Tuesday, March 07, 2006

Jeden Święty, Powszechny i Apostolski Kościół

Dziś jeszcze raz chciałbym napisać o Kościele. Częściowo sprowokował mnie do tego ostatni „inteligentny” wpis do księgi gości, częściowo prowadzona właśnie wymiana zdań na jednym z for z pastorem jakiegoś niekatolickiego kościoła. Konkretnie chciałbym się zastanowić, czy Biblia uczy nas, że założeniem Jezusa był jeden widzialny, instytucjonalny Kościół, czy tez Jego Kościół to raczej taka „wspólnota dusz i serc”, a nie instytucja, i każdy z ponad 30 tysięcy kościołów chrześcijańskich istniejących dziś w świecie jest częścią tej duchowej wspólnoty.

Oto fragment Ewangelii Mateusza, który powinien nam pomóc zrozumieć co planował Jezus, zakładając swój Kościół na ziemi:


Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
(Mt 18, 15-18)

Jest to lekcja Jezusa udzielona Jego uczniom, mówiąca co zrobić w przypadku konieczności skorygowania grzesznego postępowania współbrata. Fragment ten wyraźnie wskazuje na to, że Jezus uważa Kościół za bardzo konkretny twór. I do tego jednolity. Gdyby założyć, że mamy więcej niż jeden instytucjonalny kościół, to ta nauka straciłaby jakikolwiek sens.

Zobaczmy, jak to wygląda w praktyce, w krajach, gdzie jest wiele denominacji. Marcus Grodi, o którym niedawno pisałem, opowiadał o takim przypadku w jego kościele, gdy był jeszcze pastorem w kościele Prezbiteriańskim, czyli Kalwińskim. Jeden ze „starszych”, stanowisko „członka Rady Zarządu” w jego zborze, miał problem z dochowaniem wierności małżeńskiej. Zdradzał żonę to na tyle publicznie, że wywołało to mały skandal w kongregacji. Marcus, postępując według zaleceń powyższego tekstu, upomniał go w cztery oczy, potem wraz z innymi świadkami, a potem przedstawił to na radzie parafialnej. Zarząd zadecydował o pozbawieniu tego brata prawa członkostwa w Radzie i wykluczeniu go z kongregacji, dopóki się nie nawróci. Opuścił on kościół Prezbiteriański, ale po krótkim czasie Marcus dowiedział się, że zajął on podobne stanowisko w liberalnym kościele baptystów, dwie przecznice dalej. Gdy starał się uprzedzić pastora tamtego kościoła, dowiedział się, że według ich doktryny brat ten nie robi niczego złego i jego prywatne życie nie ma wpływu na jego pracę dla ich kongregacji.

Przykład ten doskonale ilustruje rzeczywistość, jaka istnieje w rozbitym chrześcijaństwie. Osoby, którym Kościół Katolicki odmawiają możliwości przystąpienia do Stołu Pańskiego, otrzymania Jezusa w Eucharystii, czasem się „obrażają” i odchodzą do innych denominacji, gdzie z otwartymi rękami są przyjmowane. Nieomylna nauka Kościoła w dziedzinie moralności jest w niesamowity sposób przekręcana w wielu innych kościołach, więc osoby mające w tej dziedzinie problem, często szukają w swym życiu takiego wyjścia z sytuacji.

Oczywiście nie jest to żadne wyjście. Grzechem nie jest to, co dana denominacja ogłasza, że nim jest. Grzechem jest naruszenie woli Bożej, bez względu na to, czego naucza konkretna sekta. Jeżeli jakiś zbór uczy, że antykoncepcja jest moralnie dopuszczalna (a tak uczą już chyba praktycznie wszystkie kościoły, poza katolickim), jeżeli uczy, że ponowne małżeństwo po rozwodzie jest dopuszczalne itd., itp., to nie pomaga w ten sposób wcale swym członkom. Wprost przeciwnie: Fałszywą nauką prowadzi ich ku potępieniu. Kierowanie się tym, że boimy się powiedzieć prawdę, żeby nie obrazić czyichś uczuć, nie jest wcale oznaką miłości z naszej strony. Co najwyżej jest dowodem na naszą głupotę. Wydaje się, że Święty Piotr proroczo przewidział tę sytuację:

Znaleźli się jednak fałszywi prorocy wśród ludu tak samo, jak wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzą wśród was zgubne herezje. Wyprą się oni Władcy, który ich nabył, a sprowadzą na siebie rychłą zgubę. A wielu pójdzie za ich rozpustą, przez nich zaś droga prawdy będzie obrzucona bluźnierstwami; dla zaspokojenia swej chciwości obłudnymi słowami was sprzedadzą ci, na których wyrok potępienia od dawna jest w mocy, a zguba ich nie śpi. (2P 2,1-3)

Wielu chrześcijan, którzy odeszli od Kościoła uzasadnia swoją decyzję tym, że nauka Kościoła nie jest zgodna z nauką Biblii. Po pierwsze jest to nieprawda i wyzywam tu każdego, który tak twierdzi, aby podał mi jakiś konkretny przykład. Chętnie uzasadnię, na ile będę potrafił, biblijne podstawy takiej nauki. Po drugie muszę też od razu dodać, że wcale nie wszystko musi być w Biblii. Kościół otrzymał depozyt wiary także w postaci tradycji. Żadna nauka nie może być sprzeczna z Biblią, ale nie znaczy to, że musi być wyraźnie w Biblii wytłumaczona. Wystarczy zresztą przypomnieć te słowa Świętych Jana i Pawła:


Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać.
(J 21,25)

Przeto, bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie się tradycji, o których zostaliście pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośrednictwem naszego listu.
(2 Tes 2,15)

Nakazujemy wam, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście stronili od każdego brata, który postępuje wbrew porządkowi, a nie według tradycji, którą przejęliście od nas. (2 Tes 3,6)

Czyli mamy Tradycję, ma ją Kościół, bo Biblia nie pomieściłaby wszystkiego tego, czego dokonał Jezus. Warto też powrócić do tego fragmentu Biblii, który zamieściłem na samym początku. Werset 18. osiemnastego rozdziału Ewangelii Mateusza mówi:

Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. (Mt 18, 18)

Podobne słowa Jezusa, ale skierowane nie do wszystkich apostołów razem, lecz indywidualnie do Piotra, słyszeliśmy dwa rozdziały wcześniej:

Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. (Mt 16, 18-19)

Nie musimy się więc obawiać, że Kościół zbłądził, że Jego nauka jest niezgodna z wolą Bożą. Jeżeli mamy taką obietnicę, indywidualnie dla urzędu Piotrowego i zbiorowo dla Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, dla wszystkich biskupów uczących zgodnie w unii z papieżem, obietnicę mówiącą, że to nauczanie będzie uznane w Niebie, to musimy dojść do wniosku, że Kościół i papież mają dar, charyzmat nieomylności w dziedzinie wiary i moralności. A przynajmniej gdy mamy do czynienia z inną interpretacją jakiegoś fragmentu Biblii, lub jakiejś nauki moralnej pomiędzy Kościołem Jezusa, a, powiedzmy dla przykładu, pastorem zboru baptystów w Gaffney w Południowej Karolinie, czy w Selmie w Alabamie, to chyba nie powinniśmy mieć wątpliwości, która strona ma tutaj rację, a która się myli.

Nic dziwnego, że Święty Paweł w liście do młodego biskupa Tymoteusza, którego sam wyświęcił i sam trenował, przygotowując Kościół do kolejnego pokolenia, kolejnego okresu po odejściu Jezusa (a będzie to już trzeci okres, po czasach nauczania samego Jezusa i później apostołów mu towarzyszących i po okresie czasów opisanych w Dziejach Apostolskich, gdzie także sam Św. Paweł odgrywa niepoślednią rolę, sam niebędący świadkiem nauki Jezusa), nic więc dziwnego, że wręcz mimochodem, na marginesie, przypomina on, że to Kościół jest podporą i filarem Prawdy. Jest to bowiem dla apostoła oczywiste:

Gdybym zaś się opóźniał, [piszę], byś wiedział, jak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy. (1 Tm 3,15)

Możemy myśleć, że teraz Kościół ma problemy. Na pewno mu ich nie brakuje. Ale znajomość historii upewnia nas w tym, że dzisiejsze czasy wcale nie są takie złe. Były okresy znacznie większych kryzysów w Kościele. Same początki chrześcijaństwa to okres niekończących się herezji i błędów. Arianizm był tak popularny w pierwszych wiekach, że w pewnym okresie większość biskupów uważała, ze to nauka Arian jest prawdziwa. Ale papież i Kościół zawsze wychodzili obronnie z wszystkich burz, jakie wstrząsały Kościołem.

Nawet papież Liberiusz, wybrany przez biskupów-arian, mający uznać ich herezję swym autorytetem, po wyborze odmówił wręcz jej uznania za prawdziwą naukę Kościoła. Mimo wygnania, mimo faktu wyboru anty-papieża, mimo fałszywych oskarżeń i listów i mimo nacisków cesarza. Nic dziwnego. Bóg pozostanie zawsze wierny swej obietnicy i żaden papież nie ogłosi nigdy dogmatu w dziedzinie wiary i moralności niezgodnego z tym, co nam zostawił w depozycie wiary nasz Pan i Zbawiciel, Jezus.

Na koniec chciałbym jeszcze przypomnieć wzruszającą modlitwę Pana Jezusa z 17. rozdziału Ewangelii Janowej:

[…] Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.
(J 17, 20-23)

No comments:

Post a Comment