyzję kończącą opresję kobiet przez rząd Stanów Zjednoczonych.
Dzieci uczyłyby się, że tak, jak czarnoskórzy mieszkańcy nie mieli prawa głosować, uczyć się w tych samych szkołach, czy nawet korzystać z tych samych toalet, że tak, jak kobiety nie mogły brać udziały w czynnym i biernym życiu politycznym, tak samo nie miały prawa do aborcji. zatem prawo to miało być przedstawione jako tak podstawowe, jak np. prawo do udziału w wyborach i że dopiero Sąd Najwyższy w 1973. roku zakończył tę "jawną niesprawiedliwość".
Nasi biskupi, biskup Raleigh, Michael F. Burbidge i biskup Charlotte, Peter J. Jugis zorganizowali akcję informacyjno-protestacyjną na temat tych propozycji, w wyniku której do organizacji rządowej wpłynęło 1800 maili protestujących przeciwko propozycjom zmian programu. Na skutek tego odzewu wyborców, propozycję wycofano. (Artykuł w diecezjalnej gazecie, strona 4)
Biskupi Furbidge i Jugis napisali list, dziękując wszystkim za pomoc w usunięciu tej propozycji, która, gdyby została wcielona w życie, spowodowałaby, że wiele dzieci zaczęłoby spostrzegać opozycję wobec tej niesprawiedliwej decyzji Sądu Najwyższego jako coś moralnie złego, równego poparciu dla rasizmu.
A mnie "serce roście patrząc na te czasy". Mając takich biskupów, jak nasz Peter Jugis, młodych, ortodoksyjnych, nie bojących się dawać nam przykład, przewodzących nam, jestem optymistą co do przyszłości Kościoła. Jestem przekonany, że aborcja wkrótce zacznie być spostrzegana nie przez pryzmat rzekomych praw kobiet do zabijania swego płodu, ale przez pryzmat prawa każdego dziecka do życia. I wszyscy zrozumieją, że prawdziwymi oprawcami nie są ci, którzy zabraniają zabijać niewinne dzieci, ale ci, którzy się tego okropnego czynu dopuszczają.
Przykład ten pokazuje także, że zawsze warto walczyć, nawet, gdy jest nas niewielu. Katolicy są tu, w samym sercu "Bible Belt" nieliczną mniejszością, stanowiącą niewiele ponad 4% z niemal 10 milionów rezydentów tego stanu. W moim mieście, Charlotte, jest 800 kościołów, ale tylko 2% z nich, to kościoły katolickie. Fakt, że niektóre trudno nazwać małymi, nasza parafia ma 8 tysięcy rodzin, ale w metropolii liczącej kilka milionów mieszkańców, to ciągle jest marginalna grupa. Co więcej, katolicy mają swój własny system szkół i wielu z nas nie posyła naszych dzieci do szkół publicznych.
Mimo to akcja biskupów odniosła sukces. Myślę, że głównie dlatego, że poza paroma ideologami, którzy chcieli przeforsować swe chore pomysły do programu nauczania, tak naprawdę niewiele ludzi nawet w departamencie szkolnictwa wierzyło w te bzdury. Gdy więc ich skrzynki pocztowe zostały zalane protestami od rodziców, szybko ukręcili sprawie łeb. Jednak gdyby nie zaradzono temu złu w zarodku, to kto wie co by się stało. Może za kilkanaście lat rzeczywiście wszyscy byliby przekonani, że aborcja jest jakimś podstawowym prawem, a jej zakaz dowodem na represjonowanie kobiet przez niesprawiedliwy rząd. Dzięki naszym biskupom, którzy na czas dostrzegli niebezpieczeństwo, udało się temu zapobiec.I na koniec jeszcze parę słów na temat mojego biskupa, Petera Jugisa. Poznałem go gdy był jeszcze młodym księdzem, zaraz po seminarium. Prawdę mówiąc, młody to on jest nadal, to mój rocznik, 1957. :-D Gdy kilkanaście lat temu w parafii św. Johna Neumanna brakowało księdza, księża "katedralni" tymczasowo odprawiali tam Msze i kiedyś ksiądz Peter właśnie tam poświęcił moją nową ciężarówkę. Od tego czasu mnie pamięta, gdy się czasem gdzieś spotykamy.
On sam urodził się w Charlotte, ukończył tu studia, na UNCC, gdzie studiuje także moja córeczka, następnie kształcił się w Rzymie (w Rzymie też uzyskał święcenia kapłańskie z rąk Jana Pawła Wielkiego) i jest doktorem prawa kanonicznego. Biskupem został mianowany także przez JP Wielkiego w roku 2003.
A ja ostatni raz osobiście spotkałem go przypadkowo, pewnie coś z rok temu, pod kliniką aborcyjną w Charlotte. Była właśnie jedna z akcji "40 dni modlitw dla życia" i stałem z innymi na chodniku, z różańcem w ręku, gdy nagle zajechał mocno podniszczony już Buick z naszym biskupem za kierownicą i on sam także zjawił się, by się pomodlić w intencji zakończenia aborcji w Stanach. Bez mediów, bez rozgłosu i bez eskorty. Z potrzeby serca. Porozmawiał z nami, pobłogosławił mi w intencji sukcesu udostępnienia Biblii audio w Internecie i po spędzeniu na modlitwie godziny pod kliniką, odjechał do swoich obowiązków.
Takiego mamy biskupa i taki właśnie jest Kościół Katolicki. Tylko, że takich biskupów, w małych diecezjach, na końcu świata, nikt nie dostrzega. Ale to oni tworzą większość w Kościele, oni są tą prawdziwą tkanką Kościoła. Oni mają wpływ na to, co w Kościele się dzieje. Nikt nie zna ich nazwisk, nikt o nich nie pisze, nikt z nimi nie przeprowadza wywiadów. Nie są kandydatami do kardynalskich kapeluszy, nie będą brani pod uwagę w następnym konklawe, ale to są nasi apostołowie. Nasi duchowi ojcowie i cieszę się niezmiernie, że właśnie biskup Peter Jugis jest moim pasterzem. Bogu niech będą za to dzięki.
No comments:
Post a Comment