Saturday, August 08, 2009

Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

Przez ostatnie parę tygodni w czasie niedzielnych czytań słyszymy fragmenty szóstego rozdziału Ewangelii Janowej. Jest to niezwykle ważny fragment Pisma Świętego i dlatego postanowiłem napisać o tym parę słów.

Przede wszystkim istotny jest czas, w którym Kościół przypomina nam te słowa. W Kościele mamy trzy cykle czytań , tzw. lata liturgiczne A, B i C. Teraz jesteśmy w połowie drugiego roku liturgicznego, a więc niemal dokładnie w połowie całego cyklu. W roku „B” niedzielne czytania zazwyczaj są z Ewangelii Świętego Marka, ale właśnie w połowie tego roku, w samym centrum trzyletniego okresu przerywamy zwyczajną kolej czytań, aby zwrócić uwagę na coś, co jest, jak przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego, "źródłem i zarazem szczytem całego życia chrześcijańskiego”- na Eucharystię.

Ewangelia św. Jana jest nazywana czasem Ewangelią znaków. Święty Jan pisze tylko o siedmiu cudach, jakie uczynił Jezus i nazywa je właśnie „znakami”. Liczba ta jest niewątpliwie symboliczna, ta znaki, jakie nam przybliża ewangelista, są wybranymi cudami, symbolizującymi całą działalność Jezusa. W końcu on sam przypomina nam w zakończeniu swej Dobrej Nowiny:

Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać. (J 21,25)

To centralne umieszczenie znaku rozmnożenia chleba w Ewangelii Świętego Jana i fakt, że w samym środku cyklu czytań Kościół nam ten znak przypomina świadczy właśnie o tym, jak ważny jest on w procesie naszego zbawienia i jak istotne jest, byśmy nie przespali tej nauki i zrozumieli ją dobrze.

Siedem to symbol pełni, kompletności, pełni, a także słowo w języku hebrajskim oznaczające zawarcie przymierza. Struktura tych siedmiu wybranych znaków ma nam też uświadomić, ze znak centralny, środkowy, jest wśród nich najważniejszy. To jakby piramida, gdzie pierwszy i ostatni znak tworzą podstawę, a czwarty znak jest właśnie "źródłem i zarazem szczytem całego życia chrześcijańskiego”. Co więcej, w pierwszym czytaniu następnejj niedzieli, z Księgi Przysłów, usłyszymy te słowa:

Mądrość zbudowała sobie dom i wyciosała siedem kolumn, nabiła zwierząt, namieszała wina i stół zastawiła. Służące wysłała, by wołały z wyżynnych miejsc miasta: Prostaczek niech do mnie tu przyjdzie. Do tego, komu brak mądrości, mówiła: Chodźcie, nasyćcie się moim chlebem, pijcie wino, które zmieszałam. Odrzućcie głupotę i żyjcie, chodźcie drogą rozwagi!
(Prz 9,1-6)

Znowu siedem kolumn i znowu symbole eucharystyczne. Przymierze, wołanie o mądrość, ofiarowanie i zaproszenie do Uczty. A jakie znaki przekazał nam św. Jan? Są to kolejno zamiana wody w wino (J 2,1-11), uleczenie syna urzędnika królewskiego (J 4,46-54), uzdrowienie paralityka (J 5,1), rozmnożenie chleba (J 6, 1-14), spacerowanie po wodzie (J 6, 15-21), uzdrowienie ślepca (J 9,1-41) i przywrócenie życia Łazarzowi (J 11,1-57). Dlaczego jednak rozmnożenie chleba miałoby być ważniejszym znakiem, niż uzdrowienie ślepca, czy przywrócenie życia przyjacielowi? Sam Jezus tłumaczy nam to w drugiej części szóstego rozdziału Ewangelii Jana.

Parę dni temu, 6. sierpnia, wypadło Święto Przemienienia Pańskiego. Mieliśmy wtedy czytanie o spotkaniu Jezusa z Mojżeszem i Eliaszem na „wysokiej górze”. Poprzedniej niedzieli było czytanie z Ewangelii Jana J 6,24-35. Jedno i drugie czytanie wskazuje na Jezusa jako na nowego Mojżesza.

Obchodząc Święto Przemienienia Pańskiego wspominamy, jak to Jezus spotkał się z Mojżeszem, reprezentującym Prawo Starego Przymierza i z Eliaszem, reprezentującym Proroków. Symboliczne znaczenie tego spotkania jest takie, że Jezus wypełnił Prawo i jak nowy Mojżesz, podczas Kazania na Górze (Ewangelia Mateusza 5-7) ukazuje nam, jak naprawdę trzeba Prawo interpretować. Pokazuje nam On także, że jest Tym, którego zapowiadali Prorocy. Natomiast w poprzednią niedzielę usłyszeliśmy te słowa:

Rzekli do Niego: „Jakiego więc dokonasz znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: «Dał im do jedzenia chleb z nieba»”. Rzekł do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu”. Rzekli więc do Niego: „Panie, dawaj nam zawsze tego chleba”. Odpowiedział im Jezus: „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”.
(J 6,30-35)

Jezus podkreśla tu, że Jego znak jest większy od tego, który uczynił Mojżesz. Pozornie bowiem jest odwrotnie: Mojżesz „z niczego” dawał Izraelitom chleb na pustyni, i to być może przez cale lata, Jezus zaś „zaledwie” rozmnożył parę bochenków chleba. Jednak chleb na pustyni, nawet jak pojawiał się w cudowny sposób, był tylko zwykłym pokarmem. Ci, co go jedli, pomarli. Chleb-dar Jezusa jest czymś więcej: Typem Eucharystii, znakiem pokazującym, w jaki sposób będziemy mogli spożywać Ciało Jezusa, które jest prawdziwym pokarmem dającym nam życie wieczne.

Nikt tego jeszcze nie rozumie i nie każdy chce w to uwierzyć. Większość tych, którzy słuchają Jezusa, odchodzi. Usłyszymy to w najbliższą niedzielę. Pewną ciekawostką, choć zapewne bez żadnego znaczenia teologicznego jest fakt, że to werset z trzema szóstkami, „znakiem bestii”, mówi o odejściu uczni:

Odtąd wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło. (J 6,66)

Ale o ile numeracja wersetów nie jest częścią natchnionego Słowa Bożego, pochodzi od zwykłych mnichów kopiujących Biblię przed wiekami i ma nam tylko ułatwić znalezienie odpowiednich fragmentów Pisma, to trudno nie zauważyć, że właśnie w tym kontekście Jezus wspomina, że „jeden z was jest diabłem”, a Jan wyjaśnia, że „mówił o Judaszu”.

Inni apostołowie też nie rozumieli. Nikt wtedy nie rozumiał słów Jezusa. Żydzi dyskutowali miedzy sobą pytając:

Jak On może nam dać /swoje/ ciało do spożycia?
(J 6, 52b)

Apostołowie jednak po prostu przyjęli te słowa na wiarę. Wszyscy, z wyjątkiem Judasza, jak można się domyśleć z komentarza uczynionego przez Jezusa. Dopiero po roku mogli zrozumieć w jaki sposób będą mogli spożywać prawdziwe Ciało i Krew Jezusa. Stało się to podczas ich ostatniej wspólnej Paschy, gdy w wieczerniku Jezus powiedział te słowa:

A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje. Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów.
(Mt 26,26-28)

Święty Paweł w Liście do Koryntian pisze niezwykłe słowa:

Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie. Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej. Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało [Pańskie], wyrok sobie spożywa i pije. Dlatego to właśnie wielu wśród was słabych i chorych i wielu też umarło.
(1Kor 11,26-30)

Każdy, kto uważa, że Jezus mówił symbolicznie o spożywaniu swego Ciała, musi mieć poważny problem z tą interpretacją Świętego Pawła. Jeżeli Eucharystia jest tylko symbolem, to czemu niegodne Jej spożywanie ma być „winny Ciała i Krwi Pańskiej”? Czemu „wyrok sobie spożywa i pije”? Czemu wreszcie z powodu niegodnego przyjmowania Eucharystii wielu jest chorych, a nawet umarło? Paweł niewątpliwie mówi tu o śmierci duchowej, o grzechu śmiertelnym, jaki przyjmujemy na siebie niegodnie przyjmując Jezusa w Eucharystii.

Ale co z tym wersetem?

Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. (J 6,63)

Protestanci i fundamentaliści często używają go, żeby pokazać, że jednak Jezus mówił symbolicznie, że słowa są życiem, nie samo ciało, nie chleb. Cóż, jak ktoś nie widzi tego, co czyta, ale stara się przy pomocy tekstu udowodnić to, co sam sobie wymyślił, to szuka każdego pretekstu, aby potwierdzić swoją błędną interpretację. Ale nie można podczas egzegezy tekstu przekreślić kilkudziesięciu wersetów tylko dlatego, że mamy jeden mówiący coś, co pozornie jest sprzeczne z całym poprzednim tokiem narracyjnym. Pozornie, bo Jezus wcale nie mówi tu o swoim Ciele, ale o „cielesności” swych słuchaczy. Mówi, że zrozumieć Go można tylko, gdy podejdzie się do nich duchowo, gdy zrozumie się głębię tego, co On chce nam przekazać, a nie tylko „kulinarnie”, skupiając się na pozornej absurdalności wyobrażenia przeżuwania Ciała naszego Pana.

Święty Paweł często mówi w swych listach o tym rozgraniczeniu, miedzy człowiekiem „cielesnym”, a „duchowym”:

Wiemy przecież, że Prawo jest duchowe. A ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu. (Rz 7,14)

A ja nie mogłem, bracia, przemawiać do was jako do ludzi duchowych, lecz jako do cielesnych, jako do niemowląt w Chrystusie. Mleko wam dałem, a nie pokarm stały, boście byli niemocni; zresztą i nadal nie jesteście mocni. Ciągle przecież jeszcze jesteście cieleśni. Jeżeli bowiem jest między wami zawiść i niezgoda, to czyż nie jesteście cieleśni i nie postępujecie tylko po ludzku? (1 Kor 3,1-3)

O tym właśnie mówił Jezus na zakończenie swej nauki o Eucharystii. O duchowym zrozumieniu faktu, że spożywanie Jego Ciała jest konieczne do zbawienia, bo daje nam życie wieczne.

Tylko taka interpretacja jest logiczna i nie powoduje sprzeczności z tymi wszystkimi wcześniejszymi słowami Jezusa. Zresztą, gdyby było inaczej, czy nie powiedziałby On sam tego, gdy tysiące nakarmionych przez niego uczni odeszło? Oni wszyscy doskonale wiedzieli, że Jezus nie używa tu wcale symbolicznego języka. Odeszli, bo nie tylko nie rozumieli w jaki sposób mają spożywać Jego Ciało, ale wiedzieli też, że każdy, kto spożywa krew będzie wyrzucony z Synagogi. Mówi to wyraźnie Prawo:

Bo życie wszelkiego ciała jest we krwi jego - dlatego dałem nakaz synom Izraela: nie będziecie spożywać krwi żadnego ciała, bo życie wszelkiego ciała jest w jego krwi. Ktokolwiek by ją spożywał, zostanie wyłączony. (Kpł 17,14)

Tylko, że to jest właśnie dokładnie to, o co chodzi naszemu Panu. On przecież wie, że nie wlewa się nowego wina do starych bukłaków. Stare Przymierze jest dobre, ale dobre zawsze jest wrogiem lepszego. Żeby przyjąć Nowe Przymierze, koniecznym jest odejście od tego, co tylko wskazywało na Jezusa. Konieczne, niezbędne jest porzucenie tego, co było jedynie znakiem i przyjęcie Tego, do którego ten znak prowadził. Porzucenie tego, co było zaledwie archetypem i przyjęcie Tego, który te ten archetyp wypełnił. Przyjęcie Krwi Jezusa, która naprawdę zawiera życie wieczne nie tyle zatem powoduje wyrzucenie nas z Synagogi, co raczej powoduje, że stajemy się członkami Nowego Jeruzalem. Członkami Kościoła Powszechnego, który jest Ciałem Jezusa i w którym mamy prawdziwą Ofiarę Baranka i prawdziwą ucztę dającą nam pokarm gwarantujący życie wieczne.



No comments:

Post a Comment