Sunday, July 26, 2009

Ruth Bader Ginsburg i kontrola populacji tych, których mamy zbyt wielu.

Według sędziów Sądu Najwyższego USA decyzja w sprawie legalizacji aborcji w USA dotyczyła praw kobiet do prywatności. Abstrahując całkiem od bezsensowności takiego argumentu (a dlaczego jest on bez sensu można przeczytać choćby TUTAJ) okazało się po latach, że tak naprawdę to nie chodziło o żadne „prawa kobiet”, ale o eliminację tych ludzi „których mamy zbyt dużo”.

Powszechnie znany jest fakt (przynajmniej w pewnych kręgach, bo liberalne media nie mówią o tym wcale), że organizacja Planned Parenthood, największy wykonawcy aborcji w USA, celowo umieszczał swe młyny aborcyjne w okolicach zamieszkiwanych przez mniejszości narodowe i ludność kolorową. Wynika to z faktu, że założycielka tej organizacji, Margaret Sanger, była rasistką i sympatyczką nazizmu. Odwiedzała nazistowskie Niemcy w celu wymiany doświadczeń. Uważała Murzynów i kolorowych przybyszów z Południowej Ameryki za "ludzkie chwasty", uważała, że powinno się ludzi innych, niż biali protestanci separować w obozach pracy, albo sterylizować.

Planned Parenthood jest tak dumny ze swojej założycielki, że coroczną nagrodę, jaką przyznają osobom zasłużonym dla ich organizacji nazwali "Margaret Sanger Award". Alan Guttmacher, który został po Margaret Sanger prezydentem tej organizacji, powiedział, że on "podąża wydeptaną przecinką, którą Margaret Sanger dla nas wycięła ". Faye Wattleton, która przewodniczyła tej organizacji do 1992 roku, powiedziała, że jest dumna z tego, że zmierza po śladach Margaret Sanger. Największa klinika aborcyjna w USA, na ulicy Bleeker 26 na Manhattanie w Nowym Jorku, nazywa się „Margaret Sanger Clinic”. „Planned Parenthood” nigdy nie potępił swej założycielki i, jak widać z powyższego, są z niej ciągle bardzo dumni.

Jednak Sąd Najwyższy USA? Taka instytucja? I to nie w latach trzydziestych, ale w siedemdziesiątych? Nie do pomyślenia, by taki sposób rozumowania towarzyszył tak zacnym sędziom? A jednak. W wywiadzie udzielonym nowojorskiemu Timesowi, sędzia Sądu Najwyższego, Ruth Bader Ginsburg, powiedziała zdumiewające słowa: “Prawdę mówiąc myślałam, że gdy sprawa Roe była rozstrzygana, istniała obawa wzrostu populacji, a konkretnie wzrostu populacji tych, których nie chcemy mieć zbyt wielu”. (“Frankly I had thought that at the time Roe was decided, there was concern about population growth and particularly growth in populations that we don’t want to have too many of.”)

Ta wypowiedź została powiedziana w kontekście tego, że pani Ginsburg była zdziwiona, że Medicaid, państwowe ubezpieczenie zdrowotne dla najuboższych, nie może płacić za aborcję. To z kolei było a propos decyzji Sądu Najwyższego z roku 1980, która utrzymała w mocy prawo zabraniające finansowania aborcji przez Medicaid.

Oczywiście pani Ginsburg nie decydowała w sprawie Roe v Wade. Ona została mianowana do Sądu Najwyższego dopiero przez Clintona. Jednak to ona przez kolejne piętnaście lat z hakiem decydowała o tym, czy legalizacja aborcji ma być nadal prawem w USA.

Przypomnę, że przed Roe v Wade aborcja była dostępna w wielu stanach USA. Miały one pewne restrykcje, jedne większe, inne mniejsze i niektóre stany całkowicie zabraniały aborcji. „Sprawa Roe” jedynie nakazywała legalizację aborcji we wszystkich stanach i w każdym okresie ciąży. To właśnie pani Ginsburg decydowała, że nawet dziewięciomiesięczne dziecko przed urodzeniem wolno zabić w majestacie prawa. (Stenberg, Attorney General of Nebraska, et al. v. Carhart, sprawa ze stanu Nebraska, prawo zabraniające późnej aborcji, odrzucone przez Sąd Najwyższy w stosunku głosów 5:4)

Sama decyzja legalizacji aborcji z roku 1973, ma zdumiewające uzasadnienie: "The foregoing cases suggest that specific guarantees in the Bill of Rights have penumbras, formed by emanations from those guarantees that help give them life and substance." Co znaczy mniej więcej tyle: "Powyższe sprawy (precedensy sądowe) sugerują, że specyficzne gwarancje w Konstytucji mają półcienie, uformowane przez opary unoszące się z tych gwarancji, które pomagają dać im życie i treść."

Hmmm. Takie coś mógł napisać tylko prawnik. I do tego ideolog, szukający uzasadnienia dla swojej ideologii. Prawo do zabijania dzieci wynika z prawa do prywatności, które znajduje się w oparach unoszących się z półcieni. Czy też odwrotnie. Ale w taki sposób interpretując konstytucję, można się w niej dopatrzyć każdego prawa. Czyli spowodować, że staje się ona niewarta papieru, na którym została napisana.


Bo faktem jest, że sędziowie nie oparli swej decyzji w sprawie Roe v Wade na konstytucji, ale na swej ideologii. I ciągle to ideologia, nie prawo, decyduje o kolejnych decyzjach. We wspomnianej wyżej sprawie delegalizacji późnych aborcji w stanie Nebraska sędziowie nie zgadzający się z decyzją większości w swym uzasadnieniu zaznaczyli (całkiem zresztą słusznie), że w amerykańskiej konstytucji nie ma żadnych „praw do prywatności”.

To wszystko niby jest wiadome od lat, ale do tej pory każdy z bezpośrednio zaangażowanych siedział cicho. Żaden sędzia nie mówił publicznie, że to jego przekonania, nie prawo, rządzą jego decyzjami. Dlatego tak zdumiewające są słowa pani sędziny Ginsburg. Co więcej, niewiele osób się przejęło jej słowami. Nie podchwyciła tego telewizja, ani prasa. Ich to nie zaszokowało, bo oni myślą dokładnie tak samo. Sędzia Ginsburg jest „ich”, a „swoich” się nie krytykuje.

A ja myślę, że jest to bardzo pozytywny symptom. Dlaczego? Dlatego, że widać wyraźnie, jacy oni stali się aroganccy. Pamiętam, że gdy komuniści przestali udawać naszych przyjaciół i zaczęli dumnie pokazywać swą arogancję, na czele z rzecznikiem Urbanem, to był to początek końca. Przegrali wojnę propagandową, przegrali serca nawet swych dawnych zwolenników i zmobilizowali obojętnych. Milcząca większość przestała milczeć. Myślę, że to samo widać teraz w USA. Coraz więcej ludzi jest wrogo nastawiona do aborcji i jest to już tylko kwestia czasu, by aborcja została uznana za to, czym rzeczywiście jest. Za zabicie niewinnego dziecka.

Ale jak to się może stać? To proste. Pisałem już o tym nie raz. To Bóg odmienia serca ludzi, a nasze modlitwy powodują, że staje się to możliwe. Wczorajsze orędzie z Medjugorie głosi: „Drogie dzieci! Niech ten czas będzie dla was czasem modlitwy.” I niech to będzie podsumowanie mojego felietonu. To także jest nasza recepta na sukces. Módlmy się, a zwycięstwo mamy pewne. Jak w Lepanto, czy pod murami Jerycha. Bo to jest Jego walka, samego Boga, nie nasza, więc nie politycy i nie sędziowie, ale właśnie nasze modlitwy są tu najskuteczniejszą bronią. Bronią, przed którą nawet tacy ideologowie jak pani sędzina Ginsburg muszą ulec.

No comments:

Post a Comment