Wracam do tematu klonowania i do komórek macierzystych, bo słuchałem wczoraj bardzo ciekawej audycji w EWTN na ten temat. Była ona o sytuacji w Kalifornii, jaka jest cztery lata po przegłosowaniu poprawki do konstytucji, nakazującej podatnikom finansowanie badań nad komórkami macierzystymi pobranymi ze sklonowanych ludzkich istot.
Od czasu wprowadzenia poprawki konstytucyjnej w tym stanie podatnicy zapłacili już 3 miliardy dolarów na te badania. Chodzi oczywiście o klonowanie ludzkich komórek w najwcześniejszym okresie rozwoju, zygot, nie o komórki pobrane od dorosłych osób. Wyniki jakie dało wydanie tych pieniędzy są zerowe. Nie ma jeszcze żadnych, nawet klinicznych badań na ludziach w celu wyleczenia jakiejkolwiek choroby. Nie ma ich, bo wszystkie badania na zwierzętach powodują poważne środki uboczne. Na przykład w 20% przypadków prób leczenia na zwierzętach tego typu komórki zamieniają się one w tumor, złośliwego raka. Jest także wiele innych problemów uniemożliwiających praktyczne stosowanie takiego leczenia.
Oczywiście leczenie komórkami macierzystymi pobranymi od dorosłych osób, bez konieczności zabijania ludzkiego życia, przynosi znakomite efekty. Leczy się już tak kilkadziesiąt rożnych chorób. Nie ma tam też żadnych skutków ubocznych. Ale takich komórek nie można opatentować, a więc nie można na nich zarabiać poważnych pieniędzy. Stąd naciski naukowców na finansowanie badań nad sklonowanymi ludzkimi organizmami. Według amerykańskiego i międzynarodowego prawa klon wyprodukowany w laboratorium można opatentować i staje się on ich własnością. Każdy, kto potem korzysta z rodziny komórek powstałych z tego opatentowanego źródła musi opłacić koszty związane z prawem własności posiadacza patentu.
Inną ciekawą i zatrważającą rzeczą, o jakiej się dowiedziałem, jest fakt, że prowadzone są badania nad wyhodowaniem klonów zwierzęcych, a następnie pobierane są organy z tych klonów. Później taka nerka, czy wątroba jest przeszczepiana do organizmu, z którego powstał klon. Oczywiście nie ma niczego niemoralnego w takich badaniach, ale należy sobie zadać pytanie w jakim celu są one przeprowadzane? O ile wiem, nie mamy za bardzo problemu ze zwierzętami czekającymi na przeszczep nerki. Jak zwierze jest chore, zabijamy je. Wydaje się, że jedyny cel, jaki przyświeca tym badaniom, to potencjalna możliwość „hodowania organów” dla ludzi.
Co prawda prawo w Kalifornii zabrania „klonowania w celach reprodukcyjnych”. Tylko dopuszcza „klonowanie w celach terapeutycznych”. Ta nowomowa oznacza tylko tyle, że embrion, czy zygota ludzka, czyli po prostu człowiek w początkowym etapie rozwoju musi być zabity do 14. dnia rozwoju. Zabity, albo zamrożony, albo sklonowany. Ale słownictwo w tej poprawce konstytucyjnej jest bardzo interesujące. Mówi tylko o klonach, które „powstały w stanie Kalifornia”. Czyli gdyby ktoś sprowadził je, powiedzmy, z Chin, to już prawo nie zabraniałoby rozwoju takiego klonu poza 14. dzień życia.
Co więcej, wielu ekspertów zauważyło, że o ile prawo zabrania „hodowli ludzi dla uzyskiwania organów”, to według prawa, albo według jego interpretacji przez wielu, organizm, który jest „brain dead”, nie ma funkcjonującego, żyjącego mózgu, nie jest człowiekiem. A więc można sklonować kogoś, spowodować laboratoryjny rozwój organizmu z uszkodzonym mózgiem i uzyskujemy „magazyn części zamiennych”. A to są już potencjalnie poważne pieniądze. „Baby boomers”, powojenny wyż demograficzny wchodzi w wiek emerytalny i miliony bogatych ludzi jest gotowych zapłacić każde pieniądze za możliwość uzyskania organów mających zastąpić te, które odmawiają posłuszeństwa. A organy uzyskane z czyjegoś sklonowanego organizmu teoretycznie nie powinny być odrzucane, bo mają taki sam kod genetyczny, jak organizm dawcy.
Prawdę mówiąc trudno nawet pisać o tych sprawach. Staram się beznamiętnie zrelacjonować to, o czym usłyszałem, ale prawdę mówiąc chce mi się wyć z rozpaczy. Dwa kolejne stany, Floryda i Michigan, mają mieć także referendum na temat poprawek do konstytucji, gwarantujące prawa naukowców do otrzymywania pieniędzy na takie badania. Nie wiem, jak to się skończy, ale też nie bardzo widzę, czym to się różni od badań, jakie nazistowscy „lekarze” przeprowadzali w obozach koncentracyjnych. Może współcześni naukowcy mają większą wiedzę i nie muszą korzystać z więźniów, bo sobie sami ich stwarzają w laboratoryjnych warunkach, ale przecież istota problemu jest taka sama. Brak poszanowania dla „gorszych”, słabszych, milczących ludzkich istot w imię pomocy tym, którzy są mocni i bogaci. A inni ludzie dla tych ostatnich są tylko na tyle wartościowi, na ile mogą okazać się przydatni. Niestety wielu z nich okazuje się przydatnymi tylko wtedy, gdy zostają zabici w laboratoriach szalonych naukowców, w pełnym majestacie prawa.
Wracając do obiecywanych przed referendum wyników, jakie miały dać te badania, naukowcy teraz wręcz sami mówią, że nikt nie powinien się spodziewać szybkich sukcesów. Wręcz zarzucają dziennikarzom i opinii społecznej, że mają nierealistyczne oczekiwania. Ale ja mam takie pytanie: Skąd mamy te rozbudzone apetyty? To przecież oni, naukowcy, obiecywali panaceum na wszystkie choroby, jak tylko otrzymają pieniądze na badania. To oni wyśmiewali tych, którzy mówili, że taki kierunek badań jest nie tylko niemoralny, ale z naukowego punktu widzenia jest to ślepa uliczka. A teraz sami atakują tych, którzy po prostu pytają o obiecane efekty.
Jak jednak jest to możliwe, że im to wszystko uchodzi na sucho? Bardzo proste. Z tych trzech miliardów dolarów, jakie dostali od podatników w Kalifornii, wydali 25 milionów na „Public Relations”. Czyli, inaczej mówiąc, na propagandę. A za takie pieniądze można bardzo dużo kłamstw sprzedać w takiej oprawie, że będą wyglądać jak najprawdziwsza prawda. Nie wierzycie, spójrzcie choćby na polityków. I wynik takiej propagandy jest, obawiam się, taki, że bardzo wiele osób, które przeczyta ten tekst w ogóle nie będzie rozumiało, o co mi chodzi. Nic dziwnego, że Jan Paweł Wielki nazwał rzeczywistość w jakiej żyjemy „kulturą śmierci”. Dla wielu osób życie ludzkie nie ma już zbyt wielkiej wartości. Zwłaszcza życie tych najmniejszych z naszych braci.
No comments:
Post a Comment