Jesteśmy teraz w Stanach Zjednoczonych w trakcie trwania niezwykłego tygodnia. Odchodzi prezydent Bush, władzę obejmuje prezydent Obama. Prezydent Bush odchodząc zdążył jeszcze zadeklarować dzień 18 stycznia Narodowym Dniem Świętości Ludzkiego Życia.
Pierwszym prezydentem, który taki dzień proklamował, był Ronald Reagan. Było to w 11. rocznicę legalizacji aborcji we wszystkich stanach, 22. stycznia 1984 roku. Później dzień ten został przesunięty na trzecią niedzielę stycznia. Następca Reagana, George Bush, kontynuował ten zwyczaj. Gdy Clinton doszedł do władzy, proklamacje się zakończyły i wznowił je po ośmiu latach George W Bush. Nie trzeba być prorokiem, by zgadnąć, że ta ostatnia proklamacja jest rzeczywiście ostatnia na pewien czas. Obama, jak Clinton, nie uważa bowiem ludzkiego życia za jakąkolwiek świętość.
A oto sam tekst deklaracji prezydenta, w moim nieudolnym tłumaczeniu:
Życie ludzkie jest darem od Stworzyciela i jest święte, niepowtarzalne i zasługujące na ochronę. W Narodowym Dniu Świętości Ludzkiego Życia nasz kraj uznaje, że każda osoba, włącznie z osobami jeszcze nienarodzonymi, ma specjalne miejsce i cel w tym świecie. Podkreślamy także nasze oddanie obronie najsłabszych spośród nas, oraz tych, którzy sami nie mogą w swej obronie przemawiać.
Podstawowym obowiązkiem rządu jest ochrona życia niewinnych. Moja Administracja była oddana budowie cywilizacji życia poprzez energiczne promowanie adopcji dzieci i praw nakazujących informowanie rodziców o zamierzonej aborcji ich nieletniej córki, sprzeciwiając się finansowaniu z budżetu państwa aborcjom poza granicami USA, zachęcają nastolatki do wstrzemięźliwości seksualnej i finansując programy pomocy kobietom w ciąży. W 2002 roku miałem zaszczyt podpisać prawo chroniące życie dzieci które przeżyły aborcję. W 2003 roku podpisałem prawo zakazujące okrutnej praktyki zabijania dzieci częściowo już narodzonych (partial birth abortion), pokazując nasze zaangażowanie w budowanie kultury życia w Ameryce. Jestem także dumny z faktu, że podpisałem w 2004 roku prawo zezwalające na oskarżenie osoby odpowiedzialnej za śmierć lub zranienie nienarodzonego dziecka o dodatkową zbrodnię, niezależnie od oskarżeń o szkody wyrządzone matce.
Ameryka jest państwem troskliwym i nasze wartości powinny nas prowadzić w ocenie zdobyczy nauki. W naszej gorliwości szukania nowych sposobów leczenia nigdy nie możemy porzucić naszych fundamentalnych zasad moralnych. Możemy osiągnąć poszukiwane przez nas wielkie cele z poszanowaniem daru życia.
Świętość życia jest wypisana w sercach wszystkich ludzi. W tym dniu i poprzez cały rok dążymy do budowania społeczeństwa w którym każde dziecko jest oczekiwane i chronione przez prawo. Także naszych rodaków zachęcamy do przyłączenia się do naszej godnej i szlachetnej sprawy. Historia nas uczy, że gdy walczymy o sprawę zakorzenioną w naszych najgłębszych przekonaniach i odwołującą się do najlepszych instynktów naszych obywateli, zwyciężymy.
Ja, George W Bush, Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, na mocy prawa danego mi przez konstytucję Stanów Zjednoczonych, proklamuję dzień 18 stycznia 2009 Narodowym Dniem Świętości Ludzkiego Życia. Wzywam wszystkich Amerykanów do świętowania tego dnia poprzez odpowiednie uroczystości i przez podkreślenie naszego oddania respektowaniu i ochronie życia i godności każdego człowieka.
George W Bush.
Niestety wszystko to, co osiągnął Bush w dziedzinie ochrony ludzkiego życia, zmarnuje Obama. Wśród priorytetów jego administracji jest nie tylko podpisanie Freedom of Choice Act, ustawy znoszącej wszelkie restrykcje w dziedzinie aborcji, łącznie z jakimikolwiek ograniczeniami w zabijaniu częściowo już narodzonych dzieci do dziewiątego miesiąca ciąży włącznie, ale także pomoc dla „przemysłu aborcyjnego” w wysokości półtora miliarda dolarów. To są także moje pieniądze z podatków które płacę. Ameryka powróci także do promowania aborcji w innych krajach, poprzez ONZ i inne organizacje, uzależniając swą pomoc od wprowadzania programów promujących cywilizację śmierci.
Administracja Busha kilka tygodni temu ogłosiła przepisy chroniące pracowników służby zdrowia odmawiających z powodów religijnych, czy moralnych współpracy przy zabiegach aborcji. Siedem stanów: Kalifornia, Connecticut, Illinois, Massachusetts, New Jersey, Oregon i Rhode Island wraz z Planned Parenthood i American Civil Liberties Union podały to rozporządzenie do sądu, twierdząc, że może ono ograniczyć „prawa kobiet do powszechnego dostępu do aborcji”. I administracja Obamy przypilnuje, by te prawa były ważniejsze, niż prawa osób, którym sumienie zabrania współuczestnictwa w morderstwie niewinnych. Nie wspominając o prawie nienarodzonego dziecka do życia. Prawo wchodzi w życie dzisiaj, ale nowy kongres już przedstawił projekt nowej ustawy zmieniającej te przepisy.
Podczas niedzielnych uroczystości inauguracyjnych przemawiał duchowny zaproszony przez prezydenta-elekta. Nie jest wielką niespodzianką, że Obama wybrał anglikańskiego biskupa nie ukrywającego, że jest homoseksualistą. Eugene Robinson, episkopalny biskup New Hampshire, powiedział, że czytając przemówienia jego poprzedników był zszokowany tym, jak „specyficznie i agresywnie chrześcijańskie były poprzednie inwokacje”. Hmmm. Całkiem nieźle, jak na chrześcijańskiego duchownego. I to na dodatek biskupa. Zapewnił, że jego inwokacja nie będzie w ogóle chrześcijańska. I „nie będzie cytował Biblii, ani niczego takiego”. Już wiemy zresztą, co powiedział w niedzielę. Oto jego słowa:
"O God of our many understandings, we pray that you will…"
Czyli „Boże naszych wyobrażeń…” A ja, naiwny, myślałem, że Bóg jest Kimś realnym, konkretnym, a nie zaledwie tym, co każdy z nas sobie wyobraża.
"Bless us with anger – at discrimination, at home and abroad, against refugees and immigrants, women, people of color, gay, lesbian, bisexual and transgender people."
Błogosław nas gniewem– na dyskryminację, u nas i poza granicami, uchodźców i imigrantów, kobiet, ludzi o innym kolorze skóry, gejów, lesbijek, biseksualistów i transwestytów.
"Bless us with patience – and the knowledge that none of what ails us will be “fixed” anytime soon, and the understanding that our new president is a human being, not a messiah."
Hehe, „Błogosław nas cierpliwością […] byśmy zrozumieli, że nasz nowy prezydent jest człowiekiem, nie mesjaszem.” To będzie trudne, bo on już został ogłoszony mesjaszem przez media i za takiego jest przez wielu uważany. Czyżby to był jeden z „Bogów naszych wyobrażeń”?
"Bless us with freedom from mere tolerance – replacing it with a genuine respect and warm embrace of our differences, and an understanding that in our diversity, we are stronger."
Błogosław nas wolnością od zaledwie tolerancji, zamieniając ją na prawdziwy respekt i ciepłe przygarnięcie naszych różnic i na zrozumienie, że w naszej wielorakości jesteśmy mocniejsi.
Interesujące słowa w ustach aktywnego i nie ukrywającego tego faktu geja. A może ja nie tylko nie chcę być przez niego „ciepło przygarnięty”, ale i od tolerowania go jestem daleko? Zgadzam się z nim, że Bóg nas powinien ochronić od „zaledwie tolerancji”. Tolerancja to okropna rzecz. Ale na pewno nie powinniśmy jej zamieniać na akceptację tego, co jest niemoralne i grzeszne. Od tego, Boże, nas chroń. Pełny teks inwokacji można znaleźć TUTAJ. Nawiasem mówiąc po raz pierwszy od lat ani katolicki ksiądz, ani rabin nie zostali zaproszeni na żadną z inauguracyjnych uroczystości Obamy. Ale wiedząc jakiego księdza by Obama zapraszał to zapewne lepiej, że nie zaprosił żadnego.
Dzisiaj główne uroczystości inauguracyjne. Podobno ma być parę milionów ludzi. Bilety wstępu na inaugurację osiągają cenę 20 tysięcy dolarów. Histeria Ameryki sięga zenitu. Wczoraj było święto Martina Lutera Kinga. Dziś, zaledwie 40 lat po jego zamordowaniu, Murzyn został prezydentem USA. Niesamowite. Wielki dzień dla demokracji i wielki dzień dla Ameryki. Tylko szkoda, że człowiek, który mógł to osiągnąć dzięki ruchowi obrony praw człowieka, za który ML King oddał życie, sam tak aktywnie i agresywnie przeciw prawom najsłabszych występuje. Czyżby nie wiedział, że celem założycielki organizacji Planned Parenthood była właśnie eliminacja jak największej ilości kolorowych dzieci? I że się jej to udało, bo spośród niemal 50 milionów zamordowanych nienarodzonych dzieci we ostatnich 36 latach nieproporcjonalnie dużo jest właśnie Murzynów.
W czwartek jest 36. rocznica legalizacji aborcji w USA. W czwartek będzie w Waszyngtonie wielki marsz „pro life”. W najbliższą niedzielę podobny w San Francisco. Ale jak ktoś nie ogląda telewizji katolickiej EWTN, to nie będzie nawet o tym słyszał. Główne sieci telewizyjne konsekwentnie i solidarnie bojkotują od lat to wydarzenie. Bo co to za news? Że sto tysięcy ludzi przemaszerowało w proteście przeciw zabijaniu niewinnych? To żadna wiadomość godna przekazania. Co innego, jakby setka aktywistów gejowskich protestowała przeciw ich urojonej dyskryminacji. To byłaby wiadomość na pierwsze strony dzienników. Ale pisać o chrześcijanach? A kogo to obchodzi?
Zobaczymy co przyniosą najbliższe dni. Ale nie spodziewam się niczego dobrego. Chyba, że się zdarzy cud. Jednak nie takich potworów przetrzymaliśmy. Na szczęście nie wybraliśmy króla, ale prezydenta. A ponieważ został wyniesiony przez media bardzo wysoko, to i jego upadek będzie spektakularny. Będą kolejne wybory, będą kolejni prezydenci. I może wreszcie się nauczymy patrzeć na to, co politycy robią, a nie na to, co obiecują. A zresztą Obama niewiele obiecał, poza tym, że będzie zmiana. I wygląda na to, że zmiana będzie rzeczywiście. Zmiana z cywilizacji życia na cywilizację śmierci. A reszta i tak pozostanie tak, jak była.
No comments:
Post a Comment