Saturday, February 24, 2007

Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. (Łk 5,31b)

Gdy słuchałem dzisiaj (tzn. w sobotę) Ewangelii, uporczywie powracała do mnie sprawa arcybiskupa Stanisława Wielgusa. Te słowa, jakie były odczytane w Kościele Powszechnym na całym świecie ukazują nam pewną prawdę, o której zdaje się zapominać wielu katolików. A ja sam co prawda pisałem o tym całkiem niedawno, ale w związku z dzisiejszą Ewangelią powtórzę to jeszcze raz. Najpierw jednak przypomnienie samej Ewangelii:

Jezus zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego w komorze celnej. Rzekł do niego: Pójdź za Mną. On zostawił wszystko, wstał i chodził za Nim. Potem Lewi wyprawił dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu; a była spora liczba celników oraz innych, którzy zasiadali z nimi do stołu. Na to szemrali faryzeusze i uczeni ich w Piśmie i mówili do Jego uczniów: Dlaczego jecie i pijecie z celnikami i grzesznikami? Lecz Jezus im odpowiedział: Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników.
(Łk 5,27-32)

Faryzeusze, to oczywiście ci sami ludzie, którzy za trzy lata będą krzyczeć:


Precz! Precz! Ukrzyżuj Go! Piłat rzekł do nich: Czyż króla waszego mam ukrzyżować? Odpowiedzieli arcykapłani: Poza Cezarem nie mamy króla.
(J 19,15b)

Potępiali celników za to, że współpracowali z okupującymi ich Rzymianami, ale w codziennym życiu sami starali się ułożyć sobie z Rzymianami jak najlepsze stosunki. Zwłaszcza z tymi, którzy byli u władzy. Z Cezarem, z Herodem, czy z Piłatem. Całkiem jak dzisiaj w Polsce. Ci, którzy są na jakiejkolwiek liście współpracowników bezpieki, ci, którzy współpracowali rzeczywiście, lub są tylko fałszywie oskarżeni, już są odsądzeni od czci i wiary i potępieni w czambuł. Natomiast ci, którzy byli częścią reżimu, o współpracę z którym oskarża się takie osoby jak arcybiskup, ci, którzy łamali uczciwych ludzi i przez których ci ludzie do dziś płacą olbrzymią cenę za to, że ulegli, ci żyją spokojnie, krytykując wszystkich i wszystko, udzielając wywiadów w programach radiowych i telewizyjnych i odgrywając ekspertów o czystych rękach i sumieniach.

Cieszę się, że papież napisał do arcybiskupa Wielgusa. Cieszę się, że teraz, gdy emocje opadają, coraz więcej ludzi zaczyna dostrzegać, że on jest tu przede wszystkim tragiczną ofiarą, a nie przyczyną wszelakiego zła. Nie chcę go ani usprawiedliwiać, ani oskarżać, nie jest to mój cel, ani moja rola. Nie mam do tego żadnego prawa. Ale wiem jedno. Jeżeli założymy, że współpraca z komuną była czymś złym, czymś godnym potępienia, to dlaczego ciągle dopuszczamy, by ludzie, którzy w czasie rządów komunistycznych, w czasie działania tego reżimu byli u władzy ciągle mieli prawo brania aktywnego udziału w życiu politycznym? Dlaczego rozliczamy takich ludzi jak arcybiskup Wielgus, a nie rozliczymy takich, jak Miller (były sekretarz KC PZPR), Oleksy (były kierownik Biura Centralnej Komisji Rewizyjnej PZPR, były pierwszy sekretarz KW PZPR), Kwaśniewski (były minister w rządzie komunistycznym) i wielu, wielu innych? A jeżeli nie mamy ich z czego rozliczać, bo byli to członkowie legalnej władzy w ówczesnej Polsce, to na czym polega wina tych, którzy z tą władzą współpracowali? Czy może mi to ktoś wytłumaczyć?

Jezus przyszedł do grzeszników, bo lekarza potrzebują chorzy, a nie ci, co się dobrze mają. A chorych jest bardzo dużo. Prawdę mówiąc chory jest każdy z nas. Wyleczyć jednak się mogą tylko ci, co zdają sobie sprawę ze swej choroby. Ci, którzy poproszą Lekarza o wyleczenie. Pomyślmy o tym. Może zamiast pokazywać palcami na innych, w jakim oni są okropnym stanie, popatrzmy wszyscy do lustra. Jak się tak dobrze przyjrzymy, może dojrzymy, że i z nami jest raczej kiepsko. I zamiast szemrać jak faryzeusze, poprosimy Jezusa, by i do nas przyszedł, tak jak przyszedł do celnika Lewiego.

7 comments:

  1. Anonymous6:22 AM

    Nie zapominajmy, że w sprawie arcybiskupa Wielgusa, chodzi głównie o to, że arcybiskup kłamał zaprzeczając współpracy, a nie o fakt jej samej.
    Jest czymś nagannym i demoralizującym dla członków Kościoła taka postawa jednego z pasterzy, która zaprzecza zasadom, głoszonym przez Kościół, zaprzecza naukom Jezusa i sprzeniewierza się Słowu Bożemu.

    Na początku arcybiskup nie wyznaje grzechu, nie ma w nim skruchy, on po prostu wypiera się faktu współpracy.
    A najgorsze jest, że za nim idą inni, którzy w swoich próbach obrony tego, czego bronić się nie powinno, brną w dalsze kłamstwo. Odwracają kota ogonem i szukają źdźbła w cudzym oku, nie widząc belki we własnym.
    To nie jest postawa chrześcijańska, gdy wskazuje sie na kogoś i mówi: to on jest winien tego, że zgrzeszyłem.
    Czy Słowo Boże nie mówi nam jasno: jeśli zgrzeszyłeś, wyznaj swój grzech i za niego żałuj, nie osądzaj innych, wyjmij najpierw belkę ze swego oka obłudniku!

    ReplyDelete
  2. Jeden problem z Twoją opinią: Ja nie o tym pisałem. Napisałem: "Nie chcę go ani usprawiedliwiać, ani oskarżać, nie jest to mój cel, ani moja rola. Nie mam do tego żadnego prawa.".

    Napisałem też: "Może zamiast pokazywać palcami na innych, w jakim oni są okropnym stanie, popatrzmy wszyscy do lustra. Jak się tak dobrze przyjrzymy, może dojrzymy, że i z nami jest raczej kiepsko."

    Twój komentarz jest więc raczej zupełnie nie na temat i świadczy o tym, że zupełnie nie zrozumiałeś, o czym napisałem swój felieton.

    ReplyDelete
  3. Anonymous12:52 PM

    Zrozumiałam, tylko nie zgadzam się z przedstawianiem tematu katów PRL w kontekście sprawy arc. Wielgusa.
    Jedno z drugim nie ma nic wspólnego.
    Czym innym jest "wina", czy faktyczna wina arc. Wielgusa, czym innym osąd tych, którzy ten ustrój tworzyli, a dzisiaj czerpią profity po jego upadku.
    Wplątywanie sprawy arcybiskupa w sprawy rozliczeń, mówienie o uderzaniu się we własne piersi jest zaciemnianiem jego sprawy i przede wszystkim czyni szkodę wiernym a i samemu Kościołowi.
    Jestem wierną córką Kościoła Katolickiego, słucham nakazów Jezusa zawartych w Nowym Testamencie i widzę wyraźne odstępstwa od Jego nauki - a z tym zgodzić się nie mogę we własnym sumieniu. Każdy z nas może teraz na spowiedzi powiedzieć: to nie moja wina, ja jestem tylko ofiarą grzechu.

    ReplyDelete
  4. Ja jednak, w przeciwieństwie do ciebie, nie byłbym taki szybki w ocenie arcybiskupa Wielgusa. Nie mam ani do tego żadnego prawa, ani nie znam okoliczności, w jakich doszło do jego współpracy z bezpieką.

    Czy mógł i czy powinien on wcześniej przyznać się do wszystkiego, a nie zaprzeczać faktom? Zapewne. Ale jak już wspominałem, nie o tym był mój felieton. Twoja opinia, cytuję: "nie zgadzam się z przedstawianiem tematu katów PRL w kontekście sprawy arc. Wielgusa" o tyle jest dla mnie niezrozumiała, że ja pisałem o komunistach, nie o biskupie. Jego wspomniałem tylko jako przykład niezrozumiałej zupełnie dla mnie praktyki potępiania kolaborantów reżimu, gdy sam reżim jest usprawiedliwiany i niemal kanonizowany.

    Uważam, że powinniśmy się na coś zdecydować: Albo reżim jest cacy, więc nie ma mowy o żadnej kolaboracji i tacy ludzie jak arcybiskup Wielgus nie mają się z czego tłumaczyć i za co przepraszać, albo reżim był tym, czym faktycznie był: Instrumentem zniewalania ludzi, gnojenia ich i w takim razie kolaboracja z nim faktycznie była godna potępienia, ale tym bardziej godne potępienia było aktywne uczestniczenie we władzach tego reżimu. A my tracimy tu zupełnie perspektywę, co jest tu przyczyną tego zła, a co tylko jego skutkiem.

    Natomiast jak kiedykolwiek napiszę o samym arcybiskupie Wielgusie, to chętnie usłyszę Twoją opinie na temat, czy powinien on bić się w piersi i kiedy to powinien zrobić. Szczerze jednak wątpię, że to (tzn. ocenianie przeze mnie motywów arcybiskupa) nastąpi, bo jak wspominałem kilkakrotnie nie mam do tego żadnego moralnego prawa. Nie byłem w jego sytuacji i nie wiem, jak ja bym się wtedy zachował. Oskarżać jest łatwo, ale być bohaterem jest trochę trudniej i wcale nie wiem, kim ja w takiej sytuacji bym został. Hiob.

    ReplyDelete
  5. Anonymous11:34 AM

    Ja nie mam pretensji do ludzi za to, że z różnych powodów zostawali tw - nie osądzam też ich za to.
    Twierdzę jedynie, że Ci którzy podpisali listę, powinni się do tego przyznać jak najszybciej, a nie iść w zaparte i kręcić tak długo jak się da.
    Mam oczy i widzę, mam uszy i słyszę - i jako tako kojarzę fakty, dlatego matactwa w sprawie arc. Wielgusa napawają mnie smutkiem i gniewem.
    Tym większym, że jestem katoliczką i widzę, że dzieje się to ze stratą dla mojego Kościoła.
    Nie można głosić wiernym Słowa Bożego, nie przestrzegając Go samemu.
    Jeśli wierni widzą co innego niż mówią im niektórzy hierarchowie, jak mogą nie popaść w konflikt sumienia pomiędzy własnym rozumem, a lojalnością?
    Osoby wierzące powinnay być także osobami myślącymi, inaczej wybierają do władzy tych, którzy ich prześladowali w ten czy inny sposób.
    Jezus nazywał rzeczy po imieniu: obłudników nazywał obłudnikami, grzeszników grzesznikami, a dopiero później tym łotrom, co żałowali, grzechy odpuszczał.
    I tego oczekuję od przywódców Kościoła na ziemi. Po prostu uczciwości.
    Inaczej sami stajemy się łatwym łupem dla przeciwników Boga.

    ReplyDelete
  6. Jest wiele prawdy w tym co mówisz. Więcej ludzi odeszło od Kościoła przez ludzi związanych z Kościołem: Kapłanów, biskupów itd, niż przez zadeklarowanych wrogów Kościoła, walczących z Nim w otwarty sposób. Ale powtarzam już chyba trzeci raz: Nie o tym jest mój felieton. Nie wiem więc czemu wracasz tutaj do tego w swych komentarzach. Dlatego prosiłbym Cię o zakończenie powracania w tym miejscu do tematu "matactw" Arcybiskupa Wielgusa.

    Równocześnie przypominam, że przy moim blogu jest teraz forum. Zapraszam cię do zarejestrowania się na nim i wtedy możesz rozpocząć temat poruszający sprawę arcybiskupa Wielgusa, albo ogólniej postawy kleru wobec sytuacji jaka była w PRL. Link do forum jest obok w MENU.

    Hiob.

    ReplyDelete
  7. Anonymous1:58 PM

    Te przemyślenia nasunęły mi się po przeczytaniu felietonu, dlatego podzieliłam się nimi z Tobą jako autorem.
    Dziękuję bardzo za rozmowę - myślę, że nie będę ciągnęła tego wątku.
    Pozdrawiam.:)

    ReplyDelete