Sunday, October 15, 2006

Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? (Mk 10,17-30)

Dzisiejsza Ewangelia należy do moich ulubionych fragmentów Pisma Świętego. Nie dlatego, że jest łatwa. Wprost przeciwnie. Dlatego, że przekazuje nam prawdę o chrześcijaństwie, którą wielu współczesnych ludzi pragnie jak najdalej odsunąć od siebie. Często bowiem wydaje się nam, że jak nic szczególnie złego nie robimy, nie zamordowaliśmy nikogo, nie napadliśmy na bank, jesteśmy „dobrymi ludźmi”, to nie mamy się czego obawiać. Miejsce w niebie mamy zapewnione. Bóg Miłosierny nie wsadzi nas do piekła na całą wieczność przecież, prawda? Bo za co? Gdyby tacy, jak my, mieli zostać potępieni, to kto by się zbawił?

Właśnie. Kto będzie zbawiony? Czy to nasze dobre samopoczucie nie jest przypadkiem nieuzasadnionym optymizmem? Czy my przypadkiem swoim życiem de facto nie odrzucamy Boga? Weźmy chociaż przykład stosowania środków antykoncepcyjnych. Wielu z nas uważa, że nie tylko nie ma w tym nic złego, ale nawet, że jest to wyraz odpowiedzialności z naszej strony. Przeludniony, głodujący świat nie potrzebuje rodzin mających po kilkanaście dzieci, jedno wystarczy.

Ale czy naprawdę? Takie myślenie jest niczym innym niż tym samym grzechem, jaki popełnili nasi pierwsi rodzice w raju. Szatan nas tak samo zwodzi, jak zwiódł Ewę. Powiedział:


Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło. Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. (Rdz 3,5-6)

My właśnie tacy jesteśmy w naszym życiu. Mamy oczy otwarte i sami wiemy, sami decydujemy, jak Bóg, co jest dobrem, a co złem. Nikt nam nie będzie wciskał ciemnoty, żaden Kościół, żaden papież, żaden ksiądz. Jak czujemy, że coś jest dobre, to na pewno takie jest. A nauka Kościoła nie powoduje wcale ciepłego uczucia, miłego łaskotania koło serca. Jest trudna, niewygodna, niezrozumiała dla wielu z nas i wymagająca. A kto w dzisiejszych czasach ma czas, na douczanie się, zrozumienie jej i na życie pełne poświęceń? Gdy jest tyle udogodnień wokół nas?

Są takie słowa w Starym Testamencie, które zawsze powodują, że mnie przechodzą ciarki, ilekroć je czytam:


Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem, którzy zamieniają ciemności na światło, a światło na ciemności, którzy przemieniają gorycz na słodycz, a słodycz na gorycz! Biada tym, którzy się uważają za mądrych i są sprytnymi we własnym mniemaniu! (Iz 5,20-21)

Wczoraj jechałem przez stan Missouri, gdzie w listopadzie ma być w referendum przyjęta poprawka do konstytucji stanowej legalizująca klonowanie ludzkich komórek i nakazująca finansowanie tych badań z kieszeni podatnika. Bilbordy przydrożne pełne są ogłoszeń zwolenników tej poprawki, pełne wzruszających zdjęć chorych dzieci i tekstów sugerujących, że ta poprawka umożliwi wyleczenie ich z ciężkich chorób. Nie mówią tylko o tym, że „przy okazji” zabije się inną ludzką osobę. Biada tym, co zło nazywają dobrem…

W latach siedemdziesiątych feministki na swoich volkswagenach chrabąszczach miały nalepki „Equal rights for women”. „Równe prawa dla kobiet”. Słusznie. Oczywiście, że kobieta powinna mieć takie same prawa, jak mężczyzna. Ja sam mam feministyczne nalepki na mojej ciężarówce.. Napis na nich brzmi: „Equal rigts for unborn women”. „Równe prawa dla nienarodzonych kobiet”. Gdy się bowiem zabierze im to prawo, prawo do przyjścia na świat, to już nie ma co nawet wspominać o innych. Prawo do życia, jest fundamentalne.

Nie wystarczy „mieć uczucie, że się jest dobrym człowiekiem”. Nie tego od nas wymaga Jezus. On od nas wymaga radykalizmu. Oddania się mu całkowicie. Taka letniość wiary powoduje o Boga odruch wymiotny. Przesadzam? Oto co On sam powiedział:


Aniołowi Kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen, Świadek wierny i prawdomówny, Początek stworzenia Bożego: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. Ty bowiem mówisz: Jestem bogaty, i wzbogaciłem się, i niczego mi nie potrzeba, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny i ślepy, i nagi. Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się oblókł, a nie ujawniła się haniebna twa nagość, i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział. Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się! (Ap 3, 14-19)

Czasem mam wrażenie, że my wszyscy należymy do Kościoła w Laodycei. Ale może wystarczy tego wstępu i zobaczmy, co Jezus nam dziś opowiedział w swojej Ewangelii:


Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Jezus mu rzekł: Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę. On Mu rzekł: Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości.

Właśnie. Co za wspaniały młody człowiek. Pada przed Jezusem na kolana, przestrzega wszystkich przykazań, od młodości. Nic dziwnego, że Jezus spogląda na niego z miłością. Jezus kocha nas takich, jacy jesteśmy. Lecz kocha On nas zbyt gorąco, żeby nas zostawić takimi, jacy jesteśmy. Zawsze daje nam wyzwanie. Grzesznicy mówi: I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz. Bogatemu młodzieńcowi mówi: Jednego ci brakuje… Zobaczmy dalszy ciąg tej Dobrej Nowiny:

Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną. Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.

Oops! Co za rozczarowanie. Bogaty młodzieniec nie przyszedł przecież po radę. On sam już wszystko wiedział. Chciał pochwały i uznania tego nauczyciela. Ale Jezus znał jego serce. Wiedział, co jest prawdziwym bożkiem tego młodzieńca. Przestrzeganie przykazań jest dobre, ale Jezusowi nie chodzi tylko o to. Jemu chodzi o nasze serca. On chciał uczynić z młodzieńca swego apostoła, chciał, by ten poszedł za Nim. Jezus wiedział, że nie można służyć Bogu i mamonie. Młodzieńcowi jednak żal się zrobiło tych bogactw, które zgromadził. „Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje.”

Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego. Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego . Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego. A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: Któż więc może się zbawić? Jezus spojrzał na nich i rzekł: U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe.

O wielbłądzie już pisałem przed paru laty. Powtórzę tylko pokrótce. Czytałem kiedyś, że uchem igielnym nazywano przetoki w murach Jerozolimy. Wąskie otwory, przez które w nocy mógł się przedostać podróżny, a nawet, z wielkim trudem, wielbłąd. Jednak wielbłąd musiał być pozbawiony wszelkiego bagażu. Troki i wory uniemożliwiały przeciśnięcie się przez te wąskie przejścia. Także i my dostaniemy się do Królestwa tylko wtedy, gdy pozbędziemy się tego zbędnego bagażu. „Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia”. (Mt 7,14a)

Czytałem też, że gdy zmarł Rockefeller, najbogatszy człowiek na świecie, zapytano wdowę, ile jej mąż zostawił po sobie swego majątku. Odpowiedziała: „Wszystko.” Warto zapamiętać jej odpowiedź.. "Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną." Mt 6,19-20.

Ojciec Mitch Pacwa w radiu EWTN często przypomina, że karawan nie ma ani bagażnika dachowego, ani haka do przyczepy. Tylko skarby miłości zabierzemy ze sobą. Tylko te się liczą w ostatecznym rozrachunku. Reszta nie ma żadnego znaczenia. I Jezus zapewnia tych, którzy zostawili wszystko dla Niego, że nie ominie ich nagroda. Nagroda zaczyna się już tutaj, na ziemi. Wystarczy spojrzeć na życie takich ludzi, jak Jan Paweł Wielki, matka Teresa z Kalkuty, Padre Pio. To byli ludzie naprawdę szczęśliwi. To ludzie naprawdę szczęśliwi. Obyśmy i my tacy byli. Ale aby tak się stało, musimy ich naśladować. Musimy się stać radykalni. Musimy się stać szaleńcami miłości. Takimi, jakim jest Jezus. Kto sądzi inaczej, niech spojrzy na Krzyż. Inaczej być może czeka nas naprawdę wielkie rozczarowanie.


Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą. Jezus odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.

Na koniec jeszcze tylko jedna uwaga na temat komentarza Jezusa do określenia Go „dobrym” nauczycielem. Myślę, że bogaty młodzieniec, który przecież nie wiedział, że Jezus jest Bogiem, uważał przede wszystkim siebie za dobrego człowieka. Ponieważ od tego nauczyciela oczekiwał pochwały, rzucił mu tanie pochlebstwo. „Dobry nauczycielu, popatrz. Od dzieciństwa przestrzegam wszystkich praw. Czyli zbawienie mam pewne, prawdaż? Jestem także dobry, prawdaż?” Otóż nieprawdaż. Jezus, który nie ma intencji w tym momencie wyjawiać, że jest Bogiem, odpowiada tylko: „Nie nazywaj mnie dobrym, bo dobry jest tylko Bóg. Przynajmniej dopóki nie uznasz we mnie Boga.” A jeżeli nasze, ludzkie dobro, nasze zasługi i uczynki porównamy do standardów, do wymagań sprawiedliwości Bożej, to jedyne na co możemy liczyć, to Jego miłosierdzie. Inaczej naprawdę biada nam wszystkim.

No comments:

Post a Comment