Saturday, March 12, 2005

Darek


Jakieś dwa lata temu, albo trochę wcześniej, wszedłem na czat i rozmawiałem z poznanymi tam ludźmi. Jeden z nich używał nicka Darkus i nazwałem go w żartach ściemniaczem. Żart nie bardzo mu się podobał, jego nick to było po prostu zdrobnienie imienia Darek. Nie omieszkał mi on powiedzieć, co myśli o takich, co nazywają niewinnego człowieka i to dopiero co poznanego pejoratywnymi określeniami. Wytłumaczyłem mu, przepraszając, że nie miałem nic złego na myśli. Nie nazwałem go kłamcą, ale użyłem tego określenia, bo skojarzyło mi się z angielskim słowem dark, czyli ciemny. Tak się zaczęła moja znajomość z Darkiem, która przerodziła się w prawdziwą przyjaźń.

W tamtym dniu nie wiedziałem jeszcze, że Darek jest poważnie chory. Od lat nie wstawał z łóżka, gdyż w konsekwencji wypadku samochodowego, jaki go spotkał siedem lat wcześniej, miał poważny uraz. Nigdy jednak nie można było tego po nim poznać. Był zawsze pogodny, radosny i z jego wypowiedzi łatwo można było odczytać jego głęboką wiarę i wielką miłość do Pana.

Gdy powstała moja pierwsza stronka internetowa, www.hiob.prv.pl, poprosiłem go, żeby napisał świadectwo. Opisał swoją drogę do Pana, bo droga to niezwykła. Chciałem, żeby wiele osób zobaczyło, jak heroiczna może być wiara. Jak prawdziwa i dojrzała. Darek nie był w pierwszym momencie zachwycony tą propozycją, ale zgodził się dla tego tylko, że przekonałem go, że może ona pomóc innym ludziom spotkać Pana. A to było dla niego najważniejsze. Pomóc innym w osiągnięciu zbawienia.

Gdy byłem rok temu w Polsce, postanowiłem go odwiedzić. Wtedy nasza przyjaźń osiągnęła już niemalże rodzinny wymiar. Był dla mnie jak brat. Zaprzyjaźnił się też serdecznie z Inką, ale i ja i ona znaliśmy go tylko z rozmów na czatach, listów i rozmów telefonicznych. Zapakowaliśmy się więc w samochód i pojechaliśmy do niego.

Darek przyjął nas tak serdecznie, że chyba nawet za długo tam siedzieliśmy. Łatwo zapomnieć, że człowiek chory szybko się męczy, gdy chory ten skrywa swe cierpienia i ma dla wszystkich tylko uśmiechniętą twarz. I jeszcze później, jak już wróciłem do Stanów, Darek mnie przeprosił, że nie był tak miły, jak mógłby, bo rozbolał go w ten dzień ząb. Hmm. Nigdy bym tego po nim nie poznał. Widocznie ofiarował i to cierpienie Bogu, a dla nas miał tylko uśmiech i radość w oczach.

Wiem jednak, że taki sposób życia nie był naturalny, ale wynikał z postanowienia. Darek naprawdę cierpiał, fizycznie i zapewne psychicznie. Był przecież młodym mężczyzną, atrakcyjnym z wyglądu, na ile ja to mogę ocenić i wiedział, że nie będzie miał „normalnego życia”. Uczucia mamy takie, jakie mamy i trudno się spodziewać po kimś tak chorym, że nie będzie miał złych dni. Kiedyś nawet mi się zwierzył, że czasem mu przykro, że się nieraz irytuje, gdy na przykład mama postawi mu herbatę nie tam, gdzie on chciał. Tylko, że jak go znam, tą irytację zachowywał dla siebie, nie chcąc mamie sprawić przykrości.

Uczucia które posiadamy, nie są jednak ani dobre, ani złe. Nie ma nawet znaczenia, czy jest to uczucie miłości, czy nienawiści. Złość, irytacja, radość, obrzydzenie- bez przerwy coś czujemy. Odczuwanie takie jest to od nas niezależne. To, czego nas Bóg uczy, przez swe słowa w Biblii i naukę Kościoła, to co zrobić z naszymi uczuciami. I Darek był tu wspaniałym przykładem i wzorem do naśladowania.

Czasem spotykał kogoś na necie, rozgadanego i denerwującego się, że Darek nie odpowiada, nie rozumiejąc, że jego zdrowie w ostatnim roku nie zawsze pozwalało mu na takie szczebiotanie. Czasem napisanie jednego zdania było dla niego wysiłkiem. Ale nie chciał nikomu się usprawiedliwiać i zasłaniać swą chorobą. Tylko mnie czasem się cichutko skarżył. Ale ja byłem już „rodziną”.

Także zawsze mogłem liczyć na jego wstawienniczą modlitwę. Gdy tylko miałem jakąś intencję bliską mojemu sercu, prosiłem go o pomoc, a on chętnie zgadzał się wspomóc mnie modlitwą i ofiarować swe cierpienia w tych intencjach.

Darek nie był jednak osobą, która wszystkiemu naokoło bezkrytycznie przyklaskiwała. Gdy widział, że ktoś błądzi, delikatnie napominał. Bronił nauki Kościoła na czatach, a i mnie czasem się dostało, gdy zauważył on, że napisałem coś, co jego zdaniem nie było godne chrześcijanina.

Nasza ostatnia rozmowa właśnie była tego przykładem. Napisałem o spotkaniu z pewną dziewczyną na gadu-gadu i o tym, co z tego wynikło i dostało mi się od Darka. Najgorsze, że miał on rację, bo ja mam czasem problem z tym, że starając się wygrać argument, przegrywam człowieka. Poza tym słusznie zauważył, że motywowała mną trochę urażona ambicja. Tymczasem, jak mówi jedno amerykańskie przysłowie, więcej much można złapać na miód niż na ocet. Więcej można osiągnąć miłością niż konfrontacją. I ośmieszając kogoś, na pewno się go nie pozyska. Nawet, jak w samej dyskusji ma się obiektywnie racją.

Po naszej wymianie zdań nie rozmawialiśmy już ponad dwa tygodnie. Nie pierwszy raz była taka przerwa, zwłaszcza od czasu, jak słabł on w ostatnich miesiącach. Musiał on wybierać, z kim porozmawiać w tych chwilach, gdy czuł się silniejszy i oboje wiedzieliśmy, że czasem tak bywa. Ja też byłem zajęty w pracy i dużo pisałem na tej stronce. Jednak po dwóch tygodniach napisałem do niego maila. Napisałem między innymi: „Martwię się troszkę o Ciebie. […] domyślam się, że nie masz pewnie za wiele siły...” Jak wysłałem ten list, Darek od kilkunastu godzin był już u Pana.

Znałem Darka tylko nieco ponad dwa lata, ale wiem, że nie zapomnę go do końca życia. Jego świadectwo powinien przeczytać każdy chrześcijanin. I nie tylko chrześcijanin. Każdy człowiek. Tylu młodych ludzi teraz narażonych jest na spotkanie z narkotykami. Przed momentem usłyszałem w Polskim Radiu, że praktycznie pod każdą szkołą w Polsce można spotkać dilerów narkotyków. Słowa Darka mogłyby być pewną przestrogą dla tych młodych ludzi. Wiem, że jego świadectwo, które poza moją stronką było opublikowane w kilku innych miejscach, miało pozytywny wpływ na wiele osób. Jedna pani nawet użyła go w swej pracy doktorskiej. Niektóre z nich zaczęły utrzymywać bliższy kontakt z Darkiem.

Była też jeszcze inna strona Darka, której nawet nie znałem. Darek pisał piękne wiersze. Jeden z nich, przepisany ze strony Inki zamieszczę tutaj:

Cisza...

Cisza lekko otuliła moje ciało i cierpienie.
Jeden Pan mnie tylko słyszy, On Ostoja i Marzenie,
Nawet ciszy tej dotykam, tak jest blisko, wyraziście,
W ciszy mgła mi popłynęła, przez nią wszystko widzę mgliście.

W ręku krzyżyk i paciorki tak wytrwale obracane,
A na ustach szept modlitwy, która rytmem mnie wypełnia,
W ciszy tonę to wspaniałe, jak na usta uśmiech wraca
I modlitwa mnie wypełnia bardzo szczera, bardzo piękna.

Uproś moja Pani Matko u Twojego Syna, proszę,
Gram nadziei, mniej cierpienia, chociaż przy Nim wszystko zniosę,
Lecz człowiekiem tylko jestem i bez Niego nic nie znaczę,
Daj mi wytrwać, dobry Jezu, niech bez łez na świat popatrzę.

Pukam wciąż do nieba bram, wola Twoja niech się stanie,
W ciszy Matkę o to proszę. O cierpliwość, o wytrwanie.
Jeśli tu mam jeszcze zostać to z pokorą to przyjmuję,
Cud istnienia, miłość, wiara, za to Panie Ci dziękuję.


Najważniejszym momentem dla Darka była zawsze ta jedna sobota w miesiącu, gdy kapłan odwiedzał go przynosząc ze sobą Jezusa w Sakramencie Eucharystii. Darek zawsze się starannie do tego spotkania przygotowywał, czekał na nie i po przyjęciu Pana, długo z Nim rozmawiał. W te dni nigdy nie był obecny na czatach, czy gadu-gadu. To były dni spotkania z Bogiem, my musieliśmy zaczekać. I właśnie w Roku Eucharystii Pan powołał swojego wiernego sługę do siebie. Darek już nie cierpi. Już jest zdrowy i szczęśliwy. Tylko nam tu pozostał żal i smutek i bardzo nam go brakuje. I choć intelekt nam podpowiada, że trzeba by się cieszyć, to serce się smuci i płacze. Ale wiem, że jeszcze spotkam Darka, bo wiem, gdzie on jest. I nie tracę nadziei, że i ja tam będę. Także dlatego, że on mnie czegoś nauczył i wiem, że tak, jak modlił się tu za mnie i moich bliskich, tak modli się nadal teraz, gdy jest na co dzień z Panem.

Rozmawiałem wczoraj z rodzicami Darka. Proszę was o modlitwy w ich intencji. Im jest teraz szczególnie ciężko. Mama Darka prosiła mnie o przekazanie podziękowań wszystkim tym, którzy okazali jej i Darkowi tyle serca w ostatnich latach i w ostatnich dniach. Także chciała podziękować wszystkim, którzy byli na pogrzebie Darka, oddając mu ostatnią przysługę. Proszę też was wszystkich o modlitwę za Darka.

A i Ty, Darku, wspomagaj nas swoją modlitwą. Brakuje nam Ciebie, ale cieszymy się Twoim szczęściem i tym, że już jesteś u swego ukochanego Pana. U naszego ukochanego Pana. Do zobaczenia. Pan z Tobą, braciszku. Odpoczywaj w pokoju.

No comments:

Post a Comment