Wednesday, April 25, 2007

Orędzie z Medjugorie, 25 IV 2007

„Drogie dzieci! Również dziś ponownie wzywam was do nawrócenia. Otwórzcie wasze serca. To czas łaski dopóki jestem z wami, wykorzystajcie go. Powiedzcie: „To jest czas dla mojej duszy”. Ja jestem z wami i kocham was niezmierną miłością. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”

Sunday, April 22, 2007

Polska parafia w Tacoma, Washington. "Piotrze, paś baranki moje".

Dzisiaj dojechałem do Tacoma w stanie Washington. Z trudem znalazłem miejsce do zaparkowania ciężarówki i z nadzieją, że gdzieś niedaleko będzie jakiś katolicki kościół zacząłem szukać w Internecie. Okazało się, że nie tylko najbliższy kościół jest stosunkowo niedaleko, dwie mile, czyli trochę ponad trzy kilometry, ale akurat jest to polska parafia pod wezwaniem Piotra i Pawła. Ucieszyło mnie to, bo polska msza zawsze jest jakaś „inna”. Polscy księża zazwyczaj są wierni tradycji i nie mają skłonności do eksperymentowania. A ja, ponieważ wiele podróżuję, widziałem już różne rzeczy. Choćby kościoły bez klęczników i bez Tabernakulum. Co prawda żaden przepis nie wymaga, żeby w kościele były klęczniki i w Polsce nie raz klęczało się podczas mszy na podłodze, w topniejącym śniegu i błocie, czasem symbolicznie podkładając pod kolano chusteczkę do nosa. Ale Amerykanie są inni. Jak nie ma klęcznika, to się nie klęka. Widać to często w tutejszych kościołach, gdzie zazwyczaj wszyscy siedzą na mszy, ale gdy jest parę osób, dla których zabrakło miejsca w ławkach, najczęściej podczas całej mszy pozostają oni w pozycji stojącej.

Proboszcz w parafii Piotra i Pawła w Tacoma, Washington jest jednak „tradycjonalistą”. W dobrym znaczeniu tego słowa. Nie tylko Pan Jezus jest na środku, w centralnym miejscu ołtarza, ale samo przyjmowanie Pana Jezusa odbywało się tradycyjnie: Do ust, pod jedną postacią i bez „nadzwyczajnych szafarzy Eucharystii” którzy wcale nadzwyczajni w USA nie są. W naszej parafii w Charlotte na każdej mszy jest ich kilkudziesięciu.

Oczywiście co innego, gdy na mszy jest setka osób, co innego, gdy jest ich tysiąc, czy dwa. Wtedy rzeczywiście rozdawanie Eucharystii trwałoby godzinę. Ale może rozwiązaniem nie jest tu mnożenie nadzwyczajnych szafarzy, ale modlitwy o więcej powołań kapłańskich? Parafie nie powinny liczyć po 20 tysięcy osób, jak ma nasza parafia w Charlotte. Ale gdy brakuje kapłanów, to nie ma innego wyjścia, niż tworzenie takich gigantów.

Spodobało mi się też, że ksiądz poruszył dziś tematy, o których w amerykańskich parafiach nie słychać zbyt często. Konkretnie mówił on o tym, że homoseksualizm jest grzechem, że małżeństwo może być zawarte tylko między kobietą i mężczyzną i o tym, że to Jezus wybrał tak, że tylko mężczyźni są kapłanami i nawet sam papież nie ma autorytetu do zmiany tego, co Jezus ustalił. Papież może tylko wiernie strzec i przekazywać nam depozyt wiary otrzymany od Pana Jezusa i apostołów. A oto kilka zdjęć z kościoła Świętych Piotra i Pawła w Tacoma:






Sama Ewangelia była dzisiaj o spotkaniu zmartwychwstałego Jezusa z Piotrem i innymi apostołami. I o tym, jak po trzykrotnym zaparciu się przez Piotra Jezus trzykrotnie pyta go teraz, czy on Go kocha. Jest tam piękna gra słów, bo Jezus używa różnych słów i nawet w tłumaczeniu widzimy to także. Ale by to głębiej zrozumieć, zapraszam do tekstu, który napisałem przed dwoma laty. Ponieważ jednak nie każdy czyta stare teksty, zacytuję tu jego fragment:

„Po chwili, na brzegu, następuje niezwykle ważna rozmowa Jezusa z Piotrem. Jan, naoczny świadek tej sceny, przekazuje nam ją w najdrobniejszych szczegółach. Przede wszystkim zauważa, że były tam ”żarzące się na ziemi węgle”. Jest to o tyle istotne, że to samo słowo, po grecku „anthrakia”, oznaczające płonące węgle jest użyte także w tym wersecie: A ponieważ było zimno, strażnicy i słudzy rozpaliwszy ognisko stali przy nim i grzali się. Wśród nich stał także Piotr i grzał się. (J 18,18) To oczywiście scena z dziedzińca arcykapłana.

Jan w swojej Ewangelii bez przerwy daje nam takie małe prezenciki. Czasem giną one w tłumaczeniu, a szkoda, bo są bardzo istotne. Tutaj też ten szczegół o żarzących się węglach ma nam powiązać te dwie sceny: Trzykrotne zaparcie się Jezusa przez Piotra i trzykrotne zapytanie Piotra przez Jezusa. Także i w tych pytaniach każde słowo jest bardzo ważne.

Zobaczmy więc jak wyglądała ta rozmowa Jezusa z Piotrem przy żarzących się węglach:


A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? Odpowiedział Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś baranki moje. I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? Odparł Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś owce moje. Powiedział mu po raz trzeci: Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie? Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: Czy kochasz Mnie? I rzekł do Niego: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego Jezus: Paś owce moje.
(J 21,15-17)

Każdy z nas widzi tu łatwo symbolikę potrójnego pytania, „odwrócenie” potrójnego zaparcia się przez Piotra. Ale istotne są też słowa, użyte przez Jezusa i Piotra. W greckim języku są co najmniej cztery słowa, które tłumaczymy zazwyczaj jako „kochać”. Eros, fileo, storge i agape. W uproszczeniu, pierwszy rodzaj miłości, eros, to miłość miedzy mężem a żoną. Fileo to miłość między przyjaciółmi, przyjaźń. Storge to miłość rodzinna, ale bez zabarwienia seksualnego, miłość rodziców do dzieci, czy rodzeństwa między sobą. A agape, najpiękniejsza ze wszystkich rodzajów miłości to ta, jakiej definicję dał święty Paweł w 1. Liście do Koryntian, rozdział 13. Przypatrzmy się, jakich słów używają Jezus i Piotr:

Tłumacze Tysiąclatki użyli słowa „miłować” w dwu pierwszych pytaniach Jezusa, słowa „kochać” w trzecim. Piotr zawsze odpowiadał „kocham”. W oryginale Jezus zapytał dwukrotnie Piotra, czy ten Go „agape”. Czy Piotr kocha Go tą niezwykłą, nadludzką miłością. Miłością gotową na wszystko. I Piotr odpowiada: Tak, wiesz, Panie, że Cię kocham, ale kocham Cię jak przyjaciela, kocham Cię tylko miłością „fileo”.

Trzeci raz Pan więc zapytał: Czy kochasz mnie tak, jak brata? Zasmuciły te słowa Piotra. Ale nie zasmuciły go dlatego, że tym razem Jezus zmienił używany czasownik. Smutek Piotra wynikł z tego, że trzeci raz usłyszał pytanie. Przypomniał sobie, że tak niedawno trzykrotnie wyparł się swego Pana.

Długo nie mogłem zrozumieć tego fragmentu Biblii. Czemu Piotr tak odpowiedział, gdy Jezus wręcz podpowiadał mu „prawidłową” odpowiedź w pytaniu? Aż wreszcie któregoś dnia dotarło do mnie: Piotr wreszcie zrozumiał!

On, który był gotowy na chodzenie po wodzie, który odciął ucho żołnierzowi w obronie Pana, który zawsze był pierwszy, najgłośniejszy i najpewniejszy siebie, stał się po tym, co uczynił na dziedzińcu arcykapłana innym człowiekiem.

Tutaj Piotr jest skromny, wręcz pokorny. Jest to zupełnie odmieniony człowiek. I dlatego Jezus może mu powiedzieć:
Paś owce moje. Przemiana która nastąpiła w Piotrze umożliwiła Jezusowi na zbudowaniu swego Kościoła na takiej Skale. Bo moc tej Skały nie wynika z siły Piotra, ale z jego uległości i wierności nauce Jezusa. Gdy przyglądam się Benedyktowi XVI widzę właśnie takiego Pasterza. On też odpowiedziałby Jezusowi: Panie, Ty wiesz, że ja jestem tylko człowiekiem. Ja potrafię tylko kochać miłością „fileo”, ale wiem, że Ty mi dasz dość łask i dość siły, abym mógł paść Twoje baranki.

Rozmowa ta i późniejsze wniebowstąpienie Jezusa nie pozbawiło apostołów obaw. Ale mieli już także nadzieję. Już zgromadzili się razem i trwali na modlitwie. A gdy w dniu Pięćdziesiątnicy po zstąpieniu na nich Ducha Świętego zrozumieli nagle wszystko, Piotr zaczął odważnie głosić tysiącom ludzi, z wszystkich stron świata, Prawdę o Mesjaszu i Jego Królestwie. Powstał Kościół – ta cudna Oblubienica Pańska i nieprzerwanie trwa do dzisiaj, głosząc wiernie naukę Jezusa. I będzie ją głosił aż do końca, bo
bramy piekielne go nie przemogą. (Mt 16,18)"

Saturday, April 14, 2007

Po co mi taki Bóg, który pali ludźmi w piekle?

Ktoś zamieścił taki wpis na forum:

No niby tak, ale po co stwarzać ludzkość jeżeli z góry było wiadomo, że jakaś jej część tak czy inaczej wyląduje w piekle? I to właśnie m. in. budzi we mnie niechęć do Waszego Boga, bo po co mi taki Bóg, który pali ludźmi w piekle?


Oto moja odpowiedź:

Do „naszego Boga”? Bóg, jeżeli jest, jest tak samo „nasz”, jak Twój. To po pierwsze. Po drugie podchodzisz do tego jak trzyletnie dziecko. Czy Ty naprawdę wyobrażasz sobie piekło jako kadź z gotującą się smołą? Albo wielki ogień? Może byś wydoroślał i na przykład poczytał trochę na temat tego, czym w rzeczywistości jest zbawienie i jego utrata? Stawka jest duża, bo jedna z tych rzeczy czeka każdego z nas.

Pozwól, że postaram się wytłumaczyć Ci, jak ja to widzę. Zacznę może od tego, czy Bóg mógł stworzyć świat, w którym nie byłoby możliwości utraty zbawienia. Odpowiedź na to jest oczywiście taka, że mógł. Taki świat zresztą w pewnym sensie istnieje. To świat wszystkich stworzeń, poza człowiekiem i aniołami. Świat zwierząt. Im nie grozi utrata zbawienia, bo nie są w stanie zgrzeszyć. One nie mają wolnej woli. Mają swoje parę lat życia, które kończy się ostateczną śmiercią. Czy rzeczywiście wolałbyś takie życie?

Bóg nie musiał stwarzać istot mających wolną wolę. Mógł stworzyć świat, w którym nie można zgrzeszyć. Mógł stworzyć świat, który nie byłby moralną rzeczywistością, ale perfekcyjnym zegarem, tylko po co miałby to zrobić? Czy Bogu czegokolwiek brakuje? Czy On cokolwiek zyskał, stwarzając świat? Na pewno nie. Nie zrobił tego dla siebie, bo Jemu to do niczego niepotrzebne. Świat potakiwaczy, „yesmanów” zwierzątek merdających ogonkami na Jego chwałę nie miałby żadnego sensu.

Zupełnie inaczej świat, który jest moralną rzeczywistością. Co przez to rozumiem? Świat, gdzie istoty mające wolną wolę mogą uznać Boga, mogą Go wielbić, oddawać mu chwałę i cześć. Mogą wreszcie zjednoczyć się z Nim w wiecznej miłości i przez wieczność żyć w niewysłowionym szczęściu, zjednoczeni z Nim w tej miłości. Ale wolna wola to nie jest puste hasło, słowo bez pokrycia. Tylko wtedy może być nasza wola wolna, gdy ma rzeczywiście możliwość wyboru, możliwość odrzucenia Dobra i wybrania zła.

Człowiek nie jest jedynym stworzeniem, który może wybierać. Aniołowie także mają wolną wolę. Jednak one, w przeciwieństwie do nas, nie żyją w świecie materialnym, a więc nie znają czegoś takiego jak „upływ czasu”. Przynajmniej nie w takim sensie, jak my. A więc raz podjęta przez nie decyzja nie może się zmienić. One się nie nauczą czegoś później, nie zmienią zdania, bo dla nich nie ma „później”. Dlatego to my, ludzie, mamy możliwość podniesienia się z upadku, nawrócenia się i dopóki żyjemy tu, na Ziemi, dopóty możemy powrócić do Boga.

Perfekcyjny świat, który Bóg stworzył, nie jest już taki perfekcyjny, bo myśmy go zepsuli. Psujemy go zresztą cały czas. Grzech ma swoje konsekwencje. Prawa moralne są tak samo realne, jak prawa fizyki i nie można ich łamać bez konsekwencji. Inaczej w ogóle nie moglibyśmy mówić o tym, że są to prawa. Gdyby grzech, łamanie woli Bożej nie przynosiłoby żadnych konsekwencji, to mielibyśmy to, od czego zacząłem: Perfekcyjny mechanizm, którego istnienie nie bardzo dałoby się w jakikolwiek sposób logicznie wytłumaczyć.

Czy Bóg nie wiedział, ile stworzenie takiego świata przyniesie bólu i cierpienia? Przede wszystkim źle sformułowane pytanie, bo dla Boga nie ma „wiedział”. On wszystko „wie” teraz. Dla Niego nie ma czasu przeszłego, ani przyszłego, dla Niego wszystko jest „teraz”. A więc Bóg stwarzając świat stworzył równocześnie jego początek i koniec i cały czas jaki upłynie między tymi momentami. Dla Boga nie ma niespodzianek i wszystko było zawsze dla Niego jasne.

Czemu więc taki świat stworzył? Bo jest miłością. A nie można naprawdę kochać i nie dawać życia. Przez stworzenie nas niczego Bogu nie przybyło, bo Bóg stwarza, jak to niedawno pisałem cytując jakiegoś niemieckiego poetę, jak ocean wyspę. Usuwając się. Ale naprawdę nie ma innej alternatywy dla świata, niż taki, jaki mamy. Ten jest najlepszy, jaki tylko może być. Oczywiście byłby lepszy, gdybyśmy nie grzeszyli, ale ponieważ grzeszymy, to nie miejmy pretensji do Boga, że wszystko się dookoła psuje. To nie On, to my jesteśmy temu winni.

A czy da się to naprawić? Oczywiście. Zapomnieliśmy już o Krzyżu Jezusa? To jest odpowiedź na moralne zło, jakie my wprowadziliśmy do tego świata. Bóg dał nam wolną wolę wiedząc, że źle z niej skorzystamy, ale dał nam też koło ratunkowe, dał nam lekarstwo. Dał nam samego Siebie. Dzisiaj Niedziela Miłosierdzia, gdzie nieograniczone strumienie łaski są dostępne dla nas dzięki Jego Miłosierdziu. Trudno więc w ogóle mówić o Bożej niesprawiedliwości, czy Jego okrucieństwie. On jest Miłością i zrobił rzecz wręcz niewyobrażalną: Stał się stworzeniem, jednym z nas, Synem Człowieczym, żeby dać nam to, co tak bezmyślnie utraciliśmy.

Wielu uważa, że Bóg jest niesprawiedliwy, bo jedni całe życie mają lekko, są zdrowi, piękni i inteligentni, inni cierpią, chorują, jeszcze inni urodzili się w biednych regionach Ziemi i cale życie głodują, itd., itp. Takie podejście jest zrozumiałe z jednej strony, ale z drugiej wiemy wszyscy, że ci, co mają najwięcej, ci najpiękniejsi i najbogatsi są równocześnie najnieszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Wielu z nich cierpi na depresje, alkoholizm, są uzależnieni od narkotyków, nie są w stanie wytrwać paru lat w jednym związku małżeńskim. Nikt mi nie powie, że to obraz szczęśliwych ludzi. Nie zazdrośćmy więc bogaczom i nie żałujmy biedaków, bo niewiadomo, którzy tak naprawdę są bogaci, a którzy biedni.

Czym jest te parę lat próby, egzaminu, jaki teraz przechodzimy w porównaniu do wieczności? Mniej niż kropla w oceanie. Bóg nas wynagrodzi sprawiedliwie. W niebie nie ma urawniłowki. Każdy otrzyma tyle, ile jego serce pomieści. Wszyscy będą szczęśliwi, ale nie wszyscy równi. I nikt nikomu nie będzie zazdrościł, ale też nikt nie będzie „żałował”, że był dobry i że jest bliżej Boga w Niebie. Nasze cierpienia, nasze troski, niedostatki, to wielki skarb. Nie marnujmy go na jałowe narzekania, ale ofiarujmy Bogu. Popatrzmy na takich świętych, jak św. Franciszek, czy Padre Pio. Jak oni cierpieli całe życie i jak nam pokazywali wartość tego cierpienia.

A czym jest piekło? Dla mnie najlepiej ilustruje to uczucie, gdy chce nas ktoś kochający nas przytulić, albo pocałować w momencie, gdy jesteśmy na niego wściekli. Mieliście kiedyś taką sytuację? Gdy na przykład ktoś się pokłócił z żoną (czy mężem) i w momencie, gdy aż kipi z wściekłości na nią, na to, co ona zrobiła, ona próbuje się przytulić i pocałować. Ale to, co w innej sytuacji jest bardzo przyjemne i miłe, teraz jest nienawistne i przykre. Takie pieszczoty tylko dodatkowo rozwścieczają.

Nie da się uciec przed Miłością Bożą. Ona jest wszechobecna. Można się z Nią złączyć, jak ogień świeczki może się złączyć ze słońcem, ale nie można od Niej uciec. Ludzie, którzy odrzucili Boga właśnie z tego powodu cierpią. Ich cierpienie to wściekłość, żółć, złość, że nie da się ukryć przed tą Miłością, która tak pali tych, którzy Go odrzucili. A ponieważ miłość Boga jest niezmierzona, nieograniczona, to i wściekłość tych, co Boga odrzucili i ból, jaki przeżywają jest niezmierny. Ale to tylko ich wina i tylko ich wybór. Bóg wręcz szuka pretekstu, żeby każdego zbawić. I dzisiejsze święto jest tego najlepszym dowodem.

W momencie śmierci widzimy swoje życie tak, jak je widzi Bóg. Nie ma wtedy oszukiwania się, nie ma hipokryzji. Wszystko w ogniu Bożej miłości jest jasne i przejrzyste. Dlatego to wielu wtedy swą decyzją potwierdza to, co już wybrali całym swoim życiem. Ale gdyby ktoś był w stanie wzbudzić w sobie choćby kroplę żalu, choćby cień smutku spowodowanego tym, że obrażał Boga, Jemu by to wystarczyło. Pewnie, że nie każdy w momencie śmierci jest gotowy do pełnego zjednoczenia się z Bogiem. Wielu nas czeka radosny, ale bolesny proces oczyszczania się ze swych niedoskonałości. Choć i tego można uniknąć, korzystając z łask, jakie daje nam Jezus w dzisiejszym dniu.

Wybór należy do nas. My teraz decydujemy o naszej wieczności. O tym, czy zjednoczymy się z Bogiem, czy Go odrzucimy. Czy miłość Boga będzie naszym źródłem ciepła i niezmiernej radości, czy też będzie źródłem wiecznego cierpienia. Dzisiaj Niedziela Miłosierdzia, dzień, który może być dla każdego z nas „drugim chrztem”. Każdy z nas sam musi podjąć decyzję. Wolna wola daje nam możliwość wyboru zła, ale daje nam też możliwość wyboru Dobra. Wybierzmy więc Jezusa, na pewno nie będziemy żałować.

PS. Ciąg dalszy dyskusji na Forum, dotyczący tego tematu można prześledzić klikając TUTAJ.

Thursday, April 05, 2007

Ostatnie słowa Jezusa z Krzyża

Napisałem przed paru laty kilka zdań na temat siedmiu ostatnich słów, jakie wypowiedział Jezus przed swą śmiercią na Krzyżu. Ponieważ temat ten jest aktualny każdego roku, postanowiłem zebrać te moje rozważania w jednym tekście, by łatwiej było do nich powrócić. Można go otworzyć, klikając tutaj: Siedem ostatnich słów Jezusa. Zapraszam.

Nowenna do Miłosierdzia Bożego

Pan Jezus objawiając się świętej Faustynie poprosił ją, by rozpropagowała Nowennę do Miłosierdzia Bożego. Jest to dziewięciodniowa modlitwa wstawiennicza o zbawienie różnych ludzi. Każdego dnia polecamy Bogu dusze innej grupy ludzi. Tradycyjnym okresem czasu, gdy wielu z nas jednoczy się w tej modlitwie jest okres od Wielkiego Piątku do soboty przed Niedzielą Miłosierdzia. Sam Pan Jezus zalecił odmawianie jej w tym czasie, choć można i powinno się odmawiać tę modlitwę jak najczęściej. Na pewno to nikomu nie zaszkodzi. Ani modlącym się, ani też tym, za których się modlimy. Zresztą i za nas samych się modlimy w tej nowennie, bo i my jesteśmy tam uwzględnieni wśród tych, o których prosimy Jezusa.

My nie jesteśmy tylko indywidualnymi osobami, ale tworzymy grupy, społeczeństwa. Kościół jest takim zgromadzeniem, które tworzy pewien organizm. Biblia wyraźnie nas uczy, że razem tworzymy Ciało Chrystusa, składające się z różnych członków. I każdy członek organizmu ma inną rolę do odegrania w tym organizmie, ale wszystkie te role tworzą pewien współzależny całokształt. Na przykład ofiarowanie naszych cierpień może pomóc w zbawieniu innych członków Kościoła. Nasze modlitwy mają więc realny wpływ na to, co stanie się z innymi ludźmi i zapewne będziemy musieli się rozliczyć z tego, ile zrobiliśmy dla innych ludzi. Musimy wszyscy naśladować Jezusa. On oddał za naszych braci życie. My przynajmniej ofiarujmy za nich modlitwę.

Jednym ze sposobów odmawiania tej modlitwy jest głośne przeczytanie fragmentu Dzienniczka świętej Faustyny na dany dzień i odmówienie Koronki do Miłosierdzia Bożego w intencji danego dnia. Oczywiście każdy może trochę inaczej to zrobić, na przykład, gdy brakuje czasu, odmówić tylko jedną część koronki (choć cała nie zajmuje więcej, niż 10 minut). Ważne jest najbardziej to, by modlić się sercem, z miłością, a nie „odklepać” modlitwę. Sama forma nie jest już taka ważna. Zawsze w modlitwach ważniejsze jest to, jak do modlitwy podchodzimy niż to, co mówimy. Ważniejsza istota modlitwy, jej wewnętrzna treść niż zewnętrzna forma i ważniejsza miłość iż słowa.

Nowenna do Miłosierdzia Bożego

Nowennę tę kazał Pan Jezus siostrze Faustynie zapisać w sierpniu 1937. roku, polecając odprawianie jej przed Świętem Miłosierdzia, począwszy od Wielkiego Piątku.

Pragnę, abyś przez te dziewięć dni sprowadzała dusze do zdroju mojego miłosierdzia, by zaczerpnęły siły i ochłody, i wszelkiej łaski, jakiej potrzebują na trudy życia, a szczególnie w śmierci godzinie. W każdym dniu przyprowadzisz do serca mego odmienną grupę dusz i zanurzysz je w tym morzu miłosierdzia mojego. A ja te wszystkie dusze wprowadzę w dom Ojca mojego. Czynić to będziesz w tym życiu i w przyszłym. I nie odmówię żadnej duszy niczego, którą wprowadzisz do źródła miłosierdzia mojego. W każdym dniu prosić będziesz Ojca mojego przez gorzką mękę moją o łaski dla tych dusz.

Odpowiedziałam: Jezu, nie wiem, jak tę nowennę odprawiać i jakie dusze wpierw wprowadzić w najlitościwsze Serce Twoje. - I odpowiedział mi Jezus, że powie mi na każdy dzień, jakie mam dusze wprowadzić w Serce Jego. (1209)

Dzień pierwszy: Dusze grzeszników i cała ludzkość


Dziś sprowadź mi ludzkość całą, i zanurzaj ją w morzu miłosierdzia Mojego. A tym pocieszysz mnie w gorzkim smutku, w jaki mnie pogrąża utrata dusz.

Jezu najmiłosierniejszy, którego właściwością jest litować się nad nami i przebaczać nam, nie patrz na grzechy nasze, ale na ufność naszą, jaką mamy w nieskończoną dobroć Twoją, i przyjmij nas do mieszkania najlitościwszego Serca swego, i nie wypuszczaj nas z niego na wieki. Błagamy Cię przez miłość Twoją, która Cię łączy z Ojcem i Duchem Świętym.

O wszechmocy miłosierdzia Bożego,
Ratunku dla człowieka grzesznego,
Tyś miłosierdziem i litości morze,
Wspomagasz tego, kto Cię uprasza w pokorze.

Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na ludzkość całą - a szczególnie na biednych grzeszników - która jest zamknięta w najlitościwszym Sercu Jezusa, i dla Jego bolesnej męki okaż nam miłosierdzie swoje, abyśmy wszechmoc miłosierdzia Twego wysławiali na wieki wieków. Amen. (1210-1211)

Koronka do Miłosierdzia Bożego.

Dzień drugi: Dusze kapłańskie i zakonne


Dziś sprowadź mi dusze kapłańskie i dusze zakonne, i zanurz je w niezgłębionym miłosierdziu Moim. One dały mi moc przetrwania gorzkiej męki, przez nich jak przez kanały spływa na ludzkość miłosierdzie moje.

Jezu najmiłosierniejszy, od którego wszystko co dobre pochodzi, pomnóż w nas łaskę, abyśmy godne uczynki miłosierdzia spełniali, aby ci, co na nas patrzą, chwalili Ojca miłosierdzia, który jest w niebie.

Zdrój Bożej miłości,
W sercach czystych gości,
Skąpane w miłosierdzia morzu,
Promienne jak gwiazdy, jasne jak zorza.

Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia swego na grono wybrane w winnicy swojej, na dusze kapłanów i dusze zakonne, i obdarz ich mocą błogosławieństwa swego, a dla uczuć Serca Syna swego, w którym to sercu są zamknięte, udziel im mocy światła swego, aby mogli przewodzić innym na drogach zbawienia, by wspólnie śpiewać cześć niezgłębionemu miłosierdziu Twemu na wieki wieczne. Amen. (1212-1213)

Koronka do Miłosierdzia Bożego.

Dzień trzeci: Dusze pobożne i wierne


Dziś sprowadź mi wszystkie dusze pobożne i wierne, i zanurz je w morzu miłosierdzia Mojego; dusze te pocieszyły mnie w drodze krzyżowej, były tą kroplą pociech wśród goryczy morza.

Jezu najmiłosierniejszy, który wszystkim udzielasz łask swych nadobficie ze skarbca swego, przyjmij nas so mieszkania najlitościwszego Serca swego i nie wypuszczaj nas z niego na wieki. Błagamy Cię o to przez niepojętą miłość Twoją, jaką pała Twe Serce ku Ojcu niebieskiemu.

Są niezbadane miłosierdzia dziwy,
Nie zgłębi ich ni grzesznik, ni sprawiedliwy,
Na wszystkich patrzysz okiem litości,
I wszystkich pociągasz do swej miłości.

Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze wierne jak na dziedzictwo Syna swego i dla Jego bolesnej męki, udziel im swego błogosławieństwa i otaczaj ich swą nieustanną opieką, aby nie utraciły miłości i skarbu wiary świętej, ale aby z całą rzeszą aniołów i świętych wysławiały niezmierzone miłosierdzie Twoje na wieki wieczne. Amen. (1214-1215)

Koronka do Miłosierdzia Bożego.

Dzień czwarty: Dusze pogan i nie znających jeszcze Jezusa


Dziś sprowadź mi dusze pogan i tych którzy mnie jeszcze nie znają, i onich myślałem w gorzkiej swej męce, a przyszła ich gorliwość pocieszyła Serce Moje. Zanurz ich w morzu miłosierdzia Mojego.

Jezu najlitościwszy, który jesteś światłością świata całego, przyjmij do mieszkania najlitościwszego Serca swego dusze pogan, ktśre Cię nie znają; niechaj promienie Twej łaski oświecają ich, aby oni wraz z nami wysławiali dziwy miłosierdzia Twego, i nie wypuszczaj ich z mieszkania najlitościwszego Serca swego.

Niech światło Twej miłości,
Oświeci dusz ciemności,
Spraw, aby Cię dusze poznały,
I razem z nami miłosierdzie Twe wysławiały.

Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze pogan i tych, co Cię jeszcze nie znają, a które są zamknięte w najlitościwszym Sercu Jezusa. Pociągnij ich do światła Ewangelii. Dusze te nie wiedzą, jak wielkim jest szczęściem Ciebie miłować; spraw, aby i one wysławiały hojność miłosierdzia Twego na wieki wieczne. Amen. (1216-1217)

Koronka do Miłosierdzia Bożego.

Dzień piąty: Dusze heretyków i odszczepieńców


Dziś sprowadź mi dusze heretyków i odszczepieńców, i zanurz ich w morzu miłosierdzia Mojego; w gorzkiej męce rozdzierali mi ciało i serce, to jest Kościół mój. Kiedy wracają do jedności z Kościołem, goją się rany Moje i tym sposobem ulżą mi męki.

Jezu najmiłosierniejszy, który jesteś dobrocią samą, Ty nie odmawiasz światła proszącym Ciebie, przyjm do mieszkania najlitościwszego Serca swego dusze heretyków i dusze odszczepieńców, i pociągnij ich swym światłem do jedności z Kościołem, i nie wypuszczaj ich z mieszkania najlitościwszego Serca swego, ale spraw, aby i oni uwielbili hojność miłosierdzia Twego.

I dla tych co podarli szatę Twej jedności,
Płynie z serca Twego zdrój litości.
Wszechmoc miłosierdzia Twego, o Boże,
I te dusze z błędu wyprowadzić może.

Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze heretyków i odszczepieńców, którzy roztrwonili dobra Twoje i nadużyli łask Twoich , trwając uporczywie w swych błędach. Nie patrz na ich błędy, ale na miłość Syna swego i na gorzką mękę Jego, którą podjął dla nich, gdyż i oni są zamknięci w najlitościwszym Sercu Jezusa. Spraw, niech i oni wysławiają wielkie miłosierdzie Twoje na wieki wieczne. Amen. (1218-1219)

Koronka do Miłosierdzia Bożego.

Dzień szósty: Dusze ciche i pokorne i dusze małych dzieci


Dziś sprowadź mi dusze ciche i pokorne, i dusze małych dzieci, i zanurz je w miłosierdziu moim. Dusze te są najwięcej podobne do serca mojego, one krzepiły mnie w gorzkiej konania męce; widziałem je jako ziemskich aniołów, które będą czuwać u moich ołtarzy, na nie zlewam całymi strumieniami łaski. Łaskę moją jest zdolna przyjąć tylko dusza pokorna, dusze pokorne obdarzam swoim zaufaniem.

Jezu najmiłosierniejszy, któryś sam powiedział: uczcie się ode mnie, żem cichy i pokornego serca - przyjm do mieszkania najlitościwszego Serca swego dusze ciche i pokorne, i dusze małych dzieci. Dusze te wprowadzają w zachwyt niebo całe i są szczególnym upodobaniem Ojca niebieskiego, są bukietem przed tronem Bożym, którego zapachem sam Bóg się napawa. Dusze te mają stałe mieszkanie w najlitościwszym Sercu Jezusa i nieustannie wyśpiewują hymn miłości i miłosierdzia na wieki.

Prawdziwie dusza pokorna i cicha
Już tu na ziemi rajem oddycha,
A wonią pokornego jej serca
Zachwyca się sam Stwórca.

Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia, na dusze ciche, pokorne i dusze małych dzieci, które są zamknięte w mieszkaniu najlitościwszego Serca Jezusa. Dusze te są najwięcej upodobnione do Syna Twego, woń tych dusz wznosi się z ziemi i dosięga tronu Twego. Ojcze miłosierdzia i wszelkiej dobroci, błagam Cię przrez miłość i upodobanie, jakie masz w tych duszach, błogosław światu całemu, aby wszystkie dusze razem wyśpiewywały cześć miłosierdziu Twemu na wieki wieczne. Amen. (1220-1223)

Koronka do Miłosierdzia Bożego.

Dzień siódmy: Dusze szczególnie czczące i wysławiające miłosierdzie Jezusa


Dziś sprowadź mi dusze, które szczególnie czczą i wysławiają miłosierdzie Moje, i zanurz je w miłosierdziu Moim. Te dusze najwięcej bolały nad moją męką i najgłębiej wniknęły w ducha Mojego. One są żywym odbiciem Mojego litościwego Serca. Dusze jaśnieć będą szczególną jasnością w życiu przyszłym, żadna nie dostanie się do ognia piekelnego, każdej szczególnie bronić będę w jej śmierci godzinie.

Jezu najmiłosierniejszy, kórego Serce jest miłością samą, przyjmij do mieszkania najlitościwszego Serca swego dusze, które szczególnie czczą i wysławiają wielkość miłosierdzia Twego. Dusze te są mocarne siłą Boga samego; wśród wszelkich udręczeń i przeciwności idą naprzód ufne w miłosierdzie Twoje, dusze te są zjednoczone z Jezusem i dźwigają ludzkość całą na barkach swoich. Te dusze nie będą sądzone surowo, ale miłosierdzie Twoje ogarnie je w chwili zgonu.

Dusza, która wysławia dobroć swego Pana,
Jest przez Niego szczególnie umiłowana.
Jest zawsze bliską zdroju żywego
I czerpie łaski z miłosierdzia Bożego.

Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze, które wysławiają i czczą największy przymiot Twój, to jest niezgłębione miłosierdzie Twoje - ktśre są zamknięte w najlitościwszym Sercu Jezusa. Dusze te są żywą Ewangelią, ręce ich pełne uczynków miłosierdzia, a dusza ich przepełniona weselem śpiewa pieśń miłosierdzia Najwyższemu. Błagam Cię, Boże, okaż im miłosierdzie swoje według nadzieji i ufności, jaką w Tobie położyli, niech się spełni na nich obietnica Jezusa, który im powiedział, że: Dusze, które czcić będą to niezgłębione miłosierdzie moje - ja sam bronić je będę w życiu, a szczególnie w śmierci godzinie, jako swej chwały. (1224-1225)

Koronka do Miłosierdzia Bożego.

Dzień ósmy: Dusze czyśćcowe


Dziś sprowadź mi dusze, które są w więzieniu czyśćcowym i zanurz je w przepaści miłosierdzia mojego, niechaj strumienie krwi mojej ochłodzą ich upalenie. Wszystkie te dusze są bardzo przeze mnie umiłowane, odpłacają się mojej sprawiedliwości; w twojej mocy jest im przynieść ulgę. Bierz ze skarbca mojego Kościoła wszystkie odpusty i ofiaruj za nie... O, gdybyś znała ich mękę, ustawicznie byś ofiarowała za nie jałmużnę ducha i spłacała ich długi mojej sprawiedliwości.

Jezu najmiłosierniejszy, kóryś sam powiedział, że miłosierdzia chcesz, otóż wprowadzam do mieszkania Twego najlitościwszego Serca dusze czyśćcowe - dusze, które Ci są bardzo miłe, a które jednak wypłacać się muszą Twej sprawiedliwości - niech strumienie krwi i wody, które wyszły z Serca Twego, ugaszą płomienie ognia czyśćcowego, aby się i tam stawiła moc miłosierdzia Twego.

Ze strasznych upałów ognia czyśćcowego
Wznosi się jęk do miłosierdzia Twego.
I doznają pocieszenia, ulgi i ochłody
W strumieniu wylanym krwi i wody.

Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze w czyśćcu cierpiące, a które są zamknięte w najlitościwszym Sercu Jezusa. Błagam Cię przez bolesną mękę Jezusa, Syna Twego, i przez całą gorycz, jaką była zalana Jego przenajświętsza dusza, okaż miłosierdzie swoje duszom, które są pod sprawiedliwym wejrzeniem Twoim; nie patrz na nie inaczej, jak tylko przez rany Jezusa, Syna Twego najmilszego, bo my wierzymy, że dobroci Twojej i litości liczby nie masz . (1226-1227)

Koronka do Miłosierdzia Bożego.

Dzień dziewiąty: Dusze oziębłe


Dziś sprowadź mi dusze oziębłe i zanurz je w przepaści miłosierdzia Mojego. Dusze te najboleśniej ranią Serce Moje. Największej obrazy doznała dusza Moja w Ogrójcu od duszy oziębłej. One były powodem, iż wypowiedziałem: Ojcze, oddal ten kielich, jeżeli jest taka wola Twoja. - Dla nich jest ostateczna deska ratunku uciec się do miłosierdzia Mojego.

Jezu najlitościwszy, któryś jest litością samą, wprowadzam do mieszkania najlitościwszego serca Twego dusze oziębłe, niechaj w tym ogniu czystej miłości Twojej rozgrzeją się te zlodowaciałe dusze, które podobne są do trupów i takim Cię wstrętem napawają. O Jezu najlitościwszy, użyj wszechmocy miłosierdzia swego i pociągnij je w sam żar miłości swojej, i obdarz je miłością świętą, bo Ty wszystko możesz.

Ogień i lód razem nie może być złączony,
Bo albo ogień zgaśnie, albo lód będzie roztopiony.
Lecz miłosierdzie Twe, o Boże,
Jeszcze większe nędze wspomóc może.

Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze oziębłe, a które są zamknięte w najlitościwszym Sercu Jezusa. Ojcze miłosierdzia, błagam Cię przez gorzkość męki Syna Twego i przez trzygodzinne konanie Jego na krzyżu, pozwól, aby i one wysławiały przepaść miłosierdzia Twego... (1228-1229)

Koronka do Miłosierdzia Bożego.

KORONKA DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO

( do odmawiania na zwykłej cząstce różańca )
Na początku:
Ojcze nasz..., Zdrowaś..., Wierzę...

Na dużych paciorkach:
Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa - na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata

Na małych paciorkach:
Dla Jego bolesnej Męki - miej miłosierdzie dla nas i świata całego.

Na zakończenie:
Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem. ( 3 razy )

"O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z Serca Jezusowego jako zdrój miłosierdzia dla nas - ufam Tobie!"
( Dzienniczek św. s. Faustyny 1,93 )

OBIETNICE PANA JEZUSA

"Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu, na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić ją będę jako swej chwały"
( Dzienniczek św. s. Faustyny 1,18 )