Friday, July 01, 2005

Dlaczego zlikwidowałem FORUM?


Jedną z przyczyn, dla której bawię się tą stronką jest fakt, że sprawia mi to dużo radości. Lubię dzielić się z Wami moimi przemyśleniami. Cieszę się, że tak wiele osób tu przychodzi. Co prawda żeby nie iść „na ilość” pousuwałem niektóre programy statystyczne. Nie da się tego całkowicie zlikwidować, ale nie chcę, żeby statystyki odgrywały jakąkolwiek rolę w mojej motywacji.

Pisze te swoje felietoniki dla jednego człowieka. Dla Ciebie. Nie ma znaczenia, czy teraz na tej stronie jesteś tylko Ty, czy jest 10 osób. Nieważne, czy w ubiegłym miesiącu było tu pięć tysięcy osób, czy jesteś jedyną osobą od miesiąca. Liczysz się naprawdę tylko Ty.

Ale tak samo, jak jedna osoba może być wystarczającą motywacją dla prowadzenia tej stronki, tak samo jedna osoba może zepsuć całą radość z tej działalności. A przynajmniej starać się usilnie o to. W poprzednim felietonie pisałem o pewnym biedaku, który z uporem godnym lepszej sprawy od chyba roku usiłuje właśnie to uczynić.

Ludzie starający się nam dokuczyć, czy obrzydzić nam nasze życie mają nad nami tylko taką kontrolę, jaką im umożliwimy mieć. Jeżeli będziemy ich ignorować ich działanie zacznie przypominać próbę zatrzymania pociągu przez złapanie go za zderzak, albo powstrzymania biegu rzeki przez stanięcie w środku nurtu z rozłożonymi rękami. Niemniej jednak pewne zawirowania wody takie osoby mogą spowodować.

Jak już pisałem w poprzednim felietonie, chłopak, pośrednio dzięki któremu ten tekst powstaje, ma poważne zaburzenia psychiczne. Od miesięcy patologicznie zajmuje się moim życiem, pisze do moich znajomych, wysyła mi dziesiątki wiadomości przez gg, odwiedza moją stronkę po kilkadziesiąt razy dziennie. Nie może zrozumieć, że jedyne, czego pragnę, to żeby zostawi mnie w spokoju i odszedł w swoją stronę. Nie rozumie, że takim działaniem sprawia innym ból i wystawia sobie jak najgorsze świadectwo.

Do tej pory byłem w stanie zablokować na forum adres IP z którego się łączył z Internetem, ale i na to znalazł sposób. Nawiasem mówiąc aż dziw, że tak długo mu zeszło, to sposób bardzo prosty. Ponieważ jednak, w przeciwieństwie do niego, ja mam inne rzeczy do robienia niż wślipianie się w moje strony na Internecie i kontrolowanie, czy ktoś nie wypisuje jakiś wulgaryzmów czy innych obraźliwych rzeczy, po prostu zablokowałem całkiem forum.

Nie będzie końca świata, jak forum przestanie istnieć. Przeżyłem ponad 40 lat zupełnie bez Internetu, przeżyję następne 40, jak Bóg będzie taki łaskawy, bez forum. Tym bardziej, że nie brakuje for na innych stronach i zawsze tam można się wypowiedzieć. Dlatego to zniknęły linki do FORUM z mojej strony i nie prędko się pojawią ponownie.

Oczywiście lepiej by było, gdybym nie musiał napisać tego wyjaśnienia. Mój „stalker” ma satysfakcję, że znowu zmusił mnie do pewnego działania, że znowu udało mu się skutecznie ingerować w moje życie. Ale ja jestem żonaty ponad ćwierć wieku, mam dzieci i rodziców, pracuję też od lat, mając nad sobą zawsze jakiegoś szefa i jestem przyzwyczajony do tego, że „od zawsze” ktoś skutecznie ingeruje w moje życie. Przede wszystkim zaś w moje życie ingeruje sam Bóg. Także, mam nadzieję, skutecznie. Nie jest to więc dla mnie nic nowego.

A ja po prostu w dalszym ciągu będę się starał nie zważać, na ile to możliwe, na wszystkie te utrudnienia i przykrości, jakich usiłuje mi dostarczyć mój lubelski przyjaciel. Pamiętam o nim w swych modlitwach i żal mi go serdecznie. Zdaję sobie sprawę, że jest to poza jego mocą opuścić moje życie i moje stronki na Internecie. On jest tak słabym człowiekiem, że nie jest w stanie kontrolować swojego życia.

Ponieważ jednak ja jestem w stanie kontrolować ustawienia swoich stronek, zlikwidowałem forum i księga gości będzie teraz moderowana. Wszyscy na tym troszkę stracimy, ale jest to niestety konieczne. Nie mogę pozwolić na obrażanie mnie, na wulgaryzmy, które on wypisuje, na przeklinanie mojej osoby. Nie dlatego, żebym się obawiał jego przekleństw. Wzbudzają one tylko uśmiech politowania na mych wargach.
Cóż więc na to powiemy? Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? (Rz 8,31). Co najwyżej jego przekleństwa przypominają mi o tym jak bardzo istotne jest przebywanie w stanie łaski uświęcającej. Wierzę, że wtedy kudłaty ma naprawdę niewielki wpływ na nasze życie. Ale jest tyle stron gloryfikujących kudłatego, że ta na pewno nie będzie jeszcze jedną z nich.

A jeżeli mój lubelski stalker chce zmarnować całe swoje życie na siedzeniu przy komputerze i myśleniu o mojej skromnej osobie i moich witrynach, to już jest tylko jego własna sprawa. Mnie jego prywatne życie zupełnie nie interesuje i będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie gdy nasze drogi rozejdą się całkowicie na dobre. Tylko trochę mi go żal, bo rzeczywiście żałosna to postać. Dlatego będę pamiętał o nim w swych modlitwach, on naprawdę ich potrzebuje. A osoby, które śledziły FORUM i pisały na nim, serdecznie przepraszam. Nie widzę jednak na razie innego wyjścia z tej sytuacji.

No comments:

Post a Comment