Wednesday, November 08, 2006

Easy Eddie i Butch, czyli taka sobie historyjka

W czasach, gdy w Chicago praktycznie rządził Al Capone, osobą która mu to umożliwiała był prawnik znany jako Easy Eddie. Znał on każdy kruczek prawny i doskonale wykorzystywał wszystkie błędy prokuratury, wszystkie uchybienia proceduralne, każdy pretekst jaki daje prawo do tego, by uniemożliwić skazanie Ala Capone za jego przestępstwa. Otrzymywał za to doskonałe wynagrodzenie, był jednym z najbogatszych ludzi w Chicago. Jego rezydencja zajmowała powierzchnię całego kwadratu, bloku miejskiego, od jednej do następnej przecznicy. Mógł też dać wszystko swojemu synowi. Wszystko, oprócz dobrego imienia.

Najwyraźniej zaczęło mu to w pewnym momencie przeszkadzać. Nie mógł żyć dalej kłamiąc, oszukując i osłaniając swymi kłamstwami człowieka odpowiedzialnego za oszustwa, kradzieże, nawet morderstwa. Poszedł do FBI i przyznał się do swych matactw, przekazał materiały umożliwiające skazanie Ala Capone. Odzyskał dobre imię, choć wiedział, że ta ośmiornica, chicagowska mafia, dosięgnie go prędzej, czy później. Tak się też stało. W 1939. roku Easy Eddie został zamordowany. Znaleziono przy nim między innymi różaniec i książeczkę do nabożeństwa.

Podczas II wojny światowej młody, dwudziestoparoletni pilot, Butch O’Hare, miał służbę polegającą na eskortowaniu i strzeżeniu amerykańskiego okrętu wojennego. Podczas tej służby radary zauważyły nadlatującą eskadrę dziewięciu japońskich bombowców. Ponieważ wcześniej inne samoloty zostały wysłane walczyć gdzie indziej, a jedyny towarzysz Butcha miał zakleszczone działko, został on sam. Nie zważając na konsekwencje rzucił się prosto w ogień bombowców i dzięki swym umiejętnościom, zimnej krwi, desperacji i zapewne szczęściu zestrzelił pięć z nich, ciężko uszkodził szóstego, który też spadł do wody. a pozostałe trzy zrzuciły bomby przed osiągnięciem celu i salwowały się ucieczką.

Końcówka walki rozgrywała się już tak blisko okrętów amerykańskich, że zaczęły one nawet strzelać do samolotów. Potem okazało się, że jedyny pocisk, jaki był w samolocie Butcha, pochodził właśnie z karabinu przeciwlotniczego z pokładu lotniskowca. Butch po wylądowaniu miał powiedzieć do żołnierza obsługującego ten karabin: „Synu, jak nie przestaniesz do mnie strzelać, będę zmuszony złożyć na ciebie raport twojemu dowódcy”. Butch O’Hare został pierwszym amerykańskim „asem lotniczym” II wojny, został też odznaczony „Medalem Honoru”. Niecałe dwa lata później Butch O’Hare zginął w czasie pełnienia służby. Nigdy nie odnaleziono jego ciała, ani samolotu.

Dwaj mężczyźni, którzy poświęcili swe życie, by zrobić to, co dobre. Co użyteczne. Coś, co pozwalałoby im spoglądać ludziom w oczy. Coś, co pozwoliłoby im być dumnym ze swego imienia. Tak nawiasem mówiąc wszyscy wiemy, że lotnisko w Chicago to „O’Hare International Airport” i nie jest to przypadek. Zostało nazwane na cześć tego pilota, bohatera, człowieka o imieniu Edward Henry Butch O'Hare. Każdy z nas słyszał to nazwisko, teraz już wiemy, dlaczego miasto Chicago nadało takie imię swojemu portowi lotniczemu.

A Easy Eddie? To tylko pseudonim, znaczący mniej więcej „Beztroski Edziu”. Prawdziwe nazwisko tego człowieka to Edward Joseph O'Hare, ojciec bohaterskiego pilota.

No comments:

Post a Comment