W tą niedzielę słyszymy w Kościele czytanie z Ewangelii św. Marka o bogatym młodzieńcu i uchu igielnym. Wszyscy znamy ten fragment Ewangelii i wszyscy zapewne słyszeliśmy jej wytłumaczenie, ale jakby ktoś akurat nie pamiętał, pozwolę sobie dodać kilka swoich uwag. Tym bardziej, że ja, choć już parokrotnie pisałem o tym, ciągle się uczę nowych szczegółów.
Pierwsza interpretacja, z jaką się spotkałem, to taka, że greckie słowo kamilos ('wielbłąd') jest błędem, bo powinno tam być słowo kamêlos, które oznacza sznur, powróz. Tym bardziej, że w języku aramejskim słowo gamla oznacza zarówno wielbłąda, jak i sznur. Zapewne dlatego, że sznury robiono wtedy z włosia wielbłądów.
Znacznie jednak popularniejszą interpretacją tego tekstu jest wyobrażenie o wąskim przetyku w murach Jerozolimy, które były, dla bezpieczeństwa, jedynymi bramami otwartymi po zmroku. Łatwe do obrony i niemalże niemożliwe do sforsowania przez wrogie wojska, szczególnie, gdy zmierzały one konno, lub na wielbłądach. Gdyby nawet udało się wielbłąda przepchać przez taki otwór w murze, koniecznie trzeba było go pozbawić jakiegokolwiek bagażu.
Tak też dalej postępuje interpretacja słów Pana Jezusa. Bogaty młodzieniec jest doskonałym wykonawcą Prawa. Przestrzega wszystkich przykazań, ale przestrzega tylko ich litery. Panu Jezusowi chodzi jednak o coś więcej. O całkowite oddanie.
Młodzieniec, na którego Jezus spogląda „z miłością” zbyt kocha swoje materialne posiadłości, by przejść przez ucho igielne. Jego wielbłąd jest objuczony, a on nie jest gotowy do porzucenia tego bagażu. Dlatego nie jest gotowy do przyłączenia się do apostołów. Jakże inaczej, niż Piotr, Mateusz, Jan, czy Jakub. Zostawili swoje łodzie, zostawili swoje urzędy, przynoszące im spory dochód, zostawili wszystko i poszli za Jezusem. Jedyny, który w swym sercu nie zostawił nic za sobą, był Judasz, który okradał apostołów i dla trzydziestu srebrników zdradził swego Nauczyciela.
Ojciec Mitch Pacwa z EWTN, jezuita polskiego pochodzenia, nieraz powtarza, że karawan nie ma ani bagażnika na dachu, ani haka do przyczepy. I jak zauważa biblijny Hiob, „nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę.” Gdy na pogrzebie męża zapytano wdowę po Rockefellerze ile majątku zostawił jej mąż, odparła: „Wszystko”. Bo śmierć jest tym momentem, który powoduje, że nagle zupełnie inne bogactwa zaczynają się liczyć, a nasze konto bankowe jest zupełnie bez znaczenia.
To tyle interpretacja tekstu. Teologicznie bez zarzutu, problemem jednak jest to, że… w murach Jerozolimy nie ma żadnych przetoków, czy małych bram. Nawet ostatnio, gdy byłem tam w maju, chciałem sfotografować to „ucho igielne”, ale nasz przewodnik powiedział, że jest to wymysł średniowieczny, pochodzący z XV wieku, czy może według innych źródeł z wieku IX, jednak nikomu nie udało się potwierdzić istnienia takich otworów w murze.
Jak zatem pokonać tę trudność? Jest kilka możliwości. Ja się wychowałem na Sienkiewiczu i choć trudno go nazwać autorytatywnym źródłem historycznym, to jednak w mojej pamięci utkwiło to, że na nocne wycieczki rycerze opuszczali oblężone twierdze tajnymi przetokami w murze. Zatem sama koncepcja takich otworów, w czasach, gdy miasta bywały otoczone murami, była dość powszechna. Zatem to, że dziś ich nie możemy znaleźć, nie znaczy wcale, że nie było ich w czasach Jezusa.
Musimy pamiętać, że choć co prawda Jerozolima jest dziś otoczona murami, nie są to dokładnie te same mury, co 2000 lat temu. Dziś na przykład miejsce śmierci Pana Jezusa i Jego Grób są wewnątrz murów, ale wtedy były poza murami. Miasto bowiem znacznie się od tamtych czasów powiększyło. Zatem jest całkiem możliwe, że miejsce, o którym wspominał Pan Jezus nie zachowało się do dzisiaj. A może jednak...
W 1859 rosyjski rząd nabył fragment terenów obok Bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie. W 1882 roku car Aleksander III powołał organizację o nazwie Православное Палестинское Общество Иерусалим и Ближний Восток, mającą na celu zbadanie tych terenów. Organizacji tej przewodniczył brat cara, Wieki Książę Siergiej Aleksandrowicz, który przeznaczył tysiąc rubli w złocie osobistego majątku na finansowanie badań.
Archeolodzy, pod przewodnictwem Antonina Archimandrity Kapustina i niemieckiego naukowca, Conrada Sika, odkryli fragmenty murów długości 2,5 metra i starą bramę, z otworami po zawiasach w murach, progiem, wytartym milionami stóp i kamieniami po obu stronach bramy, będącymi fragmentem drogi prowadzącej w stronę Golgoty. Jest bardzo prawdopodobne, że była to brama, którą przechodził Pan Jezus, niosąc swój Krzyż, na miejsce swojej kaźni. Tam właśnie, w odkopanym murze znajdował się niewielki otwór, który dziś niektórzy nazywają „uchem igielnym” (Foto ze strony ippo-jerusalem.info/english.html):
Oczywiście nie jest to żaden dowód, ale przykład ten pokazuje, że interpretacja z wielbłądem pozbawionym bagażu jest możliwa. Niezależnie jednak od tego, czy będzie to wielbłąd i otwór w murze, czy strzępiąca się, gruba nić i malutkie uszko igielne – nauka Pana Jezusa jest jasna. Bez Boga, bez Jego łaski, bez daru, jakim była Jego Śmierć dla odkupienia za nasze grzechy – zbawienie jest niemożliwe.
My musimy przestrzegać przykazań, odrzucić nasze bożki, „rozebrać wielbłąda”. Jednak to jest coś, co w matematyce nazywamy „warunkiem koniecznym, niewystarczającym”. Sami bowiem nigdy nie doskoczymy do Nieba. Bowiem ani nas Bóg nie zbawi wbrew naszej woli, ani my sami tego zbawienia nie osiągniemy. Jego dar wymaga naszej akceptacji, a nasze uczynki muszą być wynikiem odpowiedzi na Jego łaskę. Łaskę, która umożliwia nie tylko to, że możemy nawlec igłę grubą nicią, a wielbłądy przeprowadzić przez wąskie szpary w murze, ale także to, że nawet ja mogę mieć nadzieję na zbawienie mojej duszy.
PS. Moje stare posty na ten temat można znaleźć m. in. tutaj: "Wielbłąd, ucho igielne i Święty Wawrzyniec" ; "Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?" (Mk 10, 17-30)
Zapraszam.
No comments:
Post a Comment