Sunday, June 25, 2006

Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? (Mk 4,38b)

Dzisiejsze czytanie przypomniało mi, że ta cześć kościoła, w której się zbieramy, nawa, to jest łódź. Łacińskie słowo, od którego powstało słowo „nawa” to właśnie oznacza. Widzimy to na przykład w języku angielskim, który ma wiele słów zapożyczonych z łaciny. Marynarka wojenna to przecież „Navy”.

Apostołowie, przepływający jezioro Genezaret byli przerażeni burzą, jaka się nagle rozpętała nad ich łodzią. Woda zaczęła się wlewać i wydawało się, że koniec już bliski. Natomiast Pan Jezus spał sobie smacznie, w ogóle się nie przejmując pogodą przypominającą najgorsze huragany. Apostołowie nie wytrzymali i obudziwszy Go, zapytali:
„Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” (Mk 4,38b) Pomyślałem sobie, że my się zachowujemy dokładnie tak samo.

W Kościele jest wiele skandali, wiele niedoskonałości, wiele grzechu. Dlatego tak się dzieje, bo my jesteśmy Jego członkami. Kościół nie jest bowiem muzeum świętych, ale szpitalem grzeszników. To do grzeszników przyszedł Pan Jezus i ich zaprosił do swej barki. Oburzają nas afery, czy to prawdziwe, czy wydumane, mające podłoże finansowe, czy seksualne, czy też związane ze współpracą z bezpieką. „To już koniec! Toniemy! Nic Cię to, Panie nie obchodzi?”

Ale prawda jest taka, że możemy spać spokojnie. Nikt nam nie obiecywał, że nas ominą burze, ale mamy obietnicę, że bramy piekielne nie przemogą Kościoła. Jak się studiuje historię Kościoła, widać, że przechodził On dużo większe kryzysy i wyszedł z nich obronną ręką. Bo Kościół nie dlatego jest święty, że my tacy jesteśmy, ale jest święty mimo tego, że jesteśmy grzesznikami. Świętość Kościoła wynika bowiem z faktu, że jest On Ciałem Chrystusa.

W pierwszym czytaniu, z księgi Hioba usłyszeliśmy:


I z wichru Pan odpowiedział Hiobowi te słowa: Kto bramą zamknął morze, gdy wyszło z łona wzburzone, gdym chmury mu dał za ubranie, za pieluszki ciemność pierwotną? Złamałem jego wielkość mym prawem, wprawiłem wrzeciądze i bramę. I rzekłem: Aż dotąd, nie dalej! Tu zapora dla twoich nadętych fal. (Hi 38,1.8-11)


Czasem nam się myli, kto tu jest Bogiem. Ale to jest dość proste rozgraniczenie. Bóg Nim jest, my nie. On może wszystko, my nic. Zamiast więc się szamotać i starać się zbawić samemu cały świat, zaufajmy Mu. Oczywiście nie chodzi o to, żeby siedzieć na własnych rękach i nic nie robić, ale też nie róbmy nic samotnie. Sami bowiem do niczego nie dojdziemy, a z Nim możemy zrobić wszystko.

Święty Paweł powiedział w Liście do Filipin:
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4,13), a Święty Ignacy Loyola powiedział: „Módlcie się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a pracujcie tak, jakby wszystko zależało od was”. Przestańmy się martwić byle czym, zaufajmy Bogu i róbmy swoje. Zaczynając od modlitwy. Wtedy naprawdę wszystko dobrze się ułoży. Bóg naprawdę jest u steru swej łodzi, nawet jak nam się czasem wydaje, że śpi.

No comments:

Post a Comment