Tuesday, April 12, 2005

Prezydenci


W ostatnich dniach znowu udało się prezydentowi Bushowi zaskoczyć mnie bardzo pozytywnie wieloma decyzjami, jakie podjął on w związku ze śmiercią naszego Papieża. Przede wszystkim decyzją wyjazdu na pogrzeb. Rzecz bez precedensu w historii Stanów Zjednoczonych. Ale nie tylko to, że pojechał. Przede wszystkim fakt, jak to zrobił.

Po śmierci Papieża prezydent Bush wydał oświadczenie, komentujące ten fakt. Oczywiście nie on jeden i nic w tym dziwnego. Dziwne jest to, że oświadczenie pana Busha nastąpiło nie tylko szybciej, niż innego prezydenta, pana K., ale było też dużo bardziej serdeczne i osobiste. Gdy słuchałem Busha, miałem łzy w oczach. Byłem też pełen zdumienia, co on mówi. Niektóre słowa były doprawdy zdumiewające w ustach głęboko wierzącego chrześcijanina zaliczającego się do „Evangelical Christians”.

Nigdy chyba nikt tak ciepło i tak poprawnie teologicznie z tej grupy wyznawców Chrystusa nie mówił o Papieżu. Przecież oni do dzisiaj często uważają Papieża za „antychrysta”. Uznanie przez jednego z nich w Papieżu następcy Świętego Piotra jest czymś naprawdę niezwykłym.

Pan Kwaśniewski natomiast przeczytał swoje oświadczenie, jakby przemawiał na plenum komitetu centralnego partii. Jakoś nie tylko nie brzmiało mi to szczerze, ale cały ton tego, co miał on nam do powiedzenia było bardzo mało osobisty i serdeczny. Cóż, mnie nie bardzo to dziwi. Ja pamiętam fakt, że pan Kwaśniewski był ministrem w PRL-u, w rządzie komunistycznym, gdy sam był komunistą. Pamiętam to, bo jestem już w tym wieku. Ale pamiętam też, że kpił on sobie ze wspaniałego gestu całowania ziemi przez papieża. I to wydarzenie nie było wcale tak dawno. To powinni pamiętać wszyscy. Nie powinno nas więc dziwić, że w momencie, gdy wszyscy Polacy zjednoczyli pod wpływem uczucia miłości do Papieża, prezydent którego sobie wybrali tej miłości nie potrafi w sobie wzbudzić i okazać.

Postaram się przetłumaczyć tu słowa oświadczenia prezydenta Busha, które powiedział on na konferencji prasowej po śmierci Papieża:


"Laura i ja połączyliśmy się z ludźmi na całym świecie w żałobie po Papieżu Janie Pawle II. Kościół Katolicki stracił swego pasterza, świat stracił przodownika sprawy ludzkiej wolności i dobry i wierny sługa Boży został powołany do domu.

Papież Jan Paweł II opuścił tron Świętego Piotra w taki sam sposób, w jaki został na niego powołany—jako świadek godności ludzkiego życia. W swej ojczystej Polsce to świadectwo zapoczątkowało demokratyczną rewolucję która zmiotła Wschodnią Europę i zmieniła bieg historii. Na Zachodzie świadectwo Jana Pawła przypominało nam o naszym obowiązku budowania kultury życia, w której silni bronią najsłabszych. A w ostatnich latach Papieża jego świadectwo było nawet mocniejsze przez jego codzienną odwagę stawiania czoła chorobie i wielkiemu cierpieniu.

Wszyscy Papieże należą do całego świata, ale Amerykanie mieli specjalny powód do kochania tego człowieka z Krakowa. Podczas jego wizyt do naszego kraju Papież mówił o naszej Konstytucji będącej wynikiem „przeznaczenia Bożego”, o słowach dotyczących godności życia ludzkiego zawartych w Deklaracji Niepodległości i o błogosławieństwie wolności wynikającej z tych dokumentów. To te prawdy, powiedział, kierowały ludzi do spoglądania na Amerykę z nadzieją i respektem.

Papież Jan Paweł II osobiście inspirował miliony Amerykanów i ludzi na całym świecie. Zawsze będziemy pamiętać tego skromnego, mądrego i nie znającego strachu księdza, który stał się jednym z największych autorytetów moralnych w historii. Jesteśmy wdzięczni Bogu, że przysłał nam takiego człowieka, syna Polskiej Ziemi, który został Biskupem Rzymu i bohaterem na wieki."


Po uroczystościach pogrzebowych, na których obok Busha w oficjalnej delegacji prezydenckiej był także, między innymi, były prezydent Clinton, George W Bush odpowiadał na pytania dziennikarzy w samolocie. Powiedział między innymi, że był „bardziej wzruszony pogrzebem, niż się spodziewał”. Wspominając piękną oprawę i muzykę dodał, że jego własna wiara została wzmocniona przez przebywanie na Palcu Świętego Piotra z przywódcami politycznymi Świata i wiernymi Katolikami.

„Odczuwam, że to był niezwykły moment, będący częścią niezwykłej uroczystości dla niezwykłej osoby”, powiedział Bush na pokładzie Air Force One. Dzisiejsza uroczystość, założę się, była upewnieniem się w wierze dla milionów osób i gwarancją, że zwątpienie nie zakradnie się do waszych dusz”. „To był jeden z najwspanialszych momentów mojej prezydentury” dodał prezydent.

Jakże odmienne zdanie miał ten trzeci. Demokrata Clinton. Człowiek bez zasad moralnych. Trudno więc się spodziewać po nim, żeby on zdołał dostrzec wielkość takiej osoby, jak Jan Paweł II. W drodze na pogrzeb na pokładzie samolotu Clinton oświadczył dziennikarzom: „Jan Paweł II był jak każdy z nas- zostawił po sobie zróżnicowaną spuściznę”. „W sumie, myślę, był to człowiek Boży, był konsekwentny, zrobił, co uważał że powinien zrobić i to chyba wszystko, czego możemy się po kimkolwiek spodziewać” Skrytykował też „konserwatyzm” Papieża i zamknięcie się na „prawa kobiet” i jego opozycję w sprawie zezwolenia na małżeństwa kapłanów i wyświęcenie kobiet.

Mnie się bebechy przewracają, jak słucham takiego bredzenia. Najlepiej wypowiedź Clintona podsumował ktoś na jednym z blogów komentujących jego słowa. Komentarz ten brzmiał następująco: „Więc Billy myśli, że oni oboje zostawili mieszaną spuściznę? Cóż, ani jeden ani drugi takiej nie zostawił. Spuścizna obydwóch jest całkiem jednoznaczna: Ta Clintona jest spuścizną niegospodarności, kłamstw i krętactw, ta Papieża - pokoju i autorytetu w świecie ogarniętym chaosem i brakiem moralnych autorytetów”.

Także Bush nie zgodził się z oceną Clintona. Powiedział on: „Papież Jan Paweł II zostawił spuściznę pokoju, miłości i mocnego i czystego głosu w sprawach moralnych”. Żeby jeszcze podkreślić, co miał na myśli, dodał: „To czysta i doskonała spuścizna, jeżeli mi wybaczycie dodanie słowa „doskonała”. Chcę, żebym był na pewno dobrze zrozumiany. Jego spuścizna jest więcej, niż tylko jednoznaczna”. „Zdefiniowałbym Papieża Jana Pawła II jako myśliciela, który był jak skała. Fale moralnego relatywizmu szumiały wokół niego, ale on stał mocno jak skała.” „Jest dobry powód, dla którego największy tłum w historii przybył, aby oddać cześć zmarłemu, a jest nim charakter tego człowieka, jego poglądy, pozycja, przewodnictwo, zdolność do zauważenia każdego człowieka, głęboka troska, umiłowanie pokoju.” Bush dodał, że Papież, doprawdy wielki człowiek, który zawsze będzie wielką historyczną postacią, zawsze miał jakąś iskrę w sobie pomagającą mu rozumieć się z ludźmi nawet po tym, jak jego ciało zaczęło odmawiać mu posłuszeństwa. Bush powiedział też, że znajomość z Janem Pawłem II i obecność na pogrzebie wzmocniła jego osobistą wiarę.

Powiedział on też wiele innych ciepłych słów o Papieżu i o swej wierze. Bardzo osobistych. O tym, że nie ma on żadnych wątpliwości, że Bóg istnieje i że przysłał On nam swego Syna, Jezusa Chrystusa. A ja znowu jestem dumny z mojego prezydenta. Tylko dlaczego tak ciepło o największym synu Polskiej Ziemi może powiedzieć Amerykanin, i do tego nie-katolik, a prezydent Polaków nie miał nawet ochoty poświęcić mu paru chwil skupienia w modlitwie? Czemu Bush mógł przyjechać dzień wcześniej uhonorować Papieża, a Kwaśniewski nie? I czemu to taki zjednoczony naród Polski i tak Papieża kochający wybrał takiego człowieka na swojego prezydenta? Polityczna amnezja? Przecież incydent z kpinami z Papieża całującego ziemię był przed ostatnimi wyborami…

Teraz widać gwałtowne ruchy na scenie politycznej kraju. Niektórzy politycy tak szybko zmieniają kolory, poglądy i życiorysy, że sami już nie wiedzą, czy jeszcze są w rządzącej partii, czy już w opozycji. Wszystko chodzi, żeby tylko nie być odsuniętym od żłobu. Byliśmy czerwoni, różowi, zieloni i kolorowi, będziemy demokratyczni- obojętne, byle oszukać jeszcze raz ten motłoch. Naobiecywać, czego i tak nikt nawet nie zamierza dotrzymać. Nie ma to znaczenia. Motłoch ma amnezję, i tak nas z niczego nie rozlicza, więc czemu nie spróbować jeszcze raz.

Szkoda. Szkoda, że jakoś nie widać na arenie politycznej kraju kogoś, kto w takich chwilach, jak te ostatnie dni nie byłby takim moralnym autorytetem jakim okazał się prezydent Bush. Możemy być dumni z Papieża-Polaka ale nasi politycy po raz kolejny się po prostu skompromitowali. A ja tylko się cieszę, że polityk, którego ja wybierałem na prezydenta tak się zachował w ostatnim czasie, że mogę śmiało być dumnym tutaj, że jestem Polakiem i katolikiem, a w Polsce, że jestem obywatelem kraju mającego za prezydenta takiego przyjaciela zmarłego Papieża.

No comments:

Post a Comment