Saturday, April 08, 2006

Indyferentyzm

„Też człowiek” wpisał mi się ostatnio do Księgi Gości:

Jest wielu uczonych ludzi którzy sporo czasu spędzają na zgłębianiu tego co uważają za Słowo Boże. Tylko czemu jeden mimo swej uczoności i inteligencji wierzy że to Koran jest źródłem Słowa bożego a inny ze to Biblia? Każda z tych ksiąg twierdzi ze mówi prawdę i tym nie ma sie co kierować. Moje pytanie związane jest z refleksją nad możliwościami ludzkiego poznania , zdolnością rozróżnienia prawdy od fałszu. Jak to sie dzieje ze dwóch niby mądrych ludzi wierzy w co innego?

Oto moja odpowiedź:

Nie wiem dlaczego inny „niby mądry człowiek” wierzy w co innego. Ja nie jestem niby mądry, więc nie wiem, w co wierzą „niby mądrzy ludzie”. Dla mnie sprawa jest prosta. Skoro Mahomet twierdzi, że Koran podyktował mu anioł, a Św. Paweł mówi:


„Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową. Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty!”
(Ga 1,7-8),


to nad czym mam się tu zastanawiać? Mahometanizm jest dokładnie taką religią, jaką wymyśliłby człowiek. Chrześcijaństwo jest religią, z ludzkiego punktu widzenia, zupełnie nielogiczną. Bóg Islamu to groźny Sędzia, Pan,. Przywódca, karzący natychmiastową śmiercią wszystkich wrogów. Jak nie osobiście, to rękami swych wyznawców. Bóg prawdziwy, Bóg chrześcijański, to Baranek, który oddaje za nas życie i nakazuje nastawiać drugi policzek.


Prawdziwego Boga, Boga, który jest miłością widzimy teraz wyraźnie, w Wielkim Tygodniu, w Ogrójcu, na Krzyżu i w Grobie Pańskim. Ale w poranek Wielkanocny to ten Bóg zatryumfował, pokonując śmierć i dając nam życie wieczne. Nie wierzę w takiego Boga, który nakazuje zabijać i nawracać na siłę. Który nakazuje zwyciężać w politycznych bojach i militarnych potyczkach. Na takiego mesjasza czekali Żydzi 2000 lat temu, takiego Boga stworzył sobie Mahomet, z tego co słyszał o judaizmie i chrześcijaństwie, ale Prawdziwy Bóg objawił nam się w Chrystusie Jezusie.


Wierzę w to głęboko i zawsze będę bronił tego poglądu. Dlatego, że nie tylko jest on jedyny logiczny, spójny, logiką pozaziemską, transcendentalną, a nie logiką człowieka, dla którego właśnie zwycięstwa polityczno-militarne są bożkami samymi w sobie. Będę bronił tego poglądu przede wszystkim dlatego, że, jest on prawdziwy. Zresztą wystarczy poczytać, co tu od paru lat wypisuję. Taki wpis, jak ten „normalnego człowieka” zjawia się tu raczej regularnie, od początku istnienia tej stronki. Ja nie wierzę w indyferentyzm, wierzę w obiektywną Prawdę.


Wiem, że świat nie mógł sam powstać i wiem, że Bóg stwarzając świat, zrobił to z jakiegoś powodu. Jeżeli nas stworzył, to dlatego, że chciał, byśmy Go poznali i jak to, na pewno nieudolnie, starałem się wykazać, między innymi, w „Rozważaniach o Biblii’, ale i w wielu innych miejscach, właśnie w Biblii, właśnie przez Naród Wybrany, a później, w pełni, przez swego Syna, nam się objawił. Rozumiem, że nie każdy to widzi. Nie rozumiem dlaczego, ale ja otrzymałem dar wiary. Wielu innych najwyraźniej nie. Albo go odrzuciło, bo mimo, że wiara jest darem, nie likwiduje naszej wolnej woli. Każdy otrzymał wystarczająco dużo łask, by uzyskać zbawienie. Nie każdy te łaski przyjął, a Bóg nikogo nie poniży do tego stopnia, żeby go „uszczęśliwiać na silę”. Zostaliśmy stworzeni wolnymi ludźmi i On uszanuje nasze wybory. Nawet, jak dobrowolnie oddamy się w niewolę grzechu, niewiary, indyferentyzmu, odrzucenia prawdziwego Boga i oddamy się oddawaniu czci innym bożkom. Zbawienie jest darem danym każdemu człowiekowi. Ale jest darem zaoferowanym w pokorze. Darem bezcennym, choć darmowym, ale darem, którego przyjęcie zależy tylko od każdego indywidualnego człowieka. Możemy wymyślać swoje własne systemy wierzeń i jak Ewa z Adamem w raju chcieć być sobie samym bogami. Samemu decydować, co jest dobrem, a co złem:


Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło. (Rdz 3,4-5)

Taka droga jednak prowadzi tam, gdzie wąż, smok, krętacz, kudłaty, ojciec wszelkiego kłamstwa chce nas zaprowadzić. Możemy jednak zaufać Bogu, Bogu prawdziwemu i uwierzyc Mu, że to co On mówi, jest Prawdą, że to co On uważa za zło, jest złem, a za dobro, jest dobrem. Możemy Mu zaufac, bo On samym swym istnieniem, samym jestestwem definiuje Dobro. On jest Dobrem i cokolwiek On zrobi, cokolwiek On zadecyduje jest z samej istoty, z samej definicji Dobrem. Więc jeszcze raz, wybor należy do nas, ale jest on raczej prosty. Sprowadza się do tego, do czego sprowadzil się wybor naszych prarodziców w raju: Czy pójdziemy za Bogiem, czy za kudłatym. Do wiecznego szczęścia, do którego zostaliśmy stworzeni, czy odrzucimy to szczęście, zmyleni przez ojca wszystkich kłamstw, szatana.

Dla mnie jest naprawdę żałosne, że tak wielu ludzi wybiera to drugie. Do tego, nawet jak twierdzą, że wierzą w Boga, w niebo i piekło, to zawsze uważają, że oni na pewno osiągną bawienie. Nikogo nie zamordowali, nie okradli banku, a przecież miłosierny Bóg nie „wsadzi nikogo do piekła” za to, że się nie chodzi do kościoła w niedzielę, czy za to, że się stosuje środki antykoncepcyjne. Dla mnie jednak jest to dokładnie to, co zrobili Adam i Ewa. Decydowanie samemu, co jest grzechem. Nie ja jestem sędzią, nie osądzam nawet samego siebie (to prawie cytat, z 1 Kor 4,3. Paweł także siebie nie osądzał, zostawiając to Bogu). Bóg jest miłosierny i nie ma takiego grzechu, którego by nie wybaczył. Ale jest jeden warunek: Musimy uznać się za grzeszników i o to wybaczenie poprosić. Problemem dzisiejszego świata jest to, że bardzo wielu ludzi nie uważa za grzech tego, co robią. A dopóki się nie nawrócą, dopóki nie uznają potrzeby uzyskania przebaczenia, dopóki nie przeproszą Boga, uniemożliwiają Mu swe zbawienie. Sami zamykają sobie drogę do wiecznego szczęścia. Tragiczne, ale prawdziwe. Takie wersety, jak ten:

Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują.
(Mt 7,13-14)

…nieprzypadkowo znalazły się w Biblii. Nie mówmy więc, że nie zostaliśmy ostrzeżeni. Spowiedź, wyznanie swoich win i nawrócenie, a szczególnie wybaczenie naszych win przez Boga to zresztą jest chyba największa różnica między chrześcijaństwem a innymi religiami. To wybaczenie win po pierwsze zakłada, że istnieje coś takiego, jak grzech, a po drugie zawsze kosztuje i zawsze coś powoduje. Nie jest to tylko coś w sferze uczuć, coś, co powoduje, że się czujemy dobrze, ale coś realnego. Coś tak realnego, jak sam Bóg na Krzyżu. Ale żeby otrzymać te łaski, jakie spływają z Krzyża, musimy naprawdę odmienić nasze serca.

Nie jestem tego pewien, ale myślę, że tylko w tej jednej, prawdziwej religii jest konieczną rzeczą przyznanie, że się zgrzeszyło, wyznanie Bogu swych grzechów i poproszenie Go o odpuszczenie win. G K Chesterton, zapytany, dlaczego został członkiem Kościoła, odparł: „Żeby otrzymać odpuszczenie grzechów”. Gdy C S Lewis został zapytany, jaka doktryna chrześcijańska nie ma odpowiednika w innych religiach, odparł: „Odpuszczenie grzechów”. W judaizmie także była jakaś forma takiej praktyki, ale chrześcijaństwo i judaizm to nie są różne religie. Chrześcijaństwo jest wypełnieniem judaizmu. Poza tym w Starym Testamencie nie mamy faktycznego odpuszczenia, zapłaty za grzechy, ale symboliczny znak, który dopiero w chrześcijaństwie, na Krzyżu został wyjaśniony i tylko przez Krzyż stal się zrozumiały.

Stary Testament uczy nas, że właśnie przez to, że faryzeusze nie uznali, że są grzesznikami, zamknęli sobie drogę do zbawienia. Uważajmy, żebyśmy i my nie popełnili tego samego błędu. Cena za odrzucenie prawdziwego Boga może bowiem okazać się bardzo wysoka.

No comments:

Post a Comment