„Wesele w Kanie Galilejskiej”
Wszyscy znamy historię z Kany Galilejskiej. Jest to jedna z tajemnic różańcowych i jest to tekst często czytany na ślubach. Ja jednak chciałbym spojrzeć troszkę inaczej, troszkę głębiej na to króciutkie opowiadanie świętego Jana. Może jednak najpierw przypomnijmy je sobie:
Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: Nie mają już wina. Jezus Jej odpowiedział: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja? Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: Napełnijcie stągwie wodą! I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu! Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem - nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli - przywołał pana młodego i powiedział do niego: Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory. Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie. (J 2,1-11)
„Trzeciego dnia…”. O jakim to trzecim dniu mówi święty Jan? Przede wszystkim jest to trzeci dzień od poprzedniego wydarzenia jakie opisywał, ale ma to także znacznie głębsze znaczenie. Śledząc narrację Ewangelii Jana widzimy, że jest to nie tylko trzeci dzień, ale także siódmy. Jak napisałem już kiedyś w innym felietonie, w pierwszym rozdziale, werset 29, Jan mówi: „Nazajutrz zobaczył Jezusa…”. Wydarzenie, które tu opisuje, stało się więc drugiego dnia. Parę wersetów dalej, w 35. czytamy: „Nazajutrz Jan…”. Mamy zatem następny dzień. Już trzeci. W wersecie 43. Jan napisał: „Nazajutrz Jezus postanowił …”. To przeniosło akcję do dnia czwartego. A nas do rozdziału drugiego i początku opisu cudu w Kanie Galilejskiej. Rozdział drugi zaczyna się od słów: „Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej …”. Mamy więc cały tydzień. Śledząc uważnie przebieg akcji widzimy, że Jan wskazuje nam, że wesele zaczęło się siódmego dnia. Ale dlaczego nie napisał po prostu, że siódmego? Myślę, że dlatego, że nie bez znaczenia jest fakt, że było to także „trzeciego dnia”.
Siódmy dzień to zakończenie aktu stworzenia, jak wszyscy pamiętamy z Księgi Rodzaju. Ale trzeci dzień to przywrócenie nam życia, jak zapowiadał prorok Ozeasz:
Chodźcie, powróćmy do Pana! On nas zranił i On też uleczy, On to nas pobił, On ranę zawiąże. Po dwu dniach przywróci nam życie, a dnia trzeciego nas dźwignie i żyć będziemy w Jego obecności. (Oz 6,1-2)
Mamy więc od razu zapowiedź nowego stworzenia, nowego życia w Jezusie. Jezus wypełnił proroctwo Ozeasza przez zmartwychwstanie „trzeciego dnia” , ale już tu, w Kanie Galilejskiej, robiąc swój pierwszy „znak” zapowiada to, co się wydarzy „trzeciego dnia”. Czemu jednak w kontekście uczty weselnej? Zobaczcie sami.
„Nie mają już wina.”
Nie wiemy dlaczego Maryja taką uwagę zrobiła. Nie wiemy zresztą wcale czemu była zaproszona na wesele, czemu Jezus tam był i kim byli państwo młodzi. Nie wiemy, czy to byli jacyś bliscy krewni Świętej Rodziny. Jan nam o tym nie mówi. Widocznie nie jest nam ta informacja potrzebna. Ja jednak myślę, że on celowo pomija tamtą informację, by przekazać nam inną, głębszą rzeczywistość tamtej uczty weselnej.
Odpowiadając Maryi Pan Jezus zwraca się do niej „Niewiasto”. Tak to ładnie tłumaczy Biblia Tysiąclecia, z dużej litery i z użyciem tego nieco archaicznego, ale dostojnego słowa. Ale prawda jest taka, że w oryginale jest po prostu użyte słowo „kobieto”. Niemalże można by uznać, że Jezus zwraca się niegrzecznie do swej matki. Oczywiście wiemy, że taka interpretacja musi być błędna choćby z tego powodu, że Prawo nakazywało czcić matkę, a Jezus wypełnił Prawo w sposób doskonały. Publiczne okazywanie braku czci dla ojca lub matki było karane śmiercią, jako przekroczenie jednego z dziesięciu przykazań. Przypomina nam to nawet sam Jezus:
Bóg przecież powiedział: Czcij ojca i matkę oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie. (Mt 15,4)
Czemu więc taka forma? Dlaczego Jezus mówi „kobieto”, a nie „mamo”? Dlatego, żeby zwrócić nam uwagę na Księgę Rodzaju, na Proto-Ewangelię. Tam właśnie pierwsza kobieta, Ewa, namówiła pierwszego Adama na grzech. Przez swoje nieposłuszeństwo pierwszy Adam i pierwsza Ewa zjedli zakazany owoc. W Kanie Galilejskiej mamy w mistyczny sposób przedstawione odwrócenie tamtej sceny. Nowa Niewiasta, Maryja nakazuje nowemu Adamowi, którym jest Jezus, rozpoczęcie działalności. Gdy pierwsza niewiasta okazała się niewierna i stała się instrumentem, przyczyną grzechu pierwszego Adama, to teraz Niewiasta-Maryja, nowa Ewa, przez swą wierność staje się przyczyną, przez którą nowy Adam, Jezus robi pierwszy cud i zaczyna swe publiczne nauczanie, które prostą drogą prowadzi do Krzyża. Można wręcz powiedzieć, że w pewien mistyczny sposób Krzyż i uczta weselna w Kanie to jest to samo wydarzenie. Albo precyzyjniej, że uczta w Kanie jest typem, znakiem tego, co się wydarzy na Krzyżu.
Pamiętamy, gdy dwunastoletni Jezus pozostał w świątyni i zaczął nauczać kapłanów i faryzeuszy. Pamiętamy, że Maryja gdy go odnalazła, zabrała Go do domu, a On był jej posłuszny. Niemalże jakby mu wtedy rzekła: „Nie teraz”. I od tego czasu minęło osiemnaście lat. Przez osiemnaście lat Jezus, prawdziwy Bóg, stworzyciel Świata żył w zapomnieniu, posłuszny rodzicom, otrzymując się z pracy własnych rąk. I tu, w Kanie Galilejskiej Maryja mówi: „Teraz. Teraz jest czas, by zacząć swoje nauczanie. Teraz zaczyna się, Synu, Twoja droga, która doprowadzi Cię na Krzyż. Teraz zaczyna się nowe stworzenie.”
„Sześć kamiennych stągwi”
Kamienne stągwie służyły do rytualnych oczyszczeń. Każdy Izraelita który dotknął zmarłego stawał się nieczysty i nie mógł powrócić do społeczności zanim się nie oczyścił. Mówi nam o tym Księga Liczb:
Kto się dotknie zmarłego, jakiegokolwiek trupa ludzkiego, będzie nieczysty przez siedem dni. Winien się nią oczyścić w trzecim i siódmym dniu, a wtedy będzie czysty. Gdyby jednak nie dokonał w trzecim i siódmym dniu oczyszczenia, wówczas pozostanie nieczysty. […] Ktokolwiek dotknie się zmarłego, ciała człowieka, który umarł, a nie dokona oczyszczenia siebie, bezcześci przybytek Pana. Taki będzie wyłączony spośród Izraela, gdyż nie pokropiła go woda oczyszczenia; pozostaje przeto nieczysty, a plama jego ciąży na nim. […]Mąż czysty weźmie hizop, zanurzy w wodzie i pokropi namiot, wszystkie sprzęty oraz wszystkich, którzy się tam znajdują, wreszcie tego, który dotknął kości, zabitego albo zmarłego lub też grobu. I tak pokropi mąż czysty tego, który jest nieczysty, trzeciego i siódmego dnia, a w siódmym dniu będzie uwolniony od winy. Mąż nieczysty wypierze szaty swoje, obmyje się w wodzie i wieczorem będzie czysty. (Lb 19:11-12a, 13,18-19)
Mamy tu właśnie trzeci i siódmy dzień, mamy symbol chrztu, mamy też hizop. A hizop, jak pamiętamy, służył zarówno do pomazania drzwi krwią baranka w noc paschalną w Egipcie, jak i jako narzędzie, przy pomocy którego podano Jezusowi wino do skosztowania, gdy był ukrzyżowany:[/color]
Weźcie gałązkę hizopu i zanurzcie ją we krwi, która jest w naczyniu, i krwią z naczynia skropcie próg i oba odrzwia. Aż do rana nie powinien nikt z was wychodzić przed drzwi swego domu. A gdy Pan będzie przechodził, aby porazić Egipcjan, a zobaczy krew na progu i na odrzwiach, to ominie Pan takie drzwi i nie pozwoli Niszczycielowi wejść do tych domów, aby was zabijał. (Wj 12,22-23)
Pokrop mnie hizopem, a stanę się czysty, obmyj mnie, a nad śnieg wybieleję. (PS 51,9)
Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: Wykonało się! I skłoniwszy głowę oddał ducha. (J 19,29-30)
Słowo przetłumaczone tu jako „ocet” oznacza młode wino, produkt fermentacji winogron.
Pan Jezus w Kanie zamienia wodę w wino. Teraz oczyszczenie nie będzie już zewnętrzne, ale będzie pochodziło z wewnątrz, z serca. Wodą obmywaliśmy ciało na zewnątrz, wino spożywamy wewnętrznie. Ale to nie wszystko. Mamy tu także inne znaki. Skoro mówimy o nocy paschalnej, to pamiętacie kto inny w historii Izraela zamienił wodę?
Pan powiedział do Mojżesza: Mów do Aarona: Weź laskę swoją i wyciągnij rękę na wody Egiptu, na jego rzeki i na jego kanały, i na jego stawy, i na wszelkie jego zbiorowiska wód, a zamienią się w krew. I będzie krew w całej ziemi egipskiej, w naczyniach drewnianych i kamiennych. (Wj 7,19)
Jezus pokazuje nam poprzez swój pierwszy znak, że jest nie tylko nowym Adamem, ale także nowym Mojżeszem. Mojżesz zamienił wodę w krew, także w naczyniach kamiennych, a w Kanie Galilejskiej Jezus zamienia wodę w wino, „krew winogron”, jak mówi Księga Powtórzonego Prawa 32,14. Mojżesz zaczyna swoją działalność zamieniając wodę w krew, Jezus na początku swojej działalności zamienia wodę w wino, „krew winogron”. A ta zamiana także jest zaledwie znakiem wskazującym na inne wydarzenie: Krzyż, na którym z Jego boku wylała się prawdziwa Krew. Pierwszy cud Jezusa jest więc także symbolem eucharystycznym.
Oczywiście nie jest przypadkiem, że te wszystkie znaki odbywają się na uczcie weselnej. To wszystko jest w mistyczny sposób powiązane. Jak wspomniałem w poprzednim eseju o Kościele, na Krzyżu został wypełniony, skonsumowany mistyczny ślub Oblubieńca-Jezusa z Oblubienicą-Kościołem. Dlatego pierwszy znak, jaki uczynił Jezus miał miejsce właśnie w kontekście uczty weselnej.
„Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”
To są słowa starosty weselnego do pana młodego. Ale kim jest pan młody? Jan nam nie mówi. Kto zatem tak naprawdę zachował dobre wino? Jezus! A więc to Jezus jest prawdziwym Oblubieńcem. Kogo jednak On poślubi? Kościół. Zaślubiny zaś odbędą się na Krzyżu. A uczta weselna? To Eucharystia, której symbolem jest woda i krew, która wylała się z boku Jezusa. A skąd wiemy, że Jezus jest panem młodym? Przeczytajmy, co święty Marek nam przekazał:
Uczniowie Jana i faryzeusze mieli właśnie post. Przyszli więc do Niego i pytali: Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie poszczą? Jezus im odpowiedział: Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego majką u siebie. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć. (Mk 2,18-20)
Nie jest to więc, jak widać, tylko moje przewidzenie. Sam Jezus nazywa siebie panem młodym. Zapowiada też, że będzie dzień, w którym Go zabiorą. W Wielki Piątek Go ukrzyżowano i tradycyjnie w każdy piątek pościmy na pamiątkę dnia, w którym zabrano nam pana młodego. Ale to nie jest koniec opowieści świętego Marka. Dalej mówi nam on:
Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym razie nowa łata obrywa jeszcze /część/ ze starego ubrania i robi się gorsze przedarcie. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków. W przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki; i wino przepadnie, i bukłaki. Lecz młode wino /należy wlewać/ do nowych bukłaków. (Mk 2,21-22)
Znowu kontekst zawierający symbol wina. Nowe wino nie może być wlane w stare bukłaki. Chrześcijaństwo to nie jest załatany judaizm surowym suknem. To jest Nowe Przymierze. Teraz Kościół jest Oblubienicą Pana, nie Izrael. Kościół stał się Nowym Izraelem, ale jest to zupełnie inna rzeczywistość, a nie łatka na starym ubraniu. Izrael był nie raz przedstawiany w Biblii jako oblubienica Boga. Stosunek Boga do Wybranego Narodu często był porównywany do małżeństwa. Wystarczy przeczytać Księgę proroka Ozeasza. Ale teraz mamy Nowe Stworzenie.
Bóg nie okazał się niewierny, nie znalazł innej Oblubienicy. Nie wykluczył Izraela z Nowego Przymierza. Każdy Izraelita może stać się, przez chrzest, chrześcijaninem. Przez pierwsze lata istnienia Kościoła wszyscy chrześcijanie to byli ochrzczeni Żydzi. Jednak w Jezusie, przez Jego śmierć i zmartwychwstanie mamy nowe stworzenie, więc i Oblubienica jest przemieniona.
„Weselmy się i radujmy, bo nadeszły Gody Baranka”
Potem usłyszałem jak gdyby głos donośny wielkiego tłumu w niebie - mówiących: Alleluja! Zbawienie i chwała, i moc u Boga naszego, bo wyroki Jego prawdziwe są i sprawiedliwe, bo osądził Wielką Nierządnicę, co znieprawiała nierządem swym ziemię, i zażądał od niej poniesienia kary za krew swoich sług. I rzekli powtórnie: Alleluja! A dym jej wznosi się na wieki wieków. A dwudziestu czterech Starców upadło i czworo Zwierząt, i pokłon oddało Bogu zasiadającemu na tronie, mówiąc: Amen! Alleluja! I wyszedł głos od tronu, mówiący: Chwalcie Boga naszego, wszyscy Jego słudzy, którzy się Go boicie, mali i wielcy! I usłyszałem jakby głos wielkiego tłumu i jakby głos mnogich wód, i jakby głos potężnych gromów, które mówiły: Alleluja, bo zakrólował Pan Bóg nasz, Wszechmogący. Weselmy się i radujmy, i dajmy Mu chwałę, bo nadeszły Gody Baranka, a Jego Małżonka się przystroiła, i dano jej oblec bisior lśniący i czysty - bisior bowiem oznacza czyny sprawiedliwe świętych. I mówi mi: Napisz: Błogosławieni, którzy są wezwani na ucztę Godów Baranka! I mówi im: Te słowa prawdziwe są Boże. (Ap 19:1-9)
Gdzie Jezus pokonał Wielką Nierządnicę? Na Krzyżu. Nic więc dziwnego, że święty Jan w swej wizji w kontekście pokonania Nierządnicy widzi też ucztę weselną. To Baranek jest Oblubieńcem. Anioł dyktujący Janowi, co ma zapisać, mówi: „Błogosławieni, którzy są wezwani na ucztę Godów Baranka!”. Skąd my znamy te słowa? Słyszymy je na każdej Mszy. Tuż przed przyjęciem Jezusa w Eucharystii. Dlaczego? Bo wtedy właśnie i my jesteśmy zaproszeni na weselną ucztę. I wtedy przyjmując Oblubieńca konsumujemy nasze mistyczne małżeństwo. My, Kościół-Oblubienica i On, Baranek-Pan Młody. A jak jest przystrojona Oblubienica? W czyny sprawiedliwe świętych. To nasze czyny miłosierdzia, nasze ofiary i posty powodują, że Oblubienica ma przepiękną szatę i że jest miła swemu Oblubieńcowi.
Piszę o tym dzisiaj, bo dzisiaj mija 29.rocznica mojego ślubu. Dwadzieścia dziewięć lat temu ja poślubiłem przepiękną oblubienicę. Przybraną w piękne szaty. Mieliśmy wspaniałą ucztę weselną. Kochałem moją oblubienicę do szaleństwa i dziś ją kocham chyba jeszcze bardziej. Nie wyobrażam sobie życia bez niej i każdego dnia się szczypię nie mogąc uwierzyć swojemu szczęściu. Co by jednak było, jakby ktoś mi zaczął podpowiadać, że moja oblubienica nie wygląda już tak, jak wyglądała 29 lat temu? Że porobiły się jej zmarszczki? Że ma już siwe włosy? Że chyba nie dopięła by już na sobie swej przepięknej sukni ślubnej? Co by było? Mogę wam powiedzieć co. Dostałby ode mnie w zęby. Dlaczego? Bo dla mnie moja oblubienica, moja Grażynka, jest najpiękniejszą dziewczyną na świecie. I nie spotkałem jeszcze takiej, która by jej do pięt sięgała. I jestem pewien, że nie spotkam.
W czasie naszych dyskusji z braćmi którzy nie są członkami Kościoła Katolickiego właśnie takie argumenty padają. „Kościół Katolicki nie może być Kościołem Jezusa, bo…” I tu następuje cała litania grzechów. Bo przytył, bo ma poplamioną sukienkę, bo ma zmarszczki i siwe włosy. Wyskakuje Galileusz, krucjaty, Inkwizycja, czy skandale seksualne kleru. Zarzuty prawdziwe i wyssane z palca. Ale co z tego? Jakie to ma znaczenie? Czy Jezus przestał kochać swoją Oblubienicę? Na pewno nie!
To prawda, że była Ona czasem niewierna. Prawda, że ma na swym sumieniu trochę grzechów. I choć nie jest ich tyle, ile Jej zarzucają wrogowie Kościoła, to jest ich z pewnością zbyt dużo. Tylko czy to ma być powód, by Jezus porzucił swą Wybrankę? Rozwiódł się? I kogo miałby wybrać zamiast? Którą z tych 30 tysięcy? I dlaczego? Dlatego, że są młodsze? Bo piękniejsze na pewno nie. Nie są też takie święte, jak im się wydaje.
Kościół Katolicki jest i na zawsze pozostanie Oblubienicą Jezusa. On, Jezus, na pewno okaże się wiernym, nawet jak Ona nie zawsze jest taka. Kościół wymaga ciągłego nawracania się, ciągłej reformy. Ciągłej terapii. Jak każde małżeństwo. Ale nie naprawia się małżeństwa przez rozwód. Nie reformuje się prawdziwego kościoła przez zakładanie innej wspólnoty.
Moje małżeństwo jest bardzo udane. Kochamy się z żoną nawet mocniej teraz, niż kochaliśmy się w dniu ślubu. I wiem, że to jest tylko łaska dana nam od Boga. Tylko dzięki Niemu jest możliwa ta nasza miłość. Ale jeżeli Bóg może taką łaskę dać nam, to czy nie jest oczywiste, że tym bardziej da swe łaski swej Oblubienicy, Kościołowi? A gdy będzie potrzeba prawdziwej reformy, to czyż nie powoła kogoś takiego, jak święty papież Grzegorz Wielki, czy święty Franciszek, czy wielu innych, którzy poprzednio przywracali piękno Jego Oblubienicy? A my po prostu starajmy się, by nie stać się kolejną zmarszczką na Jej ciele, ale by nasze dobre czyny przyozdabiały Ją tak, by lśniła swym blaskiem jak w pierwszym dniu zaślubin. I pamiętajmy, że w przeciwieństwie do naszych ziemskich małżeństw, które trwają w czasie, nasz związek z Jezusem jest ponadczasowy. W mistyczny sposób uczestniczymy w niekończącej się Uczcie Weselnej godów Baranka każdego dnia. Przyjmując Jezusa w Eucharystii. Więc Jego Oblubienica jest bez zmarszczki. Jak w dniu zaślubin, bo dzień ten nigdy się nie kończy.
Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. (Ef 5, 25-27)
No comments:
Post a Comment