Saturday, April 14, 2007

Po co mi taki Bóg, który pali ludźmi w piekle?

Ktoś zamieścił taki wpis na forum:

No niby tak, ale po co stwarzać ludzkość jeżeli z góry było wiadomo, że jakaś jej część tak czy inaczej wyląduje w piekle? I to właśnie m. in. budzi we mnie niechęć do Waszego Boga, bo po co mi taki Bóg, który pali ludźmi w piekle?


Oto moja odpowiedź:

Do „naszego Boga”? Bóg, jeżeli jest, jest tak samo „nasz”, jak Twój. To po pierwsze. Po drugie podchodzisz do tego jak trzyletnie dziecko. Czy Ty naprawdę wyobrażasz sobie piekło jako kadź z gotującą się smołą? Albo wielki ogień? Może byś wydoroślał i na przykład poczytał trochę na temat tego, czym w rzeczywistości jest zbawienie i jego utrata? Stawka jest duża, bo jedna z tych rzeczy czeka każdego z nas.

Pozwól, że postaram się wytłumaczyć Ci, jak ja to widzę. Zacznę może od tego, czy Bóg mógł stworzyć świat, w którym nie byłoby możliwości utraty zbawienia. Odpowiedź na to jest oczywiście taka, że mógł. Taki świat zresztą w pewnym sensie istnieje. To świat wszystkich stworzeń, poza człowiekiem i aniołami. Świat zwierząt. Im nie grozi utrata zbawienia, bo nie są w stanie zgrzeszyć. One nie mają wolnej woli. Mają swoje parę lat życia, które kończy się ostateczną śmiercią. Czy rzeczywiście wolałbyś takie życie?

Bóg nie musiał stwarzać istot mających wolną wolę. Mógł stworzyć świat, w którym nie można zgrzeszyć. Mógł stworzyć świat, który nie byłby moralną rzeczywistością, ale perfekcyjnym zegarem, tylko po co miałby to zrobić? Czy Bogu czegokolwiek brakuje? Czy On cokolwiek zyskał, stwarzając świat? Na pewno nie. Nie zrobił tego dla siebie, bo Jemu to do niczego niepotrzebne. Świat potakiwaczy, „yesmanów” zwierzątek merdających ogonkami na Jego chwałę nie miałby żadnego sensu.

Zupełnie inaczej świat, który jest moralną rzeczywistością. Co przez to rozumiem? Świat, gdzie istoty mające wolną wolę mogą uznać Boga, mogą Go wielbić, oddawać mu chwałę i cześć. Mogą wreszcie zjednoczyć się z Nim w wiecznej miłości i przez wieczność żyć w niewysłowionym szczęściu, zjednoczeni z Nim w tej miłości. Ale wolna wola to nie jest puste hasło, słowo bez pokrycia. Tylko wtedy może być nasza wola wolna, gdy ma rzeczywiście możliwość wyboru, możliwość odrzucenia Dobra i wybrania zła.

Człowiek nie jest jedynym stworzeniem, który może wybierać. Aniołowie także mają wolną wolę. Jednak one, w przeciwieństwie do nas, nie żyją w świecie materialnym, a więc nie znają czegoś takiego jak „upływ czasu”. Przynajmniej nie w takim sensie, jak my. A więc raz podjęta przez nie decyzja nie może się zmienić. One się nie nauczą czegoś później, nie zmienią zdania, bo dla nich nie ma „później”. Dlatego to my, ludzie, mamy możliwość podniesienia się z upadku, nawrócenia się i dopóki żyjemy tu, na Ziemi, dopóty możemy powrócić do Boga.

Perfekcyjny świat, który Bóg stworzył, nie jest już taki perfekcyjny, bo myśmy go zepsuli. Psujemy go zresztą cały czas. Grzech ma swoje konsekwencje. Prawa moralne są tak samo realne, jak prawa fizyki i nie można ich łamać bez konsekwencji. Inaczej w ogóle nie moglibyśmy mówić o tym, że są to prawa. Gdyby grzech, łamanie woli Bożej nie przynosiłoby żadnych konsekwencji, to mielibyśmy to, od czego zacząłem: Perfekcyjny mechanizm, którego istnienie nie bardzo dałoby się w jakikolwiek sposób logicznie wytłumaczyć.

Czy Bóg nie wiedział, ile stworzenie takiego świata przyniesie bólu i cierpienia? Przede wszystkim źle sformułowane pytanie, bo dla Boga nie ma „wiedział”. On wszystko „wie” teraz. Dla Niego nie ma czasu przeszłego, ani przyszłego, dla Niego wszystko jest „teraz”. A więc Bóg stwarzając świat stworzył równocześnie jego początek i koniec i cały czas jaki upłynie między tymi momentami. Dla Boga nie ma niespodzianek i wszystko było zawsze dla Niego jasne.

Czemu więc taki świat stworzył? Bo jest miłością. A nie można naprawdę kochać i nie dawać życia. Przez stworzenie nas niczego Bogu nie przybyło, bo Bóg stwarza, jak to niedawno pisałem cytując jakiegoś niemieckiego poetę, jak ocean wyspę. Usuwając się. Ale naprawdę nie ma innej alternatywy dla świata, niż taki, jaki mamy. Ten jest najlepszy, jaki tylko może być. Oczywiście byłby lepszy, gdybyśmy nie grzeszyli, ale ponieważ grzeszymy, to nie miejmy pretensji do Boga, że wszystko się dookoła psuje. To nie On, to my jesteśmy temu winni.

A czy da się to naprawić? Oczywiście. Zapomnieliśmy już o Krzyżu Jezusa? To jest odpowiedź na moralne zło, jakie my wprowadziliśmy do tego świata. Bóg dał nam wolną wolę wiedząc, że źle z niej skorzystamy, ale dał nam też koło ratunkowe, dał nam lekarstwo. Dał nam samego Siebie. Dzisiaj Niedziela Miłosierdzia, gdzie nieograniczone strumienie łaski są dostępne dla nas dzięki Jego Miłosierdziu. Trudno więc w ogóle mówić o Bożej niesprawiedliwości, czy Jego okrucieństwie. On jest Miłością i zrobił rzecz wręcz niewyobrażalną: Stał się stworzeniem, jednym z nas, Synem Człowieczym, żeby dać nam to, co tak bezmyślnie utraciliśmy.

Wielu uważa, że Bóg jest niesprawiedliwy, bo jedni całe życie mają lekko, są zdrowi, piękni i inteligentni, inni cierpią, chorują, jeszcze inni urodzili się w biednych regionach Ziemi i cale życie głodują, itd., itp. Takie podejście jest zrozumiałe z jednej strony, ale z drugiej wiemy wszyscy, że ci, co mają najwięcej, ci najpiękniejsi i najbogatsi są równocześnie najnieszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Wielu z nich cierpi na depresje, alkoholizm, są uzależnieni od narkotyków, nie są w stanie wytrwać paru lat w jednym związku małżeńskim. Nikt mi nie powie, że to obraz szczęśliwych ludzi. Nie zazdrośćmy więc bogaczom i nie żałujmy biedaków, bo niewiadomo, którzy tak naprawdę są bogaci, a którzy biedni.

Czym jest te parę lat próby, egzaminu, jaki teraz przechodzimy w porównaniu do wieczności? Mniej niż kropla w oceanie. Bóg nas wynagrodzi sprawiedliwie. W niebie nie ma urawniłowki. Każdy otrzyma tyle, ile jego serce pomieści. Wszyscy będą szczęśliwi, ale nie wszyscy równi. I nikt nikomu nie będzie zazdrościł, ale też nikt nie będzie „żałował”, że był dobry i że jest bliżej Boga w Niebie. Nasze cierpienia, nasze troski, niedostatki, to wielki skarb. Nie marnujmy go na jałowe narzekania, ale ofiarujmy Bogu. Popatrzmy na takich świętych, jak św. Franciszek, czy Padre Pio. Jak oni cierpieli całe życie i jak nam pokazywali wartość tego cierpienia.

A czym jest piekło? Dla mnie najlepiej ilustruje to uczucie, gdy chce nas ktoś kochający nas przytulić, albo pocałować w momencie, gdy jesteśmy na niego wściekli. Mieliście kiedyś taką sytuację? Gdy na przykład ktoś się pokłócił z żoną (czy mężem) i w momencie, gdy aż kipi z wściekłości na nią, na to, co ona zrobiła, ona próbuje się przytulić i pocałować. Ale to, co w innej sytuacji jest bardzo przyjemne i miłe, teraz jest nienawistne i przykre. Takie pieszczoty tylko dodatkowo rozwścieczają.

Nie da się uciec przed Miłością Bożą. Ona jest wszechobecna. Można się z Nią złączyć, jak ogień świeczki może się złączyć ze słońcem, ale nie można od Niej uciec. Ludzie, którzy odrzucili Boga właśnie z tego powodu cierpią. Ich cierpienie to wściekłość, żółć, złość, że nie da się ukryć przed tą Miłością, która tak pali tych, którzy Go odrzucili. A ponieważ miłość Boga jest niezmierzona, nieograniczona, to i wściekłość tych, co Boga odrzucili i ból, jaki przeżywają jest niezmierny. Ale to tylko ich wina i tylko ich wybór. Bóg wręcz szuka pretekstu, żeby każdego zbawić. I dzisiejsze święto jest tego najlepszym dowodem.

W momencie śmierci widzimy swoje życie tak, jak je widzi Bóg. Nie ma wtedy oszukiwania się, nie ma hipokryzji. Wszystko w ogniu Bożej miłości jest jasne i przejrzyste. Dlatego to wielu wtedy swą decyzją potwierdza to, co już wybrali całym swoim życiem. Ale gdyby ktoś był w stanie wzbudzić w sobie choćby kroplę żalu, choćby cień smutku spowodowanego tym, że obrażał Boga, Jemu by to wystarczyło. Pewnie, że nie każdy w momencie śmierci jest gotowy do pełnego zjednoczenia się z Bogiem. Wielu nas czeka radosny, ale bolesny proces oczyszczania się ze swych niedoskonałości. Choć i tego można uniknąć, korzystając z łask, jakie daje nam Jezus w dzisiejszym dniu.

Wybór należy do nas. My teraz decydujemy o naszej wieczności. O tym, czy zjednoczymy się z Bogiem, czy Go odrzucimy. Czy miłość Boga będzie naszym źródłem ciepła i niezmiernej radości, czy też będzie źródłem wiecznego cierpienia. Dzisiaj Niedziela Miłosierdzia, dzień, który może być dla każdego z nas „drugim chrztem”. Każdy z nas sam musi podjąć decyzję. Wolna wola daje nam możliwość wyboru zła, ale daje nam też możliwość wyboru Dobra. Wybierzmy więc Jezusa, na pewno nie będziemy żałować.

PS. Ciąg dalszy dyskusji na Forum, dotyczący tego tematu można prześledzić klikając TUTAJ.

No comments:

Post a Comment