Sunday, February 02, 2014

Minął rok

Zakończył się pełen pierwszy rok w mojej nowej firmie, zatem czas na pewne podsumowanie.

Jak już wiecie, u nas co pół roku następuje zmiana "szychty". Moja ostatnia wygląda tak, że w poniedziałek wieczór jadę do Georgii, w okolice Bruswicku, w środę nad ranem wyruszam w okolice Savannach, czwartek i piątek mam wolne, piątek w nocy natomiast jadę do Nashville, skąd wracam około 4 rano w niedzielę - po wcześniejszym noclegu w Tennessee.  Pracuję więc praktycznie trzy i pół dnia i choć mógłbym starać się o dodatkową pracę w dni wolne - wielu kierowców dorabia sobie w ten sposób - ja jednak wolę ten czas spędzić z rodziną w domu.

Mój typowy tydzień teraz to 2100 mil, lub 3400 km, 42 godziny pracy i 1000 dolarów zarobku brutto. Problem polega na tym tylko, że typowy tydzień nie zdarza się często. W ostatnich 20 tygodniach tych typowych było tylko pięć. Czasem jadę drugi raz do Tennessee, zamiast do Georgii, czasem po powrocie z Tennessee, w niedzielę nad ranem, muszę jeszcze obsłużyć lokalne sklepy, czasem mnie wyślą w zupełnie innym kierunku - na przykład w ubiegłym tygodniu zamiast do Savannah pojechałem w Appalachy, w Północnej Karolinie.

Tak więc w skali roku nie wystarczy pomnożyć typowy tydzień przez 52, by otrzymać roczne wyniki, Trzeba wszystko pododawać, tym bardziej, że do września jeździłem po pięć dni w tygodniu, przeważnie lokalnie. Ale cały rok w podsumowaniu wygląda tak:

Zarobek brutto to 57 tys dolarów, dziennie średnio pracowałem 10,5 godziny, przejechałem 150 tys km, czyli 2800 tygodniowo, moja wydajność wyniosła 121% (czyli za każde faktycznie przepracowane 10 godzin miałem zapłacone jak za godzin 12,1), a średnia stawka za każdą przejechaną milę wyszła mi 62 centy.

Oczywiście inaczej to wszystko wyglądało, gdy jeździłem lokalnie, inaczej, gdy jeżdżę teraz do odległych sklepów, zatem pozwólcie, że podam Wam wyniki za pierwsze cztery tygodnie tego roku.

Zarobek brutto 4147 dolarów (czyli w skali roku, gdyby się nic nie zmieniło, będzie to 4147x13=54 tys.) Pracuję cztery dni średnio po 10,5 godziny dziennie, przejechałem 7858 mil, niemal 13 tys km, 3200 km na tydzień, a moja wydajność wyniosła 125%. Czyli mimo, że mam teraz stawkę 18,90 na godzinę, faktycznie zarabiam 23,60 na godzinę.

Czy to jest dobrze, czy źle? Pewnie z polskiej perspektywy to niemalże kopalnia złota. Kierowcy pracujący w Norwegii, czy Wielkiej Brytanii z kolei mogą się poskrobać po głowie i zdziwić się: "To tylko tyle?" Prawda jest bowiem taka, że gdyby moja żona nie pracowała, to trzeba by się dobrze nagłowić, by za takie pieniądze utrzymać rodzinę na jakim-takim poziomie. Co prawda nikt nie chodzi głodny przy takich zarobkach, ale też trudno z takiej pensji kupić piękny dom, czy samochód "z górnej półki".

Na szczęście jednak w naszej rodzinie pracujemy oboje, więc nie możemy narzekać. Zarobki są godziwe, zwłaszcza, gdy się weźmie pod uwagę fakt, że śpię tylko jedną noc poza domem, a do tego mam całe cztery dni wolne. A praktycznie nawet cztery i pół, bo kończę pracę w niedzielę nad ranem, zaczynam w poniedziałek o 23, więc to dwa dni, a później kończę pracę w środę w południe i zaczynam w piątek o 22, więc tu są kolejne wolne dwa dni i pół.

W marcu będzie kolejny wybór szychty, ale jeśli tej, którą mam teraz nikt nie zabierze, będę ją trzymał. Chyba, że będzie jakaś inna, nie mniej atrakcyjna do zaklepania. Czekają mnie też dwie podwyżki, jedna to coroczna COLA, czyli "Cost-Of-Living Adjustment" - coroczne wyrównanie  zarobków ze względu na istniejącą inflację, druga to moje dochodzenie do pełnej stawki. Nowi kierowcy w firmie są przyjmowani na stawkę o ok. 4 dolary na godzinę niższą, niż starzy pracownicy i przez pierwsze trzy lata, co 9 miesięcy, mają oni cztery podwyżki, by w końcu dojść do stawek maksymalnych. Ja pracuję od listopada, w sierpniu miałem pierwszą podwyżkę, w maju tego roku będzie druga, a w przyszłym, 2015 roku będą dwie: w lutym i listopadzie, w trzecią rocznicę mojgo zatrudnienia się w firmie.

I to tyle mojego sprawozdania. Czekamy na nowe ciężarówki, a w międzyczasie zapraszam do wspólnej podróży ze mną w te dni, gdy jestem w pracy. Kamera live jest na stronie www.katolik.us  Zapraszam. 

No comments:

Post a Comment