Dzisiejszy felietonik znowu został sprowokowany wpisem do księgi gości. Najpierw zastanawiałem się, czy go w ogóle nie usunąć, potem stwierdziłem, że jednak zamieszczę, ale zostawię bez komentarza, niech się ten biedak sam kompromituje. Później jednak zobaczyłem, że zawiązała się tam mini-dyskusja, a jak jest dyskusja, to ja nie mogę być daleko. Zobaczmy więc co ten geniusz popisał…
Zacznę od tego, co na końcu. W jego post scriptum pisze on: „nie jestem wcale protestantem, bo tak ci sie pewnie wydawało ze to protestant oskarża prawdziwego katolika o herezje.” Hmm. Ja nie mam wcale problemu, gdy ktoś ma inny światopogląd niż ja. Zawsze chętnie widzę tutaj takie osoby. Ten portal z założenia jest apologetyczny. Ma wyjaśniać i tłumaczyć moją, naszą wiarę, a więc dobrze, by zaglądali tu ci, którzy jej nie znają. Nie chodzi mi o założenie towarzystwa wzajemnej adoracji, ale o dotarcie do tych, którzy się ze mną nie zgadzają. Tylko bardzo by mi zależało, żeby ci ludzie mieli na tyle cywilnej odwagi, żeby się przyznać do tego, kim naprawdę są. I nie chodzi mi o ich imię i nazwisko. Mogą zachować swą anonimowość, gdy taka ich wola. Ale ktoś, kto odrzuca dogmaty Kościoła nie jest katolikiem. Jest de facto protestantem. Bo katolikiem nie jest się dlatego, że się tak samemu uważa, ale jest się nim wtedy, gdy się przyjmie całe nauczanie Kościoła, a zwłaszcza to dogmatyczne, za swoje.
Usłyszałem kiedyś taką opinię: "Dogmat to jest coś, co wszyscy wiedzą, że nie jest prawdą, ale musimy w to wierzyć, żeby nie iść do piekła”. Zabawne. Zabawne, bo powiedziało to dziecko. Gdy opinię taką powtarza osoba dorosła, to już nie jest zabawne, ale żałosne. Nauczanie Kościoła bowiem różni się czymś od mojego, Twojego, pastora X, czy biskupa Y. Różni się mianowicie tym, że jest zawsze prawdziwe. Kościołowi Jezus obiecał nieomylność. Obiecał to dwukrotnie. Raz jednej osobie, temu Pierwszemu wśród równych, Piotrowi, (a raczej urzędowi, który objął Piotr), a raz im wszystkim, apostołom, Magisterium Kościoła, Urzędowi Nauczycielskiemu. Piotrowi obiecał to tutaj:
Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. (Mt 16, 18-19),
a apostołom tutaj:
Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. (Mt 18,18)
Jaka to różnica? Otóż taka, że indywidualnie tylko urząd „klucznika” ma gwarancję nieomylności, tylko Piotr i jego następcy i tylko wtedy, gdy głosi naukę do całego Kościoła, w sprawach dotyczących wiary lub moralności. Żaden biskup już takiej gwarancji indywidualnie nie otrzymał, ale gdy wspólnie, w jedności z tym Pierwszym, Piotrem lub jego następcami coś nauczają, także cieszą się przywilejem nieomylności.Widzimy to także w tych słowach Jezusa:
Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci.(Łk 22:31-32)
Jezus wyraźnie nam tu mówi, że prosił nie za wszystkimi apostołami, ale tylko za Piotrem. Mimo, że szatan ich wszystkich chce przesiać. Zdumiewające stwierdzenie, ale jakże zgodne z tym, czego naucza Kościół. Mianowicie, że to tylko papież, nie każdy indywidualny biskup, ma charyzmat nieomylnego nauczania.
W dzisiejszych czasach nie mamy wielkiego problemu z rebelią biskupów, czy też choćby z ich złym zrozumieniem Biblii. Łatwiej się im komunikować, łatwiej przekazać wszystkim czego naucza Kościół, a ci, którzy się nie zgadzają, mogą po prostu odejść do jednego z wielu innych kościołów. Ale były czasy, gdy było inaczej. W czwartym wieku Arianie byli taką siłą w Kościele, że wydawało się, że wśród biskupów nawet większość uznaje to, co głosił Ariusz za prawdę objawioną. Że Jezus nie jest równy Bogu, że jest stworzeniem, nie Stworzycielem. Tylko, że w Kościele nigdy nie było demokracji, za to zawsze był Duch Święty. I dlatego Kościół zdefiniował nieomylnie dogmat o Trójcy Świętej, niezależnie od sprzeciwu wielu biskupów. Dziś tylko wśród Świadków Jehowy mamy duchowych spadkobierców Ariusza. Jednak ta grupa biskupów, która w jedności z papieżem uczyła, że Jezus jest "Bogiem z Boga, Światłością ze Światłości, Bogiem prawdziwym z Boga Prawdziwego, zrodzonym, a nie stworzonym" była rzeczywiście nieomylna. I to nie dlatego, że tak się im trafiło. W końcu nawet stojący zegar dwa razy na dobę pokazuje nieomylnie dokładny czas. Dlatego byli oni nieomylni, bo ich wspólne nauczanie w jedności z papieżem także jest chronione obietnicą Jezusa.
Jedna uwaga na temat słów "zrodzony, a nie stworzony". Co to tak naprawdę oznacza? Otóż właśnie tymi słowami Ojcowie Kościoła wyrazili dogmat o jedności istoty Jezusa z Bogiem Ojcem. O ich równości. Inaczej mówiąc, gdybym był zdolnym rzeźbiarzem, mógłbym wyrzeźbić posąg identycznie wyglądający jak ja. W każdym szczególe. Mam także syna, który w ogóle nie wygląda jak ja. No, może jest trochę podobny, ale nikt nas nie pomyli. Choćby dlatego, że Kuba jest chudy jak patyk i ma 14 lat, a ja mam troszkę więcej i tu i tu. Ale to Kuba jest mi równy, nie ta rzeźba tak podobna z wyglądu do mnie. Dlaczego? Bo Kuba jest przeze mnie zrodzony, więc ma moją naturę. Jest człowiekiem, tak jak ja. Rzeźba jest tylko stworzona moimi rękami, a więc nie jest mi współistotna. Kuba jest. Gdy więc w każdą niedzielę powtarzamy na mszy, że Jezus Chrystus jest zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu, to właśnie uznajemy, że jest równy w swej naturze Bogu Ojcu, a nie jest kimś podrzędnym Bogu. A być równym Bogu można tylko wtedy, gdy się jest Bogiem. Ale to była tylko dygresja, wróćmy do tematu.
Jedną z moich ulubionych lektur są dokumenty Ojców Kościoła. Pisma napisane w drugim, trzecim, czwartym wieku. Dlatego je lubię, bo są takie „katolickie”. Oni dokładnie nauczali tego, czego i dziś Kościół naucza. Chcecie przykładu? Proszę. Oto fragmenty listów św. Ignacego z Antiochii, zamęczonego w roku 107, znającego osobiście apostołów. Napisał je on jadąc na śmierć, a więc raczej mu nie zależało na fałszowaniu Prawdy. Nie miał i tak nic do stracenia. Na przykład w Liście do Efezjan pisze on:
[3,2] Bo Jezus Chrystus, nasze nierozłączne życie, jest wolą Ojca, tak jak biskupi, ustanowieni na całym świecie, są wolą Jezusa Chrystusa. [4,1] Jest więc prawidłową rzeczą, byście żyli w zgodzie z wolą biskupów, jak to rzeczywiście robicie.
[5,3] Uważajcie więc, by nie sprzeciwiać się biskupowi, jeżeli mamy być podporządkowani Bogu.
[6,1] (…)jest więc jasne więc, że musimy patrzeć na biskupa jak na samego Pana.
[7,2] Jest tylko jeden Uzdrowiciel, który jest zarówno ciałem i duchem, narodzonym i nienarodzonym, który jest Bogiem w człowieku, prawdziwym życiem w śmierci, pochodzącym zarówno od Maryi jak i od Boga, najpierw mogący cierpieć, potem niemogący cierpieć, Jezus Chrystus, nasz Pan.
[18,2] Był on ochrzczony, by przez swoje posłuszeństwo oczyścić wodę. (to o Jezusie, moje wyjaśnienie)
List do Rzymian:
[4,1] Pozwólcie mi być pokarmem dzikich zwierząt, co jest moją drogą do spotkania się z Bogiem. Jestem Bożym ziarnem i będę zmielony zębami bestii, bym się mógł stać czystym chlebem Chrystusa.
[7,3] Nie mam głodu zniszczalnego jedzenia czy też przyjemności tego życia. Pragnę Chleba Bożego, które jest Ciałem Jezusa Chrystusa, który jest nasieniem Dawida.
List do Filadelfian:
[3,2] Rzeczywiście więc, ci, co należą do Boga i do Jezusa Chrystusa- są z biskupem. I ci, którzy się nawrócą i powrócą do jedności z Kościołem- oni także będą od Boga i będą żyli w zgodzie z nauczaniem Jezusa. (3) Nie błądźcie, moi bracia, jeżeli ktokolwiek podąża za schizmatykami, nie osiągnie Królestwa Bożego.
[4,1] Uważajcie, by mieć tylko jedną Eucharystię, by cokolwiek robiąc robić to, co Bóg nakazał: Bo jest tylko jedno Ciało Pana Jezusa Chrystusa, jeden kielich Jego Krwi, jeden ołtarz, i jest tylko jeden biskup z prezbiterami i nami współsłużącymi, diakonami”
[8,2] Proszę Was więc, nie róbcie niczego w duchu podziału, ale w zgodzie z Chrześcijańską nauką. (3) Rzeczywiście, słyszałem niektórych ludzi mówiących „Jeżeli nie znajdę tego w oficjalnym zapisie Ewangelii, nie wierzę”.(…) Ale dla mnie oficjalnym zapisem jest Jezus Chrystus, święty zapis Jego krzyża, Jego śmierci i Jego zmartwychwstania…
Nauka Kościoła sprzed dziewiętnastu wieków mniej się różni od tej, którą głosi Kościół dzisiaj, niż nauka kościoła luterańskiego od nauki samego Lutra 500 lat temu. Zresztą ani nie ma czegoś takiego, jak „nauka Lutra”, ani czegoś takiego jak „nauka kościoła luterańskiego”, bo Luter uczył różnych rzeczy w różnym okresie swego życia, a rodzajów kościołów luterańskich jest na całym świecie wiele. Jest ich wiele, bo nie zgadzają się właśnie w sprawach doktrynalnych ze sobą.
Tak się rozgadałem, że niemal zapomniałem od czego wyszedłem. A wyszedłem od stwierdzenia tego brata, że jest on, o ile dobrze go rozumiem, katolikiem, nie protestantem. Hmmm. Co prawda nie mówi on, że jest katolikiem, mówi tylko, że nie jest protestantem, więc w końcu nie jestem pewien za kogo się uważa, ale z takimi poglądami, jakie głosi, ja na pewno nie mogę go uznać za katolika. Zobaczmy więc, co tam mi wpisał:
"Czytałem kilka twoich rozważań na stronie i musze przyznac ze nasuneło mi się kilka wniosków:
Po pierwsze to żyjesz człowieku w hardcorowym zwiedzeniu.
Maryja wcale nie została wniebowzieta."
OK., zatrzymajmy się tu na chwilkę. To jest temat na książkę, ale ja tylko zacytuję mały fragment z Apokalipsy:
Potem wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. A jest brzemienna. I woła cierpiąc bóle i męki rodzenia.[…] I porodziła syna - mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną. I zostało porwane jej Dziecię do Boga i do Jego tronu. (Ap 12,1-2, 5)
Co my tu mamy? Niewiasta. Obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami. W koronie z gwiazd. Matka Króla, Jezusa, bo to jednoznaczna interpretacja przez wszystkich wersetu piątego. Mowa tam o naszym Zbawicielu. Św. Jan najwyraźniej widzi w Niebie kogoś i nie jest to sprzątaczka.
Drugi argument, to brak jakichkolwiek relikwii Maryi i jakiejkolwiek tradycji jej grobu. Chrześcijanie od początku tak skrzętnie gromadzący relikwie, podtrzymujący tradycję pamięci miejsc śmierci świętych do dziś się spierają, gdzie jest prawdziwe miejsce Jej zaśnięcia, ale nikt nigdy w historii Kościoła nie twierdził, aby gdziekolwiek znajdował się jej grób.
"Antykoncepcja nie jest grzechem, to zapobieganie a nie zabijenie."
Cóż, pisałem o tym i podawałem argumenty. Tu nie widzę żadnych kontrargumentów, więc nie bardzo wiem, co powiedzieć. To trochę tak, jakby nauczyciel powiedział Jasiowi, że trzy razy pięć to jest piętnaście, a Jasiu odparł: „Nie, nie jest”. Zostawmy więc to, linki do tekstów o antykoncepcji są widoczne i łatwe do znalezienia. Wystarczy je przeczytać. Teksty, nie linki. Obawiam się jednak, że to właśnie na tytułach poprzestał mój brat.
"Twoje "przemyślenia" robią wodę z muzgu wielu osobom czytającym twoja strone."
Jeżeli już to chyba z mózgu? Nie wiem, czy robią, czy nie. Moim celem jest sprowokowanie myślenia, przypomnienie nauczania Kościoła, dyskusja. Ale dyskutować można z argumentami, a nie z takimi stwierdzeniami, w których nie ma żadnej merytorycznej treści.
"Mysle że ty jestes poprostu jakims katolickim fanatykiem, a nie tym hiobem (jak o sobie piszesz w nagłówku strony).
Weź sie zastanów nad tym co robisz, bo wstyd mi bedzie kiedy bede rozmawiał z kims o Jezusie, a ten ktos mi powie że był na twojej stronie i dla tego ma taki a nie inny wizerunek Boga.
Mysle że ty poprostu jesteś jakims katolickim fanatykiem (tak jak to powtórzyłem powyzej)
I stawiasz swoje katolickie przekonania ponad Bogiem i tym co mówi Biblia.
Pozdrwiam Szarlatanie"
Tym bardziej nie można dyskutować z kimś, dla którego najmocniejszym argumentem jest próba obrażenia swego adwersarza. Co prawda widzę u tego brata przebłyski inteligencji i logicznego myślenia, powiedział bowiem, że myśli (co już jest dobrym znakiem), że nie jestem tym Hiobem z nagłówka tej strony. A to zuch. Co prawda nie wiem, czemu uważa, że miałbym nim być i że to o sobie pisałem. To jest tylko cytat z Biblii. Jasne, że pozwoliłem sobie na pewien żart, polegający na napisaniu miejsca pochodzenia biblijnego Hioba, Us, dużymi literami: US, co sugeruje w jakiś sposób Stany Zjednoczone. Nie znaczy to jednak wcale, że ja się za niego uważam. Nie mylę się i wiem, że ja to ja, a on to on. W końcu prawdziwy Hiob „był to mąż sprawiedliwy, prawy, bogobojny i unikający zła.” Ja co najwyżej o sobie mogę powiedzieć, że rzeczywiście staram się unikać zła i boję się Boga, ale ani sprawiedliwy, ani prawy, ani faktycznie unikający zła nie jestem. A i z tą bojaźnią Bożą też pewnie u mnie nie jest najlepiej. Masz więc rację, bracie, nie jestem tym Hiobem. Nie robi to jednak jeszcze ze mnie „katolickiego fanatyka” i „szarlatana”. A co do moich przekonań, to następnym razem powiedz mi dokładnie i konkretnie, które to są „stawiane ponad Bogiem i tym, co mówi Biblia”. Powiedz też, czemu to wszystkie przekonania muszą być zawarte w Biblii. Wytłumacz w jaki sposób: Czy dosłownie wyłuszczone, czy też mogą być tam zawarte domyślnie. A jak dosłownie, to gdzie na przykład Biblia mówi, że Bóg jest jeden, ale w trzech Osobach? Przypomnij sobie powyższy cytat z listu św. Ignacego do Filadelfian. Wracając do Jasia… czy uważasz, że trzy razy pięć to niekoniecznie piętnaście? Biblia bowiem nic na ten temat nie mówi? Zastanów się i odpowiedz mi. Moja księga gości jest otwarta dla każdego, kto myśli. Ale jak Twoje argumenty znowu sprowadzą się do obrzucania mnie wyzwiskami, to daj sobie, bracie, spokój.
No comments:
Post a Comment