Napisałem nieco przed miesiącem, że pousuwałem niektóre programy statystyczne. Myślałem, że nie będą mi potrzebne. Pisałem: „Pisze te swoje felietoniki dla jednego człowieka. Dla Ciebie. Nie ma znaczenia, czy teraz na tej stronie jesteś tylko Ty, czy jest 10 osób. Nieważne, czy w ubiegłym miesiącu było tu pięć tysięcy osób, czy jesteś jedyną osobą od miesiąca. Liczysz się naprawdę tylko Ty.” To prawda, ale okazało się, że jednak nie byłem prorokiem. Program „STAT4U” wrócił na stronkę ”polon.us” .
Zrobiłem to ze względu na własne bezpieczeństwo. Jak widzicie sami, nie jestem jakimś anonimowym administratorem, moje imię, które podawałem przy różnych okazjach jest prawdziwe, prawdziwe są też zdjęcia rodzinne. Ta szczerość ma na celu spowodowanie jakiejś intymności między nami. Chcę, żeby moje świadectwo wiary było osobiste. To, co tu piszę to są moje, własne poglądy. Ja natomiast nie jestem jakimś abstrakcyjnym, wirtualnym webmasterem, ale wąsatym Piotrkiem, kierowcą z Charlotte, człowiekiem jak najbardziej realnym i rzeczywistym.
Myślę też, że przynajmniej częściowo atrakcyjność tej stronki wynika właśnie z faktu, że jest szczera i autentyczna. Czasem nawet brutalnie szczera. Wiem, że czasem moje poglądy powodują zranienie czyichś uczuć, dyskomfort psychiczny. Za to wszystkich przepraszam, ale poprawy nie obiecuję.
Nie jest moim celem spowodowanie ciepłych uczuć u czytelników. Wprost przeciwnie. Czasem wręcz chciałbym spowodować niepokój serc. Na przykład przy oglądaniu zdjęć dzieci zabitych podczas aborcji. Prawda nie zawsze jest miła, ale głoszenie prawdy musi być ważniejsze od troski o to, czy nie spowoduje się czyjegoś dyskomfortu psychicznego.
Dlatego właśnie ten program STAT4U. Pozwala mi on widzieć prawdziwe adresy IP moich czytelników. Nie znaczy to wcale, że ja Was mogę odwiedzać, to tylko adres firmy, która dostarcza Wam połączenie z Internetem, ale gdy ktoś usiłuje mnie oszukać, wpisując się do księgi gości z fałszywego adresu, powiedzmy z Urugwaju, STAT4U nadal pokazuje mi prawdziwą lokalizację nadawcy.
Ponieważ mam ten program, powrócił też licznik, jaki jest od początku istnienia tej stronki i który jest dostarczany przez Alleluja.pl. Nie można go zlikwidować, można tylko wyzerować i można go ukryć. Jednak ponieważ on jest, zamieściłem go ponownie, choć w mniej wyeksponowanym miejscu. Jest na samym dole menu, koło ikonki STAT4U.
Pierwsza liczba pokazuje ilość odwiedzin od założenia tej strony, czyli od grudnia 2003. roku, druga ilość osób będących aktualnie na stronce, w momencie naszego na nią wejścia. W momencie gdy piszę te słowa licznik wygląda tak: 49985+5. Ta druga liczba jest raczej typowa, zazwyczaj jest tu koło pięciu osób. Jasne, że czasem nie ma nikogo, czasem jest kilkanaście, ale zwykle jest kilka osób.
Powodem, dla którego zabrałem się za ten tekst jest pierwsza część tego licznika. Jak skończę pisać, prawdopodobnie przekroczy on 50 tysięcy. Wiem, że z jednej strony to nie jest wiele. Są portale mające tyle odwiedzin każdego dnia. Może nawet godziny. Ale moja stronka jest zupełnie innego charakteru. Jest to prywatny blog, bez ambicji komercyjnych, bez reklam i bez żadnego budżetu i pracowników. Takich małych, prywatnych stronek są setki milionów, a może nawet miliardy w sieci. Wielu z nich nie odwiedza nikt, albo sporadyczne osoby.
Fakt, że ta jest odwiedzana przez parę tysięcy osób miesięcznie świadczy o tym, moim zdaniem, że jest potrzeba pisania o Bogu. Dawania świadectwa wiary. Pokazania, że nie tylko Kościół, księża, teolodzy mogą o tym mówić, ale też „normalni” ludzie. Że także kierowca może mieć coś do powiedzenia o wierze i do przekazania innym.
Czasem niektórych odstrasza, zniechęca specyficzny język, żargon, jakim mówią czasem członkowie grup typu Neokatechumenat, czy ruchu oazowego. Ja nie jestem członkiem żadnej z takich grup. Jedyny problem, jaki mógłbym mieć, to fakt, że mieszkam poza Polską od 24 lat. Myślę jednak, że jak do tej pory nie zapomniałem języka, to już go nie zapomnę. Tworzenie tej stronki na pewno mi także w tym pomoże.
Stronka ta powstała „przypadkowo”. Nigdy nie przypuszczałem, że tak się rozwinie. Na początku zdumiewało mnie, że odwiedza ją po 20-30 osób, teraz mam ten mały jubileusz, 50-tysięcznego gościa. Wiem, że nie każdy, kto tu wejdzie, cokolwiek przeczyta. Wiem, że wielu z tych 50 tysięcy to osoby odwiedzające mnie wielokrotnie. Nigdy więc nie poznamy prawdziwych statystyk, liczby osób czytających moje felietoniki. Ten licznik wejść daje nam jednak jakieś o tym pojęcie.
Dziękuję wszystkim za te wizyty. Nie będzie żadnych nagród, 50-tysięczny gość nie otrzyma ani laptopa, ani kamery, ani kina domowego. Nie mam też numeru, pod który za jedyne 2 złote plus VAT można by posłać życzenia i gratulacje. Ale wszystkim obiecuję modlitwę, szczerość w moich felietonach i głoszenie tego, czego uczy Kościół.
Nie wiem, jak dalej się potoczą losy tego mojego apostolatu. Na razie sprawia mi on przyjemność i daje zajęcie, gdy utknę bez ładunku na jakimś przydrożnym parkingu. Gdy ilość odwiedzin się utrzyma na podobnym poziomie, następne 50 tysięcy gości zjawi się tu w ciągu najbliższego roku. Ale nie jest takie ważne i ja na to nie mam żadnego wpływu.
Wy jesteście moimi agentami reklamowymi. Jak uważacie, że ta stronka jest wartościowa, przekażcie jej adres innym. Jest niezwykle prosty, każdy może zapamiętać ”polon.us” . Nawet tych trzech „w”, ani „http://” nie ma już potrzeby wpisywania. Zwłaszcza polecajcie ją wątpiącym, negującym niektóre doktryny naszej wiary, poszukującym.
Ja wolnego czasu wiele nie mam, ale zawsze chętnie tą odrobinę, jaką znajdę, poświęcę tym, którzy mają pytania i wątpliwości. Robię to zawsze z przyjemnością. Czasem w prywatnej korespondencji, czasem w formie felietonu, ale zawsze kontakt z czytelnikami dodaje mi sił i upewnia, że to, co tu robię ma sens.
Robię to jednak głównie z potrzeby serca, głównie dlatego, że wierzę, że Bóg mnie do tego powołał. Usłyszałem Jego głos, co prawda nie w formie audio, ale w formie palącej, wewnętrznej potrzeby dzielenia się z innymi tym, co wiem o Jego miłości do nas, o Jego Kościele- Oblubienicy i Mistycznym Ciele Jezusa.
Was także proszę o modlitwę i serdecznie wszystkim dziękuję. Zapraszam także do powrotów tutaj. Nowych tekstów na pewno będzie przybywało. Pomysłów mi nie brakuje, brakuje mi tylko czasu. Parę projektów mam rozpoczętych i niedokończonych, jak na przykład te „20 argumentów na istnienie Boga”, chcę też zgromadzić w jednym miejscu wszystkie świadectwa, jakie otrzymałem od Was. Inne rzeczy też pewnie dojdą z czasem. Tymczasem dość już o mnie i o tym portalu. Licznik już pokazuje 49996… Zanim opublikuję ten tekst, pewnie przekroczy okrągły numer.
Na koniec więc malutki prezent dla każdego z Was. Przepiękny tekst błogosławieństwa, jakiego nauczył sam Bóg Mojżesza, aby przekazywał je swym braciom. Przekazuję je więc i ja:
Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem. (Lb 6,24-26)
No comments:
Post a Comment