Sunday, December 10, 2006

Narodzenie. The Nativity Story

Parę dni temu wybraliśmy się z całą rodziną do kina. Ja niewiele chodzę do kina, a w Adwencie nawet nie oglądam telewizji, ale w tym roku była wyjątkowa okazja. Hollywood nakręcił po raz pierwszy w historii historię narodzin Pana Jezusa. Film nosi tytuł „The Nativity Story”, a polska wersja została nazwana „Narodzenie”.

Trudno mi się wypowiadać na temat samej gry aktorskiej i filmu jako dzieła sztuki. Oskara pewnie nie dostanie, ale też nie ma żadnych większych potknięć. Typowa, solidna produkcja Hollywoodzka. Wartość filmu polega na tym, że jest relatywnie wierny biblijnemu przekazowi. Jest to jakby ilustracja do Ewangelii.


Każdy z nas ma jakieś swoje wyobrażenie o tamtych wydarzeniach. O tym, jak wyglądała Maryja, jak Józef, jak wyglądało życie w Palestynie dwa tysiące lat temu. Film nie zostawia miejsca na wyobraźnię, zmusza nas do zaakceptowania koncepcji reżysera. Być może Maryja nas rozczaruje, być może inaczej wyobrażamy sobie Józefa. Ale to jest normalne, nic na to nie poradzimy. Mnie osobiście już po paru minutach filmu „przypasowali” oboje aktorzy grający rodziców Zbawiciela.


Pewna tradycja Kościoła, zwłaszcza na wschodzie, przedstawiała Józefa jako wdowca, starszego mężczyznę. Nie wynikało to z samego przekazu Biblii, ani nawet nie z Tradycji przez duże „T”, ale z próby pogodzenia słów mówiących o „braciach Jezusa” z nauką Kościoła o dziewictwie Maryi przez całe Jej życie. Film jednak przedstawia go jako młodego mężczyznę, ale nie jest to wcale sprzeczne z nauką Kościoła. Kościół w ogóle nie wypowiada się oficjalnie na temat wieku Józefa. A samo wytłumaczenie kim są „bracia Jezusa” jest znacznie prostsze, niż robienie z Józefa wdowca. Sam Katechizm Kościoła Katolickiego w paragrafie 500 tak o tym mówi:


[…] Pismo święte mówi o braciach i siostrach Jezusa. Kościół zawsze przyjmował, że te fragmenty nie odnoszą się do innych dzieci Maryi Dziewicy. W rzeczywistości Jakub i Józef, "Jego bracia" (Mt 13, 55), są synami innej Marii, należącej do kobiet usługujących Chrystusowi, określanej w znaczący sposób jako "druga Maria" (Mt 28,1). Chodzi tu o bliskich krewnych Jezusa według wyrażenia znanego w Starym Testamencie.

Jeżeli więc wiemy z pewnością, z samego przekazu Biblii, że „Jakub i Józef, bracia Jezusa” są synami innej Marii, to śmiało możemy przyjąć, że wszyscy inni bracia Jezusa to także albo Jego dalsi krewni, albo „bracia w wierze”, albo po prostu ziomkowie, współrodacy. Wystarczy zresztą przyjrzeć się temu fragmentowi Biblii:

Przybywszy tam weszli do sali na górze i przebywali w niej: Piotr i Jan, Jakub i Andrzej, Filip i Tomasz, Bartłomiej i Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Szymon Gorliwy, i Juda, /brat/ Jakuba. Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego. Wtedy Piotr w obecności braci, a zebrało się razem około stu dwudziestu osób, tak przemówił: (Dz 1,13-15)

120 osób. Apostołowie, niewiasty i bracia Jezusa. Apostołów było jedenastu, Maryja, matka Jezusa to dwunasta osoba, kobiety to prawdopodobnie te same, które były pod Krzyżem, ale powiedzmy, że było ich 20, czy 30, więc razem powiedzmy 40 osób. To by znaczyło, że było tam osiemdziesięciu „braci Jezusa”. Nikt chyba nie sądzi, że są to wszystko dzieci urodzone przez Maryję?

Jedna ze scen filmu, która do mnie najbardziej przemówiła, to powrót Maryi do Nazaretu po odwiedzinach swojej krewnej, Elżbiety. Podobała mi się ta scena, bo pokazała „ludzki” wymiar tamtych wydarzeń. Pozwala nam sobie wyobrazić, jak bolesne musiało być życie w małym miasteczku z widoczną ciążą, gdy wszyscy wiedzieli, że nie ma Ona jeszcze męża. Nic dziwnego, że Jezus przez całe życie w Nazarecie był nazywany „synem Maryi” :

Wyszedł stamtąd i przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony. (Mk 6,1-4)

Określenie „syn Maryi” było obraźliwe, sugerowało bowiem, że dziecko jest bękartem, poczęte poza związkiem małżeńskim. Nie zapomniano Maryi przez trzydzieści lat, że wróciła z brzuchem od Elżbiety, zanim zamieszkała z zaślubionym sobie Józefem. Jezusa w innych regionach nazywano „Synem Człowieczym”, „Synem Dawida” (wypełnienie proroctwa Daniela 7:13 i innych proroctw), ale w rodzinnej miejscowości pozostał tylko „synem Maryi".

Film pokazuje też wewnętrzną walkę i rozterkę samego Józefa. Tu jednak nie zgadzam się z interpretacją tego filmu. Myślę, że przebieg wydarzeń był trochę inny. Myślę, że jego rozterka duchowa nie dotyczyła tego, czy Maryja była mu wierna, czy nie. Jestem przekonany, że nie miał co do tego żadnej wątpliwości. Wierzył Jej i wierzył aniołowi. Rozterka Józefa dotyczyła tego, czy jest godny być opiekunem Mesjasza, Syna Bożego.

Biblia mówi nam, że Józef był człowiekiem sprawiedliwym. Słowo to oznacza kogoś „prawego”, postępującego tak, jak nakazuje Prawo. Prawo natomiast nakazywało kamienować niewierne żony. Odsyłając Maryję potajemnie nie byłby więc sprawiedliwym, ale krętaczem, oszustem wobec Prawa. Dlatego myślę, że nie miał on wątpliwości co do tego, że Maryja była mu wierna. Miał tylko wątpliwości co do tego, czy on, biedny rzemieślnik, jest godny, by stać się przybranym ojcem Zbawiciela.

Oczywiście to, co napisałem, nie jest dogmatem Kościoła, nie jest nawet Jego nauką. To moja interpretacja i być może się mylę. Ale nie ma też w niej niczego niezgodnego z nauką Kościoła i pozostanę przy takiej interpretacji, bo wydaje mi się prawdziwa i „lepsza”, bardziej pasująca do mojego wyobrażenia osoby świętego Józefa, opiekuna Jezusa i Maryi. Jednak ponieważ jest to tylko hipoteza, to nie mam problemu z tym, że film inaczej przedstawia Józefowe rozterki.

Druga rzecz, którą inaczej sobie wyobrażam niż przedstawia ją film, to wizyta Trzech Króli i rzeż niewiniątek. Sami mędrcy, magowie z Persji bardzo mi się podobają. Mój problem polega na tym, że raczej jestem skłonny uważać, że „gwiazda betlejemska” nie była naturalnym ułożeniem się planet (jak to ukazuje film), ale nadzwyczajnym zjawiskiem i że wizyta Mędrców nastąpiła znacznie później, niż w parę godzin po narodzeniu Jezusa.

Wiemy, że Jezus był ofiarowany w Świątyni 40 dni po swym narodzeniu. Nie sądzę, żeby cały ten czas mieszkali Oni w stajence. Chronologię tamtych dni wyobrażam sobie tak, że po narodzinach Jezusa, może po paru dniach, Święta Rodzina znalazła jakieś mieszkanie u dalekich krewnych Józefa w Betlejem. Józef być może zaczął tam pracować i mieszkali tam przez rok, czy dwa. W końcu nie bardzo było jak wracać zaraz po porodzie z malutkim dzieckiem, nie mówiąc o konieczności powrotu do Świątyni w czterdziestym dniu. A Betlejem leży tuż pod murami Jerozolimskimi, znacznie bliżej niż odległe Nazaret.

[Mędrcy] weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. (Mt 2,11)

„Weszli do domu”. Nie do stajenki. Czyli, być może, nastąpiła ta wizyta znacznie później, niż kilka godzin, czy dni po narodzinach Jezusa. A wracając do swej ojczyzny, poinstruowani we śnie przez anioła, udali się do niej inną drogą, omijając pałac Heroda.

Wtedy Herod widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. Posłał /oprawców/ do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu, o którym się dowiedział od Mędrców. (Mt 2,16)

…stosownie do czasu, o którym się dowiedział od Mędrców”. Pewno, że mógł być po prostu przesadnie ostrożny, nie wiem. Ale czytając, co pisze w swej Ewangelii święty Mateusz, widzimy, że narodziny Mesjasza mogły się odbyć nawet dwa lata wcześniej, niż wizyta Mędrców .

Znowu podkreślam, że to moja prywatna interpretacja i nikt nie musi się ze mną zgadzać. Jednak Kościół pozostawia nam możliwość własnej egzegezy tekstu i dochodzenia do prawdy. Takie zagadki, jak ułożenie chronologii wydarzeń tamtych dni, są doskonałą zabawą pozwalającą na bliższe zaznajomienie się z tekstem Biblii, a nasze wnioski nie mają znaczenia dla prawdziwości przekazu biblijnego. To, czy Magowie odwiedzili Jezusa gdy miał zaledwie kilka dni, czy gdy miał roczek, niczego przecież nie zmienia, a więc z teologicznego punktu widzenia nie ma wielkiego znaczenia. A dla dramaturgii filmu zapewne lepiej było umieścić tę wizytę w stajence, zaraz po narodzinach Jezusa.

Tak więc nie ma żadnych przeszkód, aby każdy katolik zobaczył film „Narodzenie”. Zachęcam do tego tym bardziej, że warto pokazać producentom z Hollywood, że opłaca się robić filmy wierne Ewangelii, wierne nauce Kościoła, wierne biblijnemu przekazowi. Jest tych filmów tak mało, że każda taka perełka powinna być na liście filmów, które każdy powinien koniecznie zobaczyć. Tym bardziej, że właśnie teraz, w okresie Adwentu i zbliżającym się okresie Świąt Bożego Narodzenia jest doskonała okazja, by zilustrować sobie historię wcielenia Boga i Jego Narodzin w ubogiej stajence w Betlejem Judzkim. Im więcej ten film zarobi, tym większe szanse, że więcej takich filmów ujrzy światło dzienne. Czego sobie i Wam ze szczerego serca życzę.

No comments:

Post a Comment