I zaczęły się problemy...
Samochód już jest w Charleston, przeszedł przez kontrolę celną,
zapłaciłem cło, całe 17 dolarów i dzisiaj miał go ktoś przywieźć do
Charlotte. Niestety nie był w stanie załadować autka na naczepę, bo przy
rozstawie kół wynoszącym 114 cm autko wpada do dziury między pomostami,
czy też rampami, na których się auta przewozi.
Myślałem więc, że wrócę do planu "B", czyli pojadę sam po niego, ale by
to zrobić potrzebuję ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej i tu
wyskoczył kolejny problem. Firma, w której ubezpieczamy wszystkie nasze
auta, Allstate, nie jest w stanie ubezpieczyć fiacika, bo nie ma
takiego pojazdu w ich bazie danych i komputer "nie przyjmuje" takiego
pojazdu.
Znalazłem inną firmę, Progressive, która ubezpiecza auta pochodzące "z
szarej strefy" ("grey import vehicle"), ale i oni natrafili na problem
polegający na tym, że nie znaleźli w swych danych takiego pojazdu. Muszą
więc wysłać zapytanie o specjalny kod do wydziału komunikacji mojego
stanu, a gdy dostaną odpowiedź, to po paru dniach będą w stanie
ubezpieczyć ten pojazd.
Jest więc nadzieja, że koło niedzieli będę miał ubezpieczenie, jeśli nie
wyskoczy coś niespodziewanego, ale to znaczy, że do tej pory nie będę
mógł tym samochodem jeździć. Chyba, że uda mi się wykupić w Polsce
ubezpieczenie, albo sprawdzić, czy to, które mamy, obowiązuje na terenie
USA.
Tak czy inaczej jestem bardzo rozczarowany, bo już byłem pewien, że dziś
wieczorem odbędzie się pierwsza próbna jazda, a tymczasem na razie
kicha.
Trzeba się uzbroić w cierpliwość i pogodzić się z faktem, że być może
dopiero w następny wtorek pojadę sam odebrać ten samochód.
No comments:
Post a Comment