Dodałem ostatnio na stronce dwa linki do dwóch zbiorów fotografii. Są one jednak diametralnie różne i mają za cel służyć diametralnie różnym celom.
Pierwszy link, którym jest tytul tego felietoniku, (jest on także umieszczony na stronie www.polon.us), to link do zdjęć dzieci zamordowanych podczas zabiegu aborcji. Zdjęcia te są szokujące i potworne. Są świadectwem tego, do czego doprowadza kultura śmierci. Przeszkadzają one niektórym i wkrótce po zamieszczeniu do nich linka otrzymałem kilka wpisów do księgi gości i maili mówiących mi, żebym je usunął. Ze względu na wulgarne słownictwo tych wpisów nie mogę ich zamieścić, nie widzę zresztą takiej potrzeby.
Z takimi zdjęciami jest podobnie jak z reklamami organizacji zbierających pieniądze na pomoc dla biednych dzieci w krajach trzeciego świata. Dopóki nie wspomożemy takich organizacji sami, reklamy te powodują dyskomfort, zmieniamy od razu kanał na inny, widząc taką reklamę. Jednak, gdy zaczniemy wysyłać drobną sumę na sponsorowanie takiego dziecka, reklamy te przestają nam przeszkadzać. Sumienie mamy spokojne, bo wiemy, że zrobiliśmy coś, żeby rozwiązać problem głodnych dzieci.
Osoby uważające, że aborcja jest morderstwem, nie mają problemu z publikacją takich zdjęć. Wprost przeciwnie. Szukając sposobów edukacji naszych braci i sióstr, taka droga wydaje się bardzo skuteczna. Tak, jak celowe jest publikowanie zdjęć ofiar holokaustu, ofiar nazistów z lat ostatniej Wojny Światowej, aby szok spowodowany tymi wyobrażeniami spowodował, że będziemy robić wszystko w celu uniknięcia kolejnego reżimu podobnego reżimowi hitlerowskiemu i kolejnej wojny, tak samo celowe jest rozpowszechnianie takich zdjęć.
Zdjęcia zamordowanych podczas aborcji dzieci przeszkadzają tym, którzy uważają, że kobieta powinna mieć prawo do takiego wyboru. Przeszkadzają, bo twierdzą oni, że usunięcie ciąży nie jest morderstwem, ale pomocą dla biednej matki. Twierdzą, że to nie jest człowiek, ale jakaś bliżej nieokreślona tkanka, część ciała kobiety. Zdjęcia te udowadniają jednak jednoznacznie, że tak nie jest. Udowadniają jednoznacznie, że aborcja jest morderstwem. Udowadniają poza wszelkim cieniem wątpliwości, że te bestialsko pomordowane, porozrywane ciałka należały do malutkich dzieci, nie były to części ciała kobiety.
Nauka zresztą od lat jest to w stanie udowodnić. Gdy policja odwiedza miejsce popełnienia zbrodni, szuka jakiś śladów pozostawionych przez przestępcę. Każdy włos, każdy fragment zdartego naskórka, czy resztki płynów organicznych mogą mieć niezwykle ważną rolę w zidentyfikowaniu przestępcy, bo zawierają one unikalny dla każdego człowieka zapis kodu genetycznego. Inne DNA, inna osoba. Unikalny „podpis”, jaki każdy z nas ma w każdej komórce swego organizmu. Nienarodzone dziecko także ma swój własny genotyp, własny kod DNA. Ma go od samego momentu poczęcia, od połączenia pierwszych dwóch komórek, tej pochodzącej od taty i tej pochodzącej od mamy. Od samego początku jest to więc nowa osoba, i nawet, jak przez 9 miesięcy osóbka ta „zamieszkuje” pod sercem mamy, nigdy nie jest częścią jej organizmu.
Niestety nie każde takie maleństwo mieszka tam całe dziewięć miesięcy. Czasem z powodów naturalnych, choroby, lub innych dziecko rodzi się wcześniej. Czasem, niestety, dorośli decydują przerwać ciążę. Ale nie dajmy się nabrać tymi eufemizmami. Przerwanie ciąży nie jest niczym innym, niż zwykłym morderstwem. Bez względu na to, jakie tego czynu były motywy. Kto twierdzi inaczej, niech jeszcze raz przyjrzy się tym zdjęciom, do których link zamieściłem.
Zdjęcia te są głównie z pierwszego trymestru ciąży. Większość tych dzieci miała koło ośmiu tygodni. Gdy jednak poszukacie na tamtej stronie trochę, zobaczycie link opisany More Abortions. Tam są zdjęcia dzieci z późniejszego okresu ciąży, także z 24. tygodnia. Do mnie te najbardziej przemawiają, bo jak zapewne wielu z was wie, Wiktoria urodziła się w 24. tygodniu ciąży. Myśl, że można legalnie zamordować takie dziecko w wielu krajach świata, włącznie z moją przybraną ojczyzną, jest doprawdy przerażająca.
Stany Zjednoczone jednak mają także i pewne zalety. Mają być może najlepszą służbę zdrowia na świecie i prywatny system ubezpieczeń zdrowotnych, niemający takich ograniczeń, jak niektóre państwowe kasy chorych. W niektórych krajach nie ratuje się wcale dzieci urodzonych w 24. tygodniu, bo koszty są bardzo wysokie, a szanse na sukces znikome. Z braku funduszy administracyjnie podejmowane są decyzje, kto będzie żył, a kto musi umrzeć. My mieliśmy szczęście, tu ratuje się każde dziecko. Wiktoria spędziła w szpitalu prawie 8 miesięcy, a ubezpieczenie zapłaciło prawie milion dolarów ( prawdziwe „Million Dollar Baby”), ale wszystko zakończyło się szczęśliwie.
Przez Wiktorię doszliśmy do drugiego linku, który otwiera inny zbiorek fotografii. Wśród nich jest jedno bardzo szczęśliwe dziecko, dziś już piętnastoletnie i drugie, nie mniej szczęśliwe, ale młodsze, Kuba i wielu innych członków mojej rodziny. Jest on opisany ALBUM RODZINNY i znajduje się w Menu po lewej i wśród linków u góry strony. Tutaj, wśród tych zdjęć, nie ma już nic drastycznego. No, może poza moimi wąsami ;). Wybrane zdjęcia, jakie zrobiłem i uzbierałem przez moje życie. Ten zbiorek będzie się rozwijał z czasem. Tych, którzy lubią albumy rodzinne zapraszam do pooglądania. Nie ma tam żadnych rewelacji i jakość wielu zdjęć mogłaby być lepsza, ale takie już bywają rodzinne albumy. Ponieważ od paru już lat dzielę się z wami swoim życiem, podzielę się też obrazkami z tego życia, żebyśmy mogli poznać się lepiej. Zapraszam.
No comments:
Post a Comment