Ja, jak zapewne wiecie, staram się unikać politycznych tematów jak się tylko da. Bardzo dobrze mi się żyje daleko od polityki, a moje Królestwo i tak nie jest z tego świata. W moim Królestwie nie ma demokracji, nie ma głosowań, nie ma zmian głowy państwa i rządu co parę lat. Jest to monarchia absolutna, rządzona przez Króla Królów. Przez władcę absolutnego, ale też absolutnie sprawiedliwego, miłosiernego i mądrego. Niestety zanim zakończę swoją pielgrzymkę do tego Królestwa, będę tułaczem i będę musiał żyć w innych, nie całkiem świętych królestwach i republikach.
Dzisiaj rano słuchałem Sygnałów Dnia w programie pierwszym Polskiego Radia. Gościem sygnałów był Grzegorz Napieralski, Sekretarz Generalny Sojuszu Lewicy Demokratycznej. To, rozumiem, taki dzisiejszy odpowiednik Gomółki, czy Gierka. Nic więc dziwnego, że nasze poglądy na większość spraw różnią się diametralnie i nie o tym chciałem tu wspomnieć. Chciałem tylko przedstawić jego słowa, jakimi skomentował on to, co robią polscy biskupi.
Zapytany o stosunek SLD do zapłodnienia „in vitro” i do projektu Ministerstwa Zdrowia w tej sprawie odpowiedział on między innymi:
"Dziwimy się bardzo, że hierarchowie Kościoła, biskupi, księża tak mocno zaangażowali się w akcję przeciwko zapłodnieniu in vitro."
A mnie tak zdumiały te słowa, że aż postanowiłem napisać o tym. Czym więc mają się zajmować biskupi i księża, jak nie ochroną ludzkiego życia? Czy pan Napieralski jest tak tępy, że nie wie, jak wygląda taki zabieg zapłodnienia „in vitro”? Ja rozumiem, że on, jako człowiek, który nie uznaje moralnej nauki Kościoła, nie ma problemu z tworzeniem nowego życia w laboratorium naukowców, a nie w akcie małżeńskim, ale przecież każdy wie, że podczas zapłodnienia „in vitro” nie tworzy się jednego zaledwie człowieka. On sam zauważa później:
„…przypominam, że nie wszystkie te zabiegi kończą się sukcesem. Musi być ich kilka, nawet więcej.”
No właśnie. Dokładnie jest tak, jak pan Napieralski mówi. Kilka prób. Podczas każdej kilka zapłodnionych komórek. A jak zabieg się uda „zbyt dobrze”, często selektywna aborcja, żeby usunąć „nadmiar” zapłodnionych komórek. Tylko… tylko, że każda z tych „zapłodnionych komórek”, „zygot”, „embrionów” to jest nic innego, tylko człowiek. Człowiek stworzony na obraz i podobieństwo samego Boga. Człowiek mający nieśmiertelną duszę. Człowiek, którego nikt, poza Kościołem, nie broni. Najmniejszy, najsłabszy, bez możliwości krzyku w swojej obronie. Człowiek, którego każdy niemal jest gotów zdeptać i unicestwić, dlatego tylko, że może.
Partia, której spadkobierczynią jest SLD ma długą historię deptania ludzkiej godności, pozbawiania ludzi wolności i zabijania niewinnych osób. Komuniści zgładzili znacznie więcej ludzi niż naziści, i co się wyda niektórym szokujące, znacznie więcej ludzi niż wszystkie religijne wojny w historii ludzkości. Tak, to nie jest pomyłka. Wszystkie ofiary osób, które zabijały „w imię Chrystusa” w dwutysięcznej historii chrześcijaństwa stanowią znikomy ułamek liczby ofiar komunistów w jednym tylko, dwudziestym wieku. Co więcej, samo chrześcijaństwo nigdy nie uczyło przemocy, nie zezwalało na zabijanie. Zabójstwa dokonywane przez ludzi związanych z Kościołem zawsze były wykroczeniem i nadużyciem. Prawdziwe chrześcijaństwo zawsze było tym, jakiego nauczał święty Franciszek, a nie tym, jakiego używali w charakterze pretekstu niektórzy politycy w dawnych wiekach. Niestety nie da się powiedzieć podobnej rzeczy o komunistach, bo ich ideologia programowo uczyła siłowego łamania wrogów.
Niechże się więc towarzysz Napieralski nie dziwi tak bardzo, że biskupi robią dokładnie to, co do nich należy. Powinien się cieszyć, że są jeszcze ludzie, którzy nie są hipokrytami, którzy nie boją się poruszać niepopularnych tematów, którzy walczą o tych najmniejszych z naszych braci.
Napieralski powiedział jeszcze coś, co mnie zdumiało, choć zapewne nie powinno. Zdumiało mnie jednak, bo jest to często spotykana opinia wygłaszana przez osoby, które są, nie obrażając nikogo, prymitywnymi półgłówkami. Wydawałoby się, że sekretarz potężnej partii politycznej powinien być troszeczkę od nich inteligentniejszy. Jednak najwyraźniej nie. Powiedział on bowiem:
"I dziwi mnie, jeszcze raz to powiadam, że najczęściej wypowiadają się ci (myślę tutaj o hierarchach Kościoła), którzy dzieci z własnego wyboru nigdy nie będą mieli, którzy nie poczują tej radości macierzyństwa i najbardziej angażują się właśnie w spór dotyczący takich ważnych kwestii dla każdego Polaka."
To tak, jakby krytykować lekarza, który leczy chorego na raka za to, że sam jest zdrowy i nigdy na raka nie chorował. Albo krytykować sędziego, że sądzi za morderstwo, gdy sam nikogo nie zabił. Albo jakby krytykować kogoś, kto potępia rasizm, czy antysemityzm, gdy sam nie jest ani Murzynem, ani Żydem. Towarzyszu Napieralski! Radzę poczytać Biblię! Poczytać Ewangelie! Zobaczyć, czego nauczał Jezus i apostołowie. Zobaczyć, jaki depozyt wiary przekazali Kościołowi. Zobaczyć, co Kościół powinien, a potem pouczać tych, którzy robią akurat dokładnie to, co robić powinni.
Problem z zapłodnieniem „in vitro” jest znacznie głębszy, niż się może wydawać ludziom pokroju Napieralskiego. Ale jak go nie rozumieją, niech nie krytykują tych, którzy są od nich mądrzejsi i lepiej poinformowani. Bo tak, to co najwyżej przypominają półgłówków krytykujących, powiedzmy, Einsteina za to, że uczył teorii, której oni zupełnie nie potrafią zrozumieć.
I właśnie dokładnie dla tego, że kwestie te są ważne dla każdego Polaka biskupi powinni nauczać w tej sprawie. Także naciskając na polityków i robiąc wszystko co jest w ich mocy by powstrzymać ustawy zachęcające, finansujące i promujące zabiegi powodujące tworzenie i niszczenie ludzkich stworzeń. Jeżeli bowiem tutaj, w takiej dziedzinie, dziedzinie podstawowej dla świętości ludzkiego życia zawiodą oni, to znaczyłoby to, że słowa Jezusa, że bramy piekielne nie przemogą Kościoła okazały się fałszywe. A jeżeli biskupom należą się jakiekolwiek słowa krytyki, to co najwyżej takie, że nie potrafili być może jasno przekazać przyczyn, powodów takiego właśnie nauczania Kościoła. Ale i to wydaje się nieuzasadnione, bo jak ktoś ma umysł otwarty, jak szuka prawdy, to znajdzie ją bez problemu. Wiele dokumentów kościelnych, łącznie z Katechizmem Kościoła Katolickiego, wyjaśnia dokładnie zło zapłodnienia "in vitro". Problemem jest przekonanie towarzyszy z SLD by przeczytali Katechizm.
I powtórzę jeszcze raz. Nie dziwi mnie, że towarzysze z SLD, spadkobiercy Marksa i Stalina mają materialistyczne podejście do ludzkiego życia. Że dla nich stworzenie w próbówce laboratoryjnej kilkudziesięciu malutkich istot ludzkich po to tylko, by później skazać na śmierć większość z nich nie jest żadnym moralnym problemem. Obiektywna moralność nie istnieje w ideologii marksistowskiej. Ale niech nie bredzą krytykując tych, których zadaniem jest właśnie nauka i obrona moralnej nauki pochodzącej on samego Stworzyciela. Albo niech się dowiedzą dlaczego Kościół tak uczy, albo niech się odczepią, ale niech się nie kompromitują takimi uwagami. Bo towarzysz Napieralski, moim skromnym zdaniem, okazał się żałosnym półgłówkiem niczego nie rozumiejącym.
Cały zapis wywiadu można przeczytać na stronie PR, do ktorej link jest TUTAJ.
Piszesz Hiobie" Co więcej, samo chrześcijaństwo nigdy nie uczyło przemocy, nie zezwalało na zabijanie. Zabójstwa dokonywane przez ludzi związanych z Kościołem zawsze były wykroczeniem i nadużyciem. Prawdziwe chrześcijaństwo zawsze było tym, jakiego nauczał święty Franciszek, a nie tym, jakiego używali w charakterze pretekstu niektórzy politycy w dawnych wiekach."
ReplyDeleteNiestety samymi politykami byli często Papieże i oni też stosowali przemoc by utrzymać władzę lub do niej dojść.
Oczywiście, ale co to ma wspólnego z czymkolwiek? W okresach, gdy Kościół był potęgą polityczną, a papież równy królom wiele rodów dążyło do tego, by dla przedstawiciela swego klanu zdobyć to stanowisko. Rodzina Borgia przychodzi od razu na myśl.
ReplyDeleteChciwość, przemoc, nieślubne dzieci, morderstwa polityczne- to są wszystko fakty i trudno na ich temat dyskutować. Nie zawsze papieże byli tacy święci, jak przez ostatnie sto lat. Ale o czym to świadczy? Cóż, raz o tym, że Kościół nie jest muzeum świętych, ale szpitalem dla grzeszników. I papieże są nimi także.
Już Dzieje Apostolskie pokazują, że Piotr potrzebował korekty ze strony Pawła, który zwrócił uwagę na jego hipokryzję. Tym bardziej zdumiewające jest, że przez dwa tysiące lat istnienia tej instytucji ani raz żaden papież nie ogłosił dogmatu, ani nawet nie uczył doktryny, której trzeba by się wstydzić, którą trzeba by zmieniać, która byłaby sprzeczna z depozytem wiary. Dla mnie to jedno jest dowodem, że Duch Święty działa potężnie w Kościele.
Piotr zaparł się Jezusa, Jan i Jakub wykłócali się o najwyższe miejsca przy Panu, Tomasz nie uwierzył w zmartwychwstanie, Judasz zdradził swego Pana… Im więcej się wszystko zmienia, tym bardziej pozostaje takie samo. Co więc nowego w Kościele? Wszystko już było. Ale trzeba umieć zobaczyć różnicę między nauką Kościoła, a czynami ludzi, którzy są z tym Kościołem związani. Nie oceniajmy Jezusa po Judaszu.
Pozdrawiam i zapraszam na forum, www.katolik.us