Sunday, February 26, 2006

Grzeszących upominać, nieumiejętnych pouczać, wątpiącym dobrze radzić...

Często różni ludzie pytają mnie listownie, albo osobiście na czatach, po co to robię. Po co piszę o homoseksualizmie, o antykoncepcji czy o aborcji. Może nawet lepszym określeniem byłoby: „zarzucają mi to”. Kto mi dał prawo do wtrącania się w życie innych osób i mówienia im, co jest grzechem, a co nie. Dlaczego nie zajmę się swoją osobą, zamiast pouczać innych, co mają robić.

Oczywiście takie zarzuty słyszę głownie od tych, którzy nie czują się zbyt komfortowo słuchając tego, co mam im do powiedzenia. I bardzo dobrze. W końcu właśnie po to o tym mówię, żeby ludzie przestali odczuwać swój komfort psychiczny, fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Z tego samego powodu zamieściłem link do zdjęć dzieci zabitych podczas aborcji. Uważam, że morderstwo należy nazywać morderstwem, a nie używać eufemizmów, takich jak „prawo kobiety do wyboru”, czy „rozwiązanie problemu niepożądanej ciąży”. A jedno zdjęcie jest warte tysiąc słów.

Grzech można popełnić nie tylko wtedy, gdy się coś złego robi. Grzeszyć można namawiając do złego, zmuszając innych do jakiegoś grzesznego czynu, wywierając presję, udzielając błędnej rady, czy po prostu przymykając oczy i odwracając głowę w inną stronę. Przecież na każdej mszy spowiadamy się Bogu Wszechmogącemu, że zgrzeszyliśmy „myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem”. Po angielsku to „zaniedbanie” jest chyba nawet bardziej jeszcze widoczne, spowiadam się bowiem, że : I have sinned through my own fault in my thoughts and in my words, in what I have done, and in what I have failed to do.

“I have fail to do” znaczy tyle, co “zawalić w robieniu czegoś” czyli po prostu nie zrobić czegoś. Takie jest znaczenie tego „zaniedbania”. Nie zrobić dobra, które moglibyśmy uczynić. Wszystko, co robimy sprzecznego z wolą Boga, jest grzechem. Jeżeli wolą Boga jest to, żebyśmy czynili dobro, to gdy tego nie czynimy, grzeszymy. Grzech zaniedbania. Ale czynienie dobra,to nie tylko karmienie głodnych i odziewanie ubogich. Mamy przecież prócz ciała także i duszę. Przypomnijmy sobie „uczynki miłosierne”, jakie każdy z nas powinien czynić. Zwłaszcza jest to ważne w zbliżającym się okresie Wielkiego Postu.

Mamy:


„Uczynki miłosierne co do ciała”

1. Głodnych nakarmić.
2. Spragnionych napoić.
3. Nagich przyodziać.
4. Podróżnych w dom przyjąć.
5. Więźniów pocieszać.
6. Chorych nawiedzać.
7. Umarłych grzebać.

Ale mamy też:

„Uczynki miłosierne co do duszy”

1. Grzeszących upominać.
2. Nieumiejętnych pouczać.
3. Wątpiącym dobrze radzić.
4. Strapionych pocieszać.
5. Krzywdy cierpliwie znosić.
6. Urazy chętnie darować.
7. Modlić się za żywych i umarłych.


Nie można powiedzieć, że pierwsze są ważne, a drugie nie. Ważne są wszystkie. Te „duchowe” nawet ważniejsze. Ciała mamy bowiem tylko na czas naszej ziemskiej tułaczki. Te, które otrzymamy na końcu świata będą bowiem inne, perfekcyjne. Dusze nasze natomiast są nieśmiertelne i to właśnie w duszy jest nasze zrozumienie rzeczy i nasza tożsamość. Gdy umieramy pod koniec naszej ziemskiej wędrówki, umiera tylko nasze ciało, nasza dusza wraz z naszą pamięcią, naszym „ja” spotyka naszego Boga. Skąd to wiem? Biblia i Kościół uczą, że po śmierci czeka nas sąd. Z tego wynika jednoznacznie że musimy sobie zdawać sprawę kim jesteśmy i pamiętać cale swoje życie.

Jest taki piękny fragment księgi Ezekiela, gdzie to sam Bóg tłumaczy prorokowi nie tylko, że powinien upominać grzeszników, ale także, że gdy tego nie uczyni, będzie odpowiedzialny za jego potępienie:


Jeśli go (bezbożnego) nie upomnisz, aby go odwieść od jego bezbożnej drogi i ocalić mu życie, to bezbożny ów umrze z powodu swego grzechu, natomiast Ja ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew. Ale jeślibyś upomniał bezbożnego, a on by nie odwrócił się od swej bezbożności i od swej bezbożnej drogi, to chociaż on umrze z powodu swojego grzechu, ty jednak ocalisz samego siebie.
(Ez 3,18b-19)

Gdy błądzący nasz brat nie odwróci się od swych grzechów, zostanie potępiony. Jednak gdy my go nie upomnimy, będziemy współodpowiedzialni za jego grzech. To są niezwykle ważne słowa. Zastanówmy się nad nimi. Często bowiem czy to ze wstydu, z niemożności przełamania nieśmiałości, czy też dlatego, że nie chcemy zranić czyichś uczuć, przemilczamy swoje uwagi. Mimo, że doskonale wiemy, że to, co nasz kolega, czy koleżanka robią, jest poważnym grzechem. Tymczasem z powyższego fragmentu księgi Ezekiela wyraźnie wynika, że musimy przemóc naszą nieśmiałość i nasz wstyd. Starając się być wrażliwym na czyjeś uczucia, narażamy jego i naszą duszę na potępienie.

Mimo, że te słowa Boga skierowane do proroka odkryłem dopiero niedawno, to nie ma to jednak żadnego znaczenia. Bóg musiał wcześniej skierować podobne słowa do mego serca. Być może podświadomie zapadły one w moje serce, bo przecież czytałem Ezekiela wielokrotnie. Inaczej jakbym przemógł swój wstyd, strach i nieśmiałość? Jestem przekonany, że cała ta witryna jest wynikiem mojej odpowiedzi na wołanie Boga. Nie potrafię bowiem sam inaczej wytłumaczyć jej istnienia.

No comments:

Post a Comment